-Harry? Coś się stało?
-Szczerze?
-Tak.
-Myślałem, że będzie lepiej.
-Em... Chodzi Ci o...
-Tak, chodzi mi o seks. Praktycznie nic nie robiłaś. Ja się męczyłem, dawałem z siebie wszystko, żeby tylko było ci dobrze i nawet nie dostałem nic w zamian.
-Przecież wiesz, że kochałam się pierwszy raz.
-No i co? To jakiś problem? Inna dziewczyna na pewno zrobiłaby mi loda, albo coś w tym stylu.
-No to sobie znajdź inną! Po co w ogóle tego chciałeś, skoro wiedziałeś jak będzie?!
-Myślałem, że się postarasz. A co do tego... Oczywiście, że znajdę sobie inną.
Te słowa mnie zabolały. Czyli, tak naprawdę udawał, że kocha. Idiotka ze mnie. Naprawdę się w nim zakochałam. Myślałam, że wszystko będzie się układało.
Nie zwracałam uwagi na to, że jestem goła. Wstałam szybko z łóżka, chwyciłam ciuchy i wbiegłam do łazienki. Łzy momentalnie wypłynęły z moich oczu. Po co się w to wszystko pakowałam?
Nie minęło nawet pięć minut, gdy wyszłam ubrana z łazienki. Harryego nie było w pokoju. Z jednej strony dobrze, nie chciałam już więcej na niego patrzeć. Wtedy poczułam jakbym się przewracała. Jakby podłoga pode mną zaczęła się walić...~
Szybko otworzyłam oczy i się rozejrzałam. W pokoju było jeszcze dosyć ciemno. Zauważyłam jak wysoka postać idzie w kierunku łazienki. Trochę się przestraszyłam...
-Harry?
-Śpij kotku. Idę tylko siku. Zaraz wracam.
Opadłam na miękką poduszkę, wciągając głęboko powietrze. To był sen. Kolejny zaliczający się do koszmarów. Teraz jedynie nasuwało mi się pytanie, "Czy Harry uważa tak jak w mojej wyobraźni?".
Po chwili chłopak wrócił. Wsunął się pod kołdrę, przytulił mnie mocno i pocałował w czoło. To chyba oznaczało, że tak nie myśli. Sama już nie wiedziałam...
-Która godzina?
-Po piątej. -mruknął mi do ucha.
Wtuliłam się w jego gorącą klatę. Dopiero, gdy położyłam nogę na jego udzie, zorientowałam się, że nadal jest goły. Uśmiech sam zarysował się na moich ustach. Palcem zaczęłam kreślić wzory na jego klacie. Wszystkie mięśnie się napięły. Chyba zrobił to specjalnie. Musiałam się zapytać. Nie dawało mi to spokoju.
-Harry?
-Hmm.
-Czy.. Podobało Ci się?
-Oczywiście, że tak. Czemu pytasz?
-Miałam dziwny sen. Powiedziałeś, że w ogóle się nie starałam...
-Ej cicho. To był tylko sen. Jesteś najlepsza. Nie musiałaś tego robić, ale się zgodziłaś. Rose kocham Cię najbardziej na świecie. Kochałbym nawet gdybyśmy nie zrobili tego ani razu.
-Też Cie kocham. Tak bardzo mocno.
Styles objął mnie szczelnie silnymi ramionami, głaszcząc delikatnie plecy. Wtuliłam twarz w jego szyję, zostawiając tam kilka pocałunków. Szczerze, nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jest częścią mnie.
Obudziły mnie wpadające przez okno promienie słońca. Zmarszczyłam nos i cicho mruknęłam. Poczułam jak ktoś przyciąga mnie jeszcze bardziej do siebie. Uśmiechnęłam się, otwierając oczy. Harry wpatrywał się we mnie, przygryzając wargę.
-Dzień dobry. -pogłaskałam mu policzek.
-Dobry, kotku.
-Która jest?
-Przed dziesiątą. Jesteś taka śliczna, gdy śpisz.
-Hm, czyli gdy nie śpię jestem brzydka? -uniosłam brew.
-Jesteś śliczna w każdym stanie.
-O dziękuję.
Przysunęłam twarz i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. W tej samej chwili w pokoju rozbrzmiało głośne burczenie mojego brzucha. No tak... Nie jadłam wczoraj kolacji. Zaśmieliśmy się głośno.
Z dołu było słychać, że ktoś buszuje po kuchni. Wtuliłam się jeszcze na chwilę w jego gorącą klatę, a potem jęknęłam, siadając. Szczelnie owinęłam się kołdrą i ruszyłam w stronę łazienki, zbierając po drodze porozwalane ciuchy. Gdy miałam już zamknąć drzwi, przypomniało mi się o torbie. Szybko chwyciłam ją z krzesła i wróciłam do pomieszczenia. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że Harry leżał nago. W ogóle się nie krępował, w przeciwieństwie do mnie.
Po jakiś piętnastu minutach byłam gotowa. Włosy związałam w wysokiego koka, a oczy podkreśliłam jedynie tuszem. Gdy wróciłam do pokoju Styles akurat zakładał koszulkę. Uśmiechnęłam się na widok jego umięśnionych pleców, w które wczoraj wbijałam paznokcie. Cicho podeszłam do chłopaka, obejmując go w pasie. Zaplótł razem nasze palce i się uśmiechnął.
-Mmm, ale jesteś ciepły.
-Głodna?
-Bardzo.
-Przygotuję nam coś pysznego.
-Wystarczy kanapka z serem.
Harry odwrócił się, chwytając mnie w pasie. Teraz staliśmy zetknięci klatkami. Spojrzałam w jego zielone oczy i lekko się uśmiechnęłam. Odwzajemnił to, ale po chwili spoważniał. Podniósł rękę, muskając mój lewy policzek kciukiem. Wiedziałam co było przyczyną.
-Nic się nie stało.
-Uderzyłem Cię.
-Proszę, nie wracajmy do tego tematu. To tylko i wyłącznie moja wina.
-Masz ślad?
-Zamaskowałam go korektorem. Błagam, uśmiechnij się bo nie mogę na ciebie patrzeć.
Włożyłam ręce pod jego koszulkę i zaczęłam łaskotać. Momentalnie wypogodniał. Jedną ręką złapał moje plecy, drygą nogi i podniósł do góry. Pisnęłam, mocno łapiąc się jego szyi. Po chwili byliśmy już na dole. Chłopak postawił mnie na podłodze, składając namiętny pocałunek na ustach. Odwróciłam się, gdy za plecami usłyszałam odchrząknięcie. Na sam widok szeroko się uśmiechnęłam. Szybko podbiegłam do blondynki i mocno ją uściskałam. Kompletnie zapomniałam, że Zayn miał ją wczoraj przywieźć.
-Perrie!
-Rose! Miło cię znów widzieć.
-Ciebie też. Na długo zostaniesz?
-Niestety, tylko cztery dni.
-szkoda. I tam mam nadzieję, że sobie pogadamy.
-Oczywiście. Nie przegapię okazji.
Harry przywitał się z blondynką, a ja poszłam do kuchni. Usiadłam na jednym z krześle, przyglądając się roztrzepanym chłopakom. Zayn kroił jakieś owoce, a Louis smażył naleśniki. Pokręciłam rozbawiona głową, a po chwili poczułam silne ramiona oplatające moje barki. Uśmiechnęłam się patrząc ponad ramię.
-Na to wychodzi, że nie muszę robić śniadania -Harry puścił oczko do Zayna.
-Jeżeli pomożesz to i dla was zrobię.
-No weź. Wiesz jak ja cię kocham bracie. Nie mam siły.
-Nie dziwię się. Głośniej jęczeć się nie dało.
-Cicho bądź!
Styles szybko do niego podszedł i zaczął pomagać. Czułam jak policzki nabierają czerwonej barwy. Jaki wstyd. Oni to słyszeli. Odwróciłam się i szybkim krokiem ruszyłam do salonu. Klapnęłam obok Perrie, szeroko się uśmiechając. Dopiero po chwili zauważyłam siedzącego na fotelu Blondyna.
-Horan, gdzie ty wczoraj byłeś?
-Na randce. -spojrzał trochę zdezorientowany.
-No wiem, ale z kim?
-Z Alex. Harry ci nie powiedział?
-Nie, nic mi nie mówił! Z Alex? Dowiedziałeś się czegoś o Lukeu?
-Jeżeli chodzi co o to, czy się z nim znów umawia to odpowiedź brzmi nie.
-To po co się z nim spotkała?
-Jej szefowa potrzebowała fotografa. Tylko po to.
-Tylko? Nic więcej?
-Nic.
-Ale czekaj. Ty byłeś z nią na randce!
-No tak! Przecież Ci to powiedziałem!
-Nawet mi się nie pochwaliła. Oj nie daruję jej tego. Ale szczerze... Pasujecie do siebie. Oboje zakręceni.
Zaczęliśmy się śmiać. No nie wierzę, że Alex jest z Niallem. To znaczy umawia się z nim. Nic mi nie powiedziała. To jest najdziwniejsze.
Po dziesięciu minutach chłopacy przynieśli śniadanie. Podziękowałam Harryemu całusem w policzek i zaczęłam jeść. Kolejny raz ich pyszne jedzenie.
Po skończonym posiłku razem z Harrym posprzątaliśmy w kuchni. Usiadłam na szafce, ciągnąc chłopaka za koszulkę. Momentalnie stanął miedzy moimi nogami, zaplatając ręce wokół mojej talii. Uśmiechnęłam się, łącząc nasze usta.
-Czemu nie powiedziałeś mi o Niallu i Alex?
-Zapomniałem. Przepraszam.
-Nic nie szkodzi. Możesz się zrekompensować.
-W jaki sposób?
-Obiecałam rodzicom, że zrobię dziś obiad. Ty tak świetnie gotujesz, więc mi pomożesz.
-No nie wiem.-zmarszczył brwi.
-Znów musicie jechać na spotkanie?
-Nie. Mamy wolne. Jak mnie ładnie poprosisz to Ci pomogę.
Pokręciłam głową, łącząc nasze usta. Harry pogłębił pocałunek dodając lekko język. Jest w tym najlepszy. Uśmiechnęłam się, ciągnąc zębami jego dolna wargę.
-Hmm, przekonałaś mnie.
-Rodzice wracają o piętnastej.
-Mamy jeszcze czas.
-Wiem.
Znów zaczęliśmy się całować. Wplotłam palce w jego bujne loki. Gdy skończyliśmy, zauważyłam przyglądającego się nam Nialla.
-Hello, mamy prawo mieć trochę prywatności.
-Taa. Szczególnie w kuchni, która należy także do mnie.
-Bądź już cicho.
-Macie może ochotę na kino? Wy, Alex i ja.
-Brzmi nieźle. Widzę, że działasz.
-Też należy mi się życie towarzyskie. To jak?
-Okey, ale o której? Dziś jemy obiad z moimi rodzicami.
-O siedemnastej. Alex kończy o szesnastej, więc będzie pasowało.
-Już się uczysz godzin jej pracy?
-Dziś idę z nią. To znaczy idę na trzynastą, bo przychodzi Luke.
-Będziesz jej obrońcą?
-Można tak powiedzieć.
-Niall. Proszę wybij jej go z głowy raz na zawsze.
-Wydaje mi się, że już wybiłem.
*OCZAMI NIALL'A*
Nie było jeszcze trzynastej, a ja już stałem pod salonem. Naprawdę nie chciałem widzieć się z tym frajerem, ale nie zostawię Alex samej. Wszedłem do środka. Do moich uszu dobiegła znajoma piosenka. Uśmiechnąłem się, widząc blondynkę tańczącą z miotłą. Podszedłem do niej i objąłem od tyłu. Wzdrygnęła się, a po chwili uśmiechnęła, widząc moje odbicie w lustrze.
-Co tak wcześnie?
-Wcześnie? Zostało dziesięć minut do trzynastej.
-Luke na pewno się spóźni.
-Przyszedłem tu dla Ciebie, a nie dla Lukea.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Wyjdziesz ze mną o siedemnastej do kina? Ty, Rose, Harry i ja.
-We czwórkę? Chętnie.
Uśmiechnąłem się, chcąc złożyć pocałunek na jej policzku, ale przerwała nam szefowa. Przywitałem się z nią czując jak robię się czerwony na twarzy.
Po jakiś dwudziestu minutach "frajer" zawitał w salonie. Na sam widok napięły mi się wszystkie mięśnie. Poczułem rękę Alex na ramieniu. Była niezadowolona.
-Co się dzieje?
-Modelka się rozchorowała. Mam zająć jej miejsce.
-To wspaniale!
-Nie lubię być fotografowana. W dodatku te zdjęcia będą promowały nasz zakład.
-Oj nie marudź. Na pewno wyjdziesz świetnie.
-Niall?
-Tak?
-Po pozuj ze mną. Proszę. Masz wprawę. Masz super fryzurkę. Będziesz twarzą naszego salonu.
-Yhm. Ta, na pewno.
-Błagam. Pogadam ze Stephany. Na pewno się zgodzi. Proszę, zrób to dla mnie.
-Ugh. No dobra.
Alex uśmiechnęła się szeroko, mocno mnie przytulając. Nie miałem nic przeciwko. Odwzajemniłem czyn i poszedłem za nią. Kazała mi zająć miejsce na fotelu, a po chwili zniknęła. W lustrze widziałem odbicie tego dupka, rozkładającego sprzęt. Najchętniej podszedłbym i mu strzelił.
Po jakiś pięciu minutach Alex wróciła, a z nią trzy inne dziewczyny.
-Jestem Stephany. Właścicielka. Bardzo się cieszę, że zgodziłeś się promować mój zakład.
-Nie ma problemu.
-Jeżeli Ci to nie przeszkadza, wynagrodzenie ustalimy później.
-Nie trzeba żadnego wynagrodzenia. Robię to dla Alex.
-Później jeszcze pogadamy. Mary się tobą teraz zajmie.
Pokiwałem tylko twierdząco głową. Alex usiadła na krześle obok, szeroko się uśmiechając. Owa Mary zaczęła układać mi włosy. Nie lubię, gdy ktoś obcy ich dotyka, ale się poświęcę.
Po chwili byliśmy gotowi. Praktycznie moja fryzura się nie zmieniła, ale Alex o sto procent. Zawsze nosiła rozpuszczone, proste włosy, albo wysokiego, luźnego koka. Teraz miała na głowie burzę loków, podpiętą po bokach warkoczykami. Wyglądała słodko. Posłałem jej uwodzicielski uśmiech na co przymrużyła oczy i pokręciła przecząco głową.
Ustawiliśmy się w wyznaczonym miejscu. Czułem jak wściekłość rozrywa mnie od środka. Nienawidzę tego chłopaka. Za to jak potraktował Alex. I za to jak traktuje dziewczyny.
Na pierwszych zdjęciach byliśmy razem. Potem pozowała tylko Alex, a następnie ja. Na wszystkich sesjach z zespołem mogłem się wygłupiać. Tu musiałem być poważny.
Po zrobieniu około trzydziestu zdjęć, Alex musiała zmienić fryzurę. Oparłem się o ścianę, obserwując dziewczynę, która układała jej włosy. Po prostu magia. Dla mnie to jest nie wykonalne.
Kątem oka zobaczyłem, że ktoś do mnie podchodzi. Odwróciłam głowę, żałując, że to w ogóle zrobiłem.
-Teraz robisz za modela? -Luke zaśmiał się krótko.
-Może. Co ci do tego?
-Nic, nic. Widziałem jak się ściskaliście. Wy... Jesteście razem?
-Jesteśmy. Radzę ci się odczepić od niej raz na zawsze.
-Spokojnie. Mam lepszą.
-Jesteś chujem.
-Wiele osób mi to mówiło. Twój koleżka... Ten co chodzi z Rose, też mi prawił żebym zostawił Alex. Ale się o nią troszczycie. No nie wierzę.
-W porównaniu do ciebie obchodzą nas nasi przyjaciele.
Chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale się powstrzymał. Wrócił na swoje poprzednie stanowisko, grzebiąc w aparacie. Skłamałem. Wiem. Nie jestem z Alex, ale naprawdę chcę, żeby się od niej odwalił. Nie zasługuje na taką wspaniałą dziewczynę.
Po chwili Alex stanęła naprzeciwko mnie. Na głowie miała wysoko upiętego koka, z którego wystawało kilka kosmyków. Uśmiechnąłem się zagarniając jeden za jej ucho.
-Kończmy już tą maskaradę. -zaśmiała się.
-Jasne.
Po pół godzinie wszystko było skończone. Klapnąłem na kanapę, patrząc jak Luke zabiera swoje rzeczy. Stephany wezwała go na zaplecze, więc zostałem sam z Alex i Mary. Blondynka rozpięła koka, machając głową by się rozplątał. Zaśmiałam się na ten widok. Wyglądała tak niewinnie, gdy nie mogła wyciągnąć wsuwki. Podszedłem do niej i pomogłem. Wyprostowała się, gładząc włosy dłonią.
-Dzięki.
-Nie ma za co. -wręczyłem je czarną rzecz.
-Jest dopiero przed piętnastą. Co będziesz teraz robił?
-Jeżeli mogę to zostanę.
-Na serio? Będziesz siedział tu przez ponad dwie godziny?
-Z tobą zawsze.
-Teraz to ja będę pracowała. Mamy trzy dziewczyny do uczesania.
-Oh. To poczekam w kawiarni. O siedemnastej wrócę.
-Oczywiście. Dziękuję, że zgodziłeś się na te zdjęcia.
-Nie ma sprawy. Nieźle się bawiłem.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, zostawiając krótki pocałunek na moim policzku. Krótki, ale jaki miły.
*OCZAMI ROSE*
Było już po trzynastej. Zebrałam wszystkie wszystkie swoje rzeczy i mogliśmy jechać. Harry otworzył mi drzwi od samochodu, uśmiechając się szeroko. Po drodze obmyślałam co mam ugotować. Chcę, żeby rodzice odpoczęli po pracy. Chcę żeby im smakowało.
-Lubię, gdy marszczysz brwi.
-C... Co? -ocknęłam się.
-Marszczysz brwi. O czym tak myślisz?
-Co zrobić na obiad. -zaśmiałam się krótko.
-Może lasagne?
-Za dużo pracy.
-No to krócej. Makaron, sos pomidorowy i mięso.
-Kocham Cię.
-Wiem, wiem.
Kilka minut później, Harry zaparkował samochód przed domem. Weszliśmy do środka, od razu udając się w stronę kuchni. Wyciągnęłam potrzebne produkty i oparłam się o blat. W myślach wertowałam wszystkie szuflady by znaleźć przepis. Nareszcie mi się udało. Spojrzałam w górę, napotykając uśmiechniętą twarz Harryego.
-No co?
-Znów marszczyłaś brwi. To tak słodko wygląda.
-Nie podlizuj się.
-Nie podlizuję. Po prosu lubię mówić Ci komplementy.
W tej samej chwili chłopak stanął na przeciwko. Złapał mnie w talii, uniósł w górę i posadził na blacie. Teraz byliśmy równi. Uśmiechnęłam się, ocierając o siebie nasze nosy. Chłopak przez kilka sekund patrzył prosto w moje oczy. Podniosłam jedną brew na co się zaśmiał. Przyciągnęłam go jeszcze bliżej, jeżdżąc dłońmi po umięśnionym brzuchu.
-Chyba lubisz mnie macać. -przygryzł lekko wargę.
-Lubię się do ciebie przytulać.
-Jeżdżenie po brzuchu i klacie to nie jest przytulanie.
-Dobra! Dobra! Już cię nie dotykam. -zaplotłam ręce na piersi.
-Przecież żartuję. Lubię jak mnie dotykasz.
-Wiesz... Nie znam się na żartach.
Udałam obrażoną, zeskakując z szafki. Co on sobie myśli? Będzie mnie wkręcał? Nie dam się tak łatwo.
Wyciągnęłam dużą patelnie i nalałam na nią olej. Najpierw mięso. Otworzyłam górną szafkę, rozejrzałam się i spróbowałam wyciągnąć miskę. Niestety. Jestem za niska. Stanęłam na palcach, ale też nic. Za plecami usłyszałam chichot, a następnie duże dłonie łapiące moją talię. W ogóle nie zwracałam na to uwagi. To, że stado motyli fruwało mi w brzuchu nic nie znaczy.
-Oj Rose, Rose. Nie poradzisz sobie beze mnie. -musnął ustami moje ucho.
-Jeszcze się zdziwisz.
Wyrwałam się z jego uścisku. Chwyciłam stojące niedaleko krzesło i podstawiłam je pod szafkę. Stylesa najwidoczniej bardzo to rozbawiło, ale nie zwracałam uwagi. Stanęłam na krześle, sięgając potrzebną miskę.
Odwróciłam się z triumfalnym uśmiechem, a następnie bum! Krzesło zachwiało się, a ja wylądowałam w objęciach chłopaka. Pierwsze kilka sekund byłam zdezorientowana. Mocno chwyciłam się jego szyi, a serce zabiło mi dwa razy szybciej.
-Dobra. Jednak cię potrzebuję.
-Nie można było tak od razu?
Chłopak uśmiechnął się szeroko, składając na ustach soczysty pocałunek. Na serio nie dałabym rady przeżyć ani jednego dnia bez niego.
Było kilka minut po piętnastej. Zdążyłam ustawić ostatni talerz na stole, gdy do domu weszli rodzice. Podziwiałam ich. Od rana w pracy, ale i tak zawsze są roześmiani. Harry podszedł szybko do nich i odebrał torby z zakupami. Mama uśmiechnęła się szeroko, zdejmując swój płaszcz. Chyba go polubili.
-Myjcie ręce i siadamy do obiadu!
-Ale pachnie. Będzie pyszny.
-Mam taką nadzieję.
Po chwili wszyscy byli na miejscach. Nałożyłam każdemu porcję i życzyłam "smacznego". No nie powiem... Wyszło naprawdę dobre. Oczywiście dzięki Harryemu. On uratował sos przed przypaleniem. On uratował makaron zanim wykipiał. Po prostu gastronomiczny bohater. Mój bohater.
-Hmm, dzieci może obejrzymy dziś wspólnie jakiś film? Spędzimy trochę czasu razem.
-Dziś jesteśmy umówieni z Alex i Niallem.
-Szkoda.
-Na pewno jeszcze zdążymy. -Loczek posłał rodzicom miły uśmiech.
-Harry? Ty masz mąkę we włosach? -mama uniosła brew.
-Taaa. Chyba nie możemy razem gotować obiadów.
Zaśmieliśmy się. To prawda. Przez prawie godzinę gotowania miałam na niego trzy fochy. Jeden skończył się właśnie tym, że miał mąkę we włosach. Taka tam ja.
Była szesnasta czterdzieści dwa. Pożegnaliśmy się z rodzicami, opuszczając dom. Wsiedliśmy do samochodu, ale Harry nie ruszył. Spojrzałam trochę zdezorientowana. Chłopak przechylił się w moją stronę, całując namiętnie. Odwzajemniłam czyn uśmiechając się lekko.
-Nie mogłem się doczekać. -wymruczał między pocałunkami.
-Moi rodzice to przeszkoda?
-Boję się twojego taty.
Zaśmiałam się w jego usta, ale to mu nie przeszkodziło. Dotknął delikatnie językiem mojego, a następnie przyssał się do wargi. Mruknęłam i gwałtownie się odsunęłam.
-Co Niall dokładnie powiedział, gdy dzwonił?
-Że spotkamy się przed kinem o siedemnastej.
-No to jedź. Masz trzynaście minut.
-Nie bój się. Zdążę.
-Tak, tak.
-Nie ufasz mi?
-Ufam. Jedź już głupku. -cmoknęłam go w policzek, następnie zapinając pasy.
Jednak miał rację. Na miejsce dojechaliśmy trzy minuty przed czasem. Zaparkował przed budynkiem i spojrzał się z miną "a nie mówiłem". Pokręciłam głową i wysiadłam. Chłopak chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Od razu zrobiło się cieplej. To właśnie kochałam. Był moim chodzącym kaloryferem.
Stanęliśmy przed wykazem filmów. Kilka akcji, kilka komedii. Dwa romantyczne. Parę horrorów. Nie mogłam wybrać. Na szczęście w budynku pojawili się nasi znajomi. Przywitałam się z nimi uściskiem i od razu posłałam przyjaciółce znaczące spojrzenie.
-To jak. Na co idziemy? -Styles spojrzał na tablicę.
-Może "Teksańska masakra"?
-Nie dzięki -zaśmiałam się.
-To "Akademia Wampirów".
-No błagam! -Horan jęknął.
I tak minęło nam dziesięć minut. Stałam pod ścianą, słuchając jak się kłócą. Moją uwagę przykuł zwiastun puszczany na telewizorze. Wciągnęłam głęboko powietrze i lekko się uśmiechnęłam. Też przecież mam tutaj zdanie.
-Chodźmy na "Ralph Demolka".
-Co? -spojrzeli się jak na idiotkę.
-Ralph Demolka. Fajny film.
-Wiesz, że jest animowany?
-To, że mamy po dwadzieścia lat, nie znaczy, że nie możemy oglądać takich filmów. No weźcie.
Zastanowili się chwilę, aż wreszcie skapitulowali. Uśmiechnęłam się triumfalnie siadając na czarnej kanapie. Chłopacy poszli kupić bilety i jedzenie, a ja postanowiłam odbyć poważną rozmowę z Alex. Pociągnęłam ją za rękaw, tak aż usiadła obok.
-Co?
-Czemu mi nic nie powiedziałaś o randce z Niallem?
-Bo to nie była randka.
-Wiesz... Horan mówił co innego.
-Dobra, nawet jeżeli była to nie chciałam się chwalić. Nie wiedziałam, czy to w ogóle wypali.
-I jak było?
-Zabrał mnie na siłownię. Ćwiczyliśmy boks.
-E? Żartujesz?
-Nie. Fajnie było. Mogłam się wyżyć.
-Czasami cię nie rozumiem kobieto.
Zaśmiałam się, a dziewczyna mi wtórowała. Kocham ją. Taka wariatka, ale nie mogę bez niej żyć.
Nareszcie chłopacy byli z powrotem. Harry trzymał jedynie duży popcorn i colę. Niall za to dwa popcorny, nachosy, jakieś żelki i duże picie. Nawet się nie zdziwiłam. Wiem ile potrafi zjeść, a to zaliczało się jako przekąska.
Po piętnastu minutach mogliśmy wejść na salę. Zajęliśmy przeznaczone nam miejsca, pogrążając się w filmie. Niby animowana kreskówka, ale raz śmieszna, raz smutna. Lubie takie filmy.
Nie minęła nawet połowa filmu, a Horan miał już prawie wszystko zjedzone. Uśmiechnęłam się pod nosem dalej oglądając film. Chwilę później zauważyłam, że Alex przesuwa się w moją stronę.
-Muszę iść do toalety. -szepnęła mi do ucha.
-Tylko wracaj szybko.
Dziewczyna posłała mi szczery uśmiech, zeszła w dół sali, znikając za ścianą. Poprawiłam się na fotelu, opierając głowę na ramieniu Harryego. Chłopak uśmiechnął się lekko, zaplatając razem nasze palce. Spojrzałam na Nialla. Na początku najbardziej protestował, a teraz siedział wpatrzony w ekran.
Alex nie wracała już dobre dziesięć minut. Poczułam w kieszeni wibracje. Wyciągnęłam telefon. Serce zabiło mi dwa razy szybciej, gdy przeczytałam wiadomość.
"Atak, pomocy"
Harry wyczuł, że coś jest nie tak, bo mocniej ścisnął moją dłoń.
-Co się dzieje?
-Alex potrzebuje mojej pomocy. -spojrzałam na Nialla.
-Co? Co się stało?
-Nie mogę teraz tłumaczyć.
Chwyciłam jej torbę i szybko wybiegłam z sali. Słyszałam jak chłopacy robią to samo. Szeroko otworzyłam drzwi do łazienki, rozglądając się za dziewczyną. W pomieszczeniu słychać było ciche jęki i płacz. Weszłam do drugiej kabiny i klęknęłam przy przyjaciółce.
-Alex.
-Boli. -płakała.
-Wiem. Brałaś tabletki?
-Przepraszam.
-Alex!
Zaczęłam szperać w jej torebce. Nareszcie znalazłam niebieskie pudełko. Wyciągnęłam dwie tabletki i podałam dziewczynie. Miałam nadzieję, że pomogą.
-Połknij.
-To nic nie da.
-Jak to nie da?
-Nie brałam ich przez cztery dni.
-Jeżeli tylko wydobrzejesz to skopię Ci tyłek!
-Nie mam nic przeciwko. Proszę zabierz mnie do lekarza.
-Niall, Harry!
Krzyknęłam jak najgłośniej. Nie musiałam długo czekać. Chłopacy wpadli do środka zdezorientowani. Horan w kilka sekund był przy nas. Złapał Alex za dłoń i delikatnie pocałował.
-Co się dzieje?
-Musimy jechać do lekarza.
-Po co?
-Nie pytaj! Później Ci wytłumaczę. Ona tu zaraz umrze z bólu!
Na jego reakcję nie musiałam długo czekać. Spojrzał dziewczynie w oczy i chwycił ją na ręce. Jak najszybciej udaliśmy się do samochodu Harryego. Horan usiadł z blondyną z tyłu, mocno ją przytulając.
Po chwili byliśmy już w drodze do szpitala. Miałam nadzieję, że nie stanie się nic poważnego.
-Rose... -Niall był przerażony.
-Jeżeli możesz pomasuj jej dolną część pleców.
-Oczywiście.
W lusterku widziałam jak delikatnie przesuwa dziewczynę i masuje wyznaczone miejsce. Chyba nie pomagało bo nadal płakała. Nie mogę sobie wyobrazić nawet tego bólu.
-Powiesz mi wreszcie co się dzieje?!
-Alex choruje na nerki. Bierze leki, ale gdy odstawi je na dosyć długi czas zaczyna mieć bóle. Coś podobne do takich jak się rodzi.
-Że co?
-Nawet gdyby teraz wzięła lekarstwa to nic nie da. Nie brała tabletek przez cztery dni. Nie wiem czemu tak szybko ją złapało.
-Boże Alex...
Horan pocałował ją w głowę, dalej masując. Nareszcie dojechaliśmy. Otworzyłam im drzwi. Chłopak wziął blondynkę na ręce i wniósł do środka. Szybko zawołałam lekarza, który zabrał ją do gabinetu. Siedziałam z głową w dłoniach. To tak jakby moja wina. Zawsze pilnowałam żeby brała te pieprzone tabletki. Teraz wszystko się pomieszało.
Niall usiadł obok i objął mnie ramieniem. Czułam, że jemu też jest źle. Zaczyna znajomość, a tu już taka sytuacja.
-Czy... Coś może jej się stać?
-Raczej nie. Na pewno dostanie leki i ból minie.
-Długo już na to choruje?
-Przeszło trzy lata.
To cholerne czekanie najbardziej stresuje. Lekarze nic nie mówią. Pozostaje siedzenie i myślenie żeby tylko wszystko było dobrze.
Drzwi od sali się otworzyły. Szybko zerwaliśmy się na nogi. Mocno ścisnęłam dłoń Harryego, modląc się o dobre wieści.
-Co z nią? -Niall zapytał jako pierwszy.
-Przepraszam, a kim pan jest?
-Ymm, jej chłopakiem.
-Więc już wszystko w normie. Dziewczyna musi poleżeć dwie godziny pod kroplówką.
-Możemy do niej wejść?
-Zapytam się, czy jest w stanie.
Lekarz zniknął na chwilę. Potem wychylił tylko głowę i dał nam znak żebyśmy weszli. Na widok Alex podpiętej do tych kabelków zabolało mnie serce. Już raz tak miała. Na samym początku. Chodziłyśmy jeszcze do szkoły. Prawie zemdlała z bólu...
Blondyn usiadł na brzegu łóżka lekko się uśmiechając i łapiąc jej dłoń. My staliśmy obok, patrząc z góry. Aż brakło mi tchu w piersiach.
-Jak się czujesz?
-Lepiej.
-Chciałbym być na twoim miejscu.
-Oj na pewno nie. -lekko się uśmiechnęła.
-Dzwoniłaś do rodziców?
-Tak. Przyjadą jak najszybciej. Niall?
-Słucham Cię.
-Lekarz mówił, że chce mnie zobaczyć mój chłopak.
-Ymm. Inaczej my mnie nie wpuścił.
-Dzięki.
-Dla ciebie wszystko.
Zostaliśmy z Alex, aż do przyjazdu rodziców. Jej stan polepszył się i to o wiele. Gdy widziałam jak Niall się nią opiekuje, serce robiło mi się gorące. Wiedziała, że ma przy sobie anioła stróża.
No więc z góry PRZEPRASZAM :*** ! Mam problemy z internetem ( masakra ) ;cc Nie mam pojęcia kiedy będzie następny .
Podoba się ??? Wielka nadzieja , że tak ;3
Bardzo bardzo bardzo dziękuuuuuuuuję mojej kochanej Olci <Loffejszyn> <33333333 *___* Dzięki niej jest rozdział uhuhu ;D ;*
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich moich wiernych czytelników ! A szczególnie dla Wery , Wiki i Zosi ! <33 :*
Do następnego ! :D LICZĘ NA MIŁE KOMENTARZE . :)