wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 31#

~Podniosłam lekko głowę i spojrzałam na Harryego. Leżał spokojnie, wpatrując się w sufit. Uśmiechnęłam się, uniosłam na łokciu i przybliżyłam twarz, by go pocałować. O dziwo zawsze odwzajemniał moje buziaki, a teraz się odsunął.  Byłam trochę zdezorientowana. Chłopak zmarszczył brwi. Jego oczy pociemniały. Kompletnie nie wiedziałam co się z nim dzieje.

-Harry? Coś się stało?
-Szczerze?
-Tak.
-Myślałem, że będzie lepiej.
-Em... Chodzi Ci o...
-Tak, chodzi mi o seks. Praktycznie nic nie robiłaś. Ja się męczyłem, dawałem z siebie wszystko, żeby tylko było ci dobrze i nawet nie dostałem nic w zamian.
-Przecież wiesz, że kochałam się pierwszy raz.
-No i co? To jakiś problem? Inna dziewczyna na pewno zrobiłaby mi loda, albo coś w tym stylu.
-No to sobie znajdź inną! Po co w ogóle tego chciałeś, skoro wiedziałeś jak będzie?! 
-Myślałem, że się postarasz. A co do tego... Oczywiście, że znajdę sobie inną.

Te słowa mnie zabolały. Czyli, tak naprawdę udawał, że kocha. Idiotka ze mnie. Naprawdę się w nim zakochałam. Myślałam, że wszystko będzie się układało.
Nie zwracałam uwagi na to, że jestem goła. Wstałam szybko z łóżka, chwyciłam ciuchy i wbiegłam do łazienki. Łzy momentalnie wypłynęły z moich oczu. Po co się w to wszystko pakowałam? 
Nie minęło nawet pięć minut, gdy wyszłam ubrana z łazienki. Harryego nie było w pokoju. Z jednej strony dobrze, nie chciałam już więcej na niego patrzeć. Wtedy poczułam jakbym się przewracała. Jakby podłoga pode mną zaczęła się walić...~

Szybko otworzyłam oczy i się rozejrzałam. W pokoju było jeszcze dosyć ciemno. Zauważyłam jak wysoka postać idzie w kierunku łazienki. Trochę się przestraszyłam...

-Harry?
-Śpij kotku. Idę tylko siku. Zaraz wracam.

Opadłam na miękką poduszkę, wciągając głęboko powietrze. To był sen. Kolejny zaliczający się do koszmarów.  Teraz jedynie nasuwało mi się pytanie, "Czy Harry uważa tak jak w mojej wyobraźni?".
Po chwili chłopak wrócił. Wsunął się pod kołdrę, przytulił mnie mocno i pocałował w czoło. To chyba oznaczało, że tak nie myśli. Sama już nie wiedziałam...

-Która godzina?
-Po piątej. -mruknął mi do ucha.

Wtuliłam się w jego gorącą klatę. Dopiero, gdy położyłam nogę na jego udzie, zorientowałam się, że nadal jest goły. Uśmiech sam zarysował się na moich ustach. Palcem zaczęłam kreślić wzory na jego klacie. Wszystkie mięśnie się napięły. Chyba zrobił to specjalnie. Musiałam się zapytać. Nie dawało mi to spokoju.

-Harry?
-Hmm.
-Czy.. Podobało Ci się?
-Oczywiście, że tak. Czemu pytasz?
-Miałam dziwny sen. Powiedziałeś, że w ogóle się nie starałam...
-Ej cicho. To był tylko sen. Jesteś najlepsza. Nie musiałaś tego robić, ale się zgodziłaś. Rose kocham Cię najbardziej na świecie. Kochałbym nawet gdybyśmy nie zrobili tego ani razu.
-Też Cie kocham. Tak bardzo mocno.

Styles objął mnie szczelnie silnymi ramionami, głaszcząc delikatnie plecy. Wtuliłam twarz w jego szyję, zostawiając tam kilka pocałunków. Szczerze, nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jest częścią mnie.


Obudziły mnie wpadające przez okno promienie słońca. Zmarszczyłam nos i cicho mruknęłam. Poczułam jak ktoś przyciąga mnie jeszcze bardziej do siebie. Uśmiechnęłam się, otwierając oczy. Harry wpatrywał się we mnie, przygryzając wargę.

-Dzień dobry. -pogłaskałam mu policzek.
-Dobry, kotku.
-Która jest?
-Przed dziesiątą. Jesteś taka śliczna, gdy śpisz.
-Hm, czyli gdy nie śpię jestem brzydka? -uniosłam brew.
-Jesteś śliczna w każdym stanie.
-O dziękuję.

Przysunęłam twarz i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. W tej samej chwili w pokoju rozbrzmiało głośne burczenie mojego brzucha. No tak... Nie jadłam wczoraj kolacji. Zaśmieliśmy się głośno.
Z dołu było słychać, że ktoś buszuje po kuchni. Wtuliłam się jeszcze na chwilę w jego gorącą klatę, a potem jęknęłam, siadając. Szczelnie owinęłam się kołdrą i ruszyłam w stronę łazienki, zbierając po drodze porozwalane ciuchy. Gdy miałam już zamknąć drzwi, przypomniało mi się o torbie. Szybko chwyciłam ją z krzesła i wróciłam do pomieszczenia. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że Harry leżał nago. W ogóle się nie krępował, w przeciwieństwie do mnie.
Po jakiś piętnastu minutach byłam gotowa. Włosy związałam w wysokiego koka, a oczy podkreśliłam jedynie tuszem. Gdy wróciłam do pokoju Styles akurat zakładał koszulkę. Uśmiechnęłam się na widok jego umięśnionych pleców, w które wczoraj wbijałam paznokcie. Cicho podeszłam do chłopaka, obejmując go w pasie. Zaplótł razem nasze palce i się uśmiechnął.

-Mmm, ale jesteś ciepły.
-Głodna?
-Bardzo.
-Przygotuję nam coś pysznego.
-Wystarczy kanapka z serem.

Harry odwrócił się, chwytając mnie w pasie. Teraz staliśmy zetknięci klatkami. Spojrzałam w jego zielone oczy i lekko się uśmiechnęłam. Odwzajemnił to, ale po chwili spoważniał. Podniósł rękę, muskając mój lewy policzek kciukiem. Wiedziałam co było przyczyną.

-Nic się nie stało.
-Uderzyłem Cię.
-Proszę, nie wracajmy do tego tematu. To tylko i wyłącznie moja wina.
-Masz ślad?
-Zamaskowałam go korektorem. Błagam, uśmiechnij się bo nie mogę na ciebie patrzeć.

Włożyłam ręce pod jego koszulkę i zaczęłam łaskotać. Momentalnie wypogodniał. Jedną ręką złapał moje plecy, drygą nogi i podniósł do góry. Pisnęłam, mocno łapiąc się jego szyi. Po chwili byliśmy już na dole. Chłopak postawił mnie na podłodze, składając namiętny pocałunek na ustach. Odwróciłam się, gdy za plecami usłyszałam odchrząknięcie. Na sam widok szeroko się uśmiechnęłam. Szybko podbiegłam do blondynki i mocno ją uściskałam. Kompletnie zapomniałam, że Zayn miał ją wczoraj przywieźć.

-Perrie!
-Rose! Miło cię znów widzieć.
-Ciebie też. Na długo zostaniesz?
-Niestety, tylko cztery dni.
-szkoda. I tam mam nadzieję, że sobie pogadamy.
-Oczywiście. Nie przegapię okazji.

Harry przywitał się z blondynką, a ja poszłam do kuchni. Usiadłam na jednym z krześle, przyglądając się roztrzepanym chłopakom. Zayn kroił jakieś owoce, a Louis smażył naleśniki. Pokręciłam rozbawiona głową, a po chwili poczułam silne ramiona oplatające moje barki. Uśmiechnęłam się patrząc ponad ramię.

-Na to wychodzi, że nie muszę robić śniadania -Harry puścił oczko do Zayna.
-Jeżeli pomożesz to i dla was zrobię.
-No weź. Wiesz jak ja cię kocham bracie. Nie mam siły.
-Nie dziwię się. Głośniej jęczeć się nie dało.
-Cicho bądź!

Styles szybko do niego podszedł i zaczął pomagać. Czułam jak policzki nabierają czerwonej barwy. Jaki wstyd. Oni to słyszeli. Odwróciłam się i szybkim krokiem ruszyłam do salonu. Klapnęłam obok Perrie, szeroko się uśmiechając. Dopiero po chwili zauważyłam siedzącego na fotelu Blondyna.

-Horan, gdzie ty wczoraj byłeś?
-Na randce. -spojrzał trochę zdezorientowany.
-No wiem, ale z kim?
-Z Alex. Harry ci nie powiedział?
-Nie, nic mi nie mówił! Z Alex? Dowiedziałeś się czegoś o Lukeu?
-Jeżeli chodzi co o to, czy się z nim znów umawia to odpowiedź brzmi nie.
-To po co się z nim spotkała?
-Jej szefowa potrzebowała fotografa. Tylko po to.
-Tylko? Nic więcej?
-Nic.
-Ale czekaj. Ty byłeś z nią na randce!
-No tak! Przecież Ci to powiedziałem!
-Nawet mi się nie pochwaliła. Oj nie daruję jej tego. Ale szczerze... Pasujecie do siebie. Oboje zakręceni.

Zaczęliśmy się śmiać. No nie wierzę, że Alex jest z Niallem. To znaczy umawia się z nim. Nic mi nie powiedziała. To jest najdziwniejsze.
Po dziesięciu minutach chłopacy przynieśli śniadanie. Podziękowałam Harryemu całusem w policzek i zaczęłam jeść. Kolejny raz ich pyszne jedzenie.
Po skończonym posiłku razem z Harrym posprzątaliśmy w kuchni. Usiadłam na szafce, ciągnąc chłopaka za koszulkę. Momentalnie stanął miedzy moimi nogami, zaplatając ręce wokół mojej talii. Uśmiechnęłam się, łącząc nasze usta.

-Czemu nie powiedziałeś mi o Niallu i Alex?
-Zapomniałem. Przepraszam.
-Nic nie szkodzi. Możesz się zrekompensować.
-W jaki sposób?
-Obiecałam rodzicom, że zrobię dziś obiad. Ty tak świetnie gotujesz, więc mi pomożesz.
-No nie wiem.-zmarszczył brwi.
-Znów musicie jechać na spotkanie?
-Nie. Mamy wolne. Jak mnie ładnie poprosisz to Ci pomogę.

Pokręciłam głową, łącząc nasze usta. Harry pogłębił pocałunek dodając lekko język. Jest w tym najlepszy. Uśmiechnęłam się, ciągnąc zębami jego dolna wargę.

-Hmm, przekonałaś mnie.
-Rodzice wracają o piętnastej.
-Mamy jeszcze czas.
-Wiem.

Znów zaczęliśmy się całować. Wplotłam palce w jego bujne loki. Gdy skończyliśmy, zauważyłam przyglądającego się nam Nialla.

-Hello, mamy prawo mieć trochę prywatności.
-Taa. Szczególnie w kuchni, która należy także do mnie.
-Bądź już cicho.
-Macie może ochotę na kino? Wy, Alex i ja.
-Brzmi nieźle. Widzę, że działasz.
-Też należy mi się życie towarzyskie. To jak?
-Okey, ale o której? Dziś jemy obiad z moimi rodzicami.
-O siedemnastej. Alex kończy o szesnastej, więc będzie pasowało.
-Już się uczysz godzin jej pracy?
-Dziś idę z nią. To znaczy idę na trzynastą, bo przychodzi Luke.
-Będziesz jej obrońcą?
-Można tak powiedzieć.
-Niall. Proszę wybij jej go z głowy raz na zawsze.
-Wydaje mi się, że już wybiłem.



*OCZAMI NIALL'A*


Nie było jeszcze trzynastej, a ja już stałem pod salonem. Naprawdę nie chciałem widzieć się z tym frajerem, ale nie zostawię Alex samej. Wszedłem do środka. Do moich uszu dobiegła znajoma piosenka. Uśmiechnąłem się, widząc blondynkę tańczącą z miotłą. Podszedłem do niej i objąłem od tyłu. Wzdrygnęła się, a po chwili uśmiechnęła, widząc moje odbicie w lustrze.

-Co tak wcześnie?
-Wcześnie? Zostało dziesięć minut do trzynastej.
-Luke na pewno się spóźni.
-Przyszedłem tu dla Ciebie, a nie dla Lukea.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Wyjdziesz ze mną o siedemnastej do kina? Ty, Rose, Harry i ja.
-We czwórkę? Chętnie.

Uśmiechnąłem się, chcąc złożyć pocałunek na jej policzku, ale przerwała nam szefowa. Przywitałem się z nią czując jak robię się czerwony na twarzy.
Po jakiś dwudziestu minutach "frajer" zawitał w salonie. Na sam widok napięły mi się wszystkie mięśnie. Poczułem rękę Alex na ramieniu. Była niezadowolona.

-Co się dzieje?
-Modelka się rozchorowała. Mam zająć jej miejsce.
-To wspaniale!
-Nie lubię być fotografowana. W dodatku te zdjęcia będą promowały nasz zakład.
-Oj nie marudź. Na pewno wyjdziesz świetnie.
-Niall?
-Tak?
-Po pozuj ze mną. Proszę. Masz wprawę. Masz super fryzurkę. Będziesz twarzą naszego salonu.
-Yhm. Ta, na pewno.
-Błagam. Pogadam ze Stephany. Na pewno się zgodzi. Proszę, zrób to dla mnie.
-Ugh. No dobra.

Alex uśmiechnęła się szeroko, mocno mnie przytulając. Nie miałem nic przeciwko. Odwzajemniłem czyn i poszedłem za nią. Kazała mi zająć miejsce na fotelu, a po chwili zniknęła. W lustrze widziałem odbicie tego dupka, rozkładającego sprzęt. Najchętniej podszedłbym i mu strzelił.
Po jakiś pięciu minutach Alex wróciła, a z nią trzy inne dziewczyny.

-Jestem Stephany. Właścicielka. Bardzo się cieszę, że zgodziłeś się promować mój zakład.
-Nie ma problemu.
-Jeżeli Ci to nie przeszkadza, wynagrodzenie ustalimy później.
-Nie trzeba żadnego wynagrodzenia. Robię to dla Alex.
-Później jeszcze pogadamy. Mary się tobą teraz zajmie.

Pokiwałem tylko twierdząco głową. Alex usiadła na krześle obok, szeroko się uśmiechając. Owa Mary zaczęła układać mi włosy. Nie lubię, gdy ktoś obcy ich dotyka, ale się poświęcę.
Po chwili byliśmy gotowi. Praktycznie moja fryzura się nie zmieniła, ale Alex o sto procent. Zawsze nosiła rozpuszczone, proste włosy, albo wysokiego, luźnego koka. Teraz miała na głowie burzę loków, podpiętą po bokach warkoczykami. Wyglądała słodko. Posłałem jej uwodzicielski uśmiech na co przymrużyła oczy i pokręciła przecząco głową.
Ustawiliśmy się w wyznaczonym miejscu. Czułem jak wściekłość rozrywa mnie od środka. Nienawidzę tego chłopaka. Za to jak potraktował Alex. I za to jak traktuje dziewczyny.
Na pierwszych zdjęciach byliśmy razem. Potem pozowała tylko Alex, a następnie ja. Na wszystkich sesjach z zespołem mogłem się wygłupiać. Tu musiałem być poważny.
Po zrobieniu około trzydziestu zdjęć, Alex musiała zmienić fryzurę. Oparłem się o ścianę, obserwując dziewczynę, która układała jej włosy. Po prostu magia. Dla mnie to jest nie wykonalne.
Kątem oka zobaczyłem, że ktoś do mnie podchodzi. Odwróciłam głowę, żałując, że to w ogóle zrobiłem.

-Teraz robisz za modela? -Luke zaśmiał się krótko.
-Może. Co ci do tego?
-Nic, nic. Widziałem jak się ściskaliście. Wy... Jesteście razem?
-Jesteśmy. Radzę ci się odczepić od niej raz na zawsze.
-Spokojnie. Mam lepszą.
-Jesteś chujem.
-Wiele osób mi to mówiło. Twój koleżka... Ten co chodzi z Rose, też mi prawił żebym zostawił Alex. Ale się o nią troszczycie. No nie wierzę.
-W porównaniu do ciebie obchodzą nas nasi przyjaciele.

Chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale się powstrzymał. Wrócił na swoje poprzednie stanowisko, grzebiąc w aparacie. Skłamałem. Wiem. Nie jestem z Alex, ale naprawdę chcę, żeby się od niej odwalił. Nie zasługuje na taką wspaniałą dziewczynę.
Po chwili Alex stanęła naprzeciwko mnie. Na głowie miała wysoko upiętego koka, z którego wystawało kilka kosmyków. Uśmiechnąłem się zagarniając jeden za jej ucho.

-Kończmy już tą maskaradę. -zaśmiała się.
-Jasne.

Po pół godzinie wszystko było skończone. Klapnąłem na kanapę, patrząc jak Luke zabiera swoje rzeczy. Stephany wezwała go na zaplecze, więc zostałem sam z Alex i Mary. Blondynka rozpięła koka, machając głową by się rozplątał. Zaśmiałam się na ten widok. Wyglądała tak niewinnie, gdy nie mogła wyciągnąć wsuwki. Podszedłem do niej i pomogłem. Wyprostowała się, gładząc włosy dłonią.

-Dzięki.
-Nie ma za co. -wręczyłem je czarną rzecz.
-Jest dopiero przed piętnastą. Co będziesz teraz robił?
-Jeżeli mogę to zostanę.
-Na serio? Będziesz siedział tu przez ponad dwie godziny?
-Z tobą zawsze.
-Teraz to ja będę pracowała. Mamy trzy dziewczyny do uczesania.
-Oh. To poczekam w kawiarni. O siedemnastej wrócę.
-Oczywiście. Dziękuję, że zgodziłeś się na te zdjęcia.
-Nie ma sprawy. Nieźle się bawiłem.

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, zostawiając krótki pocałunek na moim policzku. Krótki, ale jaki miły.



*OCZAMI ROSE*


Było już po trzynastej. Zebrałam wszystkie wszystkie swoje rzeczy i mogliśmy jechać. Harry otworzył mi drzwi od samochodu, uśmiechając się szeroko. Po drodze obmyślałam co mam ugotować. Chcę, żeby rodzice odpoczęli po pracy. Chcę żeby im smakowało.

-Lubię, gdy marszczysz brwi.
-C... Co? -ocknęłam się.
-Marszczysz brwi. O czym tak myślisz?
-Co zrobić na obiad. -zaśmiałam się krótko.
-Może lasagne?
-Za dużo pracy.
-No to krócej. Makaron, sos pomidorowy i mięso.
-Kocham Cię.
-Wiem, wiem.

Kilka minut później, Harry zaparkował samochód przed domem. Weszliśmy do środka, od razu udając się w stronę kuchni. Wyciągnęłam potrzebne produkty i oparłam się o blat. W myślach wertowałam wszystkie szuflady by znaleźć przepis. Nareszcie mi się udało. Spojrzałam w górę, napotykając uśmiechniętą twarz Harryego.

-No co?
-Znów marszczyłaś brwi. To tak słodko wygląda.
-Nie podlizuj się.
-Nie podlizuję. Po prosu lubię mówić Ci komplementy.

W tej samej chwili chłopak stanął na przeciwko. Złapał mnie w talii, uniósł w górę i posadził na blacie. Teraz byliśmy równi. Uśmiechnęłam się, ocierając o siebie nasze nosy. Chłopak przez kilka sekund patrzył prosto w moje oczy. Podniosłam jedną brew na co się zaśmiał. Przyciągnęłam go jeszcze bliżej, jeżdżąc dłońmi po umięśnionym brzuchu.

-Chyba lubisz mnie macać. -przygryzł lekko wargę.
-Lubię się do ciebie przytulać.
-Jeżdżenie po brzuchu i klacie to nie jest przytulanie.
-Dobra! Dobra! Już cię nie dotykam. -zaplotłam ręce na piersi.
-Przecież żartuję. Lubię jak mnie dotykasz.
-Wiesz... Nie znam się na żartach.

Udałam obrażoną, zeskakując z szafki. Co on sobie myśli? Będzie mnie wkręcał? Nie dam się tak łatwo.
Wyciągnęłam dużą patelnie i nalałam na nią olej. Najpierw mięso. Otworzyłam górną szafkę, rozejrzałam się i spróbowałam wyciągnąć miskę. Niestety. Jestem za niska. Stanęłam na palcach, ale też nic. Za plecami usłyszałam chichot, a następnie duże dłonie łapiące moją talię. W ogóle nie zwracałam na to uwagi. To, że stado motyli fruwało mi w brzuchu nic nie znaczy.

-Oj Rose, Rose. Nie poradzisz sobie beze mnie. -musnął ustami moje ucho.
-Jeszcze się zdziwisz.

Wyrwałam się z jego uścisku. Chwyciłam stojące niedaleko krzesło i podstawiłam je pod szafkę. Stylesa najwidoczniej bardzo to rozbawiło, ale nie zwracałam uwagi. Stanęłam na krześle, sięgając potrzebną miskę.
Odwróciłam się z triumfalnym uśmiechem, a następnie bum! Krzesło zachwiało się, a ja wylądowałam w objęciach chłopaka. Pierwsze kilka sekund byłam zdezorientowana. Mocno chwyciłam się jego szyi, a serce zabiło mi dwa razy szybciej.

-Dobra. Jednak cię potrzebuję.
-Nie można było tak od razu?

Chłopak uśmiechnął się szeroko, składając na ustach soczysty pocałunek. Na serio nie dałabym rady przeżyć ani jednego dnia bez niego.

Było kilka minut po piętnastej. Zdążyłam ustawić ostatni talerz na stole, gdy do domu weszli rodzice. Podziwiałam ich. Od rana w pracy, ale i tak zawsze są roześmiani. Harry podszedł szybko do nich i odebrał torby z zakupami. Mama uśmiechnęła się szeroko, zdejmując swój płaszcz. Chyba go polubili.

-Myjcie ręce i siadamy do obiadu!
-Ale pachnie. Będzie pyszny.
-Mam taką nadzieję.

Po chwili wszyscy byli na miejscach. Nałożyłam każdemu porcję i życzyłam "smacznego". No nie powiem... Wyszło naprawdę dobre. Oczywiście dzięki Harryemu. On uratował sos przed przypaleniem. On uratował makaron zanim wykipiał. Po prostu gastronomiczny bohater. Mój bohater.

-Hmm, dzieci może obejrzymy dziś wspólnie jakiś film? Spędzimy trochę czasu razem.
-Dziś jesteśmy umówieni z Alex i Niallem.
-Szkoda.
-Na pewno jeszcze zdążymy. -Loczek posłał rodzicom miły uśmiech.
-Harry? Ty masz mąkę we włosach? -mama uniosła brew.
-Taaa. Chyba nie możemy razem gotować obiadów.

Zaśmieliśmy się. To prawda. Przez prawie godzinę gotowania miałam na niego trzy fochy. Jeden skończył się właśnie tym, że miał mąkę we włosach. Taka tam ja.

Była szesnasta czterdzieści dwa. Pożegnaliśmy się z rodzicami, opuszczając dom. Wsiedliśmy do samochodu, ale Harry nie ruszył. Spojrzałam trochę zdezorientowana. Chłopak przechylił się w moją stronę, całując namiętnie. Odwzajemniłam czyn uśmiechając się lekko.

-Nie mogłem się doczekać. -wymruczał między pocałunkami.
-Moi rodzice to przeszkoda?
-Boję się twojego taty.

Zaśmiałam się w jego usta, ale to mu nie przeszkodziło. Dotknął delikatnie językiem mojego, a następnie przyssał się do wargi. Mruknęłam i gwałtownie się odsunęłam.

-Co Niall dokładnie powiedział, gdy dzwonił?
-Że spotkamy się przed kinem o siedemnastej.
-No to jedź. Masz trzynaście minut.
-Nie bój się. Zdążę.
-Tak, tak.
-Nie ufasz mi?
-Ufam. Jedź już głupku. -cmoknęłam go w policzek, następnie zapinając pasy.

Jednak miał rację. Na miejsce dojechaliśmy trzy minuty przed czasem. Zaparkował przed budynkiem i spojrzał się z miną "a nie mówiłem". Pokręciłam głową i wysiadłam. Chłopak chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Od razu zrobiło się cieplej. To właśnie kochałam. Był moim chodzącym kaloryferem.
Stanęliśmy przed wykazem filmów. Kilka akcji, kilka komedii. Dwa romantyczne. Parę horrorów. Nie mogłam wybrać. Na szczęście w budynku pojawili się nasi znajomi. Przywitałam się z nimi uściskiem i od razu posłałam przyjaciółce znaczące spojrzenie.

-To jak. Na co idziemy? -Styles spojrzał na tablicę.
-Może "Teksańska masakra"?
-Nie dzięki -zaśmiałam się.
-To "Akademia Wampirów".
-No błagam! -Horan jęknął.

I tak minęło nam dziesięć minut. Stałam pod ścianą, słuchając jak się kłócą. Moją uwagę przykuł zwiastun puszczany na telewizorze. Wciągnęłam głęboko powietrze i lekko się uśmiechnęłam. Też przecież mam tutaj zdanie.

-Chodźmy na "Ralph Demolka".
-Co? -spojrzeli się jak na idiotkę.
-Ralph Demolka. Fajny film.
-Wiesz, że jest animowany?
-To, że mamy po dwadzieścia lat, nie znaczy, że nie możemy oglądać takich filmów. No weźcie.

Zastanowili się chwilę, aż wreszcie skapitulowali. Uśmiechnęłam się triumfalnie siadając na czarnej kanapie. Chłopacy poszli kupić bilety i jedzenie, a ja postanowiłam odbyć poważną rozmowę z Alex. Pociągnęłam ją za rękaw, tak aż usiadła obok.

-Co?
-Czemu mi nic nie powiedziałaś o randce z Niallem?
-Bo to nie była randka.
-Wiesz... Horan mówił co innego.
-Dobra, nawet jeżeli była to nie chciałam się chwalić. Nie wiedziałam, czy to w ogóle wypali.
-I jak było?
-Zabrał mnie na siłownię. Ćwiczyliśmy boks.
-E? Żartujesz?
-Nie. Fajnie było. Mogłam się wyżyć.
-Czasami cię nie rozumiem kobieto.

Zaśmiałam się, a dziewczyna mi wtórowała. Kocham ją. Taka wariatka, ale nie mogę bez niej żyć.
Nareszcie chłopacy byli z powrotem. Harry trzymał jedynie duży popcorn i colę. Niall za to dwa popcorny, nachosy, jakieś żelki i duże picie. Nawet się nie zdziwiłam. Wiem ile potrafi zjeść, a to zaliczało się jako przekąska.
Po piętnastu minutach mogliśmy wejść na salę. Zajęliśmy przeznaczone nam miejsca, pogrążając się w filmie. Niby animowana kreskówka, ale raz śmieszna, raz smutna. Lubie takie filmy.
Nie minęła nawet połowa filmu, a Horan miał już prawie wszystko zjedzone. Uśmiechnęłam się pod nosem dalej oglądając film. Chwilę później zauważyłam, że Alex przesuwa się w moją stronę.

-Muszę iść do toalety. -szepnęła mi do ucha.
-Tylko wracaj szybko.

Dziewczyna posłała mi szczery uśmiech, zeszła w dół sali, znikając za ścianą. Poprawiłam się na fotelu, opierając głowę na ramieniu Harryego. Chłopak uśmiechnął się lekko, zaplatając razem nasze palce. Spojrzałam na Nialla. Na początku najbardziej protestował, a teraz siedział wpatrzony w ekran.
Alex nie wracała już dobre dziesięć minut. Poczułam w kieszeni wibracje. Wyciągnęłam telefon. Serce zabiło mi dwa razy szybciej, gdy przeczytałam wiadomość.

"Atak, pomocy"

Harry wyczuł, że coś jest nie tak, bo mocniej ścisnął moją dłoń.

-Co się dzieje?
-Alex potrzebuje mojej pomocy. -spojrzałam na Nialla.
-Co? Co się stało?
-Nie mogę teraz tłumaczyć.

Chwyciłam jej torbę i szybko wybiegłam z sali. Słyszałam jak chłopacy robią to samo. Szeroko otworzyłam drzwi do łazienki, rozglądając się za dziewczyną. W pomieszczeniu słychać było ciche jęki i płacz. Weszłam do drugiej kabiny i klęknęłam przy przyjaciółce.

-Alex.
-Boli. -płakała.
-Wiem. Brałaś tabletki?
-Przepraszam.
-Alex!

Zaczęłam szperać w jej torebce. Nareszcie znalazłam niebieskie pudełko. Wyciągnęłam dwie tabletki i podałam dziewczynie. Miałam nadzieję, że pomogą.

-Połknij.
-To nic nie da.
-Jak to nie da?
-Nie brałam ich przez cztery dni.
-Jeżeli tylko wydobrzejesz to skopię Ci tyłek!
-Nie mam nic przeciwko. Proszę zabierz mnie do lekarza.
-Niall, Harry!

Krzyknęłam jak najgłośniej. Nie musiałam długo czekać. Chłopacy wpadli do środka zdezorientowani. Horan w kilka sekund był przy nas. Złapał Alex za dłoń i delikatnie pocałował.

-Co się dzieje?
-Musimy jechać do lekarza.
-Po co?
-Nie pytaj! Później Ci wytłumaczę. Ona tu zaraz umrze z bólu!

Na jego reakcję nie musiałam długo czekać. Spojrzał dziewczynie w oczy i chwycił ją na ręce. Jak najszybciej udaliśmy się do samochodu Harryego. Horan usiadł z blondyną z tyłu, mocno ją przytulając.
Po chwili byliśmy już w drodze do szpitala. Miałam nadzieję, że nie stanie się nic poważnego.

-Rose... -Niall był przerażony.
-Jeżeli możesz pomasuj jej dolną część pleców.
-Oczywiście.

W lusterku widziałam jak delikatnie przesuwa dziewczynę i masuje wyznaczone miejsce. Chyba nie pomagało bo nadal płakała. Nie mogę sobie wyobrazić nawet tego bólu.

-Powiesz mi wreszcie co się dzieje?!
-Alex choruje na nerki. Bierze leki, ale gdy odstawi je na dosyć długi czas zaczyna mieć bóle. Coś podobne do takich jak się rodzi.
-Że co?
-Nawet gdyby teraz wzięła lekarstwa to nic nie da. Nie brała tabletek przez cztery dni. Nie wiem czemu tak szybko ją złapało.
-Boże Alex...

Horan pocałował ją w głowę, dalej masując. Nareszcie dojechaliśmy. Otworzyłam im drzwi. Chłopak wziął blondynkę na ręce i wniósł do środka. Szybko zawołałam lekarza, który zabrał ją do gabinetu. Siedziałam z głową w dłoniach. To tak jakby moja wina. Zawsze pilnowałam żeby brała te pieprzone tabletki. Teraz wszystko się pomieszało.
Niall usiadł obok i objął mnie ramieniem. Czułam, że jemu też jest źle. Zaczyna znajomość, a tu już taka sytuacja.

-Czy... Coś może jej się stać?
-Raczej nie. Na pewno dostanie leki i ból minie.
-Długo już na to choruje?
-Przeszło trzy lata.

To cholerne czekanie najbardziej stresuje. Lekarze nic nie mówią. Pozostaje siedzenie i myślenie żeby tylko wszystko było dobrze.
Drzwi od sali się otworzyły. Szybko zerwaliśmy się na nogi. Mocno ścisnęłam dłoń Harryego, modląc się o dobre wieści.

-Co z nią? -Niall zapytał jako pierwszy.
-Przepraszam, a kim pan jest?
-Ymm, jej chłopakiem.
-Więc już wszystko w normie. Dziewczyna musi poleżeć dwie godziny pod kroplówką.
-Możemy do niej wejść?
-Zapytam się, czy jest w stanie.

Lekarz zniknął na chwilę. Potem wychylił tylko głowę i dał nam znak żebyśmy weszli. Na widok Alex podpiętej do tych kabelków zabolało mnie serce. Już raz tak miała. Na samym początku. Chodziłyśmy jeszcze do szkoły. Prawie zemdlała z bólu...
Blondyn usiadł na brzegu łóżka lekko się uśmiechając i łapiąc jej dłoń. My staliśmy obok, patrząc z góry. Aż brakło mi tchu w piersiach.

-Jak się czujesz?
-Lepiej.
-Chciałbym być na twoim miejscu.
-Oj na pewno nie. -lekko się uśmiechnęła.
-Dzwoniłaś do rodziców?
-Tak. Przyjadą jak najszybciej. Niall?
-Słucham Cię.
-Lekarz mówił, że chce mnie zobaczyć mój chłopak.
-Ymm. Inaczej my mnie nie wpuścił.
-Dzięki.
-Dla ciebie wszystko.

Zostaliśmy z Alex, aż do przyjazdu rodziców. Jej stan polepszył się i to o wiele. Gdy widziałam jak Niall się nią opiekuje, serce robiło mi się gorące. Wiedziała, że ma przy sobie anioła stróża.



No więc z góry PRZEPRASZAM :*** ! Mam problemy z internetem ( masakra ) ;cc Nie mam pojęcia kiedy będzie następny . 
Podoba się ??? Wielka nadzieja , że tak ;3 
Bardzo bardzo bardzo dziękuuuuuuuuję  mojej kochanej Olci <Loffejszyn>  <33333333 *___* Dzięki niej jest rozdział uhuhu ;D ;* 
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich  moich wiernych czytelników ! A szczególnie dla Wery , Wiki i Zosi ! <33 :* 
Do następnego ! :D LICZĘ NA MIŁE KOMENTARZE . :)

czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 30#

Nareszcie przezwyciężyłam strach. Ucisk w brzuchu ustąpił. Teraz czułam jedynie przyjemność, gdy gorące usta Harryego muskały moją skórę.
Chłopak uśmiechnął się lekko, zębami ciągnąc moje majtki. Przygryzłam wargę. Czyli, że dziś to nastąpi. Tak jakby będę miała "pierwszy raz" z chłopakiem. Pierwszy raz z Harrym. Uśmiechnęłam się pod nosem i w tej samej chwili poczułam jak dolna część bielizny przesuwa się w dół nóg. Tak jakoś zrobiło mi się gorąco. Policzki na sto procent miałam czerwone. Styles rzucił majtki na podłogę i zaczął składać pocałunki na moim udzie. Najpierw w jednym miejscu, a potem coraz wyżej. Czułam się troszeczkę niekomfortowo. On działał, a ja tylko leżałam. Miałam nadzieję, że nie zrobię czegoś głupiego...
Harry zastopował. Spojrzałam w dół, ale po chwili z powrotem odchyliłam głowę do tyłu, gdy jego wargi i język znalazły się na moim kroczu. 
Delikatnie zaczął lizać i ssać łechtaczkę. Nigdy bym nie pomyślała, że to jest aż takie przyjemne. Zacisnęłam palce na kołdrze i cicho jęknęłam.
Styles lizał coraz szybciej na co mocno przygryzłam wargę. Jego dłoń pieściła moje udo, a zaraz potem powędrowała w górę i ścisnęła pierś. Oddech stał się dwa razy szybszy. Znów jęknęłam. Chłopak przestał i wspiął się do góry, zawieszając nade mną. Jego pełne usta wbiły się w moje. Powoli wsunął język między nasz wargi, a pocałunek stał się namiętniejszy. Ręką zjechał w dół i dotknął "wejścia". Lekko zadrżałam. Chwilę drażnił palcem  łechtaczkę, a potem powoli włożył go do środka. Cofnęłam kawałek biodra, ale po chwili wróciły na dawne miejsce. Harry uśmiechnął się lekko, ciągnąc zębami moją wargę. Momentalnie przyssał się do szyi, pozostawiając malinkę. Czułam jak jego palec powoli się rusza. Przyznam, że dawało mi to przyjemność. Nie czułam żadnego dyskomfortu. Byłam w niebie i to z Harrym Stylesem.
Chłopak przyspieszył ruchy i dodał drugi palec. Oj teraz poczułam. Zrobiło się trochę ciaśniej. Wbiłam paznokcie w jego umięśnione plecy i zjechałam w dół. Wsunęłam dłonie pod linię bokserek Loczka i powoli je zsunęłam. Kolega Harryego wyśliznął się z materiału i uderzył o mój brzuch. Spojrzałam w dół, robiąc wielkie oczy. Nie możliwe! Przygryzłam wargę, łapiąc kontakt wzrokowy z chłopakiem.

-Jaki wielki!
-Ty jesteś ciasna -zaśmiał się- Gotowa? Możesz jeszcze odmówić. Zrozumiem.
-Nigdy. Chcę Ciebie tu i teraz.

Styles zdjął do końca bokserki, nachylił się do szafki nocnej i wyciągnął niebieską paczuszkę. Rozerwał ją zębami, po czym prezerwatywa zawitała na jego wielkim chuju. Pierwsza moja myśl to to, że gumka zaraz pęknie. A druga... Żeby tylko, aż tak bardzo nie bolało.
Nasze usta znów się złączyły. Takie gorące. Pełne uczuć. Aż nie chciałam się od nich odrywać. Loczek przejechał dłońmi przez moją całą talię i zatrzymał się na udach, jeszcze bardziej je rozszerzając. Wciągnęłam głęboko powietrze, wplatając palce we włosy chłopaka, gdy całował mój brzuch. Językiem przejechał do piersi i zaczął ssać sutki. Mruknęłam na co się uśmiechnął. Przyciągnęłam go bliżej, zostawiając pojedyncze malinki na jego szyi. Gdy robiłam ostatnią, wszedł w mnie. Tylko kawałek, ale i tak zabolało. Wbiłam zęby w jego szyję, na co jęknął. Poruszył się do przodu i wszedł jeszcze dalej. Złapałam się mocno pasa Harryego, odchylając głowę do tyłu. Zacisnęłam powieki, gdy poczułam go całego w sobie. Przyjemności towarzyszył też ból. Był podobny do tego z momentu gwałtu, ale jednak się różnił. Ten był z miłości.

-Boli?
-Troszeczkę. Żeby było przyjemnie musi poboleć.

Uśmiechnęłam się i złączyłam nasze usta. Styles przyspieszył, ale wykonywał ruchy w równym tempie. Palce wplotłam w jego bujne loki. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dobrze. Tak blisko chłopaka. Był w środku mnie. I to całą okazałością. Dziwiłam się, że się zmieścił. Taki wielki!


Tym razem jęknęliśmy oboje i o wiele głośniej. Czułam jak policzki robią mi się czerwone. Widać było, że Harry ma jeszcze dużo energii. Podwoił tępo tak, że aż łóżko zaczęło się ruszać. Uśmiechnęłam się gryząc jego dolną wargę. Znów połączyliśmy nasze usta, dodając język. Szczerze pokochałam takie pocałunki. Szczególnie te, gdy Loczek był delikatny.
Poczułam dziwne uczucie w podbrzuszu. Tak jakby ktoś mnie tam łaskotał. Chyba się zbliżałam do końca. Ciekawe, czy Harry też. Przejechałam dłońmi od barków, aż po jego jędrny tyłek. Ścisnęłam pośladki, mrucząc mu do ucha. To dziwne uczucie narastało. Nasze oddechy stały się szybsze. Spojrzałam chłopakowi głęboko w oczy, a on cwaniacko się  uśmiechnął. Wtedy poczułam go jeszcze głębiej. Tak jakby dochodził, aż do połowy brzucha. Ruszył kilka razy, a dziwne uczucie po prostu we mnie wybuchło. Fala gorąca przeszła od stóp, aż po czubek głowy. Wygięłam się w łuk i głośno jęknęłam. ORGAZM! Opadłam bezwładnie na poduszkę, nie mogąc złapać oddechu. Loczek ruszał się we mnie jeszcze kilka razy, ale powoli stopował. Też doszedł. Widziałam jak napinają mu się wszystkie mięśnie. Przejechałam dłonią po jego kaloryferze, przygryzając mocno wargę. Gdy wdychałam głęboko powietrze moje piersi dotykały jego klatki. Obiema dłońmi złapałam jego lekko spoconą twarz, a na ustach złożyłam namiętny i zarazem dziękczynny pocałunek. Styles chwycił mnie w tali, przekręcił się na plecy, a ja wylądowałam na nim. Nie miałam nic przeciwko. Chciałam być teraz jak najbliżej. Chłopak chwycił róg kołdry i nas przykrył. Delikaty i zimny materiał musnął moje plecy. Z jednej strony ochłodzenie, a z drugiej gorąco bijące od Loczka.




*OCZAMI ALEX* 


 Nie byłam pewna, czy Niall przyjedzie, ale i tak się przygotowałam. Ubrałam swoją ukochaną bluzę, jeansy i supry. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a oczy zakreśliłam eyelinerem. No ok. Lepiej nie będzie. Uśmiechnęłam się do odbicia i poszłam do salonu. Mama zmierzyła mnie od stóp, aż po czubek głowy. Zauważyłam, że na jej twarzy pojawia się uśmieszek.


-No co? 
-Wychodzisz?
-Tak... -chwyciłam butelkę z wodą.
-Niall to twój chłopak?

Na te słowa aż się zakrztusiłam. Czemu ona tak w ogóle myśli? Odkaszlnęłam kilka razy, odstawiając butelkę. 

-Nie. To jest tylko mój kolega.
-Ale z nim wychodzisz.
-Skąd wiesz, że z nim?
-Przeczucie -zaśmiała się.
-Czasami się ciebie boję.

 Chciałam usiąść, ale właśnie zadzwonił dzwonek. Serce zaczęło bić mi dwa razy szybciej. Przełknęłam ślinę i poszłam otworzyć drzwi. Horan stał uśmiechnięty od ucha do ucha z pojedynczą, biała róża w dłoni. Zrobiło mi się jakoś tak ciepło na ten widok.

-Tan kwiatek dla mnie? -uśmiechnęłam się.
-Hm, dla twojej mamy.
-Aaa. No to wejdź.
-Przecież żartuje.

Niall zaśmiał się pod nosem i podał mi różę. Miło z jego strony. Jakoś musiałam mu podziękować. Stanęłam na palcach i lekko musnęłam jego policzek. Dopiero po czynie przypomniało mi się, że mama jest w salonie. Na sto procent przyglądała się całej sytuacji. Poczułam jak policzki robią się czerwone. Szybko włożyłam prezent do wazonu, ubrałam kurtkę i gotowe. Pożegnaliśmy się z mamą, a po chwili szliśmy w stronę centrum.

 -Gdzie idziemy?
 -No więc mamy do wyboru dwie rzeczy. Albo idziemy do kina, albo mi zaufasz i zgodzisz się na niespodziankę.
-O niespodzianka? Mam się bać?
-Nie musisz się zgadzać.
-Lubię niespodzianki. Prowadź Blondasku.
-Blondasku? -uniósł brew.
-Ym. Sorki, Niall.
-Nie. Właśnie... Podoba mi się..

Spojrzałam dziwnie na chłopaka, na co szeroko się uśmiechnął. Kretyn z niego.
Po 15 minutach spacerku Niall zatrzymał się przed jakimś klubem. Rozejrzałam się dookoła. Kilka samochodów, dwóch chłopaków siedzących na murku i my.

-Co tu robimy?
-Spójrz w górę.

Posłuchałam go. Na budynku wisiał szyld. Przymrużyłam lekko oczy i przeczytałam napis. No muszę przyznać, że trochę się zdziwiłam. Siłownia? Po co tu przyszliśmy? To jest ta cała niespodzianka? Jedyne co mi się z tym kojarzy to spocone dryblasy.

-Siłownia... Fajny pomysł.
-Wchodzimy?
-Jasne.

Uśmiechnęłam się lekko. Horan otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Z daleka było słychać muzykę. Przeszliśmy przez dość długi korytarz, po czy znaleźliśmy się na sali. Aktualnie było tam czterech chłopaków i jedna dziewczyna. Wszyscy zaangażowani w swoje zajęcia. Blondyn złapał mnie w pasie i pokierował w stronę dosyć dużych drzwi. Czyli, że to nie to?
W następnym pokoju było tylko dwóch chłopaków. Na dodatek oni się bili! To znaczy nie tak na poważnie. Na podłodze były rozłożone materace, a chłopacy na rękach mieli rękawice. Spojrzałam pytająco na Nialla, ale on wpatrywał się w walkę z lekkim uśmieszkiem. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nadal trzyma rękę na mojej talii.

-Masz zamiar się bić? -chłopak się ocknął.
-Mamy zamiar.
-Co? Ja się z nimi nie będę biła!
-Nie z nimi. Ze mną. Nie bój się. Nie zrobię Ci krzywdy.
-Nie bądź taki pewny.
-O zadziorna. Pokaż co potrafisz.
-Z wielką chęcią.

Horan pokazał swoje białe zęby i poszedł w kierunku szafek. Nie wiedziałam co robić, więc szybko udałam się za nim. O dziwo chłopak otworzył jedną z nich i wyciągnął dosyć dużą torbę. Byłam trochę zakłopotana. Miał to już obmyślone? Nie wiedziałam co myśleć. Po chwili podał mi niebieskie rękawice, a sam w ręku trzymał czerwone.

-Ja mam się bić w tych ciuchach? To moja najlepsza bluza.
-Za dużo pieprzonych idiotów. Niezłe.

Podążyłam za jego wzrokiem. No tak... Napis na mojej bluzie. Uśmiechnęłam się pod nosem i popatrzyłam na rękawice. Oj mam zamiar dać mu wycisk.

-Mogę Ci pożyczyć koszulkę.
-Ym, dzięki.
-Za tamtymi drzwiami masz łazienki. Idź się przebrać.

Chłopak podał mi złożony materiał. Nic nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam w wyznaczone miejsce. Zamknęłam się w jednej z kabin i przebrałam bluzkę. Ta Nialla była luźna, zielona i bez rękawów. Pachniała męskimi perfumami. Starannie złożyłam swój ciuch i wróciłam na salę. Horan akurat zakładał swoje rękawice. Stał jedynie w spodenkach. Wszystkie mięśnie na klacie i ramionach były idealnie zarysowane. Przygryzłam lekko wargę, mając nadzieję, że tego nie zauważy.
Podeszłam do niego, związałam włosy w warkocz i zaczęłam zakładać rękawice. Prawa weszła bez problemu, ale jak miałam założyć lewą? Próbowałam różnymi sposobami, na co chłopak zaczął się głośno śmiać.

-To nie jest śmieszne!
-Oj uwierz, że jest.
-Jak mam ją założyć?
-Przytrzymaj udami, wsadź rękę i pociągnij rzep zębami.

Zrobiłam wedle jego instrukcji. Poszło jeszcze łatwiej niż sądziłam. Pierwsza siara już zaliczona. Teraz tylko czekać na następne.

-To jak... Biłaś się już kiedyś?
-Licząc bójki ze starszym bratem to tak.
-Czyli praktyki już masz. -znów się zaśmiał.
-Zaczynamy?
-Ok, ale zasada jest taka, że nie bijemy po głowie.
-Jaka szkoda.

Tym razem oboje się zaśmieliśmy. Stanęłam na przeciwko blondyna i podniosłam ręce na wysokość klatki piersiowej. Szczerze to nigdy się nie biłam. Z bratem to tylko przepychanki, gdy byliśmy mali. Teraz to coś innego. Coś czego bardzo chciałam spróbować.
Zrobiłam kilka kroków w stronę Nialla i walnęłam go w ramię. Chłopak oddał mi, ale oczywiście z mniejszą siłą. Bo jestem dziewczyną to nie może mnie uderzyć? No dzięki! Kilka razy nasze rękawice się zetknęły, wydając dziwny dźwięk. Wciągnęłam głęboko powietrze i walnęłam troszkę mocniej.

-Skąd wiesz o tym miejscu? -zapytałam waląc go w ramię.
-Trenuję tutaj.
-Trenujesz? -zdziwiłam się.
-Tak. Trochę boks. Trochę siłownia. Przychodzę tutaj, gdy tylko mam trochę wolnego czasu.
-Fajnie.
-A ty czym się interesujesz?
-Ogólnie to fryzjerstwem, ale lubię też pograć w piłkę nożną. Pooglądać horrory.
-Wszechstronna. Następnym razem idziemy na boisko. Pokażesz mi swoje umiejętności piłkarskie bo boksować to ty się nie potrafisz.

Horan uśmiechnął się szeroko i uderzył mnie w brzuch. O nie... Tak łatwo to się nie dam. Zaczęłam szybko ruszać rękoma, zadając mu ciosy. Chłopak był trochę zdezorientowany. Za złamanie reguł chyba mi nic nie zrobi. Nie walnę go mocno. Jedną rękę skierowałam na jego brzuch, a drugą uderzyłam w policzek. Niall spojrzał na mnie wielkimi oczami, ale po chwili spoważniał. Przyznam, że trochę się zlękłam. Powoli zrobiłam krok w tył, obserwując Blondyna. Chwycił rębami rzepy przy rękawicach, odpiął je, a po chwili już leżały na podłodze.

-Nie musiałaś tego robić.

Powiedział to tak poważnie, że naprawdę się przestraszyłam. Co on chciał mnie pobić za to? Przecież nie walnęłam go mocno.
Horan ruszył w moją stronę, na co cofnęłam się o kilka kroków. Przyspieszył i złapał mnie mocno w talii.

-Nie daruję Ci tego.

Swoją brodę wbił w zagłębienie mojej szyi, a dłońmi zaczął łaskotać po brzuchu. Cicho się zaśmiałam, próbując go odepchnąć. Niestety nic z tego. Był za silny. Zaczęłam się chichrać. Wyszarpnęłam się, na co oboje wylądowaliśmy na materacu. Chłopak nie dawał za wygraną. Wbijał swoje długie palce, gdzie tylko popadnie. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Niezłą zemstę sobie wybrał.

-Nie! Niall! Przestań!
-Uderzyłaś mnie w twarz!
-Przecież to było dla żartów! -śmiałam się głośno.
-Zabolało. Teraz mnie musisz przeprosić.

Chłopak przestał. Leżeliśmy twarzą w twarz. Oczywiście on na mnie, żebym nie mogła uciec. Pokręciłam głową i złożyłam delikatny pocałunek na wcześniej uderzonym policzku. Uśmiechnęłam się, patrząc mu w oczy. Były takie błękitne. Jak ocean. Aż nie mogłam się oderwać.

-Takie przeprosiny to ja rozumiem.
-Wiesz... Jesteś trochę ciężki. -zaśmiałam się.
-Sorki.

Blondyn szybko wstał, wyciągając ręce by mi pomóc. Nie sprzeciwiałam się. Po chwili staliśmy na przeciwko siebie. Chłopak uśmiechnął się lekko, a ja to odwzajemniłam. Nie mogłam uwierzyć, że jest taki pokręcony. W ogóle inny niż sobie wyobrażałam.

-To może teraz kolacja?
-Chętnie. A co dokładnie?
-Pizza?
-Idealnie.

Po 15 minutach siedzieliśmy już w jakimś barze. Nigdy przedtem tutaj nie byłam. Widocznie Horan ma obcykane, gdzie są wszystkie bary, restauracje i budki z jedzeniem.
Oparłam się o siedzenie pocierając ramię. Tam dostałam trochę mocniej, bo bolało. Niall spojrzał się i zaczął śmieć. W ogóle co mu odwalało? Nikt nic nie mówił, ale i tak się chichrał.


-No co?
-Ale się bałaś.
-Ja? Niby kiedy?
-Gdy walnęłaś mnie w twarz, a ja zacząłem zdejmować rękawice. Normalnie jakbym stał przed tobą z wycelowanym pistoletem.
-Nie wiedziałam co chcesz zrobić!
-Myślałaś, że Cię uderzę? Nigdy nie uderzyłem żadnej kobiety i nie zamierzam.
-Wolałeś mnie załaskotać na śmierć?
-Oczywiście. Lubię, gdy dziewczyny się śmieją. A szczególnie takie śliczne.
-Myliłam się co do ciebie.
-A co takiego myślałaś?
-Sama dokładnie nie wiem. Że jesteś gwiazdą i tylko pieniądze Ci w głowie. Że masz wszystkich w dupie, bo możesz sobie kupić przyjaciół.
-A teraz co myślisz? -miał nadzieję w oczach.
-Jesteś wspaniałym chłopakiem. Romantycznym, do pogadania, przyjacielskim i takim, który chichra się prawie z wszystkiego.
-Oj tak... Mogę się śmiać cały dzień.
-Oj i takiego Cię lubię...




30!!! Podoba się? 
Przepraszam, bo miałam dodać we wtorek, ale nie wyrabiam ze szkołą ;c
Szczególne pozdro dla  Zosi, która chciała mnie zabić :P 
Postaram się dodać 31 w sobotę-niedzielę :)
Chciałabym przeczytać od wszystkich miłe komentarze, które dadzą mi motywację do działania ;*
Lovki <3

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 29#

Złapałam się za twarz, zaciskając mocno powieki. Muszę przyznać, że Harry ma niezły sierpowy. Na szczęście nie użył chyba całej siły. Po chwili wszystko wróciło do normy. Ból zaczął przechodzić.
Wyprostowałam się i wciągnęłam głęboko powietrze.Wiedziałam, że za kilka dni będę miała siniaka. Delikatnie pomasowałam policzek i spojrzałam na przerażonego Harryego.

-Rose... -podszedł bliżej, na co Mike też się przysunął.
-Zostaw.
-Przepraszam. Nie chciałem.
-Daj spokój. Powiedz mi o co do cholery tutaj chodzi?
-O niego. O was.
-O nas? Możesz prościej? Miałeś jechać do studio. Zamiast tego wpadasz do mojego pokoju i próbujesz pobić Mikea.

Styles cofnął się o krok i zaczął grzebać w telefonie. Co mu się kurde stało? O co chodzi? Po chwili chłopak podał mi urządzenie. Zdziwiłam się. Skąd on to w ogóle miał?
Dokładnie przyjrzałam się zdjęciu. Niemożliwe, żeby on je zrobił. Byliśmy wtedy sami...

-To jest powód? -oddałam mu telefon.
-A co, nie jest?
-Tylko się przytulaliśmy! Byliśmy na spacerze! Mike jest moim przyjacielem. Mam prawo się do niego przytulić. A tak w ogóle skąd to masz?
-Mam źródła. -spojrzał na Mikea.
-Powiedz mi jakie. Śledzisz mnie? Nie ufasz mi?
-Luke was widział.
-Luke? Brawo... Posłuchałeś go? Jak się założę to powiedział, że puszczam się za twoimi plecami.
-Że, gdy mnie nie ma to kleisz się do innych.
-Jesteś aż taki głupi? To jest Luke! On powie wszystko tylko po to, żeby komuś uprzykrzyć życie!

No nie. Nie mogłam uwierzyć, że Harry jest taki głupi. Mogłam się domyślić, że to Luke. Gdyby Harry nas widział, zareagowałby szybciej. Co za frajer. Jest zdolny do wszystkiego. W dodatku Alex znów zaczęła się z nim umawiać. Nienawidzę go. Najchętniej skopałabym mu tą śliczną mordę.
Usiadłam na łóżku i i schowałam twarz w dłonie. Tego jest za wiele. Trzeba to wszystko sprostować. Nie chcę tak żyć.

-Usiądźcie.

Chłopacy spojrzeli na siebie, ale posłuchali. Mike usiadł po mojej lewej, a Harry po prawej. Wciągnęłam głęboko powietrze i zaczęłam mówić.

-Po pierwsze... Nigdy nie słuchaj Lukea. -spojrzałam w oczy Stylesa.
-Przepraszam. Byłem zazdrosny.
-Mike jest moim najlepszym przyjacielem. Tylko tyle nas łączy. -położyłam głowę na ramieniu Canda.
-Naprawdę Harry. Nie mógłbym odbić dziewczyny koledze. To tylko przyjaźń.
-Wierzę. Przepraszam, że Cię szarpałem. Nerwy mi puściły.
-Właśnie tak działa Luke. Nie znasz go tak dobrze jak my, więc łatwo się nabrałeś.
-Krócej... chuj z niego. -znów usiadłam prosto.
-Jestem debilem.
-Też kiedyś dałam się wrobić. Dlatego nie chcę, żeby Alex z nim była.
-On... Mówił, że sama chciała się z nim spotkać.
-Nie jest dobrze. Muszę z nią pogadać. I to dosyć poważnie.

Usłyszeliśmy dźwięk telefonu. Styles wyciągnął go z kieszeni i odebrał połączenie. Coś czułam, że nie będzie za dobrze. Momentalnie spochmurniał jeszcze bardziej. Chłopak przerwał rozmowę, spuszczając głowę.

-Co się stało?
-Liam się wkurza bo miałem być w domu pół godziny temu.
-No to leć. Przecież macie spotkanie. Musisz tam być.
-Wiem, ale... -spojrzał przepraszająco.
-Pogadamy później. Napisz, gdy wrócicie.

Pomimo tego co działo się kilka minut temu, przytuliłam się do niego. Nie żywiłam urazu za to, że mnie uderzył. Wepchałam się między nich, więc oberwałam. Nie zrobił tego specjalnie.
Uniosłam głowę do góry i złączyłam nasze usta. Tak bardzo go kocham.

-Idź.
-Później napiszę.

Pokiwałam tylko twierdząco głową, patrząc jak chłopak opuszcza mój pokój. Gdy tylko drzwi się zamknęły  spojrzałam przepraszająco na Mikea. Brunet wyciągnął rękę i delikatnie dotknął mojego policzka. Zamknęłam oczy, krzywiąc się lekko z bólu. Oj będę miała niezłą pamiątkę.

-Bardzo boli?
-Troszeczkę.
-To ja powinienem oberwać.
-To ja się wepchnęłam na linię ataku.
-Pierwszy raz widziałem go takiego wkurzonego. Bardzo musi Cię kochać.
-Chyba tak. -uśmiechnęłam się lekko.
-Może lepiej pójdę.
-Zostań. Miałam Ci opowiedzieć jak było w Holmes Chapel.
-Wiesz... Boję się Harryego.
-Przecież poszedł. To było nieporozumienie.
-Tak, tylko chyba zapomniałaś, że tamtego dnia się całowaliśmy. Może Luke ma i takie zdjęcie.
-Wątpię. Gdyby miał to by mu pokazał.
-Sam nie wiem... -spojrzał w podłogę.
-Zapomnijmy o tym. Tak jak powiedzieliśmy Harryemu: "Jesteśmy tylko przyjaciółmi".
-Okey.



*OCZAMI NIALL'A* 



Uśmiechnąłem się szeroko do dziewczyny. Jej oczy błyszczały. Niestety ktoś musiał nam przerwać. Odczytałem sms od Liama i zamknąłem na chwile oczy. 

-Coś się stało?
-Studio wzywa.
-Czyli, że musisz iść. -spuściła głowę.
-Wpadnę po ciebie wieczorem. Zaszalejemy.
-Nie będziesz się bał?
-Czego?
-No, że paparazzi zobaczą cię ze mną.
-To jest moje życie. Ja decyduję z kim się spotykam. 
-Wow. Nie wiedz...
-Tak tak. Muszę lecieć. Do wieczora.

Znów poczułem przypływ odwagi. Szybko musnąłem jej różowe wargi i wyszedłem z pokoju. Zaryzykować zawsze można. Najwyżej nie będzie chciała mnie znać. W duszy miałem jednak nadzieję, że tak nie będzie.
Pożegnałem się z jej mamą i wyszedłem na ulicę. W środku czułem jakbym płonął. Czy to może być zakochanie? Żadna dziewczyna jeszcze tak na mnie nie działała. Miłe uczucie. 
Spojrzałem w górę. Stała w oknie i się uśmiechała. Czyli się spodobało? Spodobało się! Posłałem jej szeroki uśmiecha i pobiegłem w stronę naszego domu.
Po pięciu minutach byłem w domu. Szybko się przebrałem, chwyciłem paczkę chipsów i rozwaliłem się na kanapie. Liam chodził w tą i z powrotem po salonie. Co on się tak denerwuje? Nic się nie stanie, gdy spóźnimy się kilka minut.

-Liam ogarnij się.
-Gdzie on jest? Spóźnimy się!
-Przyjdzie. Poczekajmy jeszcze chwilę. Wiesz, że trudno mu się jest rozstać z Rose. 
-Wiem, wiem. -usiadł na fotelu.
-Ej, a Zayn i Lou?
-Niby pojadą prosto do studio. 
-Z Perrie?
-No na to wychodzi. Horan jakie ty czasami durne pytania zadajesz.
-I tak wiem, że mnie kochasz.

Zaczęliśmy się śmiać. Poczęstowałem chłopaka chipsami. W tej samej chwili do domu wpadł Harry. Nie był za bardzo pogodny. Coś chyba się stało. 
Loczek pobiegł do pokoju. Po chwili wrócił zakładając czystką koszulkę. Coś nie grało...

-To co, jedziemy?
-Tak! Szybko do samochodu!
-Jezu. Liam spokojnie. Nic się nie stanie.
-Nie!? Tylko kurde ja zawsze opieprz dostaje! Ruszać dupy!

Wow. No to chyba dziś nikomu szczęście nie sprzyja. Ubrałem kurtkę, buty i gotowe. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Styles był jakiś taki nieobecny. Odwróciłem się i zmierzyłem go wzrokiem.

-Co się stało?
-Nic.
-Loczek, przecież widzę. 
-Jestem debilem.
-Ok... Ale czemu? -zmarszczyłem brwi.
-Spotkałem Lukea. Nagadał mi, że Rose ma innego. Jak frajer uwierzyłem w to. Pokazał mi zdjęcie, na którym Rose przytulała się z Mikem. Wkurzyłem się i poszedłem do jej domu. Zacząłem szarpać Mikea. Wtedy weszła między nas, a ja się zamachnąłem. -schował twarz w dłonie.
-Że co? Uderzyłeś ją? -Liam zrobił wielkie oczy.
-Nie chciałem! Miałem zamiar walnąć Canda! 
-Gdzie ona teraz jest?
-No w domu. Powiedziała, że pogadamy wieczorem. Boję się.
-Ej! Przecież tego nie chciałeś! Będzie dobrze.
-Miejmy taką nadzieję.




*WIECZÓR, OCZAMI ROSE*



Przez te kilka godzin przemyślałam sobie wszystko. Było trudno, ale dałam radę. To co się dziś zdarzyło. To co się działo wcześniej. To co może wydarzy się kiedyś. Wszystko przelałam na papier. Taka moja ucieczka. Doszłam do wniosku, że jeżeli Harry mnie kocha i ja go kocham, to mu to udowodnię. Byłam gotowa. Nie chciałam czekać dłużej.


Była godzina 18;36. Usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Uśmiechnęłam się, gdy przeczytałam "Harry ;* ".Niestety ten czyn wywołał ból w lewym policzku. Delikatnie potarłam miejsce uderzenia i zaczęłam czytać wiadomość.

"Jesteśmy już w domu. Przyjść po ciebie?"
"Tak powoli będę szła w waszą stronę. Spotkamy się po drodze."
"Nie! Nie wychodź sama z domu. Robi się już ciemno"
"Rusz tyłek, a nie! :)"
"Już wychodzę"

Chwyciłam wcześniej przygotowaną torbę i zeszłam do salonu. Rodzice siedzieli nad jakimiś papierami. Nie zazdroszczę im. Ubrałam buty, podeszłam do nich i ucałowałam w policzki.

-A ty gdzie?
-Do Harryego. 
-Na noc?
-Tak, na noc. Wrócę jutro wcześnie i zrobię nam obiad. Co wy na to?
-Brzmi super. Miłej zabawy.
-Dzięki. Pa!

Ubrałam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Loczek miał rację. Powoli robiło się ciemno. Zarzuciłam torbę na ramię i wolnym krokiem ruszyłam w stronę ich domu. W połowie drogi usłyszałam kroki. Podniosłam głowę. Chłopak stanął naprzeciwko z bukietem kwiatów. Uśmiechnęłam się ignorując ból i wpadłam w jego ramiona. Żałował tego co zrobił. Mój kochany. 
Złączyliśmy nasze dłonie razem. Chłopak podniósł je do góry i ucałował moją. Poczułam przeszywające ciepło. Przytuliłam się do jego silnego ramienia i ruszyliśmy.
Byliśmy na miejscu. Przed drzwiami spotkaliśmy Horana. Dokładnie ułożone włosy. Czarne spodnie, biała koszulka, białe supry i czarna bluza. Zmierzyłam go wzrokiem od stóp, aż po sam czubek głowy. Wyglądał... seksownie.

-A ty dokąd?
-Mam randkę -uśmiechnął się, wymijając nas.
-Uuu Horan szaleję. 
-Tak, taki szalony ja. -zauważyłam, że patrzy na moje policzki -Dobra lecę. Cześć.
-Hej.

Poczułam się trochę niekomfortowo. On wiedział. Harry musiał im powiedzieć. Ciekawe co sobie pomyśleli.
Weszliśmy do środka. Liam i Louis krzątali się po kuchni. Podeszłam do nich i przywitałam uściskiem. Liam też przeniósł wzrok na moje policzki. 

-Nic mi nie jest. -spojrzałam w podłogę.
-Co?
-Nic mi nie jest. Nie dostałam aż tak mocno. 
-Rose ja... -Li się zakłopotał.
-Spokojnie. To był wypadek. -spojrzałam na Harryego -Idziemy do pokoju?
-Tak, jasne.

Chłopak otworzył mi drzwi. Położyłam torbę na krześle i położyłam się na łóżku. Styles zrobił to sami, patrząc mi w oczy. Czułam, że jest smutny. I to bardzo.

-Harry proszę cię..
-Przepraszam. Nie kontrolowałem się. Tak bardzo mi jest przykro.
-Ej. Nic mi nie jest. Nie zrobiłeś tego z własnej woli. Luke namieszał Ci w głowie.
-Zabolało, gdy zobaczyłem to zdjęcie.
-To było dawno. Byliśmy na spacerze. Przecież to normalne, że przyjaciele się przytulają.
-Przyjaciele... To w takim razie co robią zakochani?
-To.

Przechyliłam się w jego stronę i złączyłam nasze usta. Chłopak pogłębił pocałunek i złapał mnie za twarz. Syknęłam z bólu, na co szybko się odsunął.

-Tak bardzo cię przepraszam.
-Bądź już cicho.

Wpiłam się w jego usta i usiadłam na nim okrakiem. Wóz, ale przewóz. Zaryzykować można. Z pocałunkami zjechałam niżej, aż do szyi. Tam lekko się przyssałam i zostawiłam małą, czerwoną malinkę. Rękoma przejechałam od brzucha aż po ramiona gładząc jego każdy mięsień.

-Co ty robisz? -wyszeptał mi do ucha.
-Pokazuje jak bardzo Cię kocham.
-Rose, nie musisz. Możemy poczekać.
-Ale ja chcę. Jestem gotowa. Nikogo nie kochałam tak bardzo jak ciebie.

Spojrzałam w jego piękne, zielone oczy. Chłopak złączył nasze usta i dodał do pocałunków język. Miło. Był taki delikatny. Jego ręce błądziły po moich plecach. Nie dał mi długo górować. Przekręcił się i zawiesił nade mną. Poczułam ucisk w brzuchu. O nie. Tym razem jestem na sto procent gotowa. Zignorowałam go i włożyłam dłonie pod koszulkę Loczka. Mięśnie na jego brzuchu napięły się. Pociągnęłam materiał do góry, a po chwili wylądował na podłodze. Chłopak zszedł z pocałunkami niżej. Najpierw na obolały policzek, potem na szyję i obojczyk. Przygryzłam wargę i przejechałam paznokciami po umięśnionych plecach. 
Chyba nie chciał być dłużny, gdyż chwycił moją bluzkę i jednym płynnym ruchem ściągnął ją. Przez chwilę patrzył na piersi i przygryzł wargę. Jego mokre usta wędrowały po biuście w dół. Wplotłam palce w gęste loki Harryego i podciągnęłam go do góry.

-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.


Po pięciu minutach namiętnych pocałunków, byliśmy już bez spodni. Tylko w bieliźnie. Tak blisko siebie. 
Harry wsunął dłonie pod moje plecy i zwinnym ruchem ściągnął stanik. Czułam jak moje policzki robią się czerwone. Chłopak uśmiechnął się cwaniacko na widok moich piersi i zaczął je ssać. OMG.  Myślałam, że tam odpłynę. Te wargi były takie delikatne. Zamknęłam oczy, odchylając głowę do tyłu. Nigdy jeszcze nie czułam takiej przyjemności. To było coś nowego w moim życiu. Chciałam tego więcej.
Styles chyba czytał w myślach. Językiem zjechał w dół, a zębami chwycił krawędź moich majtek. Lekko zadrżałam. 

-Gotowa?
-Jak nigdy przedtem...




29!!! :P Wow długi wyszedł :P Podoba się?
Next w 30 rozdziale :P 
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze :*
Kocham was :*
Postaram się dodać następny we wtorek ;D
Liczę na szczerą opinię <3

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 28#

-Alex... -wyszeptałam.
-Co? -chłopacy spojrzeli się pytająco.
-Alex. Chyba widziałam ją, jak jechaliśmy do waszego domu.
-I co w związku z tym?
-Nie była sama... -spojrzałam na Mikea.
-Nie... To niemożliwe.
-Nie przewidziało mi się.
-Jeżeli nie była sama to z kim? -Horan schował dłonie do kieszeni kurtki.
-Z Lukiem.

Chłopacy zamarli. Nie dziwiłam się. To nie może był prawda. Alex nie może znów być z Lukiem. Przecież on ją zdradził. Zranił. Płakała mi w rękaw. Mówiła, że to frajer. Że zmarnowała na niego tylko czas, a teraz znów się z nim umawia...

-Nie jest chyba, aż taka głupia. -Niall poprawił sobie włosy.
-Nie, ale nie znasz tak naprawdł Lukea. On potrafi manipulować ludźmi. Nie zdziwię się jeżeli próbuje tego na Alex.

Koszmar. Żeby tylko nie zrobiła czegoś głupiego. Po co w ogóle znów zaczęła się z nim spotykać. To nie jest chłopak dla niej. Dla nikogo z resztą. To po prostu cham.
Zauważyłam jak Niall wyciąga telefon. Domyśliłam się co chce zrobić. Złapałam go za dłoń i spojrzałam w oczy.

-Nie dzwoń.
-Czemu niby?
-Nie przyzna Ci się. Gdy zaczęła z nim chodzić nie powiedziała mi tego. Sama dowiedziałam się od innych znajomych. Wiedziała, że tego nie poprę. Jak myślisz... Teraz się przyzna?
-Wątpię -Mike pokręcił głową.
-No, ale trzeba jej przetłumaczyć. Gdzie ich widziałaś?
-Szli w stronę domu Alex. Chyba... Tak mi się zdaje.
-Dzięki -Blondyn ruszył w podanym kierunku.
-A ty gdzie?
-Do Alex. Porozmawiać z nią.
-Przecież nie wiesz, gdzie mieszka.
-Dużo się wydarzyło, przez te dwa dni, gdy wyjechaliście.

Chciałam coś powiedzieć, ale chłopak zniknął. O co mu chodziło? Co się wydarzyło? Spojrzałam na Harryego i Mikea. Byli tak samo zdziwieni. Niall zachował się trochę dziwnie. Tak jakby był zawiedziony, gdy usłyszał o Lukeu. Nie widziałam go takiego, nigdy.

-Jak myślicie? Co zrobi?
-Postara się przemówić jej do rozsądku. Jest w tym dobry. -Harry lekko się uśmiechnął.
-Mam nadzieję, że mu się uda. To co idziemy?
-Jasne. Mike idziesz z nami?
-Wiecie co... Chyba jednak pójdę. Kolejny shake dobrze mi zrobi.

Uśmiechnęam się do przyjaciela i zaplotłam swoje palce z palcami Harryego. Chłopak ścisnął je lekko i ruszyliśmy. Cały czas w głowie miałam słowa Horana "Dużo się zdarzyło, przez te dwa dni...". Nigdy nie był u Alex, ale wiedział, gdzie iść. Czyli, że... on i ona. Niall i Alex! Musieli się spotkać. Inaczej skąd miałby wiedzieć, gdzie mieszka. Nie wierzę. No, ale jeżeli spotkała się z Blondynem to po co Luke. Nie rozumiem...



*OCZAMI NIALL'A*


Co jej odwaliło? Przecież ją zdradził. Poszedł do innej. Może Rose miała rację. Manipuluje nią. Kurde niech przejrzy na oczy!
Nareszcie byłem na miejscu. Beżowy dom z czrnym dachem. Wciągnąłem głęboko powietrze i nacisnąłem na dzwonek. Nie musiałem długo czekać. Drzwi otworzyły się szeroko, a w nich blond piękność.

-Niall? Co ty tu robisz?
-Muszę z tobą porozmawiać. Mogę wejść?
-Tak. Wiesz... Chodźmy lepiej do mojego pokoju.

Przytaknąłem głową, a dziewczyna wpuściła mnie do domu. W salonie zauważyłem kobietę. Około czterdziestki. Blond włosy. Z lekkim uśmiechem na twarzy.

-Dzień dobry -przywitałem się.
-Dzień dobry.
-Mamo to jest Niall, mój kolega. My... Pójdziemy do mnie.

Poczułem jak Alex łapie moją dłoń i ciągnie w długi korytarz. Przyznam... przyjemne uczucie. Po kilku krokach byliśmy w jej przestronnej sypialni. Jasnozielone ściany pokryte plakatami z piłkarzami. Na podłodze mały, włochaty, fioletowy dywanik. Czarne meble ustawione wzdłuż ścian. Uśmiechnąłem się, gdy dziewczyna zabrała z krzesła stanik i schowała go za plecami. Jest taka miła. Przyjacielska. Roześmiana. Ale czemu znów chce popełnić błąd?

-O czym chcesz porozmawiać? -schowała do szuflady niebieską rzecz.
-O tobie i Lukeu. -przysunąłem się bliżej.
-Co? Czemu?
-Widziałem Cię dziś z nim. Alex... jesteście razem?

Skłamałem. Nie chcę żeby pokłóciła się z Rose. Każdy mógł ja zauważyć. Teraz chciałem żeby tylko powiedziała mi prawdę.

-Nie! Nigdy!
-To czemu się z nim spotykasz?
-Ja się nie... A tak w ogóle czemu cię to obchodzi, co?
-Bo się martwię?
-Taaa. -spojrzała przez okno.
-Alex. Powiedz mi. Naprawdę się martwię. Przecież już kiedyś cię zranił...
-Niall. Nie umawiam się z nim.
-To co robiliście razem?
-Mam do niego sprawę. Jeszcze nigdy nikt się nie interesował tym co robie.
-A Rose?
-No dobra. Oprócz niej. -uśmiechnęła się.
-No to teraz masz już drugą osobę.
-Tak widzę, ale czemu? Jakoś tak dziwnie, że się o mnie martwisz.

Uśmiechnąłem się lekko i podszedłem jeszcze bliżej. Teraz staliśmy naprzeciwko siebie. Była o głowę niższa. Ubrana w czarną bluzę i szare jeansy. Z luźnego koka wyszło jej kilka pasemek. Zakręciłem jedno na palcu i założyłem za jej ucho. Na twarzy dziewczyny pojawił się lekki rumieniec. Wyglądała słodko. Wciągnąłem głęboko powietrze, przygryzając wargę.

-Umówisz się ze mną? -zapytałem.
-Już raz się spotkaliśmy.
-No tak, ale chcę kolejny.
-No... Nie wiem co na to mama -zaśmiała się.
-Pójdę zapytać.

Cofnąłem się o krok, ale Alex złapała mnie za dłoń. Spojrzałem w dół i powoli złączyłem nasze palce. Oboje się uśmiechnęliśmy. Przyciągnąłem ją tak, że stykaliśmy się klatkami.

-Chętnie kolejny raz się z tobą umówię.
-To chciałem usłyszeć.

Poczułem przypływającą odwagę. Schyliłem się i delikatnie musnąłem jej różowy policzek.
Zdziwiła się, ale o to mi chodziło. Chciałem ją zaskoczyć. Chciałem żeby zapomniała o Lukeu i już nigdy się z nim nie spotkała. Spojrzałem w jej błyszczące oczy. Próbowałem coś z nich wyczytać, ale na marne.

-Mógłbym wiedzieć jaką masz sprawę do tego frajera?
-Moja szefowa chcę zrobić wystawę fryzur. Potrzebny jest jej fotograf. Poprosiła mnie o pomoc, a że Luke ukończył kursy postanowiłam z nim porozmawiać.
-I tylko dlatego się z nim spotkałaś?
-Tak. Tylko dlatego. Jesteś zazdrosny?
-Może troszeczkę. -zaśmiałem się.
-Oj Niall...
-Nie chcę żebyś znów była smutna i miała złamane serce.
-Przy tobie chyba mi to nie grozi.
-Nigdy. Zawsze możesz przyjść i się wypłakać.



*OCZAMI ROSE*


Nareszcie kelnerka przyniosła nam napoje. Usiadłam wygodnie, a Harry objął mnie silnym ramieniem. Uśmiechnęłam się lekko. W głowie cały czas miałam widok Alex i Lukea. Nie zniosę, gdy do niego wróci. To jest niemożliwe. Nie ma takiej opcji. Zabiję ją. Naprawdę ją zabiję...

-Coś ty taka zamyślona? -Mike pstryknął palcami.
-Myślę o Alex.
-Zaufaj Niallowi. Da radę. -Styles złożył delikatny pocałunek na moim czole.
-Mam taką nadzieję.

Upiłam łyk shakea. Bananowy zawsze poprawiał mi humor. Spojrzałam na Mikea, posyłając mu lekki uśmiech. Odwzajemnił go, co bardzo mnie ucieszyło. Na szczęście się nie gniewał. Szczerze to nie wiem na co miałby się gniewać, ale nasza rozmowa w walentynki nie skończyła się za dobrze. Niestety musi się pogodzić z tym, że jestem i będę z Harrym.
Usłyszeliśmy dzwoniący telefon. Styles wyciągnął swój smartphone i akceptował połączenie z lekkim grymasem. Chyba nie za bardzo się ucieszył.

-Hallo... Tak... Teraz? Czemu? Nie możemy kiedy indziej?... Ok zaraz będę. -Loczek położył telefon na stoliku.
-Co jest?
-Liam dzwonił.
-W sprawie?
-Mamy przyjechać do studio. Podobno bardzo ważna sprawa.
-Ale teraz?

Chłopak zrobił smutną minę i wtulił twarz w moją szyję. Taka jest praca piosenkarza. Nie mogę mieć go przez cały czas. Złączyłam nasze dłonie, uśmiechając się.

-No trudno. 
-Chcę zostać z tobą. -mruknął.
-Musisz jechać. To twoja praca.
-Wiem, wiem. Zostajesz?

Spojrzałam na Mikea. Nic... Zero reakcji. Domyśliłam się, że trudno mu jest patrzeć jak się całujemy i w ogóle. Uśmiechnęłam się do Hazzy i pokiwałam głową.

-Wypiję do końca i wrócę do domu. Później się zdzwonimy.
-Ok kotku. To niestety pa.
-Pa.

Chłopak nachylił się złożył krótki, ale zarazem namiętny pocałunek. Nie chciałam go przerywać. Udałam smutną i patrzyłam jak wychodzi z kafejki.
Chwyciłam shakea i upiłam spory łyk. Zauważyłam, że Mike dziwnie mi się przygląda.

-Mam coś na twarzy?
-Nie, nie. -uśmiechnął się.
-To co się tak patrzysz?
-Muszę przyznać, że słodko razem wyglądacie.
-Hm dzięki. Dziwnie słyszeć to z twoich ust. -zaśmiałam się.
-Wiem. Ale taka jest prawda. No to opowiadaj. Jak tam na wyjeździe?
-Może lepiej pójdziemy do mnie i pogadamy? Robi się trochę tłoczno.
-Jasne. Chodźmy.

Wypiliśmy do końca napoje i opuściliśmy budynek. Pogoda trochę się pogorszyła. Niebo pokryte szarymi chmurami w ogóle nie przepuszczało słońca. Otuliłam się szczelniej kurtką, chowając ręce do kieszeni.

-No to opowiadaj.
-Ale co?
-Co dostałaś od Harryego na walentynki?
-Boże Mike. Co się z tobą stało? -uśmiechnęłam się.
-Jestem ciekawy. Nic mi nie powiedziałaś o wyjeździe.
-Tak wiem... Harry zabrał mnie w swoje tajne miejsce i dał mi to. -pokazałam  mu bransoletkę.
-Ooo ładna. Postarał się.
-Tak. Wielkie zaskoczenie.
-A ogólnie jak minął wyjazd?

Przypomniała mi się Laura. Od razu spoważniałam. Nienawidzę tej dziewczyny. Namieszała w moim życiu, ale jedno dobre, że oberwała za to. W ogóle nie wiem jak to zrobiłam. Byłam tak roztargniona... Nerwy mi puściły i bum.

-Ziemia do Rose -Mike pomachał dłonią przed moją twarzą.
-Sorki.
-Co ty taka zamyślona dziś?
-Coś mi się przypomniało.
-No to opowiesz mi jak spędzaliście czas, czy nie?
-Długa historia.
-Mam czas.



*OCZAMI HARRY'EGO*


Nienawidzę, gdy ktoś przerywa mi taki miłe chwile. Czemu kurde nie mogli zadzwonić jutro? Chciałem spędzić popołudnie z Rose, a tu kicha. Oczywiście wynagrodzę jej to. Będzie trzeba zajechać do kwiaciarni.
Właśnie miałem skręcić w uliczkę, gdy niedaleko zobaczyłem znajomą postać. Czyli, że już leci do innej. Oj nie daruję mu tego. Przyjaciele Rose są moimi przyjaciółmi, a ja będę ich bronił. 
Szybko przeszedłem na drugą stronę ulicy i ruszyłem w kierunku Lukea. Jak zawsze pewny siebie. Z rękoma włożonymi do kieszeni. Chętnie obiłbym mu tą śliczną mordkę.

-Luke!
-Yy. Chłopak Rose? -uniósł jedną brew.
-Tak. Musimy pogadać.
-Raczej nie mamy o czym.
-Mamy. Znów umawiasz się z Alex?
-Co? Co Ci do tego?
-Dużo. Zostaw ją w spokoju. 
-O jaki obrońca się znalazł. -zaśmiał się krótko.
-Po prostu nie chcę, żeby Alex miała przez ciebie spieprzone życie.
-Bronisz Alex... Lepiej zainteresuj się swoją dziewczynką.
-Co masz na myśli.
-No wiesz. Ty wyjeżdżasz, a ona klei się już do innego.
-Nie wymyślaj. Nie mam zamiaru się z tobą kłócić.
-Ależ ja nie wymyślam. Sam zobacz.

Chłopak wyciągnął telefon i zaczął w nim grzebać. O co mu chodziło? Niech lepiej się odwali od Rose bo nie ręczę za siebie. Po chwili podał mi komórkę, a ja aż znieruchomiałem. Co to miało być? Rose i Mike? Przytulający się do siebie? Nie wierzę. Jak to? 
Czułem jak wszystko się we mnie buzuje. Rose mnie okłamuje. Spotyka się z Mikem. Dlatego nie wyszła ze mną z Forever. Teraz na pewno gdzieś się całują. Chwyciłem swój telefon i  przesłałem na niego zdjęcie. Nie wierzyłem Lukeowi, ale to kurde jest dowód. Kompletnie nie wiedziałem co myśleć.

-I co? Twoja dziewczyna nie jest, aż taka święta. 
-Zamknij się.
-Ale się nie denerwuj. To tylko przyjacielski uścisk. Wmawiaj sobie to dalej, a będzie dobrze. -chłopak się odwrócił i ruszył w stronę centrum.
-Odwal się od Alex!
-Sama chciała się ze mną spotkać. To jest jej życie.

Nic już nie odpowiedziałem. Nie miałem po prostu sił. Alex sama chciała się spotkać z Lukiem. Po co? To było jedno pytanie. Drugie... Czemu Rose mnie zdradza?
Zapomniałem o tym, że mamy pojechać do studio. Teraz liczyło się tylko to, żeby wszystko wyjaśnić. Zamiast do siebie, ruszyłem w kierunku domu Rose. 
Po 10 minutach byłem na miejscu. Wiedziałem, że państwo Mood są w domu, więc trochę się uspokoiłem. Zapukałem do drzwi. Po chwili otworzyła je mama Rose. Uśmiechnęła się od ucha do ucha, wpuszczając mnie do środka. 

-Harry. Rose chwilę temu wróciła. Już się stęskniłeś?
-Bardzo. Zapomniałem jej coś przekazać. Jest w pokoju? -próbowałem być spokojny.
-Tak. Siedzi z Mikem. Idź do nich.
-Dziękuję.

Ściągnąłem buty i ruszyłem do jej pokoju. Czułem się jakbym miał eksplodować. Mike, niby spoko chłopak, a gdy przychodzi co do czego, wbija Ci nóż w plecy. Nie daruję mu tego. 
Tak szybko jak drzwi się otworzyły, tak samo się zamknęły. Chłopak siedział na krześle, a dziewczyna na łóżku. Niby tak niewinnie, ale nie wiadomo co byłoby później. Na ich twarzach malowało się zdziwienie. I dobrze. O to mi chodziło. Szybko ruszyłem w stronę bruneta. Chwyciłem go za koszulkę i zacząłem szarpać. Czułem jak krew odpływa mi z dłoni. Były tak bardzo zaciśnięte. Były przepełnione złością.

-Ty gnoju!



*OCZAMI ROSE*


Byłam kompletnie zdezorientowana, gdy Harry wpadł do pokoju. Cały aż drżał. Widać było, że się wkurzył. Podszedł do Mike i szarpnął go za koszulkę. O co w ogóle chodziło? Co mu się stało? Zachowywał się tak, jakby chciał go zabić. 
Szybko zerwałam się z łóżka i próbowałam ich rozdzielić, ale na marne. Spróbowałam kolejny raz i też nic. Harry był za silny. Mike też zaczął go szarpać, ale za kurtkę. Działał w samoobronie. Wyglądało to tak, jakby mieli się pozabijać. 

-Ty cholerny gnoju! -Harry przycisnął go do ściany. 
-Harry! O co Ci chodzi?
-Jakbyś nie wiedział! Fajnie tak za moimi plecami umawiać się z Rose?!

Że co? Jak to umawiać się ze mną? Harry oszalał! Znów chwyciłam go za ramię i próbowałam odciągnąć. Zadziałało, ale tylko na chwilę. Płynnym ruchem stanęłam między chłopakami, ale pożałowałam tego. Styles akurat się zamachnął. Ja poczułam jedynie ból na lewym policzku....





No więc jest 28 rozdział!! Hahahah odwala mi xd
Podoba się? Chyba coś zaczyna się dziać xd
Jak myślicie co będzie dalej? 
Liczę na wasze pomysły :P 
15 komentarzy = następny rozdział :P
Postaram się dodać nn w niedzielę :)
A teraz wielkie podziękowania dla Kochanego Śmigiełka i Dmuchanego Banana za pomoc przy wymyślaniu sytuacji :* Kocham Forever <3

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 27#

Że co? Chyba mi się przesłyszało... Ona powiedziała, że chce Harryego? No nie wierzę...

-I co? Myślisz, że Ci go oddam?
-Nie musisz oddawać. Sama go sobie zabiorę.
-Zabierzesz? Jesteś taka pewna siebie... Skąd wiesz, że on w ogóle będzie chciał z tobą być?
-To proste. Kilka godzin temu wystarczyło, że go zagadałam, a już o tobie zapomniał. Poszedł za mną jakbym miała go owinięte wokół palca. -posłała mi chytry uśmieszek.
-Mówił Ci już ktoś, że jesteś suką?
-Kilka razy. Miło mi to słyszeć. Tak więc radzę już się zabierać z życia Harryego. Jeszcze dziś o tobie zapomni.
-A co jeżeli nie? -oparłam się o stolik.
-Będę musiała zrobić coś czego nie chcę. Dziewczyno zrozum, że nie jesteś mną. Ani zgrabna, ani ładna. Wydaję mi się, że jest z tobą tylko z litości.

To mnie zabolało. Miała już swój plan. Za wszelką cenę chciała go odbić. Nie miałam zamiaru drążyć tego dalej. Niech się dzieje co ma być. Harry chyba jest na tyle mądry...
Wstałam i spojrzałam na nią wrogo. Była taka pewna. Jakby już się jej udało.

-Powodzenia -wysyczałam.

Po prostu odwróciłam się i wyszłam. W duchu miałam nadzieję, że nie pójdzie po jej myśli. Harry na pewno dalej będzie ze mną. Tylko szkoda, że miałam co do tego wątpliwości...

*OCZAMI HARRYEGO*

Byłem trochę zestresowany tą całą sytuacją. Tutaj Rose, a tam Laura. Czułem, że nie będzie z tego nic dobrego.
Poprawiłem włosy i wyszedłem z toalety. Rose stała na przeciwko Laury, a po chwili wyszła z knajpy. Co jest grane? Szybko podeszłem do naszego stolika. Laura uśmiechała się triumfalnie, popijając cole.

-Ej, co się dzieje? -stanąłem nad nią.
-Nic takiego.
-Czemu Rose wyszła?
-To nie jest ważne. Mamy teraz czas dla siebie.

Brunetka chwyciła mnie za dłoń i szeroko się uśmiechnęła. O co chodzi? Co tu się w ogóle dzieje? Szybko wyrwałem rękę i ruszyłem w kierunku drzwi. Miałem nadzieję, że Rose nie poszła daleko. Wyszedłem na dwór. Słońce powoli zaczynało zachodzić. Rozejrzałem się na wszystkie strony. Kolejny raz jej szukam. Czemu jestem takim kretynem? Dokładnie spojrzałem się w każdą uliczkę. Jest... szła do parku. Zacząłem biec w jej stronę. W głowie miałem jedno pytanie. Co takiego się stało, gdy byłem w łazience?

-Rose! -chwyciłem ją za rękę.

Nawet nie zareagowała. Wyprzedziłem ją i złapałem za ramiona. Była roztrzęsiona. W oczach miała łzy. Objąłem dłońmi jej okrągłą twarz, podnosząc do góry by na mnie spojrzała.

-Co się stało?
-Pozostawiam Laurze wolną przestrzeń. Niech realizuje swój plan.
-Jaki plan do cholery?!
-Bycia z tobą. -wyrwała mi się.

Że co? Plan bycia ze mną? Po chwili owa dziewczyna ukazała się kilka metrów od nas. Wkurzyłem się. Ona chce zepsuć mój związek...

-Harry wracaj. Spędzimy miło czas -uśmiechnęła się.
-Jaki czas? Co zaszło w kafejce?
-Wytłumaczyłyśmy sobie na czym stoimy.

Spojrzałem na Rose. Była wściekła i smutna zarazem. To moja wina. Ja chciałem tego spotkania.

-A na czym stoimy? -spojrzałem na nią zdezorientowany.
-Laura chce mnie wygryźć z miejsca bycia twoją dziewczyną
-Co?
-No tak. Przecież byliśmy już razem. Pamiętasz jak nam było dobrze?
-Laura to było lata temu! Kocham Rose i nie zostawię jej bo ty tak chcesz.
-Ale spójrz na nią! Jestem o wiele lepsza! Jesteśmy sobie przeznaczeni!
-Przypominam Ci, że to ja z tobą zerwałem bo mnie zdradziłaś.
-Nie zdradziłam! Naprawdę! Harry, cały czas cię kocham!
-Ale ja ciebie nie.
-A to co działo się kilka godzin temu? Zostawiłeś ją dla mnie. Zapomniałeś o niej.
-Nie wiem czemu to się stało.
-Stało się, ponieważ też mnie kochasz. Bądźmy razem.

Co ona sobie wyobrażała?! Nie czuję nic do niej. Jest tylko moją znajomą. I jeszcze ten plan. Nie zostawię Rose...

*OCZAMI ROSE*

-Nigdy nie będziemy razem. Mam już ułożone życie. Nie chcę go zmieniać.

Harry stał pomiedzy mną, a brunetką. Widziałam jak jego szczęka się zaciska. Był wkurzony. Nie dziwię się. Ja byłam jeszcze bardziej.

-To wszystko przez tą szmatę! Przecież jestem o wiele ładniejsza od niej! Przyznaj, że mnie kochasz. Powiedz to!

Laura ruszyła w jego kierunku. Nie miałam zamiaru patrzeć jak się do niego kleji. Weszłam przed Stylesa, a gdy była już wystarczająco blisko strzeliłam jej prosto w lewy policzek. Dziewczynę aż odrzuciło. Złapała się za twarz sycząc z bólu. Tego mi było trzeba. Poczułam silne ręce Harryego na ramionach odciągające mnie do tyłu.

-Sama jesteś szmatą! Mówiłam Ci, że nie dasz rady! Lepiej nie mieszaj się więcej w moja życie!

Odwróciłam się i spojrzałam w oczy chłopaka. Był zdziwiony. Ja też. Pierwszy raz walnęłam kogoś z wściekłości. Muszę przyznać, że czuję się z tego powodu świetnie.
Wyminęłam chłopaka i ruszyłam w kierunku domu. Nie miałam zamiaru spędzać więcej czasu z tą wariatką. Harry niech robi co chce. Chyba ma rozum.
Po chwili usłyszałam jak ktoś za mną biegnie. Zacisnęłam dłonie w pięści i wciągnęłam głęboko powietrze.

-Rose, czekaj. -Styles złapał moje ramię.
-Co?
-Przepraszam Cię.
-Mówiłam, że to jest zły pomysł, ale nie... Laura to miła dziewczyna. Właśnie widziałam jaka jest miluśka.
-Nie wiedziałem, że jej odbije.
-Wiem, ale to jest dla mnie za dużo jak na jeden dzień.
-Co chcesz zrobić?
-Odpocząć. W samotności.

*WIECZÓR*

Dzisiejszy dzień był chyba najgorszym. Nie miałam już na nic siły. To co się działo. To co słyszałam od Laury i Harryego. Wszystko się we mnie kumulowało.
Gdy wróciliśmy do domu, od razu poszłam do pokoju. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Styles zrozumiał i nie wchodził do sypialni. Po prostu resztę czasu siedziałam przy szkicowniku. Pomagał mi. Na chwilę odrywałam się od rzeczywistości.
Usłyszałam jak drzwi powoli się otwieraja. W progu zobaczyłam burzę roztrzepanych loków. Harry... Wciagnęłam głęboko powietrze, ale nie zwracałam na niego uwagi. Chłopak podszedł i usiadł kilka centymetrów dalej. Czułam jego woń. Te perfumy. Zamknęłam zeszyt i oparłam głowę o ścianę.

-Jesteś na mnie zła? -chłopak spojrzał w moją stronę.
-Czemu niby mam być?
-No za to wszystko...
-Nie... Po prostu tego jest za dużo. Mam mętlik w głowie.
-To wszystko moja wina. Ja wymyśliłem to spotkanie. Przepraszam Cię.
-Dało mi to do myślenia. To co mówiła Laura.
-Zmyśliła to. Odwaliło jej. Rose przecież ja cię kocham.
-Ja ciebie też. Najbardziej dotknęło mnie, gdy powiedziała, że jesteś ze mną tylko z litości. Cały czas się nad tym zastanawiałam.
-Jak z litości? Kocham Cię! Jesteś dla mnie najważniejsza osobą!

Czułam w jego głosie żal. Żałował, że w ogóle doszło do tych sytuacji. Ale to jest prawda. Jeżeli miałby być ze mną z litości, to po co? Mógłby w każdej chwili zakończyć nasz związek. Jednak nie zrobił tego. Czyli naprawdę mnie kocha. To trzyma mnie przed upadkiem.
Nie wytrzymałam. Zniżyłam się i wtuliłam w klate Harryego. Chłopak szczelnie objął moje ciało. Poczułam jego mokre usta na czole. Ulżyło mi. Serce zapłonęło od nowa.


-Jesteś dla mnie wszystkim. Proszę nie zostawiaj mnie. -zamknęłam oczy.
-Nie mam takiego zamiaru.

*NASTĘPNY DZIEŃ*

Pożegnanie się z Anne i Gammą było trudne. Polubiłam je. Gemme jak koleżankę, a Anne jak.. teściową. Boże... teściową. Co ja wygaduję. To jest pani. Pani Cox. Mama Harryego i tyle.
Jechaliśmy już ponad dobrą godzine. Na szczęście na autostradzie nie było wielu samochodów. Spojrzałam na Harryego. Był skupiony. Jego kości policzkowe, wyraźnie zarysowane. Uśmiechnęłam się pod nosem, przechyliłam w jego stronę i pocałowałam w policzek.

-A to za co? -uśmiechnął się.
-Za wszystko.
-Dziękuje.

Chwycił moją dłoń i na chwilę zaplutł nasze palce. Jego skóra była delikatna. Przypomniała mi się sytuacja z przedwczoraj. Gdy dłoń Stylesa jeździła po moim brzuchu, a potem po udzie. Poczułam to. Tak jakby teraz mnie dotykał. Zapisało się w pamięci. Musiałam to przemyśleć. Musiałam przełamać swój lęk i pokazać Harryemu jak bardzo go kocham.
Nareszcie dojechaliśmy. Kochane Watford. Styles zaparkował pod moim domem i wyciągnął torbę z bagażnika. Chciałam ją zabrać, ale chłopak się odsunął. Posłał mi szeroki uśmiech i ruszył do drzwi. Co z niego za kretyn. Teraz we wszystkim będzie mnie wyręczał.
Weszliśmy do środka. Rodzice siedzieli na kanapie. Uśmiechnęłam się do nich i mocno uściskałam. Przez te trzy dni stęskniłam się jakbym ich rok nie widziała. Tata przywitał się z Harrym podaniem ręki. Zdziwiłam się... Zrobili to tak po koleżeńsku. Jakby znali się od wielu lat.
Poszliśmy na górę. Styles położył torbę na krześle i przytulił mnie od tyłu. Uśmiechnęłam się, cmokając jego rozgrzany policzek.

-Czy między tobą, a moim tatą jest coś czego nie wiem?
-Ym, ale o co chodzi?
-Zachowujecie się tak przyjaźnie.
-Może to przez to, że jestem gejem?

Wow, tej odpowiedzi się nie spodziewałam. Odsunęłam się od chłopaka, posyłając mu poważne spojrzenie.

-Przecież żartuje! -zaśmiał się.
-No wiem. Chyba.

Znów wpadłam w jego ramiona. Mięśnie miał tak bardzo napięte. Poczułam jak żołądek robić fikołka. Działam jak magnes. Cały czas chciałam mieć go przy sobie.

-Jedziemy do chłopaków?
-Co Ci tak śpieszno?
-Muszę wycałować Horana.
-Ooo jestem zazdrosny.
-Nie ma o co. To nie moja liga.

Zaśmialiśmy się. Stanęłam na palcach i po raz pierwszy od wczorajszej "sytuacji" złączyłam nasze usta. Działały na mnie jak narkotyk. Gdy raz się ich posmakuje, nie można przestać.

-Chodźmy.

Po chwili byliśmy już w samochodzie. Zapięłam pas i ruszyliśmy. Harry jechał dość szybko. Na chodniku zauważyłam tak jakby znaną mi postać. Odwróciłam się, ale zniknęła mi z pola widzenia. Niemożliwe... To nie mogli być oni. To znaczy on tak, ale nie ona...
Byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka, a tam jak zawsze bałagan. Uśmiechnęłam się pod nosem i przeszłam w głąb salonu. Zauważyłam czyjeś nogi wystające poza kanapę. Po cichu podeszłam i aż zrobiło mi się gorąco na sercu, gdy zobaczyłam słodko śpiącego Liama.  Uklęknęłam przy jego głowie i złożyłam pocałunek na policzku chłopaka. Uśmiechnął się i otworzył oczy. Nie wiedziałam, że jestem aż taka straszna. Payne krzyknął na cały dom i szybko usiadł.

-Dzięki!
-Przestraszyłaś mnie.
-Czyli, że się nie cieszysz na mój widok? -zrobiłam smutną minę i wstałam.
-Cieszę! Nareszcie wróciliście.

Liam wstał i mocno mnie przytulił. Zaśmiałam się. Po chwili do salonu wbiegł Niall. Na mój widok pokazał swoje proste zęby.

-Rose!

Złapał mnie w pasie i obrócił o 360 stopni. Zakręcony Horan. Tak jak Liamowi dałam mu całusa w policzek.

-Nareszcie!
-No nie wierzę. Wy się tak cieszycie na mój powrót?
-Nie. Na powrót Harryego. Wiesz jak Liam okropnie gotuję? Tęskniłem za jego obiadami.
-Aha! Widzę, że bardzo mnie tutaj lubicie. Ten się drze jak tylko mnie widzi. Ty tęsknisz tylko za Harrym.
Po co ja tu w ogóle przychodzę?
-Bo cię kochamy. Jesteś teraz częścią naszej rodziny.
-Nie podlizuj się.

Walnęłam go lekko w ramię i podeszłam do Loczka. Uśmiechnął się szeroko i objął moją talię.

-To są kretyni.
-Wiem.
-To może na poprawę napijemy się shakea?
-Zapraszasz mnie do Forever?
-Ależ oczywiście. To jak?
-Z wielką chęcią.
-Ja też idę! -Horan chwycił bluzę.
-O nie, nie. Chcę spędzić trochę czasu z Rose.
-Oj no weź! Mieliście całe 3 dni dla siebie! Proszę, proszę, proszę.
-No dobra.

Niall zrobił taką minę, że musiałam się zgodzić. On to wszystkich potrafi przekonać. Te niebieskie oczka. Te, nareszcie, proste zęby. Śliczny uśmiech. Potargane blond włosy. Nic dodać, nic ująć.
Szliśmy w stronę kafejki. Horan opowiadał co to się działo, gdy nas nie było. Dowiedziałam się, że Zayn i Louis pojechali po Perrie. Czyli dziś będą mieli w domu dwie dziewczyny. Nie będę samotna.
Przed nami zauważyłam znaną osobę. Uśmiech sam malował mi się na jego widok, ale nie wiem, czy on też się tak czuł. Ostatni raz, gdy z nim rozmawiałam to się rozłączył. Mike wyprostował głowę i lekko się uśmiechnął. Chyba jednak jest dobrze...

-Hej -przywitałam się.
-Hejka. Już wróciliście? -spojrzał na Harryego.
-Tak. Właśnie idziemy do Forever. Idziesz z nami?
-Właśnie stamtąd wracam.
-Ahm. I co nowego słychać?
-Emily już tam nie pracuje.
-Czemu?
-Nie wiem. Dziwne jest to, że znów wyjechała. Tak bez jakiejkolwiek zapowiedzi.
-Wyjechała? Ciekawe czemu...
-Podobno z powodu... No wiesz. Luke... -spuścił wzrok.
O nie. Czyli nie przewidziało mi się. Widziałam go, gdy jechaliśmy do domu chłopaków. Na sto procent to był on. Widziałam też dziewczynę, ale to niemożliwe. To nie może być prawda.
-Alex...




Ok pozostawiam rozdział do waszej opinii :D
Mam nadzieję, że chociaż w 1% interesujący xd
Nie wiem kiedy następny, bo mam prolbemy z netem ;c wielke dzięki dla Śmigła za dodanie <3

Ja Ci dam Śmigła ! Mówi się KOCHANEGO ŚMIGIEŁKA , lovv <3