sobota, 26 października 2013

Rozdział 1#

-Nie, proszę! Nie rób mi tego! Błagam! -krzyczałam i płakałam jednocześnie.

Obudziłam się. Znów byłam cała zalana łzami. Znów widziałam ten chytry uśmieszek. Znów czułam się brudna. Znów, znów, znów. Kolejny raz miałam ten sen. Kolejny raz to wspomnienie, które zrójnowało mi życie...
Zapaliłam lampkę i powoli usiadłam na brzegu łóżka. Zegarek pokazywał 5;24. Wytarłam dłońmi mokre oczy i zaczęłam głęboko oddychać. Nie miałam już sił. Mój umysł powoli przestawał pracować. Czemu to spotkało akurat mnie?! Czemu nie zostałam wtedy u Alex na noc?! Codziennie zadaje sobie te pytania.
Wstałam i poszłam do łazienki. Patrząc w lustro na twarzy widziałam siniaki, chociaż ich tam nie było.
Po raz kolejny chciałam sobie ulżyć, a to był jedyny sposób. Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam żyletkę. Popatrzyłam na nią chwilę i zastanowaiłąm się, czy warto... Nie miałam innego wyjścia. Ten ból mnie uspokaja. Oddala te okropne wspomnienia... Przyłożyłam ostrze do skóry i zrobiłam jedno szybkie cięcie. Potem następne i jeszcze 3. Na przedramieniu zawitało 5 nowych, czerwonych kresek. Razem ze starymi bliznami miałam ich 30, może więcej....
Krew powoli spływała po skórze. Strasznie bolało, ale pomogło. Tak jakby wszystko co złe wypłynęło na zewnątrz.
Odłożyłam żyletkę spowrotem do szafki i poszłam położyć się do łóżka. Nie miałam zamiaru spać bo wiedziałam, że znów może mi się to przyśnić. Chwyciłam zeszyt i zaczęłam rysować....



* 8;00 *


Wyciągnęłam z szafy czyste ciuchy i poszłam się umyć. Zdjęłam bluzkę i spodenki, które słóżyły jako piżama i weszłam pod prysznic. Ciepła woda obmywała moje nagie ciało. Z ran po nacięciach zaczęły odczepiać się małe strupki, a ręka wróciła do normalnej barwy. Po chwili wyszłam z kabiny i osuszyłam ręcznikim ciało. Ubrałam przygotowane ciuchy, pomalowalam oczy i rozczesałam włosy.


Gdy schodziłam po schodach z kuchni było czuć niesamowity zapach. Mama krzątała się przy kuchence i smażyła jajka.

-Dzień dobry -powiedziałam i siadłam przy blacie.
-Dzień dobry Rose.

Rodzicielka obdarzyła mnie usmiechem i nałożyła jedzenie.

-Proszę bardzo. Twoje ulubione z serem.
-Dzięki mamuś.

Po paru kęsach spojrzałam na mamę. Widać było na jej twarzy zmęczenie. Dłonią zasłoniła sobie usta i potężnie ziewneła. Wiedziałam, że to moja wina. Nie wyspała się przeze mnie.

-Mamo, czy ja w nocy... znów krzyczałam?

Kobieta chwyciła kubek z kawą w dłonie i upiła łyk.

-Mamo? -powtórzyłam.
-Tak, krzyczałaś, ale tylko trochę.
-Przepraszam. Nie kontroluję tego.
-Skarbie, przecież to nie twoja wina. -pogłaskała mnie po ramieniu.

Włożyłam do ust kolejny kawałek jedzenia i powoli go przeżówałam. Nie wiem czemu to robię. Czemu krzyczę w nocy. Pamiętam sen, ale nie pamiętam, czy naprawdę wydałam z siebie jakiś dzwięk...
Moje zadumanie przerwał telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i akceptowałam połączenie.

-Heeeeeej Rose -usłyszałam.
-Hej Alex.
-Masz dziś czas?
-No raczej tak, a co? Przecież ty w pracy jesteś.
-Wiam, ale w ogóle nie ma ruchu. Wpadniesz do nas? Zawsze jesteś tu mile widziana.
-Ok. Za 20 minut będę.
-Fajnie. Czekamy na ciebie.

Rozłączyłam połączenie i położyłam telefon na blacie. Zjadłam do końca śniadanie, podziękowałam mamie i poszłam na górę. Chwyciłam torbę i włożyłam do niej szkicownik, 3 ołówki, ostrzynkę i gumkę.
Gdy ubierałam płaszcz mama przyniosła mi telefon.

-Dzięki mamuś -pocałowałam ją w policzek i wyszłam na zewnątrz.

Słońce przebijało się czasami przez chmury. Szłam zaśnieżonym chodnikim w stronę centrum miasteczka. Była połowa stycznia, ale mróz nie dawał o sobie znać.
Po 10 minutach marszu byłam na miejscu. Salon fryzjerski "My Life", w którym pracowała Alex. Otworzyłam drzwi, a w tle zabrzmiał dzwięk dzwoneczków. Uśmiechnęłam się pod nosem. Na fotelu siedziała właśnie jakaś kobieta, którą obcinała Stephany, właścicielka salonu.

-Cześć Rose. -uśmeichnęła się.
-Cześć... jest Alex?
-Na zapleczu. Wejdź do nich.
-Ok. Dzięki.

Steph jest ciocią Alex, dlatego mogę tam przychodzić kiedy chcę i przesiadywać.
Zapukałam lekko w drzwi i weszłam do pomieszczenia. Na szafce siedziała Alex w słóżbowym wdzianku, a obok niej stał Mike, także fryzjer i nasz kolega.

-No proszę, kto tu zawitał -zaśmiał się brunet.
-Też za tobą tęskniłam.

Podeszłam bliżej i uściskałam się z Mikem. To jest właśnie dziwne. Mam wielką odrazę do chłopaków od tamtego incydentu. Nienawidzę, gdy mnie dotykają nawet przypadkiem bo zaraz myśle, że zrobią mi to samo co ten facet. Ale z Mikem jest inaczej. Znam go już dobre ponad 10 lat. Można powiedzieć, że jest moim przyjacielem i wiem, że nigdy mnie nie skrzywdzi.

-Co tak pusto? -zapytałam siadając obok Alex.
-Nie wiem. Jakby wszyscy się rozchorowali.
-Czyli wypłata będzie nie za duża.
-No właśnie, a ja muszę uzbierać na ten aparat! -odezwał się Mike.
-Na jaki aparat?
-Widziałem taką nową lustrzankę. Poprostu zajebista.

Zaśmiałyśmy się z Alex jak zobaczyłyśmy minę Mike, gdy to mówił. Po chwili usłyszeliśmy dzwięk dzwoneczków. Chłopak wyjrzał za drzwi i uśmiechnął się szeroko.

-Wypłata się właśnie zwiększyła.
-Co? -Alex zsunęła się z blatu i podeszła do niego.
-Chyba będziemy musieli cię na chwilę zostawić. -uśmiechnęła się przyjaciółka.
-Ilu przyszło? -zapytałam.
-5 dziewczyn, czyli trochę czasu nam to zajmie.
-Ok, nie ma sprawy. Porysuję sobie.

Po chwili oboje wyszli z pomieszczenia. Wyciągnęłam zeszyt i zaczęłam coś szkicować. Sama nie wiedziałam co to tak naprawdę miało być. Nie miałam weny.
MInęła już prawie godzina. Poczułam ucisk w brzuchu. Spakowałam rzeczy do torby i wyszłam z zaplecza. W salonie na kanapie siedziały 3 osoby, a kolejne 3 na fotelach i właśnie były obcinane. Podeszłam do Alex.

-Ej przejdę się do tej kafejki na rogu bo zgłodniałam.
-Ok, ale przyjdziesz jeszcze?
-Nie wiem. Zobaczę, jak co to wyśle ci sms'a.

Dałam dziewczynie buziaka w policzek i wyszłam z budynku. Ruszyłam w stronę kafejki "Forever". Zawsze chodziłyśmy tam razem. Piłyśmy bananowe sheaky i rozmawiałyśmy.
Gdy otworzyłam drzwi uderzył mnie powiew ciepłego powietrza. Jak zawsze usiadłam przy tym samym stoliku. Płaszcz przewiesiłam przez oparcie od krzesła i znów wyciągnęłam szkicownik. Po chwili podeszła do mnie kelnerka.

-Witam. Co podać?
-Cześć. Poproszę bananowy sheak.
-Zaraz przyniosę. -uśmiechnęła się.

Chwilę zastanawiałam się co mam narysować, aż wreszcie zauważyłam. Na stoliku na przeciwko stał wazon z pięknymi kwiatami. Trudne do narysowania? NIe sądzę, dla mnie to łatwizna. Zaczęłam zaznaczać kontury i lekko cieniować. Dopiero teraz zauważyłam, że przy tamtym stoliku siedzi jakiś chłopak. Na oko wyglądał na 18-19 lat. Jego włosy były lekko kręcone i roztrzepane na głowie. Nie powiem ... zainteresował mnie. W tej samej chwili nasze oczy się spotkały. Tak jak myślałam. Piękne, pełne, zielone oczęta. Linię, która nas połączyła przerwała kelnerka przynosząc mój napój. Podziękowałam i odrazu zapłaciłam.
 Wrociłam do rysowania. Delikatnie zaczęłam poprawiać kontury i wypełniać środek. Upiłam łyk sheaka i znów spojrzałam na wazon. Dorysowałam kawałek i znów mój wzrok się podniósł. Najpierw na wazon, a potem na chłopaka. Speszyłam się. Kolejne spojrzenia padały tylko na kwiaty. Upiłam dosyć duży łyk napoju. Kolejny rzut oka na wazon i poprawki na kartce...
Po chwili światło zasłonił mi duży cień. Podziosłam wzrok i nie wiedziałąm co powiedzieć.


-Hej. Nieśmiałe dziewczyny są urocze, ale jak chcesz autograf to poprostu powiedz.
-Co? Po co mi twój autograf? -spojrzałam jak na debila.
-No co chwilę się na mnie patrzysz... pomyślałem, że ... a dobra nie ważne.

Zaśmiałam się i chwyciłam szkicownik.


-Nie na ciebie, tylko na kwiatki. -pokazałam mu rysunek.
-Oooo ja. Ale masz talent.
-Dziękuję -zarumieniłam się, gdy spojrzałam w jego oczy.
-Jestem Harry.
-Rose.. miło mi.
-Mogę się dosiąść? Siedzisz tu tak samotnie. -uśmiechnął się pokazując głębokie dołeczki.
-Yhh no dobra.

Odwzajemniłam uśmiech. Byłam trochę zakłopotana. Skądś go kojarzyłam, ale nie mogłam sobie przypomnieć. Chłopak usiadł obok i poprawił niesforne włosy. W środku aż zadrżałam, ale wiedziałam, że on może być taki jak tamten... nie chciałam mu ufać.

-Ej skądś cię kojarze, ale nie mogę sobie przypomnieć. -zrobiłam głupią minę.
-Może z telewizji? Jestem Harry Styles.

I wtedy coś mnie oświeciło. Już wiedziałam skąd go znałam. Emily jest fanką zespołu One Direction, a on jest jego członkiem. Zawsze, gdy u niej byłam to mi opowiadała jacy to oni są świetni, ale jakoś nie zainteresowałam się bardziej.

-A no tak... One Direction, tak?
-Dokładnie. -uśmiechnął się.
-A gdzie reszta bandu?
-Siedzą w domu. Lenie jedne.

Harry znów pokazał dołeczki, a ja aż chyba załapałam buraka.

-Mieszkasz tutaj? -zapytał
-Tak, niedaleko. A ty? Wy?
-Też 10 minut stąd.

Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam i odebrałam połączenie. Trochę się zawiodłam, że będę musiała już iść bo mama potrzebuje pomocy w domu. Chciałam zostać i porozmawiać jeszcze z chłpakiem. Nie wiem czemu... od tamtego zdarzenia mówiłam sobie, że nie chcę mieć chłopaka. Że to chamy i tylko chcą wykorzystać dziewczynę... Styles wydawał się inny.

-Przepaszam, ale muszę już iść. -spakowałam zeszyt do torby, dopiłam sheaka i wstałam.
-Może cię odprowadzę? -zaproponował, a w jego oczach zauważyłam nadzieję.

Zastanowiłam się chwilę. NIby z jednej strony chciałam, ale z drugiej coś krzyczało, że nie mam mu ufać bo to facet. Zawachałam się..

-No dobrze. Miło będzie. -uśmiechnęłam się.

Na twarzy chłopaka zawitał szeroki uśmiech. Chwycił mój płaszcz i pomógł mi go założć. Byłam zdziwiona, że jest aż taki miły. Wyszliśmy z kafejki. Zimne powietrze otuliło moją twarz. Wskazałam Harremu, w którą stronę będziemy szli.
Wolny spacerek z chłopakiem, którego poznałam zaledwie 20 minut temu. Cudownie! Nie wiem co się ze mną stało... Szliśmy rozmawiając. Byliśmy już niedalego mojego domu. Zatrzymałam się i spojrzałam Hazzie w oczy. Przeszedł mnie przyjemny prąd.

-No, więc tutaj mieszkam.
-Ładny domek. -uśmeichnął się.
-Dzięki. i dzięki za odprowadzenie.
-Spędzienie czasu z taką piękną dziewczyną to przyjemność. Aha i przepraszam za to w kafejce... myślałaem, że jesteś fanką i na mój widok straciłąś mowę.

Zaśmiałam się i poprawiłam lekko włosy.

-Nie, nie jestem fanką, ale muzykę macie fajną. Spokojnie nie będę krzyczeć.
-Nareszcie normalna dziewczyna.
-Miło mi to słyszeć, ale nie jestem normalna. Przepraszam, ale muszę już iść.
-No dobrze. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
-Ja też. -odpowiedziałam idąc już w stronę drzwi....





Jest Pierwszy Rozdział :) Podoba się? To jest już mój drugi blog (tu pierwszy KLIK ).
Na moje rozdział do kitu wyszedł ;/ Postaram się dodawać posty regularnie co 3 -4 dni, ale wiecie jest jeszcze szkoła i czasami może pokazać się co tydzień ;) Miłego czytania !! 
Ps. zapraszam do zakładki Nagłówki i kontakt :)

sobota, 19 października 2013

Krótki Wstęp

Rose to pełna życia nastolatka. Radosna, zawsze uśmiechnięta. Los niestety nie jest po jej stronie. Pewnego dnia, gdy dziewczyna wraca do domu zostaje napadnięta i zgwałcona. Załamuje się i zamyka w sobie. Dochodzi do tego, że zaczyna się okaleczać. Ma jednak przy sobie przyjaciółkę Alex, która pomaga jej w najtrudniejszych chwilach.
Gdy dziewczyna dochodzi do siebie i zaczyna spowrotem życie towarzyskie poznaje Harrego. Miłego chłopaka, którego pragnie poznać jeszcze bardziej.
 Wszystko układa się znakomicie, aż do pewnego incydentu..... świat Rose znów ulega zmianom, ale ma ona przy sobie dwie najlepsze przyjaciółki i 5 wariatów, którzy pomagają jej w odzyskaniu równowagi.

Czy Rose uda się wrócić do normalności? Czy przełamie się i zacznie nowe życie z Harrym?
Zycie Nie Jest Idealne, Ale warto Walczyć Do Końca....







Ok zaczynam nowe opowiadanie :) Jedno już pisałam i znajduje się ono na tym blogu KLIK. Mam nadzieję, że będzie dużo czytelników *_* Błagam o komentarze bo to jest motywacja. Pierwszy rozdział powinien pojawić się w ciągu tygodnia, albo w następny weekend.