poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 7#

* OCZAMI ROSE *


Po 20 minutach byłam w domu. Cała roztrzęsiona zdjęłam płaszcz i już chciałam wbiec po schodach na górę, gdy zawołała mnie mama.

-Rose, chodź na chwilkę.

Opanowałam się trochę by nie dać po sobie poznać, że coś się stało. Powli poszłam do kuchni gdzie siedziała mama wraz z tatą. Posłałam im lekki uśmiech i oparłam się o szafkę.

-O co chodzi?
-Na 18 mamy zaproszenie do państwa Cand na kolację. Przygotuj się.
-Muszę iść?
-Tak. Jesteśmy zaproszeni wszyscy.
-Ohh no dobra. -marudziłam.
-I jak z pracą? Dostałaś ją? -zapytał tata.
-Nie. Dostała ją Emily.
-Emily? Emily Farel? -mama była zdziwiona.
-Tak. Znów tu mieszka. Tym razem z mamą.
-Ahh biedna dziewczyna. Jeździ od mamy do taty i tak w kółko.
-Ta właśnie. Mogę już iść?

Rodzice nic nie odpowiedzieli tylko posłali mi uśmiechy. Ruszyłam w stronę schodów by po chwili znaleźdź się w pokoju.
Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Czemu to spotyka właśnie mnie? Czemu moje życie się jebie? Myślałam, że coś się zmieni. Myślałam, że znajomość z Harrym będzie się pogłębiała, ale teraz napewno w ogóle zarwie ze mną kontakt. Kto niby chciałby się przyjaźnić z osobą, która się tnie. Która ma zjaraną psychikę...
Nie miałam kompletnie siły. Mój umysł był wyładowany do 0%. Otworzyłam zaszklone oczy i usiadłam prosto na łóżku. Wciągnęłam głęboko powietrze, wstałam i poszłam do łazienki. Chwilę patrzyłam w lusterko. Widziałam ten ból w moich oczach. Wszytskie emocje były wypisane na mojej twarzy. Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam z niej żyletkę. Położyłam sobie ją na ręce i patrzyłam na nią. Z jednej strony chciałam sobie ulżyć. Chciałam zagłębić ostrze w skórze. Z drugiej nie chciałam tego. Nie chciałam robić sobie kolejnych blizn.


Zacinęłam mocno oczy i dłoń. Czułam jak ostrze wbija mi się w skórę. Wtedy rozluźniłam uścisk, a żyletka zsunęła się prosto do kosza na śmieci.

-Nigdy więcej... Chcę zacząć normalne życie...

Wytarłam krew, opatrzyłam ranę i wróciłam do pokoju. Zegarek wybijał 16;27. Otworzyłam szafę i wpatrywałam się w ciuchy. Miałam ich tyle, że nie wiedziałam co ubrać. Ostatecznie wyciągnęłam to co leżało z brzegu i zaczęłam się przebierać. Poprawiłam makijaż, rozczesałąm włosy i lekko się uśmiechnęłam do swojego odbicia. Niestety nie poprawiło to o wiele mojego humoru.



Gdy byłam gotowa położyłam się na łóżku. Wyciągnęłam mp4, włozyłam słuchawi do uszu i zaczęłam słuchać moją ulubioną piosenkę. Cały czas byłam wpatrzona w sufit. W głowie znów miałam ten dzień. Te okropne chwile. Nie rozumiałam tego jak można być tak podłym. Jak można napaść na dziewczynę i tak po prostu ją zgwałcić. Niestety to stało się też z mojej głupoty. Mogłam wtedy zostać u Alex. Ale oczywiście ja jestem mądrzejsza....
Nagle coś migło mi w kącie oka. Spojrzałam się w stronę drzwi. To było niemożliwe. Czyli jednak ktoś z góry troszczy się o mnie.  Usiadłam i patrzyłam w jego piękne zielone oczy.

-Harry... co ty tu robisz?
-Stoję -uśmiechnął się lekko.
-Ale jak wszedłeś?
-Hmmm ta kobieta w salonie to chyba raczej twoja mam, tak?
-No tak. Po co przyszedłeś? -spuściłam wzrok.
-Zapomniałaś torbę -chłopak położył ją na szafkę.
-Dzięki.
-A poza tym chciałem z tobą porozmawiać.

Harry podszedł i usiadł obok. Spojrzałam na niego, ale nie wytrzymałam długo i znów zafascynowałam się podłogą.

-Wiesz raczej nie mamy o czym. -Odpowiedzialam cicho.
-Właśnie, że mamy.... powiedz mi... czemu to robisz?


Nic nie odpowiedziałam tylko patrzyłam w dół. Nawet się nie skapnęłam, że zostawiłam u nich torbę. Byłam tak roztrzęsiona... chciałam jak najszybciej być w domu.

-Rose. Proszę... daj sobie pomóc. -Harry chwycił moje dłonie w swoje.

One były takie ciepłe. Delikatne. Poczułam coś dziwnego. Tak jakby coś we mnie kazało mi to powiedzieć. Wygadać się przed nim...

-Mam swoje problemy...
-Powiedz mi jakie. Może Ci pomogę.
-To są nie ważne rzeczy...
-Jednak chyba ważne jeżeli przez to się tniesz.
-Już nie... już się nie tne. -spojrzałam mu w oczy.
-Na pewno? Rose naprawdę możesz mi powiedzieć ... chcę Ci pomóc.
-Jest już okey -uśmiechnęłam się do niego.
-Mam nadzieję, że mnie nie okłamujesz. Obiecaj, że już nigdy tego nie zrobisz..

To było dziwne. Czemu on się tak o mnie troszczy? Czemu mu na mnie zależy? Nie wiedziałam o co chodzi. Wciagnęłam głęboko powietrze...

-Obiecuję -uśmiechnęłam się.

Harry odwzajemnił go i objął mnie ramieniem. Czułam się przy nim dobrze, więc nie zaprzeczałam. Oparłam głowę na jego ramieniu i przytuliłam się lekko.

-Ale jesteś ciepły.
-To dzięki tobie -uśmiechnął się.
-Jak dzięki mnie? -odsunęłam się kawałek.
-Przy tobie czuję się o wiele lepiej. Jestem szczęśliwy.
-Jesteś zwariowanym chłopakiem.
-Może tylko trochę. Zwariowałem dla dziewczyny.

Oboje zaczeliśmy się śmiać. Harry złapał za rękaw od mojej bluzki i podciagnął go do góry. Spojrzałam mu w oczy. Nawet nie zaprzeczyłam. Po chwili było widać dokładnie wszystkie blizny. Chłopak przejechał po nich delikatnie palcem, a potem podniósł moją rękę i złożył na nich pocałunek.


-Nie pozwolę Ci już nigdy tego zrobić.
-Nie mam zamiaru.

Znów się do niego przytuliłam. Wciągnęłam głęboko to płuc jego zapach. Pachniał tak słodko ...

-Masz nieziemskie perfumy.
-Dziękuje.
-O kurde... -zamarudziłam.
-Co jest?
-Nie chcę Cię wyganiać, ale jadę z rodzicami na kolację do ich znajomych i raczej muszę się już zbierać.
-Aaa szkoda. Chciałbym posiedzieć tu z tobą jeszcze -uśmiechnął się.
-Ja też, no ale niestety muszę jechać.
-Spotkamy się jutro?
-Z wielką chęcią.
-No to w Forever na 14;00 okey?
-Napewno będę. A tak w ogóle co powiedziałeś mojej mamie, że wpuściła Cię do mnie do pokoju?
-Hmmm, że jestem twoim przyjacielem. Że zostawiłaś u mnie torbę. Że się pokłóciliśmy i chcę Cię przeprosić.
-Łooo ... napewno nie oparła się twojemu urokowi. -zaśmiałam się.
-Jaki tam urok. Jestem normalnym chłopakiem.

Po chwili oboje wstaliśmy i wyszliśmy z pokoju. Po salonie krzatali się rodzice. Jak ich zobaczyliśmy oboje zaczęliśmy się śmiać. Tata chodził w tą i spowrotem, a mama za nim z krawatami. Gdy nas zauważyli opanowali się. Mama posłała mi uśmiech.

-Wybaczyłaś mu? -zapytał tata.

Spojrzałam na Harrego, a ten tylko szeroko się uśmiechnął.

-Tak. Nie mogę się na niego długo gniewać.
-To dobrze. Jesteś gotowa? Niedługo bedziemy jechać.
-Yhm.

Poszła z Harrym w kierunku drzwi. Chłopak stanął naprzeciwko mnie i uśmiechnął się lekko.

-Co?
-Mówiłem Ci, że ślicznie wygladasz?
-Nie -zaśmiałam się.
-No to teraz mówię. Jesteś śliczna.
-Idź już lepiej bo buraka złapie!
-No idę, idę. Do jutra. -Styles pocałował mnie lekko w policzek i przytulił.
-Do jutra.

Zamknęłam za nim drzwi i uśmiechnięta poszłam do salonu. Rodzice wreszcie się dogadali i mama pomagała wiązać tacie krawat.

-Miły ten twój Harry. -zaczęła mama.
-On nie jest mój. -speszyłam się.
-Twój przyjaciel.
-No można tak powiedzieć -uśmiechnęłam się.
-O co się pokłóciliście? Bardzo mu zależało na tym żeby Cię przeprosić.
-Takie bzdety... Za ile jedziemy?
-Tak za 20 minut.

Już nic nie powiedziałam tylko poszłam na górę. Usiadłam na łóżku i patrzyłam przez okno. Śnieg znów lekko pruszył. Latarnie oświetlały drogi i trawniki przed domami.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy przypomniałam sobie słowa Harrego. Troszczył się o mnie. To było bradzo miłe. A najważniejsze, że mnie nie olał. Nie odpuścił. Nie powiedział, że jestem wariatką tylko przyszedł i chciał się  dowiedzieć czemu to robię...

~~~~

Z dołu rozbrzmiał głos mojej mamy. Schowałam telefon do kieszeni i udałam się do salonu. Ubrałam płaszcz i byłam gotowa. Razem z tatą wsiedliśmy do samochodu, a mama oczywiście dokłądnie sprawdzała, czy wszystkie okna są pozamykane i w ogóle, czy wszystko gra. Po chwili wsiadła do pojazdu i tata ruszył.
Szczerze to nawet nie wiedziałam do kogo jedziemy. Nazwisko tak jakby kojażyłam. Cand.... to chyba kolega z pracy taty.
No, ale szczerze... co ja mam tam robić? Oni napewno będą rozmawiali o pracy, a ja? Będę siedziała jak taka sierota przy stole.

Po jakiś 15 minutach byliśmy na miejscu. Duży dom. Piękny ogród przed nim.... Wysiadłam na zawnątrz. Zimno otuliło mi twarz. Dołączyłam do rodziców. Tata nacisnął na dzwonek, a po chwili drzwi się otworzyły. W progu stała piękna kobieta. Mała może z 38 lat. Granatową sukienkę do kolan i włosy spięte w koka.

-Witajcie. Proszę wejdzcie do środka. -uśmiechnęła się.

Tak jak powiedział tak zrobiliśmy. Stnęłam w przedpokoju i dokładnie obejrzałam wszytskie ściany. Miło urządzony. W kremowym kolorze. Po chwili poczułam czyjeś ręce na moich ramionach i szept koło ucha.

-Pomogę Ci ...





Hejjjjj ;) Proszę bardzo oto 7 rozdział ;) mi ogólrni się trochę podoba ;)
Dziękuję za komentarze ;) Ale jednak jestem trochę zawiedziona ;/ W statystykach pokazuje, że rozdział był wyświetlany ponad 40 razy, a komentarzy jest 5.... 

Może teraz zrobimy tak.... jeżeli nie będzie powyżej 5 komów to nie ma kolejnego rozdziału ;)

Chcę wiedzieć, czy wam się to podoba i czy ktoś to czyta...

Ok to teraz pytanie... Jak myślicie co będzie dalej??? Kto mógł to powiedzieć do Rose? Macie jakieś pomysły? Chętnie się dowiem jaki :)

Czytasz = komentarz :*

środa, 20 listopada 2013

Rozdział 6#

To co zobaczyłam było o wiele gorsze niż bałagan...

Na środku salonu trwała wojna. Trójka chłopaków w tym jeden tylko na majtkach, szarpali się i kulali po podłodze krzycząc "Liam dawaj tego pilota!". Na mój widok szybko zerwali się na nogi i ogarneli. Patrzyli raz na mnie, a raz na Nialla. Chłopakiem w majtkach był chyba Zayn, a dwójka obok to Liam i Louis.


-Chłopacy, mamy gościa. -Niall uśmiechnął się do mnie.
-Hejjjj -powiedzieli chórkiem.
-Hej -odpowiedziałam i się zaśmiałam.
-Yyy to może ja na chwilkę zniknę. -Zayn pobiegł na górę.

Niall zamknął drzwi i pomógł mi ściągnąć płaszcz. Weszliśmy w głąb salonu. Teraz dokładnie było widać jaki jest duży. Łączony z kuchnią. Na środku wielka kanapa i telewizor na ścianie. Wbudowany kominek. Mały stolik przy kanapie i duży w jadalni kawałek dalej. Byłam pod wrażeniem.
Po chwili podszedł do mnie Liam i podał mi rękę na przywitanie.

-Jestem Liam, a ty? -uśmiechnął się delikatnie.
-Rose. -odpowiedziałam niepewnie.

Poczułam jak Niall obejmuje mnie ramieniem. Zmieszłam się trochę.

-To ZNAJOMA Harrego. -zaakcentował słow "znajoma".
-Aaaaa. No to bardzo miło Cię poznać.

Do Liama dołączył także Louis i uśmiechnął się do mnie szeroko.

-Hmmm znajoma naszego zakochańca.

Nie wiedziałąm o co im chodzi. Przecież to prawda. Byłam tylko znajomą Harrego.
Z rozmyślania obudził mnie Niall, który zaproponował żebyśmy usiedli na kanapie. Zgodziłam się. Kanapa niedosyć, że była ładna to jeszcze wygodna.

-Napijesz się czegoś? -zapytał z uśmiechem Liam.
-Hmm nie dzięki. Dopiero co wypiłam shakea.

W tej samej chwili do salonu wszedł Zayn. Na szczęście już w spodniach. Uśmiechnął się do nas i usiadł obok Louisa. Czułam się niezrecznie. Ja jedna, a ich czterech....

-Hmm no to Rose opowiedz nam coś o sobie bo Harry tak cię chwalił... -zaśmiał się Zayn.
-On wam o mnie mówił ?
-Przecież mówiłem Ci, że cały czas. -Niall spojrzał na chłopaków, a oni przytakneli.

Jeju... miałam mętlik w głowie. On naprawdę o mnie gadał.  To było dziwne... przecież znamy się kilka dni. Byłam bardzo ciekawa co tak naprawdę mówił.

-Słyszeliśmy, że rysujesz -odezwał się Louis.
-Hmm tak. Takie tam bazgroły. -uśmiechnęłam się.
-Harry mówił, że nie doceniasz swojego talentu.
-Mówił? Boże... -zaśmiałam się.
-Nom. I też o tym, że jesteś bardzo zabawna, i ładna, i towarzyska, i że chyba się w tobie zakochał...

Na te słowa zrobiłam minę WTF  i czułam jak moje policzki oblewają rumieńce. W środku poczułam przyjemne ciepło. Nigdy takiego czegoś nie doznałam. W tej samej chwili cała czwórka zaczęła się śmiać.

-Nie bój się. Znamy wszystkie szczegóły. -zaśmiał się Liam.
-Wszystkie? -zrobiłam wielkie oczy.
-Harry nam opowiedział od początku, aż do końca całą historię.

Wtedy już całkiem strzeliłam buraka. Nie mogłam uwierzyć, że oni są tacy zżyci. Wszystko o sobie wiedzą. A Harry stawał się coraz to ciekawszym obiektem. Znałam go od niedawna, ale czuła, że mogę mu zaufać.
Dopiero wtedy do mnie dotarło...

-A właśnie.. gdzie on jest? -zapytałam.
-Siedzi w pokoju. Zaraz po spotkaniu tam poszedł. Ogólnie był jakiś przybity. -odpowiedział mi Zayn.
-Pokażecie mi gdzie to jest? Zrobiłabym mu niespodziankę. -uśmiechnęłam się.
-No jasne.

Wstałam razem z Niallem i ruszyłam za nim. Weszliśmy po schodach w długi korytarz. Blondyn pokazał mi ręką trzecie drzwi po lewej stronie i uśmiechnął się lekko. Stanęłam bliżej i nasłuchiwałam przez chwilę. Z pokoju było słychać ciche dzwięki gitary. Wciągnęłam głęboko powietrze i zapukałam...

-Chłopacy chcę być chociaż chwilkę sam! -usłyszałam tą cudowną chrypkę.

Otworzyłam lekko drzwi, a on znów się odezwał.

-Przecież mówiłem... -nie dokończył.
-Hej Harry. -uśmiechnęłam się.

Jego oczy momentalnie się powiększyły. Poprawił się z pozycji prawie leżącej w siedzącą i odwzajemnił lekko uśmiech.

-Cześć Rose. Ymm co ty tu robisz?
-Stoję przed tobą -zaśmiałam się i podeszłam bliżej łóżka.

Niestety coś było nietak. Harry w ogóle nie ukazał żadnych emocji. Siedział  poważny i wpatrywał się we mnie.

-A tak na serio?
-Spotkałam Nialla w Forever. Porozmawialiśmy trochę i zapytał, czy nie wpadłabym do was. Zgodziłam się no i jestem.
-Na pewno masz ważniejsze sprawy niż przychodzenie tutaj... -spuścił wzrok.
-Chciała się z tobą spotkać. Porozmawiać, no ale jeżeli nie chcesz to mogę wyjść. Nie będę Ci przeszkadzała. Przecież ty masz swój świat i swoje życie.

Powoli się odwróciłam i już chciałam wyjśc z pokoju, ale zatrzymał mnie.

-Nie odchodź. Po prostu .... wiem, że masz .... jeju, nie chcę zabierać ci czasu....

Harry spuścił głowę i głęboko wciągnął powietrze. Był taki ... przybity? Bez emocji. Jakby nie było w nim życia.

-Nie bardzo rozumiem... -spojrzałam pytająco na niego.
-Czemu nie powiedziałąś mi, że masz chłopaka?

To mnie zdziwiło. Czemu on myślał, że mam chłopaka? Przecież z nikim się nie spotykam. Po prostu pustaka w głowie. Podeszłam bliżej i usiadłam na łóżku obok niego.

-Po pierwsze nie pytałeś.... a po drugie nie mam chłopaka.
-Przecież widziałem -podniósł wzrok na mnie.
-Co niby widziałeś?
-Wczoraj... wieczorem. Szłaś z jakimś chłopakiem i się przytulaliście.

Dopiero wtedy się skapnęłam o co mu chodziło. Musiał widzieć mnie z Mikem. Nie wiem czemu, ale się uśmiechnęłam. On był zazdrosny? W mojej głowie miałam różne myśli. Czy gdybym miała chłopaka to zerwałby ze mną kontakt? Może chodziło mu tylko o krótką znajomość, zaliczenie dziewczyny i zostawienie...

-To był Mike. -odpowiedziałam.
-No, czyli twój chłopak. -Styles jeszcze bardziej posmutniał.
-Nie...
-Jak to nie? Przecież się przytulaliście...
-To, że się z nim przytulałam musi zaraz znaczyć, że to mój chłopak?

Harry patrzył się na mnie jak na debilkę. Spojrzałam na moje nogi, a potem znów na niego. Westchnęłam i znów zaczęłam mówić.

-Mike to mój przyjaciel. Tylko i wyłącznie przyjaciel. Nic mnie z nim nie łączy.
-To czemu szliście przytuleni?
-Bo było mi zimno. -zaśmiałam się.
-Aaahmmm. -Hazza lekko się uśmiechnął.
-A nawet jakbym z nim była... zerwałbyś ze mną kontakt?
-Nie.. no, ale byłoby mi dziwnie...
-Jak dziwnie? W jakim sensie?
-No bo ty byś była z nim, a mi się podobasz. Musiałbym nastawić się, że z nami nigdy nic nie będzie...

To mnie zdziwiło jeszcze bardziej. Jednak chłopacy nie żartowli. Chyba napawdę podobałam się Harremu. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.

-A skąd taka pewność, że może między nami coś będzie? -podniosłam do góry brwi.
-Hmmm powiedzmy, że mam przeczucie -jego humor o wiele sie poprawił.


Zaśmiałam się i spuściłam wzrok. Zrobiło mi się gorąco. Dopiero teraz zauważyła, że to on tak na mnie działa. Ten jego uśmiech i oczy. Poczułam jak rumieńce oblewają mi policzki.
Spojrzałam na niego i poczułam przypływ odwagi. Przysunęłam się bliżej i pocałowałam go delikatnie w policzek. Sama byłam zaskoczona, ale on też. Obdarzył mnie jeszcze większym uśmiechem.
Ogarnęłam wzrokiem łóżko na którym siedzieliśmy. Pełno kartek powyrywanych z zeszytu. Chwyciłam jedną i zaczęłam czytać. Harry szybko zaeagował i chiał mi ją wyrwać, ale nie dał rady.

-Co, to twój pamiętnik, że nie mogę przeczytać? -zaśmiałam się.
-Niee, no ale.. kawałek piosenki. Do kitu mi wyszła.
-Pozwól mi przeczytać to ocenię -posłałam mu uśmiech.
-Hmm no dobra.

Wyprosowałam kartkę i kolejny raz zaczęłam czytać.

Only half a blue sky
Kinda there but not quite
I'm walking round with just one shoe
I'm a half a heart without you

I'm half the man, at best
With half an arrow in my chest
I miss everything we do
I'm a half a heart without you....

-Łooo -nie mogłam wypowiedzieć nic innego.
-Mówiłem, że jest do kitu.
-Nie.. właśnie jest świetna.
-Yhmm nie wierzę. Nie potrafię pisać piosenke.
-To uwierz. Jest świetna . Naprawdę.

Styles uśmiechnął się lekko i zaczął brzdąkać melodię na gitarze. Powtórzył ją kilkakrotnia, a po chwili mogłam usłyszeć jego głos. Był taki melodyjny. Przesiąknięty emocjami. Mocno wsłuchałam się w słowa. Wydawało mi się, że płynęły prosro z serca.
Harry przestał grać i spojrzeliśmy sobie w oczy. Niezręczna chwila. Odwróciłam wzrok i uśmiechnęłam się.

-Świetnie grasz i śpiewasz.
-Miło to słyszeć z twoich ust.
-Nie mów tak, bo strzelę buraka -zaczęłam się śmiać.
-Słodko wtedy wyglądasz.
-Cicho! Może nauczysz mnie grać na gitarze? Zawsze chciałam, ale jakoś nie było kiedy.
-No pewnie.

Usiadłam na krawędzi łóżka, a Hazza po mojej prawej stronie. Zaczął grać jakąś melodię, a potem pokazał mi po kolei wszystkie chwyty. Podał mi gitarę i kazał to powtórzyć. Zagrałam pierwsze dwa akordy i dalej zapomniałam. Chłopak obdarzył mnie uśmiechem i poinstruował co dalej. Gdy siedział tak blosko mnie nie mogłam się skupić. Dzwięki mi nie wychodziły i się zniechęciłam.

-Ja nie potrafię -zrobiłam smutną minę.
-Nauczysz się. Popracujemy nad tym.

Uśmiechnęłam się i oddałam Harremu gitare, żeby mi coś zagrał. Chłopak zastanowił się chwilę i zaczął brzdąkać. Jego głos był taki czysty. Też chciałabym tak umieć śpiewać. Oprłam swoją głowę na dłoni i wsłuchiwałam się w słowa.
Po chwili Harry skończył i spojrzał się na mnie. Na jego twarzy gościł uśmiech, ale po chwili zszedł. Spoważniałam bo nie wiedziała o co mu chodzi.

-Rose? Masz jakiś problem?
-Co ? Czemu niby?

Chłopak spuścił wzrok na moją rękę. Przypomniałam sobie... Zamknęłam oczy i opuściłam dłoń. Harry patrzył się na mnie z poważną miną. Jak zawsze wszystko musiało się spieprzyć...


-Wiesz może ja już pójdę... -wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku drzwi.
-Rose.. coś się dzieje? Możesz mi powiedzieć. -Harry szybko podszedł do mnie.
-Nie.. to znaczy.. nie chcę o tym gadać. Naprawdę powinam już pójść do domu.
-Ale kotek...
-Harry, proszę... - w oczach pojawiły mi się łzy.

Chłopak już nic nie powiedział. Szybko zeszłam do salonu, a on tuż za mną. Po drodze napotkałam Nialla i Louisa.

-Ooo już idziesz? -zapytał blondyn.
-Tak. Muszę już iść do domu. -mówiłam ubierając płaszcz.
-Szkoda. Myślałem, że spędzisz z nami trochę czasu.
-Może kiedy indziej. Hej.

Pożegnałam się i wyszłam na zewnątrz. Harry wybiegł za mną i stanął przedemną.

-Odwiozę Cię.
-Nie. Przejdę się. Dobrze mi to zrobi.

Styles chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu. Złożyłam krótki pocałunek na jego policzku i ruszyłam przed siebie...



*OCZAMI HARREGO*



Stałem jak taki debil na chodniku i patrzyłem jak odchodzi. Czemu nie poszedłem za nią? Sam tego nie wiem. Jakoś czułem w środku, że nie powinienem.
Wszedłem spowrotem do domu i odrazu udałem się na górę. Usiadłem na łóżku i schowałem głowę w dłonie. Zastanawiałem się "czemu?". Czemu ona to robi? Może ma jakieś problemy? Jedyne co wiedziałem to to, że nie pozwolę jej więcej....
Po jakiś 5 minutach do pokoju wszedł Louis. Usiadł koło mnie i obiął ramieniem.

-Co się dzieje?
-Nic... -odpowiedziałem cicho.
-Przecież widzę. Dała Ci kosza, czy co?
-Gorzej...
-Jeju. Co takiego?
-Ona się tnie...






Jest 6 rozdział !!! ;D Podoba się? Myślę, że nie jest najgorszy xd
Liczę na komentarze bo to motywuje *_*

Teraz taka wiadomość, że założyłam Aska dla bloga ;) LINK 
Na nim możecie się pytać kiedy będzie następny rozdział. O to co będzie dalej w rozdziel i o bohaterów ;)
Możecie też wyrażać tam swoją opinię ;)

Proszę również o lajki dla tej stronki----> LINK . Jestem na niej adminką, a ma bardzo mało lajków ;c

Kocham was <3

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 5#

On? Ale jak? Po co? Czego ode mnie chce? Te pytnia zadawałam sobie w myślach. Zeszłam po schodach i stanęłam przed nim.
Wysoki blondyn o niebieskich oczach. Przystojny, ale jakoś na mnie nie wywołał wielkiego podziwu....


-Luke? A ty po co tu przyszedłeś?
-Muszę z tobą porozmawiać. -odpowiedział poważnie.
-Ok. No to mów.
-A możemy raczej na osobności?

Wciągnęłam głęboko powietrze i powoli je wypuściłam. Chwyciłam płaszcz z wieszaka i go założyłam.

-Chodźmy na dwór. -powiedziałam i otworzyłam drzwi.

Chłopak wyszedł z domu, a ja zaraz za nim. Oboje staliśmy przed budynkiem i patrzeliśmy na siebie.

-To o czym chcesz gadać? -powiedziałam bezinteresownie.
-Po prostu przejdę do rzeczy.... Jeszcze raz powiesz Alex, że ją zdradzam to pożałujesz. -przysunął się kawałek.

Po usłyszeniu tych słów byłam w szoku. On mi groził?

-Co mi zrobisz? Taka jest prawda. Napewno nieraz ją zdradziłeś.
-Może tak, a może nie. Alex wierzy mi i tak ma być. I tak teraz już uważa, że nie jesteście przyjaciółkami bo ją okłamałaś.
-Nie okłamałam jej. Jesteś frajerem. Niby jesteś z nią, ale zabawiasz się z innymi na boku.
-Słonko. Alex jest we mnie zapatrzona jak w obrazek. Teraz wierzy tylko mi. -podszedł do mnie i zagarnął kosmyk włosów za ucho.
-Tak? No to proszę bardzo. Zeszła już na najniższy poziom. Nie mieszam się w wasze życie.

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi. Niestety musiałam się zatrzymać bo znów mnie zawołał.

-Rose! Ani mru mru ... -puścił do mnie oczko i poszedł w stronę centrum.

Weszłam do budynku i powiesiałam płaszcz na jego miejscne. Od razu szybko poszłam do swojego pokoju by nie musieć tłumaczyć nic mamie. Nie miałam siły. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam się w sufit.
Nie rozumiałam tego.... Alex jest aż taka głupia żeby mu wierzyć? Przecież to zwykły cham. Napewno ma już z 5 innych dziewczyn za jej plecami, no ale to jej życie. Chce być z takim frajerem, proszę bardzo. Przecież tak jak to powiedział Luke "Nie jesteśmy już przyjaciółkami".
Leżałam tak z 10 minut, ale niestety musiałam wstać. Pokój sam się nie posprząta. Chwyciłam szmatkę i starłam kurze z półek. Następnie włożyłam cichy do szafy i odkurzyłam dywan. Stenęłam na środku i obejrzałam się do okoła. Chyba jeszcze nigdy nie było tu tak czysto. Uśmiechnęłam się lekko i zaniosłam odkurzacz oraz szmatki do schowka.



* 2 GODZINY PÓŹNIEJ *


Siedziałam razem z rodzicami przy stole i jedliśmy obiad. Muszę przyznać, że kocham jak mój tata gotuje. Niestety nie robi tego zbyt często. Powód.... praca. Czasami pracuje od rana do wieczora, a kiedy indziej tylko parę godzin. Ale i tak go kocham. Kocham za to, że nawet gdy jest zmęczony to ma dla mnie czas...
~~~~
Po obiedzie pomogłam mamie posprzątać. W kuchni nalałam sobie soku i usiadłam na krześle.

-I jak dostałaś pracę? -zapytała mama.
-Nie wiem. Mieli do mnie dzwonić jakbym dostała.
-Ahmm... -westchnęła.
-Wiesz chyba się tam przejdę. I tak nie mam co robić.
-Jak chcesz. Tylko uwarzaj.

Posłałam jej szczery uśmiech i poszłam do pokoju. Z szafy wyciągnęłam ciuchy bo te, które miałam na sobie nadawały się tylko do chodzenia po domu. Szybko się przebrałam. Uczesałam włosy, pomalowałam oczy i byłam gotowa.

Wzięłam torbę ze szkicownikiem i zbiegłam do salonu. Napiłam się jeszcze soku i zaczęłam ubierać. Gdy miałam otwarte już w połowie drzwi krzyknęłam tylko "pa nie wiem kiedy wrócę" do rodziców i wyszłam na dwór.
Pogoda była piękna. Wszędzie biało od śniegu. Przez chmury przebijało się delkatne słońce. Szłam spacerkiem w stronę centrum i rozmyślałam jak zawsze. Oczywiście moje myśli zatrzymały się na Harrym. Od wczoraj ani nie zadzwoniłm ani nie napisał. Było mi smutno. Oczywiście wiedziałam, że tak będzie. Przecież on może poznać tysiące takich dziewczyn. Jak się założe to już dawno o mnie zapomniał...
Nareszcie byłam na miejscu. Są trzy rzeczy, które uwielbiam w Forever. Pierwsza to taka, że mają najlepsze shakey. Druga to to, że zawsze panuje tam przyjemna atmosfera, a trzecia, że jeste otwarte przez cały tydzień..... Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Otuliło mnie przyjemne ciepło i zapach świerzych owoców. Usiadłam jak zawsze przy moim ulubionym stoliku i ściągnęłam płaszcz. Po chwili podeszła do mnie kelnerka. Podniosłam oczy na nią i aż się uśmiechnęłam.

-Emily?
-Hej Rose. -odpowiedziała mi z uśmiechem.
-Ty tu pracujesz?
-Tak. Od rana. A co?
-Nic, ale też starałam się o tą pracę.
-Aaa. Sorki. Nie wiedziałam.
-Spoko. Przecież skąd miałaś wiedzieć. Powodzenia.
-Dzięki. I nawzajem w szukaniu innej pracy. -uśmiechnęła się.
-Dzięki. Emily, ale przecież ty mieszkałaś z tatą. Trzy miasta dalej. Co tu robisz?
-A wiesz... Tata znalazł sobie nową dziunie, a ja jej strasznie nie lubię i postanowiłam zamieszkać trochę z mamą.
-Aaaa. Życie to potrafi dowalić.
-Nom czasami. Ale trzeba żyć dalej.
-Tak. No właśnie.
-My tu gadu gady, a co zamawiasz?
-Hmmm Shake Bananowy -uśmiechnęłam się.
-Zaraz przyniosę.

Dziewczyna odeszła a ja wyciągnęłam szkicownik. Zaczęłam coś rysować, ale sama nie wiem co...
Co do Emily... Jest tak jakby moją przyjaciółką. Znamy się od dobrych 6 lat. Chodziłyśmy razem do szkoły, ale jej rodzice się rozwiedli i Emi wyjechała razem z tatą ponad pół roku temu. Z jednej strony się cieszyłam, że znów ją mogę zobaczyć i porozmawiać. Tęskniłam za nią....
Zrobiło mi się tak jakoś niezręcznie. Czułam dziwne ciepło na swojej szyi. Odwróciłam głowę w lewą stronę i myślałam, że umrę tam na zawał.

-Niall pogieło Cię!?
-Nie. Czemu niby?

Rozbawiony blondyn usiadł tuż obok mnie.

-Jesteś idiotą.
-Dużo osób mi to mówi -uśmiechnął się szeroko.
-A tak w ogóle co tu robisz?
-Wróciliśmy ze spotkania, a ja zgłodniałem. Miałem ochotę na ciasto i tak jakoś wyszło, że tu przyszedłem.
-Sam? A reszta?
-Reszta w domu. Nie chcieli iść ze mną.

Gdy Niall kończył ostatnie słowo do stolika podeszła Emily. Postawiła przede mną kubek z napojem i spojrzała się na Niall. Nagle jej oczy zrobiły się takie wielkie, że myślałam, że jej wypadną. I wtedy mi się przypomniało....

-N.. Nia... Niall Horan ! -zaczęła się jąkać.
-Emily spokojnie oddychaj. -uspokajałam ją.
-Fanka? -Niall spojrzał się na mnie.
-Wielka.
-Mogłabym aut... aut... -nie mogła dokończyć.
-Ta jesne.

Niall wziął od dziewczyny kartke, długopis i złożył podpis. Uśmiechnął się do niej lekko, a ta prawie zemdlała. Szybko ją podtrzymałam i posadziłam na swoje miejsce.

-To może ja pójdę kupić to ciasto -po chwili Niall się ulotnił.
-Emily spokojnie. To chłopak jak każdy inny.

Dziewczyna zaczęła głęboko oddychać i spojrzała się za mnie zdziwiona.

-On siedział z tobą przy stoliku... Wy się znacie?
-Hmmm tak. Ale tylko trochę.
-Ty się kolegujesz z Niallem Horanem! A z resztą zespołu?
-Można tak powiedzieć -uśmiechnęłam się lekko.
-Nie.. ja śnie.
-Właśnie, że nie. To rzeczywistość.
-Nie wierzę. -dziewczyna kręciłą głową.

Po chwili Niall podszedł spowrotem z białym pudełkiem. Postawił je na stole i spojrzał się na mnie.

-Już ok, czy mam się szykować do ucieczki?
-Chyba już dobrze. -zaśmiałam się.

Emily wstała z krzesła i chciała coś powiedzieć do Horana, ale przeszkodziła jej szefowa.

-Emily! Chodź do mnie na chwilę.

Dziewczyna kiwnęła głową i ruszyła w jej kierunku.

-Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy -spojrzała błagalnie na blondyna.
-Napewno. Przychodzę tu często.

Po chwili zostaliśmy już sami. Usiadłam na krześle i upiłam łyk napoju. Niall zrobił to samo i spojrzał na mnie przerażony.

-Błagam! Jak będzie tu jakaś twoja koleżnaka i będzie fanką to powiedz mi to wcześniej. Ona patrzyła na mnie jakby mnie chciała zabić.

Zaczęłam się śmiać. Chłopak mił taki zabawny wyraz twarzy jak to mówił, że nie mogłam się powstrzymać.

-Rose. To nie jest śmieszne.
-Jest i to bardzo.
-Dobra już spokój.... To był koszmar. -blondyn także zaczął się śmiać

Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Niall patrzył na mnie jak na obrazek. Nie wiedziałam  co mu chodzi.Zrobiłam minę WTF, a on się uśmiechnął.

-Nie dziwię się, że Harry się w tobie zakochał.

Po usłyszeniu tych słów szczena mi opadła.  Nawet nie wiedziałą co odpowiedzieć...

-ZZakochał? Znamy się kilka dni.
-No i co? On cały czas o tobie gada.
-Naprawdę? Ale wczoraj miał zad... a nieważne.
-Miał zadzwonić, ale byliśmy tak podnięci, że odrazu kładliśmy się spać bo rano znów mieliśmy przyjechać.

To mnie zdziwiło. Czyli, że on jednak mnie lubi? Chcę się dalej poznać?

-No właśnie... masz czas? Teraz? -zapytał.
-Raczej tak. A co?
-Chodź do nas. Zobaczysz dom. Poznasz resztę.
-Yyy no nie wiem. Nie chcę wam przeszkadzać.
-Ale nie będziesz przeszkadzała! A Harry to będzie skakał z radości.

Zaśmiałam się i zaczęłam zastanawiać. Z jednej strony chciałam zobaczyć Harrego. Chciałam usłyszec jego głos. A z drugiej się bałam. Nie wiem czego, ale odczuwałam strach. Spojrzałam w niebieskie oczy Nialla i aż mnie się zakręciło w głowie. One na serio były piękne.

-No dobra. Pójdę.
-Super ! To chodźmy! -chłopak natychmiast wstał.
-Poczekaj. Dasz mi dopić shakea?
-Jasne jasne.

Chłopak spowrotem usiadł. Szybko wypiłam resztę napoju i ubrałam płaszcz. Niall podał mi szkicownik, a ja schowałam go do torby. Byłam gotowa. Oboje wyszliśmy na zewnątrz. Nie wiedziałam, gdzie mieszkają chłopacy, więc szłam za blondynem. Chłopak prowadził mnie w małą uliczkę. Zatrzymałam się i spojrzałam na chłopaka.

-Czemu się zatrzymałaś?
-Po co tam idzemy?
-Zaparkowałem tu samochód.

Odetchnęłam z ulgą i podeszłam do niego. Szliśmy jeszcze kawałek, aż Horan zatrzymał się przy czarnym, dużym aucie.

-To jest twoja bryka?
-Nasza... wszyscy nią jeździmy. -uśmiechnął się i otworzył mi drzwi.

Z gracją wsiadłam do auta i zapiełam pas. Horan zrobił to samo i ruszył. Po niecałych 5 minutach byliśmy po ich domem. Tak sądzę, że pod ich bo Niall wiechał do garażu. Wysiadłam z pojazdu i szłam za chłopakiem.

-Tylko się nie przestrasz bałaganu. -zaśmiał się i otworzył drzwi.

To co zobaczyłam było o wiele gorsze niż bałagan.....






Ta dadada dammm xd Macie rozdział 5 :) Na moje jest do kitu ;/  Nie miałam pomysłów ;c 
Dziękuję za 10 komentarzy przy 4 rozdziale ;* jesteście wspaniali :) I może teraz tak ... jak będzie 10 i więcej komów to dodam kolejny rozdział w niedzielę wieczorek ok?
Przepraszam za błędy, ale głowa mnie boli i nie mam siły myśleć xd 
Jak myślicie co będzie dalej? Piszcie pomysły w komentarzach :*

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 4#

Stałam przed otwartą szafą i zastanawiałam się co ubrać na spotkanie z Mikem. Musiałam się przebrać bo tamte ciuchy miałam mokre od śniegu. Chwyciłam jakiś cienki sweterek i rurki. Rozczesałam włosy i byłam gotowa.

Położyłam się na łóżko bo do 18;00 została jeszcze niecała godzina. W głowie miałam myśli o Harrym, Niallu, Alex, Mikeu. Pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy to "Czemu Niall powiedział w kafejce, że jestem dziewczyną Harrego?". Widocznie Styles musiał mu o mnie powiedzieć skoro znał moje imię, ale czy wspominał coś o tym, że jestem jego dziewczyną? Przecież to nierealne. Druga myśl to "Czy Alex wybaczy mi to co powiedziałam i przejrzy na oczy co do Luke'a?". To było moje największe utrapienie. Nie chciałam stracić najlepszej przyjaciółki. Ona jedyna mnie rozumiała... Ostatnia myśl to Mike. Znaliśmy się od dawna. Przyjaźniliśmy się. Jego propozycja o pójściu na kręgle mnie zadziwiła. On chciał się ze mną umówić, czy poprostu spotkać jako kumple? Nie miałam bladego pojęcia. Przyznam jest przystojny i w ogóle, ale nigdy nie myślałam o tym żeby być z nim bliżej....
Otrząsnęłam się i przetarłam twarz dłońmi. Na dole usłyszałam głosy. Spojrzałam na zegarek. Była 17;57! Niemożliwe, że aż tak się zamyśliłam. Spojrzałam ostatni raz w lusterko i zeszłam na dół. W połowie schodów spotkałam tatę.

-Ooo właśnie po Ciebie idę. Mike przyszedł -uśmiechnął się.

Wciągnęłam głęboko powietrze i razem z tatą zeszłam do salonu gdzie siedzieli mama i Mike.

-Hej Rose. -przywitał się Mike.
-Cześć. To jak idziemy?
-No jasne -obdarzył mnie szerokim uśmiechem.

Ubrałam płaszcz, buty i mogliśmy wychodzić.

-Rose o której wrócisz? -zapytała mama.
-Nie wiem.
-Niech się pani nie boi. Przypilnuję ją i odprowadze do domu. -zagwarantował Mike.

Rodzice posłali mu wdzięczne uśmiechy, a po chwili wyszliśmy na zewnątrz. Było już ciemno i zimniej niż za dnia. Zapiełam szczeliniej płaszcz, a ręce ukryłam w kieszeniach. Jedyny minus Mike'a to to, że nie ma prawa jazdy, więc do klubu musieliśmy dostać się na piechotę.

-Ładnie dziś prawda? -zapytał.
-Hmm, tak piękne niebo.
-Lubię się patrzeć na gwiazdy. Czuję się wtedy wolny.
-Wiesz... nigdy tego nie próbowałam -zaśmiałam się.
-No to musisz. To ucieczka od wszystkich zmartwień.

Uśmiechneliśmy się do siebie. Byliśmy już niedaleko klubu Astral. Zostało nam może 5 minut drogi.

-Kurde, ale zimno. -zatrzęsłam się.
-Trzeba się było grubiej ubrać. -zaśmiał się chłopak.
-Nie pomyślałam.
-Oj Rose, Rose...

Chłopak wyciągnął swoją rękę z kieszeni i obiął mnie ramieniem. Chwilę czułam się dziwnie. Te cholerne wspomnienia wróciły.... Mike chyba zauważył, że czuję się nieswojo i zabrał rękę.

-Przepraszam. Zapomniałem...
-Nie, nic się nie dzieje. Było mi o wiele cieplej -uśmiechnęłam się.

Chłopak chyba zrozumiał, że to pozwolenie i znów mnie obiął. Poczułam jego ciepło. Było miło. Nawet bardzo.
Po chwili byliśmy już pod Astralem. Mike otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Zdjeliśmy nasze płaszcze i daliśmy je do szatni.
Chłopak zapłacił za wynajem toru i podał mi buty.

-40 tak? -zapytał.
-Dokładnie -uśmiechnęłam się.

Usiedliśmy na ławce przy podajniku do kul i przebraliśmy obówie.
Ogólnie tłoku nie było. Obrócz nas w kręgle grały jeszcze dwie para, a w drugiej części budynku kilka osób w bilard.

-Ty czy ja? -zapytał łapiąc żółta kulę w ręce.
-Ty. Ja już nie pamiętam jak to się robiło -zaśmiałam się.

Mike przyjął pozycję, zamachnął się i wypuścił kulę z dłoni.

-O brawo! Aż sześć! -zaczęłam mu klaskać.
-Zobaczymy jak ty to zrobisz!

Posłałam mu pewny siebie uśmiech. Skoncentrowałam się i rzuciłam kulę... jeżeli można to nazwac rzuceniem.
No i jak zawsze pech. Zbiłam tylko 2 kręgle. Odwróciłam się do Mike'a i zrobiłam poważną minę.

-O Rose. Aż dwa -zaczął się śmiać.
-Tylko, że ja nie grałam od ponad pół roku, więc wiesz ... -nie skończyłam.
-Ja też.
-Jak to?
-Wcześniej zawsze przychodziliśmy tu w trójkę. Ty, Alex i ja. Po twoim wyp... -ugryzł się w wargę.
-Co po moim wypadku? -podeszłam do niego.
-Alex większość czasu spędzałam z Lukiem. Samemu to się nie opłaca grać, więc nie przychodziłem.
-Nie wiedziałam, że aż tyle się pozmieniało.
-Trochę przegapiłaś.

Mike znów rzucił i zbił wszystkie. Uśmiechnął się lekko. Chwyciłam kolorową kulę i podeszłam do przodu. Chłopak stanął za mną. Jedną ręką złapał za moją dłon, a drugą położył za talii.

-Pomogę Ci -szepnął mi do ucha.

Trochę było mi niezręcznie. Ta bliskość. Wciągnęłam głęboko powietrze i skupiłam się na instrucjach Mike'a. Gdy zapytał, czy już rozumiem kiwnęłam głową na "tak". Zrobiłam wszystko tak jak mi powiedział i udało się. Na torze został tylko jeden kręgiel. Zaczęłam skakać z radości, podeszłam bliżej nigo i przytuliłam. Jego mina była bezcenna. Ogarnęłam się trochę i dalej graliśmy.


*30 MINUT PÓŹNIEJ*


Gra była zacięta. Różnica punktów wynosiła tylko 4. Oczywiście on wygrywał. Była moja kolej. Zamachnęłam się i wypuściłam kulę z dłoni. Kolejne 8 punktów do góry. Uśmiechnięta odwróciłam się w jego stronę, ale po chwili spoważniałam. To co zobaczyłam podniosło mi ciśneinie dwukrotnie. Moja kochana przyjaciółeczka i jej niby najwspanialszy chłopak szli w stronę torów. Mike też ich zauważył i podszedł do mnie.

-Rose. Coś się stało?
-Jak widzę ją z tym frajerem to aż mnie trzepie.
-To już chyba wiem o co była kłótnia...
-W połowie o niego.

Wielce zakochana para nawet nie zwróciła na nas uwagi. Na szczęście nie mieli toru obok nas. Odwróciłam wzrok i próbowałam skupić się na grze. Szkoda tylko, że nie dawałam rady. Alex co chwilę się śmiała i przytulała do Luke'a. Niekiedy namiętne pocałunki, a mi aż się chciało rzygać.

-Rose. Może już pójdziemy? Jesteś za bardzo roztrzęsiona żeby grać.
-Nie będziesz zły? -spojrzałam mu w oczy.
-Oczywiście, że nie. Poza tym też go nie lubię. -uśmiechnął się.

Przebraliśmy spowrotem nasze buty i poszliśmydo szatni. Odebraliśmy płaszcze, ubraliśmy się i wyszliśmy na zewnątrze. Myślałam, że nie wyrobię. Na dworzu musiało być chyba z -10. Szczelnie zapięłam płaszcz i schowałam ręce.

-To jak? Idziemy już do domu? -zapytał trochę zawiedziony.
-Hmm mam propozycję, ale nie wiem, czy się zgodzisz.
-Zależy jaką -uśmiechnął się.
-Może pójdziemy do mnie? Zrobimy razem kolację i zjemy z moimi rodzicami?
-Wiesz co.... z wielką przyjemnością.

Obdarzyliśmy się uśmiechami i ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Na miejscu byliśmy w 10 minut. Było tak zimno, że prawie biegliśmy. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. W budynku było słychać grający telewizor i moich rodziców. Zdjęliśmy zbędne rzeczy i udaliśmy się do salonu.

-O już wróciliście? -zapytał tata.
-Taa był za duży tłok -skłamałam. -Ale mamy dla was niedpodziankę.
-Aż się boję -zaśmiała się mama.
-Nie ma czego. Po prostu zostańcie tu a my wszystko zrobimy.

Rodzice posłuchali i dalej oglądali telewizję. My poszliśmy do kuchni. Usiadłam na blacie i zaczęłam się zastanawiać.

-Hmm to co zrobimy na ta kolację? -zapytała.
-Masz może krczaka, kapustę, kukurydzę, ogórki, cebulę, ketchup i majonez? -uśmiechnął się.
-Powinno sie znaleźć.

Zeszłam z szafki i zaczęłam szukać. Odziwo wczoraj rodzice zrobili bardzo porządne zakupy.

-Wszysko jest -powiadomiłam i postawiłam puszkę z kukurydzą na szafkę.
-No to zaczynam gotować -zaśmiał się Mike.

Chłopak wytłumaczył mi co mam zrobić. Zrozumiałam wszystko i wzięłam się do roboty. Krzątaliśmy się po całej kuchni. Narobiliśmy niezły syf, ale było warto. Razem z Mike'm zrobiliśmy nieziemską sałatkę. Włożyliśmy ją do miski i zanieśliśmy na stół.

-Ta dam ! Oto pyszna kolacja naszej roboty. -powiedziałam do rodziców.
-Ooo jak miło -oboje podeszli do stołu.

Przyniosłam jeszcze talerze, sztućce i wszyscy usiedliśmy. Każdy nałożył sobie nasze dzieło i zaczęliśmy jeść.

-Mmmm, ale to jest dobre! -odezwał się tata.
-Dziękuję -odpowiedział Mike.
-Chłopaku ty masz talent do gotowania. Czemu pracujesz jako fryzjer?
-Tak jakoś wyszło.
-Takie czasy tato -odpowiedziałam.

Przez resztę czasu trwała cisza. Gdy wszyscy zjedli zaczęłam sprzątać, ale mama mi przerwała.

-Wy przygotowaliście. My posprzątamy. -zabrała mi talerze z rąk.
-No dobrze -uśmiechnęłam się.

Razem z Mike'm poszliśmy do mojego pokoju. Zapaliłam światło i zasłoniłam okno balkonowe.

-Artystka, więc pokój też tak musi wyglądać -zaśmiał się chłopak.
-Co masz na myśli?
-Masz wielki talent do rysowania, a twój pokój jest cału poobklejany właśnie w twoich dziełach.
-To tylko takie bazgroły -usiadłam na łóżku.
-Nie bazgroły tylko arcydzieła.

Zdzwiło mnie to co zrobił Mike.... Zgasił światło i po omacku położył się na podłodze tuż pod oknem, które było w skosie dachu. Podłożył sobie jedną rękę pod głowę, drugą położył na brzuch i wpatrywał się w niebo.

-Przyjdziesz koło mnie, czy będziesz tak siedziała? -zaśmiał się.

Na czworakach podeszłam do niego i położyłam się obok. Niebo było naprawdę piękne. Czarne, a na nim miliony świecących gwiazd. Wciągnęłam głęboko powietrze. Mike miał rację. Gdy patrzyłam na te światełka zapominałam o wszystkim. Ale zauważyłam coś innego... Od kilku dni jestem prawie cały czas wesoła. Nie myśle o tamtym dniu. Żyję teraźniejszością i przyszłością. Czy to możliwe? Zapomniałm o tym, gdy spotkałam... Harrego.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Odwróciłam głowę w stronę Mike'a i napotkałam jego oczy. Patrzył się na mnie.

-Co? -zapytałam.
-Jesteś śliczna -odpowiedział cicho.
-Ja? Chyba Ci się coś pomyliło -zażartowałam.
-Tak ty. Naprawdę jesteś śliczna.

Przez chwile trwała cisza. Patrzyliśmy sobie w oczy. Chłopak zrobił ruch i delikatnie pocałował mnie w policzek. "Jeju" pomyślałam sobie i lekko się uśmiechnęłam.

-Fajnie jest mieć takiego przyjaciela -powiedziała i przytuliłam się lekko do niego.
-Fajnie jest mieć taką przyjaciółkę.

Po tych słowach oboje usłyszeliśmy dzięk telefonu Mike'a. Chłopak wyciągnął go z kieszeni i spojrzał na ekran. Odebrał połączenie.

-Hallo....U Rose....O Boże co za kaleka, tak zaraz będę.

Zablokował telefon i spojrzał na mnie.

-Co jest? -zapytałam.
-Mary. Moja siosta przewróciła sie i chyba złamała rękę. Mama dzwoniła, żebym poszeł do domu do Jackoba bo został u sąsiadki, a ona jedzie do szpitala z małą.
-Szkoda, ale super bohater Mike Cand musli lecieć na ratunek młodszemu bratu. -zaśmiałam się.
-Ja? Super bohater? O nie pochlebiaj mi bo się zarómieni.

Oboje zaczęliśmy się śmiać. Wstaliśmy z podłogi i poszliśmy do salonu. Chłopak pożegnał się z moimi rodzicami, ubrał buty i płaszcz, uściskał mnie na pożegnanie i wyszedł.
Wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Przypomniało mi się, że Harry powiedział, że zadzwoni. Spojrzałam na ekran. Nic... Pusto... Westchnęłam głęboko i poszłam do łazienki.
Była 19;36. I tak nie miałam co robić, więć już się umyłam. Ubrałam piżame i poszłam do salonu oglądać z rodzicami telewizję.



*NASTĘPNY DZIEŃ*



Było kilka minut po 11. Krzątałam się po pokoju. Nareszcie od kilku tygodni wzięłam się za sprzątanie. Szczęście, że wczoraj Mike nie zdążył się dokładnie mu przyjrzeć. Chwyciłam ściereczkę i zaczęłam ścierać kurze. Pozdejmowałam książki z półki i położyłam je na krzesło. Moją uwagę przykuł dzwonek do drzwi. Chwila ciszy, niewyraźny głos mojej mamy, a po chwili już bradzo wyraźny krzyk.

-Rose! Zejdź na dół!

Odłożyłam szmatkę, wytarłam ręce w spodnie i zeszłam na dół. Na widok osoby stojącej w salonie, aż mnie zamurowało....







Hello <3 Podoba się??  Mam nadzieję, że tak :) Co do Luke'a i Mike'a .. informację możecie znaleźć w poscie Bohaterowie :D
Trochę się zasmuciłam bo pod 2 rozdziałem było 8 komentarzy, a pod 3 tylko 4 ;(
No cóż... mam powód żeby się przyłożyć i zacząć lepiej pisać ;)
Z góry przepraszam za błędy :) I jedna taka prośba ... jeżeli macie koleżanki, kolegów, którzy lubią czytać opowiadania to proszę o polecenia.. może kogoś to badziewie zainteresuje :)

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 3#

-To o czym chciałaś pogadać? Byłaś taka szczęśliwa. Jak nigdy. -Alex się uśmiechnęła.
-Mam powody... poznałam chłopaka...

Gdy spojrzałam na jej twarz, aż się przeraziłam. Patrzyła się na mnie z szeroko otwartymi oczami. Pomachałam jej ręką przed twarzą.

-Alex...
-Rose, ale jak chłopaka?
-No normalnie. Pytasz jakbyś nie wiedziała kto to jest chłopak. -zaśmiałam się.
-Dobra. No, ale mówiłaś, że już nigdy im nie zaufasz. Że nie chcesz mieć z nimi nic do czynienia.

Zmieszałam się trochę bo Alex łapała mnie za każde słowo. To prawda. Po tamtym wydarzeniu czułam do każdego chłopaka odrazę. Obiecałam sobie, że nigdy nie zaufam żadnemu. Że wolę być sama niż cierpieć.

-Wiem, ale on jest inny... -spojrzałam jej w oczy.
-Inny? Jaki?
-Miły, czuły, zabawny.
-Rose... jest wielu takich chłopaków. Na przykład Luke.
-Przy nim zapomniałam o tym. O tym co mi zrobili. Czułam się przy nim bezpieczna. A co do Luka to mogła bym się z tobą kłócić.
-Rose.. ile go znasz? Ile razy się spotkaliście?
-Dwa -powiedziałam cicho i upiłam łyk soku.
-Dwa? Rozmawialiście ze sobą?
-Nie, wiesz siedzieliśmy i patrzeliśmy się na siebie .-zakpiłam.
-Jeju, dobra głupie pytanie. Jak się poznaliście?
-W Forever.
-Ok. Ale podszedł do Ciebie? Zagadał, czy jak?
-Hmmm no wiesz. Można tak powiedzieć.

Wstałam i poszłam do pokoju po laptopa. Gdy wróciłam Alex patrzyła się na mnie jak na idiotkę.

-Powiesz mi coś więcej?
-Jeżeli mam ci opowiedzieć jak się spotkaliśmy to najpierw musisz wiedzieć kto to jest.

Wpisałam w google "Harry Styles" i weszłam w pierwszy link. Pisało tam o nim i reszcie zespołu. Podałam laptopa Alex i czekałam na jej reakcję.
Dziewczyna patrzyła w ekran, a po chwili już na mnie.

-One Direction?
-Dokładniej Harry Styles -uśmiechnęłam się lekko.
-No ok... wiem już kto to taki. Teraz mów jak dokładnie się poznaliście.
-Więc.... było tak, że ja siedziałam i sobie rysowałam wazon z kwiatami z przeciwnego stolika przy którym on siedział. Jakoś tak wyszło, że parę razy się na niego spojrzałam i wtedy podszedł...
-No i co dalej?? -Alex poprawiła się z pozycji prawie leżącej w siedzącą.
-Powiedział, że jeżeli chcę autograf to mam poprostu powiedzieć.
-Co za prostak... myśli, że jeżeli się dziewczyna na niego patrzy to zaraz fanka i chce autograf!
-Nie mów tak o nim! Przeprosił mnie za to, gdy mu wytłumaczyłam, że patrze się na kwiatki a nie na niego.
-No ok.. i tylko tyle?
-No dosiadł się do mnie i rozmawialiśmy. Potem odprowadził mnie do domu i dziś znów się spotkaliśmy, ale przypadkiem.
-Czekaj! Odprowadził Cię do domu!? Rose Ciebie pogieło!
-Jeju Alex! On mi nic nie zrobił! Jest fantastycznym facetem... nie taki jak twój Luke.
-Znasz go dwa dni dziewczyno! I od Luka to ty się odwal dobra !
-No i co, że dwa dni? Chcę nareszcie poznać kogoś nowego! Chcę znów normalnie żyć. Ty nie wiesz jak to jest przez 4 miesiące siedzieć w domu. Nie wychodzić nawet na krok za próg bo każda myśl to, że ktoś znów Ci zrobi krzywdę. Minęło już pół roku, a ja nadal jestem zamknięta w sobie. Nie poznaję żadnych nowych ludzi... A Ty masz Luka. On jest kompletnym dupkiem i nie zasługuje na Ciebie, ale jednak jesteś z nim i masz tą drugą połówkę....
-Wiem to! Ale czemu mówisz, że Luke  to dupek? Co on Ci takiego zrobił? -Alex była już wkurzona.
-Dwa tygodnie temu widziałam go z inną dziewczną... Nie chciałam Ci tego mówić bo wiem, że go kochasz.
-Teraz już przegiełaś! Mścisz się za to, że sie o Ciebie martwię? Brawo...

Alex wstała, chwyciła swoją kurtkę i wyszła z domu trzaskając drzwiami. Podkuliłam nogi i schowałam w nich głowę. Zaczęłam płakać. Czemu jak spotyka mnie coś dobrego to potem dzieje się źle!? Parę słów za dużo i już tracę najlepszą przyjaciółkę.
Siedziałam tak z 15 minut... może więcej. Usłyszałam dzwięk mojego telefonu. Chwyciłam torbę i wyciągnęłam go. SMS od nieznajomego numeru.

" Hejj piękna. Może spotkamy się jutro? Harry :* "

Uśmiechnęłam się lekko. W głowie brzmiały mi słowa Alex. Ona miała Luka, a ja nie miałam nikogo. Chciałam nareszcie zacząć żyć od nowa. Odpisałam.

" Jasne. Bardzo chętnie :* O której i gdzie? "

" Może o 14;00? W Forever ;D "

" Mi pasuje :) Już się nie mogę doczekać "

" Ja też :*  To do jutra :** "

" Do jutra :* "

Odpisałam mu ostatni raz i położyłam telefon na stolik. Znów pogrążyłam się w myślach. Co teraz robi Alex? Czy bardzo jest na mnie zła i czy w ogóle mi uwierzyła w to o Luku? Mówiłam jej prawdę. Widziałam go w sklepie z jakąś blondyną. Trzymali się za ręce i całowali. 
Nigdy go nie lubiłam, a on mnie. Po moim wypadku Alex spędzała ze mną dużo czasu, a on ją namawiał żeby nie siedziała ze mną tylko poszła z nim na imprezę. On mi nie współczuł.... Podejrzewam, że nawet wolałby żebym umarła. 

Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Zerwałam się na równe nogi. W progu zobaczyłam rozbawionych rodziców. Uśmiechnęłam się i podeszłam w ich kierunku.

-O Rose, pomożesz nam z tymi torbami?
-Jasne. -Wzięłam od mamy dwie torby z zakupami i zaniosłam je do kuchni.
-Mam od koleżanki przepis na pyszną zapiekankę. Pomożesz mi ją przygotować dziś na kolację?
-Pewnie. Lubię z tobą gotować. -uśmiechnęłam się.

Rodzice poszli się przebrać, a ja rozpakowywałam torby. Pochowałam wszystko na swoje miejsca i usiadłam na blacie czytając przepis, który mama wyciągnęła z kieszeni. Zastanowiłam się i zaczęłam wyciągać potrzebne składniki.  Po chwili dołączyła do mnie mama. Zrobiłyśmy wszystko według przepisu i włożyłyśmy zapiekankę do piekarnika.

-I jak. Znalazłaś pracę? -zapytał tata.
-Złożyłam papiery i jak się dostanę to zadzwoniom. -uśmiechnęłam się.
-A dokłądnie gdzie?
-W tej kawiarni Forever. Narazie może być.
-Dobre i to -mama się uśmiechnęła.


*30 MINUT PÓŹNIEJ*

Siedzieliśmy przy stole i jedliśmy kolację. Muszę przyznać ta zapiekanka była naprawdę pyszna. Chwilę ciszy przerwała mama.

-Coś ty taka smutna?

Czemu uważała, że jestem smutna? Czy było aż tak to po mnie widać? Nie chciałam jej okłamywać.

-Pokłóciłam się z Alex. -westchnęłam.
-Ooo to nie dobrze. A o co?
-Nie ważne ..
-Alex. Możesz nam powiedzieć. -tata złapał mnie za rękę.

Zastanowiłam się chwilę, czy napewno im powiedzieć. Chciałam być szczera...

-Poznałam chłopaka. Powiedziałam to Alex a ona zaczęła mi wypominać co kiedyś mówiłam na ich temat. Wkurzyłam się i powiedziałam jej, że widziałam Lukea z inną dziewczyną i ona się wtedy zdenerwowała i wyszła. -powiedziałam na jednym tchu.
-Ale mówiłaś prawdę?
-Tak. Naprawdę go widziałam z inną, ale ona mi nie uwierzyła. -wzięłam do buzi kawałek zapiekanki.
-A co do tego chłopaka.... fajny jakiś? -mama się uśmiechnęła.
-Fajny. Inny od wszystkich. -odwzajemniłam uśmiech.
-Rose... z tatą chcemy żebyć była szczęśliwa, ale proszę uwarzaj, dobrze?
-Dobrze. Chcę zacząć wszystko od nowa...

Po kolacji pomogłam mamie i poszłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam co robić, więc chwyciłam laptopa i wpisałam w google "One Direction". Nigdy tak naprawdę się nimi nie interesowałam. Czasami posłuchałam piosenki, gdy leciała w radiu lub telewizji. Zaczęłam czytać o tym jak stali się sławni... Obejrzałam kilka filmików i sama nie wiem kiedy zasnęłam...
Obudził mnie telefon. Spojrzałam na zegarek. była 21;37. Odczytałam sms'a, który przyszedł od.. Harrego? Zdziwiłam się. Co on może chcieć o tej porze? Może chce odwołać spotkanie bo nie ma czasu. Przecież to gwiazda, nie zdziwiłabym się gdyby je odwołał. Jednak się myliłam...

" Dobranoc i do jutra piękna :* "

Myślałam, że oczy mi wylecą z orbit jak to przeczytałam. On naprawdę był taki miły, czy tylko udawał? Uśmiechnęłam się bo to było bardzo miłe...

" Dobranoc przystojniaku ;* "

Położyłam telefon na szafkę i poszłam do łązienki się umyć. Weszłam pod prysznic, a gorąca woda oblewała moje nagie ciało. Spojrzałam na rękę. Rany po nacięciach już się zabliźniały. Z oczu popłynęły mi pojedyncze łzy. Chociaż chciałam o tym wszystkim zapomnieć to nie mogłam. Zacisnęłam mocno oczy i wyszłam z kabiny. Wytarłam się starannie, ubrałam w piżamę i poszłam dalej spać...



*NASTĘPNY DZIEŃ*



Usłyszałam głośny huk. Wyprysłam z łóżka i pobiegłam na dół. Mama stała na środku kuchni trzymając się za głowę. Do okoła leżało pełno szkła.

-Mamo co się stało? 
-A jak myślisz? Niezdara ze mnie. -zaśmiała się.

Uśmiechnęłam się i przeczesałam dłonią moje rozczochrane włosy. Powoli weszłam spowrotem na piętro. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał 10;02. Nie możliwe żebym tak długo spała? Wyciągnęłam czyste ciuchy i poszłam się ubrać.

Za oknem pruszył lekko śnieg. Drzewa były pokryte białym puszkiem. Kochałam taki widok, ale i tak nienawidziałam zimy. 
Zeszłam do kuchni. Mama miała już posprzątane szkło, które leżało wcześniej na całej podłodze. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam jajka, mleko i pomidory. Przygotowałam wszystko i zrobiłam sobie jajecznicę. Usiadłam przy balcie i zaczęłam jeść.

-Jakie plany na dzisiaj? -zapytała mam.
-Spotykam się z kolegą -odpowiedziałam z pełną buzią na co mama się zaśmiała.
-Tym co poznałaś?
-Yhmm a co? -upiłam łyk soku ze szklanki.
-Nic. Poprostu się cieszę, że się z kimś spotykasz. 
-Taaa tylko szkoda, że Alex się obraziła.
-Prędziej czy później Ci wybaczy. Jestem tego pewna. -mama się uśmiechnęłam
-Mam taką nadzieję....



*PÓŹNIEJ*


Była godzina 13;35. Ubrałam ukochany płaszcz i wyszłam z domu. Delikatne płatki śniegu muskały moją twarz. Powoli szłam w stronę centrum. Nagle usłyszałam szybkie kroki za mną. Serce zaczęło mi być szybciej . Nie miałam odwagi się odwrócić. Kroki znów przyspieszyły. Zaklęłam w myślach i się zatrzymałam. Miałam różne myśli w głowie. Na szczęście ową osobą był jakiś chłopak. Miał góra 12 lat. Odetchnęłam z ulgą i szłam dalej...
Byłam już niedaleko kafejki. Wyciągnęłam telefon z kieszeni by sprawdzić godzinę. Nagle ktoś szturchnął mnie ramieniem i telefon prawie wypdł mi z ręki.

-Kurde jak łazisz -wkurzyłam się.
-Sorrki .... Rose.

Przedemną stał Mike. Uśmiechnęłam się.

-Uważaj jak chodzisz -zaśmiałam się.
-Wiem zamyśliłem się.
-A ty już po pracy?
-Tak. Miałem ranną zmianę. Teraz jest Alex.
-Aaa -spoważniałam.
-Słszałem, że się pokłóciłyście.
-Taaa. Powiedziała Ci?
-Nom, bo była dziś taka nieobecna.
-Ahh. 
-Rose, mam pytanie.
-Dawaj. Jakie? -uśmiechnęłam się lekko.
-Masz dziś czas wieczorem? 
-Hmmm.. raczej tak.
-A poszłabyś ze mną np. na kręgle? -z jego twarzy można było wyczytać nadzieję.
-Wiesz co ... chętnie. 
-Ok to wpadnę po Ciebie o 18;00.
-Ok. Miło będzie. 
-Dobra to ja lecę. Pa i do zobaczenia.
-Paa.

Uśmiechnęłam się do niego i poszłam w  kierunku kafejki. Była równo 14;00 gdy weszłam do środka. Odszukałam wzrokiem Harrego. Był już tam. Siedział na moim... naszym miejscu? Nie wiem jak to powiedzieć. Zawsze siadałam przy tamtym stoliku, a teraz już od 3 dni siedzimy tam razem. 
Styles mnie zauważył i wstał. Miał na sobie ciemne jeansy i białą bluzkę. Uśmiechnęłam się do niego, a on wykonał ruch jakby chciał mnie przytulić. Zawachałam się chwilę. Nie byłam pewna, czy to zrobić. Podeszłam bliżej, spojrzałam mu w oczy. Były takie piękne. Patrzył się na mnie jak na coś najpięknijszego na świecie. Odważyłam się i przytuliłam go na przywitanie. To było coś niesamowitego. Był tak bardzo umięśniony.... ugh aż zrobiło mi się gorąco. Pomógł zdjąć mi płaczsz i odwiesił go na moje krzesło.

-Cieszę się, że przyszłaś. -uśmiechnął się.
-Jeżeli mam się spotkać z takim chłopakiem to zawsze przyjdę.

Harry znów obdarzył mnie tym cudnym uśmiechem. Chciał coś powiedzieć, ale ktoś mu przerwał.

-Ooooo ty jesteś dziewczyną Harrego? Mówił prawdę, jesteś śliczna.

Przedemną stał wysoki blondyn. Spojrzałam na niego z miną WTF, a potem na Harrego.

-Niall ! -Styles przerwał mu dalsze słowa.
-Dziewczyną? -zapytałam.
-Sorrki. Niallowi czasami odbija. -chłopak złapał blondyna za rękę i posadził obok siebie.
-Jak wczoraj sam tak mówiłeś -zaśmiał się .. Niall.
-Nie mówiłem, że Rose jest moją dziewczyną -Harry strzelił buraka. 

Zaśmiałam się pod nosem.

-Ok. Ok. Nie kłam. A tak w ogóle jestem Niall. Niall Horan. -chłopak podał mi dłoń.
-Rose Moon -uśmiechnęłam się i podał mu swoją.
-Naprawdę jesteś śliczna. Harry nie przesadzał.
-Horan możesz się już zamknąć! -Styles spojrzał na niego gniewnie, a ja zaczęłam się śmiać.
-Dziekuję. -odpowiedziałam.
-Sorrki, ale musiałem go wziąść ze sobą bo mi spokoju nie dawał.
-Spoko. Fajnie jest poznać kogoś nowego.
-Hmm. Może się przejdziemy bo robi się troche tłoczno. -zaproponował Loczek.

Zgodziłam się. Tym razem Horan pomógł mi założyć płaszcz i wyszliśmy na zewnątrz. Harry pokierował nas w stronę parku. Szliśmy obok siebie i rozmawialiśmy.

-Rose ile ty masz lat? Bo Harry jakoś nie wspomniał. -zapytał Niall.
-19. W marcu kończę 20.
-Oo to młodsza jesteś odemnie -uśmiechnął się.
-No na to wychodzi. -odwzajemniłam uśmiech.
-Słyszałem, że rysyjesz. 
-Ta rysuję, Takie tam badziewia, ale są.
-Badziewia!? Ty masz wielki talent dziewczyno. -odezwał się Harrym
-Może.. nie wiem. Nie potrafię ocenić.
-Ale ja potrafię i mówię Ci nie zmarnuj go.

Przez całą drogę rozmawialiśmy. Chłopacy zadawali mi różne pytania. Czy mam rodzeństwo. Czy od zawsze tu mieszkam. Do jakiej szkoły chodziłam. Czym się interesuję i wiele innych. Dużo też się naśmialiśmy jak chłopacy zaczęli opowiadać mi o swoich kawałach. 
W pawnej chwili poczułam mocne uderzenie w plecy. Powoli się odwróciłam i zobaczyłam rozbawionego Horana. Tan dzieciak rzucił we mnie śnieżką! 

-Nie daruję Ci tego ! -krzyknęłam i zaczęłam lepić kulkę.

Harry zrobił to samo i zaczęliśmy rzucać w Nialla. Nie zdążyłam się schylić i dostałam centralnie w bark, a śnieg wpadł mi za kołnież. Zaczęłam skakać i jęczeć z zimna. Harry był tak rozbawony tą styuacją, że myślałam, że się posika. Zrobiłam dużą kulkę i rzuciłam w niego trafiając w głowę. Złapałam się dłońmi za usta i zaczęłam głośno śmiać, gdy go zobaczyłam z białą głową. Chwycił w dłoń śnieg i zaczął się zbliżać, a Niall ledwo utrzymywał się na nogach.

-Nie. Harry nawet nie próbuj. -zaczęłam się cofać.

Chłopak tylko się uśmiechnął i zaczął biec w moim kierunku. Odwróciłam się i zaczęłam uciekać. 

-Harry nie proszę! -śmiałam się i próbowałam złapać jego ręce.

Udało się. Styles wyrzucił śnieg i zaczął się głośno śmiać. Wytrzepał śnieg z włosów i spojrzał się na mnie. Myślałam, że się rozpuszczę. On był taki ughhh. 

Po chwili podszedł do nas Niall. 

-Harry... Liam dzwonił. -powiedział.
-Co chciał? -Styles oderwał ode mnie wzrok.
-Producent każe nam natychmiast przyjechać do biura.

Widziłam jak na twarzy chłopaka maluje się smutek.

-Oni zawsze nas muszą wzywać jak jestem zajęty. -wciągnął głęboko powietrze.
-Trudno. Musimy jechać bo chodzi o trasę.
-Szkoda. Kiedy indziej się na was odegram -powiedziałam.

Chłopacy zaczęli się śmieć.

-Ok. No trudno. Chodź podwiozę Cię do domu. -zaproponował HAzza.
-Nie, dzięki. Wykorzystam pogodę i się przejdę. 
-Ale na serio. Chodź przecież to chwila.
-Harry spieszy się wam. Jedzcie ja sobie dam radę. -uśmiechnęłam się.
-Ok, ale żeby pote nie było na mnie, że nie zaproponowałem.

Chłopak obdarzył mnie szerokim uśmiechem i zaczął się nachylać tak jakby chciał pocałować mnie w policzek. Moje uczucia w tej chwili były różne. Ale jednak  instynk wiedział lepiej. Odsunęłam się kawałek i uśmiechnęłam lekko. Na twarzy chłopaka było zdziwienie, ale też smutek.

-Jedzcie już -powiedziałam.
-Zadzwonię. -odpowiedział Loczek i podszedł do Nialla.
-Hej Rose. -dodał blondyn.
-Hejjj.








Ok  :) Jest rozdział 3 !!!! Mam nadzieję, że się spodobał :)  Mi akurat za bardzo nie ;/  Dziekuję za miłe komentarze <3 Jesteście wspanialiii *_* Dzięki też, za głosowanie w ankietach :D Następny rozdział może pojawi się w poniedziałek jak będę miała wene i zdąże napisać :*
Komentujcie bo to motywuje :*

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 2#

Pierwsze co usłyszałam po wejściu do domu to moja zatroskana mamusia.

-Co to za chłopak?

Spojrzałam na nią i zastanawiałam się co odpowiedzieć. Przecież nie powiem, że poznałam go ledwie 30 minut temu i pozwoliłam odprowadzić się do domu. Odwróciłam się tyłem by nie widziałą mojej twarzy i zaczęłam zdejmować płaszcz.

-Stary kolega. Kiedyś chodziliśmy razem do szkoły -skłamałam.
-Ahmm napewno?
-Tak mamo napewno -powiedziałam stanowczo.
-No dobrze ... to co pomożesz mi?
-Po to przyszłam.

Ruszyłyśmy razem w stronę sypialni rodziców. Gdy przekroczyłam próg myślałam, że zemdleję. Panował tam niezły chaos. Wszystko porozwalane. Meble centralnie na środku pokoju. Ogólnie wielki syf.

-Mamooo co tu się stało?
-Taki mały remoncik -zaśmiała się.
-Yhmmm i ty myślisz, że ja pomogę Ci to sprzątać?
-Co? Nie... chcę żebyć pomogła przesunąć mi łóżko i szafę na drugą stronę.
-No dobrze. Miejmy to z głowy, ale resztę sprzątasz sama -posłałam jej uśmieszek.

Ogarnęłyśmy drogę przez którą miałyśmy przesuwać łóżko i po chwili zaczęłyśmy się z nim siłować. Nie powiem było ciężko, ale dałyśmy radę. Łóżko stało na swoim miejscu... teraz czas na szafę. Było jeszcze gorzej. Mebel był strasznie ciężki. Przesunęłyśmy go jakieś 2 metry i musiałyśmy odpocząć. Spojrzałyśmy się na siebie i zaczęłyśmy się śmiać. Dwie dorosłe kobiety, a nie mogą sobie dać rady z jedną szafą. Podwinęłam rękawy od bluzki i znów zaczęłyśmy się siłować.
Po jakiś 5 minutach udał nam się. Mama westchnęła i spojrzała się na mnie z szerokim uśmiechem, ale po chwili zszedł jej z twarzy. Zatrzymała wzrok na mojej ręce. Dopier wtedy mi się przypomniało...

-Rose, co ty zrobiłaś!?
-Nic... -powiedziałam cicho i obciągnęłam rękaw.
-Jak nic?!

Mama zbliżyła się i próbowała chwycić moją rękę. Wyrwałam się i pobiegłam do pokoju zamykając drzwi na klucz. Rodzicielka tak jak myślałam była tuż za mną.

-Rose, czemu to sobie zrobiłaś? -mówiła zza drzwi, ale ja nic nie odpowiedziałam.
-Rose kotku. Coś Ci się stało? Możesz przecież porozmawiać ze mną, z tatą...

Siedziałam na łóżku i płakałam w rękaw. Nie miałam wytrzymałości umysłowej. Co miałam jej powiedzieć? Że prawie codziennie śni mi się to samo... Że nie mogę zapomnieć tamtej nocy... Napewno wysłaliby mnie do psychiatry, a ja nie chcę tego...

-Rose... -powiedziała błagalnie.
-To mi pomaga. -odpowiedziałam cicho. -Razem z krwią wypływa to co złe... chcę o tym zapomnieć, ale mi się nie udaje.
-Kotku... proszę obiecaj, że więcej tego nie zrobisz. To nie jest wyjście. Możemy zapisać Cię do psychologa.
-Nie! Nie będę rozmawiała z jakimś psychologiem! Sama sobie poradzę. -prawie odkrzyknęłam.
-Dobrze, dobrze, ale obiecaj, że już nigdy się nie okaleczysz.

Zastanowiłam się chwilę. Nie chciałam, żeby mama się martwiła i mnie kontrolowała.

-Obiecuję -skłamałam.

Po chwili usłyszałam jak odchodzi od drzwi. Westchnęłam głęboko i wytarłam łzy. Niestety takie jest moje życie. Wielki koszmar, z którego nie da się wyjść...



*NASTĘPNY DZIEŃ*


Gdy tylko otworzyłam oczy uśmiech zagościł mi na twarzy. Nie miałam tego przerażającego snu... Wręcz przeciwnie. Śnił mi się on ... chłopak... Harry. Dziwne, ale dla mnie przyjemne. Pierwszy raz dobrze się wyspałam.
Wieczorem trochę myślałam o naszym spotkaniu. O tym jak rozmawialiśmy ze sobą. Wydawał się być miłym chłopakiem, ale obiecałam sobie, że nie zaufam już żadnemu...

Wyszykowałam się w łazience i poszłam do kuchni. Odziwo siedział tam tata. Czemu był w domu, a nie w pracy? Coś było nie tak..

-Hej skarbie -podszedł do mnie i pocałował w czoło.
-Cześć tato.
-Zjemy dziś razem śniadanie? Tak jak kiedyś?
-Yhhmm ok, ale najpierw.. która jest dokładnie godzina?

Tata spojrzał na zegarek i uśmiechnął się pod nosem.

-Zaraz 10.
-Dzięki. Ale czemu nie jesteś w pracy? -spojrzałam pytająco.
-Zrobiłem sobie dziś wolne. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu. -uśmiechnął się.
-Aha, a tak naprawdę?

Wiedziałam, że to nie był najważniejszy powód bo przecież spędzamy razem weekendy. Dałambym sobie rękę uciąć, że mama mu powiedziała.

-Ale jak naprawdę?
-Mama chciała, żebyś ze mną porozmawiał tak? To odrazu mówię, że nie będę chodziła do żadnego psychologa.
-Za dobrze nas znasz... Tak powiedziała mi bo się martwi.
-Tato rozumiem no, ale ja dam sobie radę. Potrafię być silna.
-Wiem córeczko. Nie będę Cię do niczego zmuszał.

Posłałam mu lekki uśmiech. Miałam nadzieję, że zrozumiał.

-To jak? Co jemy na śniadanie? -zapytałam.
-Hmm, może naleśniki? -ruszył zabawnie brwiami.

Razem podeszliśmy do szefek i wyciągneliśmy potrzebne rzeczy. Po jakiś 15 minutach jedliśmy nasz specjał. Naleśniki z bananem i bitą śmietaną.
Gdy chciałam włożyć kawałek do buzi tata szturchnął mnie i bita śmietana znalazła się na moim nosie. Spojrzałam gniewnie na niego. Chyba wiedział co chcę zrobić bo zaczął uciekać. Chwyciłam butelkę ze śmietaną i pobiegłam za nim. Goniliśmy się dookoła kanapy. Punkt dla mnie bo tata sie potknął i wylądował na podłodze. Podbiegłam szybko i wycisnęlam mu zawartośc tuby na twarz. Oboje głośno wybuchneliśmy śmiechem.

-Nie trzeba było zaczynać -powiedziałam.

Tayler tylko dalej się śmiał próbując zciągnąć dłońmi śmietanę. Oblizał palce i spojrzał na mnie.

-Mmm dobre.

Staneliśmy na równe nogi. Pszłam spowrotem do kuchni i ręcznikiem wytarłam sobie nos.

-No i muszę iść się umyć -marudził tata.
-Idź, idź bo teraz jak Święty Mikołaj wyglądasz -zaśmiałam się.
-Ha ha bardzo śmieszne. Co będziemy robić potem?
-Dziś piątek. Miałam zamiar iść poszukać jakiejś pracy.
-To co, ja mam tu sam siedzieć?!
-Jedź do mamy.. napewno się ucieszy -posłałam mu lekki uśmiech.
-No dobra. Jeżeli chcesz być niezależna to idź szukać tej pracy.

Tatuś poszedł do łazienki, a ja zaczęłam się ubierać. Założyłam ukochany czarny płaszcz i chwyiłam torbę.

-Tatoo ja wychodzę! -krzynęłam.

Szłam powoli w stronę centrum. Zastanawiłam się, gdzie zapytać o pracę. Może udałoby mi sie narazie jako fryzjerka? Zaśmiałam się pod nosem. Jeżelbym już kogoś obcieła to musiałabym płacić mu odszkodowanie.
Otworzyłam drzwi i weszłam do salonu gdzie pracuje Alex. W tle leciała chyba piosenka Get Lucky - Daft Punk. Odrazu zaczęłam nuciś.
W salonie były tylko dwie starsze panie, które akurat były obcinane prez Alex i Steph.

-Cześć dziewczyny -przywitałam się.
-Hejj ty też na ścinanie? -zaśmiała się Alex.
-Nie dzisiaj. Dziś przyszłam w poszukiwaniu pracy.
-Ooo, ale że u nas? -zaśmiała się Steph.
-Yhmm ja i obcinanie włosów.
-Widziałam, że w Forever szukają kelnerki, ale nie wiem czy to aktualne.
-Wczoraj tam byłam...

I przypomniał mi się Harry. Te zielone oczy, ten uśmiech...

-I co ptałaś o pracę?
-Nie, byłam tylko na sheaka. -uśmiechnęłam się.
-To idź może jeszcze szukają.
-Ok, dzięki i miłego dnia.
-Nawzajem -odpowiedziały obydwie.

Wyszłam z budynku i otuliło mnie zimno. Nienawidziałam zimy. Byłam dziewczyną, która kocha ciepło...
Po chwili stałam przed kafejką. Na szybie było wywieszone ogłoszenie "Poszukujemy kelnerki! Prosimy chętne dziewczyny o zgłoszenie się do szefowej."
Uśmiechnęłam się i weszłam do środka. Przy stolikach siedziało może 10 osób. Wzięłam się na odwagę i podeszłam do lady.

-Cześć. widziałam ogłoszenie i chciałam się zapytać, czy szukacie jeszcze kelnerki? -zwróciłam się do kobiety, która stała przy kasie.
-Poczekaj chwilkę. Pójdę po szefową. -uśmiechnęła się.
-Dobrze.

Po jakiś 5 minutach stały przede mną już dwie kibiety.

-Słyszałam, że chcesz pracować tu jako kelnerka. -zapytała ta druga.

Przeczytałam na jej plakietce, że ma na imię Margaret. Wyglądała na jakieś 40 lat. Ubrana w czarną koszulę, jeansy i kozaki. Włosy miała koloru brązowego i były związane w kitka.

-Tak, szukam pracy.
-Dobrze. Opowiedz mi coś o sobie. Jak masz na imię? Ile masz lat? Jaką szkołę skończyłaś?
-Jestem Rose. Mam 19 lat. Skończyłam liceum o profili plastycznym...
-Hmm ok. Dam Ci papiery do wypełnienia i zastanowię się, czy Cię przyjąć. -uśmiechnęła się.
-Dobrze, dziękuję.

Kobieta podała mi kartkę, którą miałam wypełnić. Imię, nazwisko, data urodzenia, numer telefonu, zainteresowanie itd.
Zaczęłam wypełniać podanie, ale coś mi w tym przeszkodziło. A mianowicie czyjeś ręce na moich oczach. Przestraszyłam się. Szybko je zerwałam i odwróciłąm się.

-Hej. Co ty taka przestraszona?

Przede mną stał ON. Kręcone włosy, zielone oczy, piękny uśmiech i te dołeczki w policzkach. Otrząsnęłam się.

-Ładnie to tak straszyć ludzi? Nie lubię jak mi ktoś tak robi.
-Przepraszam -uśmiechnął się.
-Dobra. Przecież nie wiedziałeś tego -zaśmiałam się lekko.
-Co tu robisz?

Spojrzałam w jego piekne oczy i utonęłam. One były taki UGH. Chciałam się w nie patrzeć cały dzień.

-Rose?
-Aa sorki. Wypełniam podanie o pracę. -spojrzałam na kartkę.
-Chcesz tu być kelnerką?
-Narazie. Muszę uzbierać trochę kasy.
-Uuu chyba będę tu częściej wpadał -posłał mi jeden ze swoich uśmiechów.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czy on powiedział, że będzie tu częściej wpadał jak ja będę kelnerką? Doznałam szoku. Przecież to gwiazda. On może mieć każdą...

-Usiądziesz koło mnie? Stawiam shakea bananowego -znów się uśmiechnął.
-Chętnie, ale najpierw dokończe.
-Ok. Czekam przy stoliku.

Chłopak odszedł, a ja do końca wypełniłam podanie. Podałam je kobiecie, która stała koło kasy i podziękowałam. Odwróciłam się i wzrokiem szukałam Harrego. Znalazłam. Siedział przy stoliku, gdzie się poznaliśmy. Uśmiechnęłam się i poszłam do niego. Zdjęłam płaszcz i usiadłam na przeciwko. Po chwili kielnerka przyniosła dwa shakey

-Już zamówiłeś.
-Nom. I jak dostaniesz tą pracę?
-Nie wiem. Mam nadzieję, że tak -uśmiechnęłam się.

Harry chciał coś powiedzieć, ale przerwała mu jakaś dziewczyna. Na moje miała 16 lat...

-Hej Harry! Mógłbyś dać mi autograf?

Była tak podekscytowana, że ledwo oddychała. Spojrzałam na Hazze, a on się tak jakby zaśmiał. Zrobiłam to samo i spuściła głowę w dół.

-Dla kogo ten autograf?
-No dla mnie -dziewczyna prawie odkrzyknęła.
-No tak, ale jak masz na imię?
-Kimberly.

Styles wziął kartkę, długopis od dziewczyny i się podpisał. Ta cała Kimberly ledwo oddychała, gdy Harry oddawał jej kartkę. Popatrzyła jeszcze chwilę na niego i odeszła. Spojrzałam na chłopaka i jeszcze bardziej się zaśmiałam.

-No co? -zapytał lekko się uśmiechająć.
-O Boże! Ty jesteś Harry Styles! Tan z One Direction! Proszę daj mi autograf! I jeszcze zdjęcie! Boże nie mogę uwierzyć, że cię spotkałam... -zaczęłam cicho piszczeć i dla większego efektu wyciągnęłam szkicownik z torby.

Chłopak pokręcił głową i zaczął się tak śmiać, że aż mu poleciały łzy.


Spojrzał się na mnie i uśmiechnął szeroko. Odwzajemniłam go.

-Nie masz czasami tego dosyć? -zapytałam.
-Ty fanek?
-Tego, że nie potrafią poprostu podejść i się zapytać, a nie zaraz piszczą.
-Czasami... no, ale tak jak to powiedziałaś "O Boże ty jesteś Harry Styles".. nikt mi się nie oprze -znów się zaśmiał.
-Idiota.
-Miło się zapowiada znajomość. Już mnie od idiotów wyzywasz.
-A skąd wiesz, że będziemy znajomymi? -spojrzałam na niego pytająco.
-Czuję to -i znów ten uśmiech, który powala mnie na kolana.

Oboje napiliśmy się shakea. Chciałam włożyć szkicownik spowrotek do torby, ale wyleciały z niego moje rysunki. Harry pomógł mi je pozbierać.


-Łooo, po raz drugi mówię Ci, że masz talent.
-Dzięki. Odziedziczyłam po tacie -zaśmiałam się.

Wyprostowaliśmy się. Nasze oczy się spotkały. Było trochę dziwnie, ale nie chciałam oderwać od niego wzroku. Jednak... zadzwonił telefon Stylesa. Przeprosił mnie i odebrał.Usiadłam spowrotem i upiłam łyk napoju.

-Kurde... muszę iść bo zapowiedzieli nam próbę za 2 godziny. -powiedział trochę smutny.
-Szkoda. Fajnie się z tobą rozmawia.
-Hmm Rose, może dasz mi swój numer? -uśmiechnął się z nadzieją.

Zastanowiłam się chwilkę i chwyciłam gługopis. Podeszłam do Stylesa i na nadgarstku napisałam mu szereg liczb. Obdarzył mnie szerokim uśmiechem i ubrał płaszcz. Zrobiłam to samo i wyszliśmy na zewnątrz.

-Ja idę w prawo -oznajmił.
-Ja w lewo. Zajrzę jeszcze do przyjaciółki.
-Ok. No to pa. Do zobaczenia.
-Pa -uśmiechnęłam się i odwróciłam w drugą stronę.

Odrazu poszłam do Alex. Chciałam jej to wszystko opowiedzieć. Chciałam podzielić się z kimś dobrymi nowinami. Weszłam do środka budynku i prawie się z nią zderzyłam.

-A ty gdzie? -zapytałam.
-Do domu... dziś miałam tylko do 13;00.
-O to dobrze się składa. Idziemy do mnie. -uśmiechnęłam się.
-Ale po co?
-Muszę z toba porozmawiać.
-Ok, ok co ty taka szczęśliwa?
-Zobaczysz....



*20 minut później* 


Z salonu ruszyłyśmy w stronę domu Alex. Dziewczyna przebrała się w wygodnijsze ciuchy i powiadomiła mamę, że idzie do mnie.

W domu nikogo nie było. Widocznie tata mnie posłuchał i pojechał do mamy, albo do swojej pracy.
Nalałyśmy sobie po szklance soku, wsypałyśmy chipsy do miski i usiadłyśmy przed telewizorem. Włączyłam jakiś program muzyczny.

-To o czym chciałaś pogadać? Byłaś taka szczęśliwa. Jak nigdy. -uśmiechnęła się.
-Mam powody... poznałam chłopaka...







Ta dam ... jest 2 rozdział :P Podoba się? Jeżeli tak ------> ZOSTAW OPINIĘ W KOMENTARZU :)

Plisss  jest to dla mnie ważne bo wtedy wiem, że mam dla kogo pisać :P 

Odrazu mówię, że nie wiem kiedy pojawi się 3 rozdział, ale raczej w tygodniu, albo pod koniec :)

Widzieliście SOML <3 kocham toooo *-*

przepraszam za błędy! 

+ zainteresowanych zapraszam do zakładki Nagłówki i kontakt :P