niedziela, 29 czerwca 2014

:C !!!

Na sam początek chcę powiedzieć, że nie wiem kiedy będzie następny rozdział, gdyż nie mam internetu ;(

Ta notka jest w sprawie poprzedniego rozdziału i komentarzy do niego. Była ostatnio na kilku imprezach i nie wchodziłam, żeby sprawdzić waszą opinie... Sprawdziłam ją dopiero dzisiaj i nie wiem co myśleć! Te kłótnie między wami!
Po pierwsze najbardziej wkurzyło mnie to, że zaczęłyście wyzywać się od "dziwek". No błagam! Tak zachowują się siostry?
Ok każdy ma prawo do swojego zdania. Jedni chcą żeby Rose była z Lukiem, a inni z Harrym. Ja to rozumiem, ale wy chyba nie. Bardzo zraniło mnie to co pisałyście o Rose. Czułam jakbyście kierowały to do mnie...
Chciałam urozmaicić ten blog. Sprawić żeby był ciekawszy, ale widzę, że to nie zadziałało. Miałam już ułożony plan, ale nie skorzystam z niego.
Postanowiłam, że skończę tego bloga o wiele, wiele szybciej ;/
Prawdopodobnie napiszę dla was jeszcze tylko jeden rozdział :/
Nie chcę żebyście się kłóciły. Tak więc do następnego spotkania. Postaram się jeszcze przemyśleć moje postanowienie ;)

Miłych wakacji! :>

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 42#

Rozłączyłam się, kładąc telefon na szafce. Dopiero po chwili dotarło do mnie co zrobiłam. Umówiłam się z Lukiem na imprezę. Nawet dokładnie tego nie przemyślałam, ale... Czasem przecież warto ryzykować.
Jeżeli naprawdę będzie chciał się zemścić to zemści. Może na to zasłużyłam. Jeżeli nie to jeszcze lepiej. Widocznie chce się zmienić.

Była godzina siódma czterdzieści-trzy, gdy usłyszałam dzwonek. Z jęknięciem wstałam z kanapy i otworzyłam drzwi. Luke uśmiechnął się szeroko, przygryzając lekko kolczyk w wardze. Wyglądał tak seksownie...
Odwzajemniłam uśmiech, wpuszczając go do środka. Gdy tylko zamknęłam drzwi, chłopak chwycił mnie w ramiona i przyciągnął do siebie. Byłam zdziwiona. Taka nagła zmiana.
Spojrzał w dół na moją twarz i jeszcze szerzej się uśmiechnął.

-Hej.
-Heeeej. Teraz będzie już zawsze takie powitanie?
-A chcesz? Mogę dorzucić jeszcze buziaka.

Luke zrobił z ust dzióbek i powoli zbliżał się do mojego policzka. Zaśmiałam się, kładąc dłoń na jego twarzy.

-Dusisz mnie. -jęknęłam.
-Przepraszam.

Nareszcie mnie puścił. Wciągnęłam głęboko powietrze, lustrując go od stóp po czubek głowy. Wyglądał tak, tak, tak bardzo seksi. Czarne rurki, koszulka, i kurtka. Blond włosy, postawione do góry, lekki zarost i kolczyk w wadze. Chłopak, którego pragnie połowa kobiecej części miasta, stoi przede mną i się uśmiecha. Dopiero po chwili zorientowałam się, że przygryzam wargę.

-Chyba nie idziesz w tych dresach? -spojrzał na moje nogi.
-Szczerze to nie wiem co ubrać.
-Na dworze nie jest za ciepło, ale w klubie będzie.
-Jesteś doświadczony. Pomóż mi!
-Jeżeli będę mógł zobaczyć cię w samej bieliźnie to chętnie.
-Nawet na to nie licz.

Luke pokazał swoje białe zęby, na co prychnęłam. Ruszyłam w stronę swojego pokoju, słysząc jak idzie za mną. Uśmiechnęłam się pod nosem. Miał dobry humor. Byłam ciekawa od czego.
Otworzyłam szafę i przez chwilę wpatrywałam się w stertę ciuchów. Kompletnie nie wiedziałam co ubrać. Na imprezie w kubie byłam tylko raz i szybko z niej wyszłam. Nie czułam się tam dobrze.
Odwróciłam się. Blondyn leżał na moim łóżku z ręką podłożoną pod głowę. Uśmiechał się lekko. Pokręciłam rozbawiona głową i wyciągnęłam jakąś bluzkę, następnie przykładając ją do ciała.

-Może być?
-Za sztywna. -zmarszczył nos.

Wciągnęłam głęboko powietrze i chwyciłam następną. Znów mu nie pasowała. Po trzech kolejnych wstał i stanął obok mnie. Chwilę patrzył na ciuchy, aż wreszcie wyciągnął szare coś. Pokręcił głową i podał mi ciuch.

-Żebym ja musiał ubierać kobietę.
-Nie chodzę na imprezy tak często jak ty!
-Dobra, dobra. Ubierz tą bluzkę i zaraz zobaczy się co dalej.
-Hmm, żeby to jeszcze była bluzka. To są body idioto.
-Nie znam się na tym. Ubierz.

Popatrzyłam chwilę na ciuch i poszłam do łazienki. Szybko zdjęłam koszulkę, dresy i założyłam szare body. Praktycznie chyba tylko raz miałam je ubrane. Popatrzyłam w lustro. Nie było aż tak źle. Wyglądałam jakbym miała na sobie strój kąpielowy.
Poprawiłam włosy i wróciłam do pokoju. Luke przejechał po mnie wzrokiem i kolejny dzisiaj raz przygryzł wargę. Wzięłam to za komplement. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam spodnie, które po chwili znalazły się na moim tyłku.

-I jak?
-Gorąco.
-Nie żartuj. Pomóż mi.
-Nie żartuję. Ubierz jeszcze to.

Blondyn schylił się i wyciągnął czarne szpilki. Zrobiłam wielkie oczy, od razu kręcąc przecząco głową.

-Zabiję się na tym.
-Nie potrafisz na nich chodzić?
-Potrafię, ale nie tańczyć!
-Dasz radę.
-Jeżeli upadnę...
-Spokojnie. Jestem dobrym tancerzem. Nie pozwolę Ci.

Uśmiechnęłam się. W środku czułam takie cholerne ciepło. Reagowałam na jego głos. Tak samo jak reagowałam na głos... Harryego.
Spuściłam wzrok. Czemu akurat teraz musiało mi się to przypomnieć? Gdy było już tak fajnie i zapomniałam. Zaczęłam powoli nowe życie...
Luke zauważył moją zmianę nastroju i złapał mnie za dłoń.

-Powiedziałem coś nie tak?
-Nie, nie. -uśmiechnęłam się lekko.
-Komuś tu humorek nie dopisuje.
-Tobie za to odwrotnie.
-Mam powody.
-Czegoś nie wiem?
-Dlatego zaprosiłem Cię na tą imprezę. Chcę coś opić.
-Mów co.
-Nie teraz.
-No ej! Chcę wiedzieć.
-Dowiesz się na miejscu. No dalej. Ubieraj się.

Pokręciłam głową i wzięłam od niego buty. Szybko je założyłam, stając się o dziesięć centymetrów wyższa. Teraz moje oczy były prawie na wysokości jego. Uśmiechnął się szeroko i pochylił do mojego ucha.

-Wyglądasz strasznie seksownie, ale te blizny nie uczynią Cię jeszcze bardziej piękną. -musnął mój policzek.

Byłam zdezorientowana. Zmarszczyłam brwi i dopiero wtedy zorientowałam się o czym mówi. Szybko się odwróciłam, chwyciłam skórzaną kurtkę i ją założyłam. Nie sądziłam, że spotka mnie taka sytuacja. Że ktoś wypowie do mnie takie słowa.
Lekko się uśmiechnęłam, ale nie łapałam z nim kontaktu wzrokowego. Czułam się dziwnie. Próbowałam zignorować myśl, że widział moje blizny i nazwał mnie seksowną.
Odwróciłam się i szybko poszłam do łazienki. Tam zrobiłam sobie makijaż, kolejny raz poprawiłam włosy i popsikałam się perfumami. Gdy spojrzałam w lustro, w odbiciu zobaczyłam Lukea opierającego się o framugę.

-Możemy już jechać?
-Jasne.

Uśmiechnęłam się lekko i razem poszliśmy do salonu. Tam jedynie chwyciłam telefon i gotowe.
Po piętnastu minutach ciszy byliśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Naciągnęłam kurtkę na swoje piersi i zaplotłam na nich ręce. Luke zamknął samochód i objął mnie silnym ramieniem. Posłałam mu dziękczynny uśmiech, a po chwili byliśmy już w środku. Klub jak klub. Pełno dymu. Pełno alkoholu. Pełno rozgrzanych ciał.
Na początku było luźno. Dopiero, gdy weszliśmy w głąb zaczęły się przepychanki. Luke szedł pierwszy, torując mi drogę do baru. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że trzyma mnie za rękę. Uśmiechnęłam się pod nosem, następnie wpadając na jego klatę. Spojrzałam w górę, natrafiając na piękne, niebieskie oczy.

-Czemu się zatrzymałeś? -próbowałam przekrzyczeć muzykę.
-Może najpierw zatańczymy? Potem powiem Ci dlaczego jestem taki szczęśliwy.
 -No okey.

 Luke uśmiechnął się szeroko i zaczął tańczyć. Zrobiłam to samo chociaż trochę mi nie wychodziło. Zauważyłam, że się śmieje. Podszedł bliżej i załapał mnie w tali. Czułam się troszeczkę dziwnie, ale w głębi tego chciałam. Widziałam, że większość ludzi tutaj tak tańczy. Po chwili byliśmy tak blisko, że czułam jego ciepło. Jedną ręką przejechałam po jego ramieniu i zatrzymałam na szyi. Drugą zaś poprawiłam sobie włosy opadajacę na oczy. Chłopak zaśmiał się i przejechał dłońmi po mojej tali. Przygryzłam wargę. Spodobało mi się. Blondyn zauważył to i przejechał jeszcze raz. Po chwili piosenka się skończyła. Złapał mnie za dłoń i poprowadził w stronę baru. Było wolne tylko jedno krzesło, więc na nim usiadłam. Luke stanął obok z uśmieszkiem na twarzy. Zmarszczyłam brwi na co się zaśmiał i zawołał barmana. Zamówił nam jakieś drinki, a po chwili stały już przed nami.

 -Więc?
 -Co? -udał głupiego.
-Oj mów z jakiej to okazji!
-Ten konkurs...
-Wygrałeś?! Gratulacje!
-Nie. Nie wygrałem, ale dostałem wyróżnienie.
-To też dobre. W ogóle szybko ogłosili wyniki.
-Tak, ale... Wyróżnienie to też była nagroda.
-Jaka? Mów!
-Dostałem się na trzymiesięczne praktyki u najlepszego fotografa jakiego znam.
 -To wspaniale! Czemu jesteś smutny?
-Bo są w Nowym Jorku.
-Am... -zacięłam się.
-Będę musiał wyjechać. Chyba, że się nie zgodzę
-Nie ma takiej opcji! Jedziesz! Luke to twoja szansa.
-A co z przyjaciółmi? Z tobą?
-Co ze mną?
-Wyjadę. A nie chcę tracić z tobą kontaktu.
-Nie stracisz. Nadal będziemy się przyjaźnić. Kiedy dokładnie masz wyjechać?
-Szesnastego maja.
-Mamy jeszcze miesiąc.
-Muszę się zastanowić.
-Nie ma nad czym. Masz szanse... U najlepszego fotografa! Widzisz. Jesteś świetny w tym co robisz i nie spieprz tego. Proszę.
-Dobrze.

Uśmiechnęłam się w zamian dostając od niego całusa w policzek. Chłopak podniósł swój drink, a ja zgapiłam jego czyn. Obiliśmy swoje pokale na tak zwane "zdrowie" i upiliśmy po łyku. Odstawiłam napój procentowy na blat i zeskoczyłam z krzesła.

 -Idziemy zatańczyć?
-Lepiej wypij go do końca. Chyba, że chcesz połknąć tabletkę gwałtu.
-Co?! -zrobiłam wielkie oczy.
-Nie wiesz jakich spotkasz tu ludzi.

 Na te słowa się przestraszyłam. Znów chwyciłam drinka, a po trzech sekundach już go nie było. Poczułam szum w głowie i alkohol we krwi. Zachwiałam się, ale Luke mnie przytrzymał. Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam w stronę innych, tańczących osób. Chłopak wypił swój drink i szybko do mnie dołączył. Przygryzłam wargę, przysuwając się na tyle by nasze ciała się dotykały. Nie miał nic przeciwko. Objął szczelnie mój pas i podniósł mnie do góry. Zapiszczałam, ale na szczęście przez głośna muzyke nikt tego nie usłyszał. Na twarzy blondyna zagościł szeroki uśmiech. Po chwili znów byłam za ziemi. Ruszaliśmy się w rytm muzyki, ocierając o siebie nasze ciała. W tamtej chwili nie przeszkadzało mi to. Nie przeszkadzało, że inni się na nas patrzą. Inaczej... Chciałam tego. Coś nowego w moim życiu. Coś czego chcę więcej.

I tak minęły nam kolejne trzy godziny. Tańczyliśmy, odpoczywaliśmy, piliśmy drinki, paliliśmy i w kółko. Niestety pod sam koniec nie miałam już sił. Byłam wyczerpana fizycznie, a zarazem psychicznie. Nigdy nie wypiłam za jednym razem tyle alkoholu. Dało to o sobie znać. W trakcie picia siódmego drinka, film mi się urwał...



*OCZAMI LUKE'A*


Muszę przyznać, że z Rose jest niezła laska. Nie chodzi tylko o wygląd, ale także o umysł. Jest zabawna, troskliwa. Chce wszystkich uszczęśliwić. Jest inna niż wcześniej myślałem. Pomysł z imprezą był trafiony. Rozerwała się trochę, pomogła mi w decyzji z wyjazdem, a teraz widzę, że to ja będę jej musiał pomóc. Nie sądziłem, że ma taką słabą głowę. Po piątym drinku zaczynała już kołysać się na nogach, ale chciała następnego. Nie odmówiłem jej. Myślałem, że wie co robi, ale chyba nie. 
Zaśmiałem się, gdy potknęła się i prawie wywaliła. Przytrzymałem ją w talii i poprowadziłem do krzesła. Dziewczyna usiadła na nim, ale zamiast być przybitą, śmiała się. Nie mogłem wytrzymać i też się zaśmiałem. Wyglądała tak słodko. Tak niewinnie. Braman chciał nam postawić kolejne drinki, ale się nie zgodziłem. Wziąłem tylko dla niej sok jabłkowy i patrzyłem jak pije. Po chwili kawałek dalej zobaczyłem Justina. Mojego kolegę z kursów. Chłopak uśmiechnął się i podniósł w górę kieliszek z wódką. 

-Rose. Zaraz wracam. Nie odchodź nigdzie, ok?
-Mówisz jak jakaś mama -zaśmiała się.
-Teraz jestem twoją mamą i masz się słuchać.
-Tak jest. A dostanę lizaka?
-Później.

Zaśmiałem się bo to naprawdę było śmieszne, widzieć ją upitą. Jeszcze raz spojrzałem jak pije sok i poszedłem w kierunku kolegi. Chłopak uśmiechnął się szeroko i uściskał mi dłoń.

-Wziąłeś ją na imprezę?
-Tak. Też ma prawo poszaleć.
-Właśnie widzę. Coś chyba nie ma mocnej głowy.
-Nie jest przyzwyczajona. -uśmiechnąłem się na samą myśl.
-To co zaliczasz dziś?
-Nie, stary. Mówiłem Ci, że na razie z tym kończę.
-Jesteś dziwny. Ta dziewczyna Cię zmienia.
-To źle? 
-Sam nie wiem. Teraz chodzisz z nią na imprezy, a nie z kolegą.
-Sorry, tak wyszło.
-Nie no spoko. Widziałem tutaj taką jedną dupę. Dziś będzie moja.
-Powodzenia. Mam nadzieję, że będzie ci dobrze obciągała.
-Oj tak. Mam zamiar pieprzyć jej usta. A co do pieprzenia. Jakiś facio zaraz będzie pieprzył Rose.


Zmarszczyłem brwi, odwracając się w kierunku dziewczyny. Na serio rozmawiała z jakimś facetem. Już po minie widziałem, że nie chce tylko miłej pogawędki. Pożegnałem się z Justinem i ruszyłem w kierunku Rose. Pierwsze co zrobiłem to położenie na jej ramionach mojej ręki. Dałem w ten sposób znak facetowi, że jest moja. Spojrzałem na jego twarz. Ten chytry uśmieszek zniknął.

-Kochanie? Ten pan Ci przeszkadza?
-Chce pokazać mi swoje auto. I tak wiem, że twoje jest o wiele lepsze -zaśmiała się.
-Sorry. Nie wiedziałem, że jest tu z kimś.
-Jasne. Możesz już iść.

Brunet odwrócił się zmieszany i ruszył w stronę wyjścia. Odprowadziłem go wzrokiem, a potem spojrzałem na uśmiechniętą Rose. Zachowywała się tak jakby nic się nie stało. Jakby była w innym świecie. Uśmiechnąłem się lekko, Łapiąc ją za dłoń.

-Jedźmy już do domu. Ledwo tu siedzisz.
-Ok wybawicielu, ale zrób coś jeszcze dla mnie.
-Co takiego?
-Pocałuj mnie.

Na te słowa się dziwiłem. Zamrugałem kilka razy. Siedziała uśmiechnięta, lekko przygryzając wargę. Nie przesłyszało mi się. Chciała żebym ją pocałował. Uśmiechnąłem się lekko i pochyliłem. Czuć było od niej alkohol i papierosy. Ode mnie tak samo. Poczułem jak kładzie dłoń na moim policzku. Wciągnąłem gęste powietrze i złączyłem nasze usta. Jej były takie słodkie, delikatne. Uśmiechnęła się przez pocałunek i go pogłębiła. Nie miałem nic przeciwko. Przyciągnąłem ją bliżej i oderwałem od jej ust. 

-Jedźmy.
-Zaniesiesz mnie? -zrobiła kocie oczy.
-Jasne.

Zaśmiałem się i wziąłem ją na ręce. Była taka lekka. Oplotła ręce wokół mojej szyi, a głowę położyła na ramieniu. Uśmiechnąłem się i przepchałem na zewnątrz. Od razu uderzyło w nas zimne powietrze. Szybko wsadziłem ją do samochodu i usiadłem po mojej stronie. Też dużo wypiłem, ale nie zadziałało to na mnie tak jak na nią. Brunetka odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy. Czułem, że jutro będzie umierała.

Po około trzydziestu minutach byłem pod jej domem. Byłbym znacznie szybciej, ale nie chciałem ryzykować. Odpiąłem jej pas i wziąłem znów na ręce. Obudziła się i spojrzała zaspanymi oczami. Była taka słodka.

-Gdzie jestem?
-Prawie w domu. Musisz mi dać klucz.
-Mam go w kieszeni.

Odstawiłem ją na ziemię. Po chwili wyciągnęła klucz i próbowała otworzyć drzwi. Zaśmiałem się i go jej zabrałem. Sam też za pierwszym razem nie trafiłem, ale poszło szybciej niż jej. Rose przytrzymała się mojej szyi i ściągnęła buty. Nie obchodziło ją już nic. Po prostu chwiejąc się, ruszyła do salonu. Pokręciłem głową, zabierając jej buty i stawiając je w przedpokoju. Gdy zobaczyłem, że próbuje wejść samodzielnie po schodach, aż się przeraziłem. Zamknąłem drzwi i szybko do niej podszedłem, łapiąc w talii.

-Spokojnie.
-Czemu te schody się kołyszą?
-Nie kołyszą się. Po prostu jesteś narąbana.
-Ja? Wypiłam cztery drinki.
-Po czterech odleciałaś.

Zaśmiałem się i pomogłem jej wejść. Po chwili leżała już na łóżku i się uśmiechała do sufitu. Nie dziwiłem się. Gdy ja pierwszy raz się upiłem, wszędzie widziałem motyle.

-Rose. Dasz sobie radę sama? Musisz się rozebrać.
-Nie mam siły wstać. Proszę pomóż mi.
-Mam Cię rozebrać?
-Tylko trochę -jęknęła.

Ściągnąłem swoją kurtkę, bo zrobiło się trochę gorąco. Podeszłam do dziewczyny i pociągnąłem ją tak, żeby usiadła. Poszło dosyć łatwo. Po chwili nie miała na sobie już kurtki. Pozwoliłem się jej położyć i zacząłem odpinać jej spodnie. Brunetka zaczęła się śmiać i ruszać nogami. Zdziwiłem się, że miała na to siły.

-Łaskoczesz!
-Muszę Ci zdjąć spodnie.

Znów spróbowałem, a ta znów się śmiała. Uśmiechnąłem się szeroko, mocno złapałem za jej biodra i ściągnąłem spodnie w dół. Leżała przede mną tylko w tym... body. Nie wiem jak to się nazywa.
Patrzyłem na nią chwilę. Była taka niewinna. Chwyciłem kurtkę i już miałem wyjść, ale mnie zatrzymała.

-Gdzie idziesz?
-Do domu. Śpij.
-Luke?
-Tak?
-Mógłbyś zostań na noc? Nie chcę być sama.

Kolejny raz mnie zadziwiła. Co ten alkohol z nią zrobił? Po trzeźwemu nigdy by się o to nie zapytała. Podszedłem do łóżka i ukucnąłem. Rose przekręciła się na bok i położyła dłoń na moim policzku.

-Proszę. Jest tutaj tak pusto.
-Dobrze.

Nawet nie wiem kiedy zdążyłem to przemyśleć. Po prostu się zgodziłem. Dziewczyna posłała mi lekki, śpiący uśmiech i znów przekręciła się na plecy.
Szybko pobiegłem na dół, zamknąłem drzwi na klucz i pogasiłem światła. Zdjąłem buty, skarpety, spodnie i koszulkę. Zostałem na samych bokserkach. Przeczesałem włosy palcami i usiadłem po drugiej stronie łóżka. Rose na chwilę otworzyła oczy, a ja wygodzie się położyłem. Przykryłem nas oboje kołdrą i spojrzałem na dziewczynę. Leżała wpatrzona we mnie. Uśmiechnąłem się lekko, podkładając rękę pod głowę.

-Ale jesteś przystojny -wyszeptała.
-A ty śliczna.
-Chce mi się spać.
-To śpij.
-Zgaś światło, geniuszu.

Zaśmiałem się i zgasiłem lampkę. Po chwili poczułem jak przybliża się i przytula, kładąc głowę na mojej piersi, a ręką oplatając mój brzuch. Była taka ciepła. Taka inna od innych.




*OCZAMI ROSE*


Obudziło mnie mocno światło wpadające przez okno, a także potworny ból głowy. Zmarszczyłam nos i przekręciłam się na plecy. Poczułam coś ciężkiego na moim brzuchu. Na początku nie zwróciłam na to uwagi, ale było jakoś dziwnie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na lewą stronę. Leżał tam jakiś facet, a do tego mnie przytulał.

-Aaa! -krzyknęłam na cały dom.

Chłopak zerwał się do pozycji siedzącej, a ja wyparowałam z łóżka. Nie mogłam uwierzyć. To był Luke. Co on w ogóle robił w moim domu? Co on robił w moim łóżku?!

-Co ty tu robisz?
-Przed chwilą jeszcze spałem -wygładził dłonią swoje włosy.
-Co? Czy my... 

Tylko jedno przychodziło mi na myśl. To było niemożliwe. Nie mogłam... Z nim. Nie pamiętam nic od połowy imprezy. Byłam wkurzona, a chłopak zdezorientowany. 

-Tak chciałeś się na mnie zemścić?! 
-Że co? O czym ty mówisz?
-Zaprosiłeś mnie na imprezę, upiłeś, czy nie wiem co, a potem przeleciałeś! Koledze zaprzeczałeś, a jednak to zrobiłeś! 
-Rose, spokojnie. O co Ci chodzi? Jaka zemsta? Jakie przeleciałeś?
-Słyszałam wczoraj twoją rozmowę z kolegą w studio! Niby taki niewinny. Chciałeś zmienić swoje życie... Głupia dałam się nabrać! Uwierzyłam Ci, że naprawdę się zmieniasz... A ty chciałeś się zemścić. Co chciałeś zrobić mi dzieciaka, czy co?
-Ej, ej, ej! Po pierwsze nie przeleciałem Cię! A po drugie byłaś u mnie wczoraj w studio?
-Tak, kurwa byłam! I słyszałam całą rozmowę!
-Całą? A pamiętasz, że mówiłem, że na początku chciałem się zemścić, a potem Cię polubiłem? Pamiętasz? Bo kurwa Cię lubię! Traktuję jak przyjaciółkę!

Był wkurzony tak samo jak ja. Wstał na równe nogi i zaczął się ubierać. Wciągnęłam głęboko powietrze i próbowałam sobie przypomnieć co się wczoraj działo. Nic...

-Czemu spałeś ze mną w łóżku?
-Bo mnie o to poprosiłaś! Nawaliłaś się. Jakiś facet się do Ciebie dopierał. Zabrałem Cię do domu, a ty powiedziałaś, żebym został na nos bo nie chcesz być sama. Zgodziłem się bo kurwa się o Ciebie bałem!

Luke ubierał już ostatniego buta, a ja segregowałam w głowie wszystkie jego słowa. Byłam nawalona? Dlatego boli mnie głowa i nic nie pamiętam. Spojrzałam w dół. Miałam na sobie moje body. Znak, że nic się nie działo. Raczej nie ubierałby mnie w nie z powrotem. I teraz wychodzi na to, że się myliłam...
Chłopak był wkurzony na maksa. Założył swoją kurtkę i już miał wyjść z pokoju, ale złapałam go za rękę.

-Luke...
-Co?! Jeszcze może gwałt?
-Nie... Ja... Nic nie pamiętam.
-Bo byłaś pijana. -ściszył głos.
-Przepraszam... Nie chciałam Cię o nic oskarżać. Po prostu, od razu skojarzyło mi się to z waszą rozmową. Naprawdę przepraszam.

Puściłam jego dłoń i potarłam twarz. Tego było za dużo. Pierwsza impreza, a ja już wszystko psuję. Chłopak trochę ochłonął i podszedł bliżej. Poczułam jego ręce na ramionach.

-Nic nie szkodzi. Nie dziwię, że się zdenerwowałaś. To też moja wina... To co mówiłem do Justina... Lubię Cię Rose i naprawdę chcę się z tobą kolegować. Gdyby tak nie było, zostawił bym Cię w klubie. Nie przywiózłbym cię pod dom. Nie zaniósł do pokoju i pomógł położyć. Nie został bym z tobą dla twojego bezpieczeństwa.
-Przepraszam i dziękuję. Kochany jesteś.

Przytuliłam się do niego, powstrzymując łzy. To co mówił.... Był taki szczery. Taki kochany. Zaopiekował się mną chociaż nie musiał. To się nazywa przyjaźń.

-Luke?
-Tak?
-Czy jest coś jeszcze czego nie pamiętam?
-Hm... Gdy byliśmy w klubie... Poprosiłaś żebym Cię pocałował.
-O mój Bożę... Przepraszam.
-Nic nie szkodzi. Masz bardzo słodkie usta.
-Czyli, że mnie pocałowałeś.
-Inaczej nie wyszłabyś z klubu. -uśmiechnął się.
-Mogę ci podziękować?
-Jak?

Nic już nie powiedziałam tylko stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta. Jestem kretynką. Wszystko psuję, ale chcę od razu to naprawić.
Odsunęłam się od chłopaka, cały czas trzymając ręce na jego szyi. Dopiero po chwili je zabrałam na co się uśmiechnął.

-Taki dziękuję po przyjacielsku -odwzajemniłam uśmiech.
-Trzeba pomagać przyjaciołom...





Proszę rozdział 42 !!! Podoba się?
Mi tak na 60% 
Spodziewaliście się tego? Może czegoś innego?
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem, ale nie dziękuję za spam ;c Wiem, że chcecie zrobić mi przyjemność, ale dodając komentarz co minutę to oszustwo :)
W każdym bądź razie DZIĘKUJĘ *__*
Liczę na szczere opinie :D Do następnego kochani :*

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 41#

*OCZAMI HARRYEGO*



-Stary, no już! Dupa do góry i idziemy!
-Zayn mówiłem Ci, że nie idę z wami.
-Marudzisz jak baba. Nie skoczysz nawet z kumplami na piwo?
-Nie mam ochoty.
-Harry, no! Uczcijmy udany koncert.
-Nie rozumiesz, że nie chcę żadnego, posranego piwa!? Jedyne czego chcę to to żebyście dali mi spokój. Chcę odpocząć!
-Jezu wyluzuj chłopie. Od kilku dni zachowujesz się jak jakiś nienormalny.
-Ciekawe jak ty byś się zachowywał na moim miejscu.
-To tylko dziewczyna. Wiem, że ją kochasz, ale daj już spokój.
-Weź wyjdź. Mówię serio, nie chcę się z wami kłócić.
-Jak chcesz.

I tyle go widziałem. To już druga sprzeczka. Pierwsza była z Liamem. Naprawdę nie chcę tego, ale działają mi na nerwy. Za każdym razem kiedy chcę pobyć sam. Kiedy mam wolną chwilę i chcę pomyśleć co takiego zrobiłem źle, oni muszą się wtrącać. Tak strasznie za nią tęsknie. Po prostu mnie zostawiła. Nie widziałem jej ani razu po tamtej sytuacji z wyprowadzką. Jestem kretynem. Dałem odejść najlepszej dziewczynie, którą kiedykolwiek miałem. I czy Bóg jest sprawiedliwy? Dla mnie na pewno nie. Widocznie zasłużyłem. Za to, że ją okłamałem. Gdybym powiedział o wyjeździe wtedy w Holmes Chapel... Gdybym powstrzymał Louisa przed powiedzeniem tamtych słów... Może teraz byłaby daleko, ale cały czas ze mną.
Minęło może z trzydzieści minut od kiedy Zayn wyszedł z mojego pokoju. Leżałem wpatrzony w sufit, od czasu do czasu się uśmiechając. Szczerze wyglądałem jak jakiś nienormalny. Nareszcie urwałem się od rzeczywistości. Błądziłem po wspomnieniach. Naszych... Moich i Rose. Tylko tyle mi zostało. Niestety ktoś mi przerwał. Wróciłem do nędznego życia, gdy usłyszałem chrząknięcie.

-Mówiłem już, że nie chcę żadnego piwa.
-Nie przyszłam po to.

Szybko spojrzałem w stronę drzwi. Stała tam Kate. Jedna z naszych stylistek. Była z nami od samego początku. Dziewczyna uśmiechnęła się, podchodząc do mojego łóżka. Przesunąłem się kawałek by zrobić jej miejsce.

-Wszystko gra? -usiadła obok.
-Tak. Jest ok.
-Słyszałam o twojej sprzeczce z Zaynem i Liamem.
-Przysłali Cię tu?
-Nie. Chciałam zobaczyć co u ciebie. Widzę, że chodzisz jakiś przybity.
-Chłopacy na pewno Ci powiedzieli czemu.
-Bardzo musisz za nią tęsknić. Nie wychodzisz z kumplami na piwo. To nie jest normalne.
-Kocham ją całym sercem.
-Każda dziewczyną chciałaby to usłyszeć.
-Tak? Jakoś powiedziałem to Rose i nic nie dało.
-Posłuchaj... Widać, że ją kochasz. Jestem pewna, że wszystko się ułoży. Jeszcze będziecie razem.
-Jesteś pewna? -uniosłem brew.
-Tak. Czuję to... Pamiętasz jak powiedziałam, że Zayn będzie z Perrie?
-Są razem od tamtej pory.
-Widzisz... Możesz mi zaufać.
-Dzięki. Poprawiłaś mi trochę humor.
-Jestem tu po to. A teraz odpoczywaj.

Posłałem jej szeroki uśmiech i odprowadziłem wzrokiem, aż do drzwi. Po chwili zniknęła, a ja wygodnie rozłożyłem się na łóżku, znów myśląc o Rose.



*OCZAMI ROSE*


Zapaliłam światła i chwyciłam butelkę wody z blatu. Przed oczami miałam uśmiech Lukea. Wyglądał słodko. Upiłam spory łyk, siadając na krześle. Dopiero wtedy w oczy rzucił mi się aparat chłopaka. Chwyciłam go i jakimś cudem uruchomiłam. Ostatnie zapisane zdjęcie było mojego autorstwa. Przejechałam jeszcze kilka natrafiając na jedno, które bardzo mnie zadziwiło. Mianowicie Alex i Luke. Chyba byli u niej w domu. Blondyn cały czas je miał. Nie wykasował go. Dziś mówił mi, że tęskni, ale czy naprawdę? Kochał ją? Nikt tego nie wie. To już przeszłość i szczerze się z tego cieszę. Alex teraz jest z Niallem. Ma lepsze życie... Chyba.
Gdy oglądałam resztę zdjęć, w domu rozbrzmiał dzwonek. Trochę się przestraszyłam. Kto miałyby do mnie przychodzić o tej porze? Cicho podeszłam do drzwi i spojrzałam przez okienko. Na zewnątrz stał Luke. Otworzyłam drzwi, stając na przeciwko niego z lekkim uśmiechem.

-Zapomniałem...
-Aparatu -dokończyłam za niego.
-Tak właśnie -zaśmiała się cicho.

Wróciłam szybko do salonu i chwyciłam urządzenie. Po chwili znajdowało się już w dłoniach chłopaka.

-Dzięki. Muszę zgrać z niego zdjęcia jeszcze dziś.
-Na konkurs?
-Tak. I tak nie wygram.
-Próbować zawsze można. Trzeba tylko wierzyć.
-Trzymaj kciuki.
-Będę. Obiecuję.

W świetle lamp jego oczy błyszczały. Takie duże... Aż nie chciało się odrywać.
Chłopka przejechał dłonią po włosach i spojrzał na zegarek. Było już późno i to bardzo.

-Więc.. Będę już leciał. Do jutra.
-Do jutra. -uśmiechnęłam się.
-Dobranoc.
-Kolorowych.

Blondyn uśmiechnął się szeroko rozbawiony i ruszył w stronę centrum. Zamknęłam drzwi, następnie udając się do łazienki.
Po gorącej kąpieli, jak to już od trzech dni, siedziałam na łóżku, wpatrując się w spływającą krew. Czerwona ciesz powoli malowała swoje ścieżki w kierunku łokcia. To już nawet mnie nie bolało. Nie czułam, gdy ostrze zagłębiało się w moją skórę. Musiałam znaleźć inny sposób...

~~~~~~

-No hej maleńka. Zabawimy się.
-Czego chcesz?
-Trochę Ciebie. Jesteś taka seksi.
-Nawet się nie zbliżaj. 
-A co mi zrobisz? Rozejrzyj się... Jesteśmy tu sami. Spokojnie. Jak będziesz grzeczna to nie będzie bolało.
-Zostaw mnie!
-Tylko chwila. 
-Pomocy!
-Krzycz ile wlezie. I tak nikt Cię nie usłyszy. Nikt Cię nie obroni.
-Proszę! Zostaw mnie! Harry, pomocy!

Poczułam duże dłonie na ramionach. To nie był już sen. Byłam w normalnym świecie. Szybko otworzyłam oczy, głośno krzycząc.

-Rose. Spokojnie. To ja.

Cofnęłam się na łóżku do samej krawędzi, mrugając kilka razy. Obraz był trochę rozmazany. Musiałam widocznie płakać. Przed sobą widziałam dużą postać z kręconymi włosami. Pierwsza moja myśl to Harry. Serce zabiło mi szybciej, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że to nie on.

-Rose. Wszystko gra? -Mike pochylił się nad łóżkiem.
-Co... Co tu robisz? Jak tu w ogóle wszedłeś?!
-Klucz pod doniczką.
-Ja...
-Tak.. Powiedziałaś to kiedyś swoim przyjaciołom. Alex i mnie. Wiem, nie powinienem z niego już korzystać.
-Po co przyszedłeś? Która jest w ogóle godzina?
-Jest w pół do ósmej. Przepraszam, że tak szybko, ale muszę z tobą pogadać.

Nic nie odpowiedziałam. Miałam w głowie mętlik. Najpierw śnią mi się jakieś koszmary, budzę się, a w pokoju Mike. Sama nie wiem, ale chyba naprawdę pora żebyśmy pogadali.
Poprawiłam się na łóżku, zagarniając roztrzepane włosy za ucho.

-Krzyczałaś... Masz koszmary? -usiadł na brzegu.
-Tak. Ale nie tak często jak kiedyś.
-Przepraszam jeżeli Cię przestraszyłem.
-Nie szkodzi. Obudziłeś mnie z tego gówna.
-Rose... Chciałem pogadać o tym co działo się ostatnio. W ogóle nie odbierasz telefonów. Praktycznie masz go cały czas wyłączone. Wiem, że zachowałem się jak debil, ale nie chce się z tobą kłócić i Cię stracić.

Nic nie mówiłam. Wpatrywałam się jedynie w swoje dłonie. Wiedziałam, że będzie chciał o tym gadać. To co wtedy się działa bardzo mnie zraniło. Jednak... Nadal go kocham. Przyjaciel od dziecka, którego nie chcę stracić.
Przesunęłam się w jego stronę mocno wtulając w jego klatę. Był taki gorący. Jak zawszę, ale już o tym zapomniałam. Chłopak objął mnie szczelnie ramionami i pocałował w czoło.

-To ja przepraszam.
-Nie masz za co. Zachowałem się jak totalny palant. To co mówiłaś o naszym całowaniu. O tym, że byłaś z Harrym, a całowałaś się ze mną.... Miałaś całkowitą rację. Potraktowałem Cię najgorzej jak mogłem i bardzo za to przepraszam. Nie wiem co mi odbiło. Ale wiem, że nadal Cię kocham.

Uniosłam głowę, napotykając jego wzrok. Był smutny. Nienawidzę tego.
Przysunęłam się jeszcze bliżej i złożyłam długi pocałunek na jego policzku. Na twarzy chłopaka pokazał się lekki uśmiech. Właśnie o to mi chodziło.

-Też Cię kocham i nie mam urazy.
-Jak to?
-Też cię kiedyś zraniłam. Jesteśmy kwita.
-Może już lepiej o tym nie mówmy, ok?
-Jasne. Teraz... Powiedz mi coś o tej dziewczynie.
-Hmm.. Jest trochę podobna do ciebie. -lekko się uśmiechnął.
-Do mnie? W czym?
-Też rysuje. Ma poczucie humoru. Śliczny uśmiech. Ale i tak nigdy nie będzie tobą.
-O to chodzi. Masz znaleźć dziewczynę, a nie mojego kolna.
-A co jeżeli chcę ciebie?
-Mike... Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, tak?
-No tak.
-Nie psujmy tego. Gdybyśmy zaryzykowali, a coś by się zrypało... Nie chcę omijać cię szerokim łukiem. Ty masz już... Jak ona ma na imię?
-Amy.
-Właśnie. Masz Amy. Daj jej to co próbujesz dać mi. W ostateczności... Jeżeli żadnemu z nas nigdy nie wyjdzie w żadnym związku możemy spróbować. Proszę.

Chłopak jedynie wciągnął głęboko powietrze, przytulił mnie jeszcze bardziej i pocałował w usta. W tamtej chwili nie miałam nic przeciwko. Odwzajemniłam pocałunek, lekko się uśmiechając.

-Jeżeli nie będę już z Amy.. Mogę Cię pocałować?
-Możesz, ale masz z nią być. Masz być szczęśliwy rozumiesz?
-Rozumiem. Jestem najbardziej szczęśliwy, gdy mam przy sobie przyjaciół.
-Nie słodź już -zaśmiałam się.
-Rose... A jak u ciebie?
-Jak dawniej. Siedzę w domu.
-Harry do mnie dzwonił.

Na te słowa dostałam szoku. Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam na niego z poważną miną. Co on powiedział?

-Co takiego? Po co?
-Prosił żebym się tobą opiekował.
-Mam kurde dwadzieścia lat! Nie potrzebuję opieki.
-Spokojnie. Wiem o tym, ale on się o ciebie boi.
-Kiedy dzwonił?
-Jakieś dwa dni temu.
-Chcę o nim zapomnieć, ale widzę, że raczej się nie da.
-Nadal Cię kocha.
-To niech przestanie!
-Łatwo powiedzieć. Przecież też go kochasz.
-Nieprawda.
-Rose, za długo cię znam. Wiem kiedy kłamiesz.
-Skończmy ten temat. Jeżeli zaraz stąd nie wyjdziesz to spóźnisz się do pracy.
-Co?

Chłopak spojrzał się na zegarek, a po chwili był już na równych nogach. Zaśmiałam się i też wstałam, poprawiając koszulkę.

-Skąd wiedziałaś, że idę do pracy?
-Jesteś moim przyjacielem.

Mike uśmiechnął się szeroko i mocno mnie przytulił. Poczułam się tak jak kiedyś. Gdy nie było jeszcze Harryego, ani Amy. Byliśmy tylko my jako dwójka przyjaciół. Powoli się naprawiało...


~~~~~~

Kończyłam właśnie jeść kanapkę, gdy usłyszałam, tym razem, pukanie do drzwi. Otworzyłam je szeroko, napotykając po drugiej stronie uśmiechniętego Lukea.

-To jak? Gotowa?
-No jasne. Myślałam, że będziesz szybciej.
-Przepraszam bardzo. Mam prawdo dy wysypiania się.

Zaśmiałam się, wpuszczając go do środka. Pobiegłam tylko po torbę, ubrałam buty i gotowe. Mogliśmy jechać.

-Rose... Jest tylko mały problem. -Luke odezwał się, gdy wyjeżdżaliśmy z miasta.
-Jaki?
-Kończę praktyki dopiero o szesnastej. Teraz jest jedenasta. Co będziesz robiła przez ten czas?
-Spokojnie wrócę autobusem.
-Na pewno? Możesz przyjść do mnie do studio.
-Zobaczymy jak to będzie.
-Jak coś to napisz mi sms, ok?
-Jasne. -posłałam mu szeroki uśmiech.

Chłopak go odwzajemnił i skupił się na drodze. Przez resztę trasy zastanawiałam się jak tam będzie. W tym ośrodku. Czy będą tam ludzie tacy jak ja? Młodsi? Starsi? W tamtej chwili miało się okazać. Luke zaparkował przed budynkiem i spojrzał na mnie.

-Iść z tobą?
-Nie, dzięki. I tak już jesteś spóźniony.
-No ok. To powodzenia.

Uśmiechnęłam się lekko i wysiadłam z samochodu. Chłopak odjechał, żegnając mnie dźwiękiem klaksonu. Spojrzałam w górę na wielki budynek. Poczułam coś w brzuchu. To chyba stres. No cóż.. Chciałam tego. Przełknęłam ślinę i weszłam do środka. Trochę się zdziwiłam. Myślałam, że będzie pachniało tutaj jak w szpitalu. Było całkiem inaczej. Ściany pomalowane były na przyjazny, pomarańczowy kolor, a pachniało wanilią. Tak, wanilią. Wciągnęłam głęboko powietrze na odwagę i ruszyłam w kierunku recepcji. A tak bynajmniej mi się wydawało. Za wielki biurkiem siedziała kobieta. Miała z pięćdziesiąt lat. Ubrana była w czarny sweterek i jeansy. Włosy spięte w luźnego koka. Na mój widok lekko się uśmiechnęła.

-Dzień dobry -przywitałam się.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc.
-Ja... W sprawię pracy.
-To chyba jakaś pomyłka. Nie poszukujemy nikogo do pomocy.
-Widziałam ogłoszenie w Watford.
-Hmm. Bardzo przepraszam. To nieporozumienie. Te ogłoszenia były wywieszane trzy miesiące temu.
-Czyli, że nici z pracy?
-Przykro mi -kobieta lekko się uśmiechnęła.
-No nic. Przepraszam za zajęcie czasu.
-Nic się nie stało. Powinniśmy usunąć wszystkie plakaty.
-Dobrze. Dziękuję i do widzenia.
-Do widzenia.

Uśmiechnęłam się przyjaźnie do kobiety i odwróciłam w kierunku wyjścia. Byłam zawiedziona no, ale cóż. Mój pech powrócił. Jednak coś mnie ciekawiło. Cofnęłam się, znów zagadując do pracowniczki.

-Przepraszam. Ja... Czy mogłaby mi pani opowiedzieć coś o tym ośrodku?
-Opowiedzieć?
-Wiem, że jest to ośrodek pomagający młodzieży po przejściach. Jakich przejściach?
-Hmm. No cóż. Pomagamy dzieciom na przykład z sierocińców. Takim, które straciły rodziców i nie mogą się po tym pozbierać. Takim, które się okaleczają, mówią, że nie mają sensu na życie. Staramy się ich wesprzeć. Porozmawiać.
-Brzmi całkiem fajnie. Mieszkam w tych rejonach od urodzenia i nigdy nie słyszałam o tym miejscu.
-Działamy dopiero od ośmiu lat.
-A w jaki sposób próbują państwo im pomóc?
-Poprzez rozmowy w grupie. Spotkania z psychologiem. Wszystkiego po trochu. Zainteresowało to panią?
-Chciałabym chociaż raz uczestniczyć w takiej rozmowie w grupie. Ciekawe przeżycie. Szczerze mówiąc... Mogłabym powiedzieć coś na ten temat. Dlatego chciałam tutaj pracować.
-Na temat? Miała już pani do czynienia z taką młodzieżą?
-Nie... Sama mam doświadczenie. Dużo przeszłam w swoim życiu. -uśmiechnęłam się lekko.
-Jeżeli chcesz... Możesz kiedyś przyjechać. Zapraszam.
-Naprawdę?
-Tak. Podzielisz się z innymi. Jeżeli tylko będziesz chciała.
-Z wielką przyjemnością. Na pewno skorzystam. Dziękuję.
-Nie ma za co. Te dzieci czasami potrzebują kontaktu z kimś innym.
-Przyjadę. Obiecuję.
-Dobrze. Do zobaczenia.
-Do widzenia.

Kobieta uśmiechnęła się szczerze, co odwzajemniłam. Byłam naprawdę zadowolona. Nie dostałam pracy, ale dostałam szansę na zobaczenia jak tu jest. Oj na pewno ją wykorzystam. Tak jak mówiła... Młodzież po przejściach, która straciła rodziców, tnie się. Tak jakby kilka osób łączyło się i stawało mną. Byłam największym przykładem...
Szłam ulicą, chyba, w stronę studio Lukea. Zapytałam się przechodnia jak mogę tutaj dojść, ale chyba dokładnie nie zrozumiałam. Na szczęście udało mi się. Znalazłam odpowiedni budynek. Weszłam do środka i bum. Wielkie uderzenie zimna. Niezłą muszą mieć tu klimatyzację. Weszłam w głąb natrafiając na jakiegoś faceta. Na moje miał z trzydzieści lat i był mega przystojny. Przejechał swoim wzrokiem od mojej głowy, aż po stopy, a po chwili podszedł.

-W czym mogę pomóc?
-E... Szukam Lukea Hustona.
-Jesteś?
-Jego koleżanką. Z tego co wiem ma tutaj praktyki.
-Tak, tak. Jest w tamtej sali. Zaraz ma sesje. Śmiało.
-Dzięki.

Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę pokazanego pomieszczenia. Z daleka było słychać cichą muzykę. Gdy tylko przekroczyłam próg mój mózg, aż zabolał, od ujrzanych kolorów. Same neony. Pełno materiałów. Dosłownie wszędzie. Zamrugałam kilka razy i po chwili usłyszałam głos Lukea. Chyba znajdował się za płachtą, która wisiała od sufitu, aż po ziemię. Już chciałam do niego iść, ale usłyszałam inny głos.

-Widziałem Cię wczoraj z jakąś laską. Nowa zdobycz? -zaśmiał się ten drugi.
-Nie. To moja koleżanka.
-Żartujesz? Niezła dupa. Nie mów, że nie zaliczysz?
-Nie, nie zaliczę.
-Tobie naprawdę coś się stało z głową. To, że kilka dziewczyn skapnęło się, że spałeś z nimi wszystkim naraz nie znaczy, że masz przestać. To jest nasze życie. Nie brakuje Ci tego?
-Trochę tak, ale nie chcę. Tak też jest fajnie. Wiesz... Ona jest inna. Na początku jej nienawidziłem bo próbowała zepsuć mi związek z jej przyjaciółką.
-Czekaj? To jest ta Rose? Jebnięta Rose?
-Yhm. Moja pierwsza myśl, gdy ją spotkałem to to żeby się zemścić. Zakolegowałem się z nią. Chciałem ją podejść i zrobić coś żeby pożałował. Ale teraz... Lubię ją. Jest fajna. Nie mogę jej tego zrobić. Życie i tak ją już mocno ukarało.
-Jesteś świrem. Nie rozumiem Cię. Jest tyle dziewczyn, które aż proszą się o wyruchanie, a ty wolisz zadawać się z jakąś nudziarą.

Te słowa do mnie dotarły. Nawet nie wiedziałam co myśleć. Chciał się zemścić? Za to wszystko... Jednak tego nie zrobił. Miał okazję i nie zrobił. Czemu?
Odwróciłam się i po prostu wyszłam. Teraz nie miałam ochoty się z nim widzieć. Jego słowa krążyły mi po głowie. Zasłużyłam na to? Na to żeby się na mnie mścił? Mógł, a darował. Zakolegował się ze mną. Bronił mnie... Ten świat jest pojebany!

Po półtorej godzinie byłam już w domu. Tak jak mówiłam blondynowi, wróciłam autobusem. Rzuciłam torbę na fotel, a sama położyłam się na kanapie. Wyciągnęłam z kieszeni telefon z myślą by poinformować o tym chłopaka, ale zrezygnowałam. Przypomniały mi się znów jego słowa. Wolałam z nim najpierw to przedyskutować. Zdążyłam odłożyć telefon na stolik, gdy zaczął dzwonić. Jęknęłam i odebrałam połączenie.

-Hallo.
-Jesteś w domu? -usłyszałam głos Alex.
-Dokładniej... Leżę na kanapie.
-Ok. Wpadnę tak za pół godziny. Musimy pogadać.
-Mam się bać?
-Nie. Spokojnie. Kupię shakey.
-Bananowy. -zaśmiałam się.
-Tak wiem. To do zobaczenia.
-No pa.

Odłożyłam telefon, kręcąc rozbawiona głową. Nie miałam na nic sił, więc zostało mi tylko czekanie na przyjaciółkę...


~~~~~~

Tak jak mówiła. Po trzydziestu minutach była na miejscu. Uśmiechnęła się szeroko i usiadła przy moich nogach. Po chwili na stoliku zagościły także dwa duże kubki z naszymi koktajlami.

-Mmm. -zaśmiałam się.
-Leń z ciebie.
-Czemu niby?
-Nawet mnie nie uściskasz.
-Oj. Chodź tu.

Wyciągnęłam ręce i przytuliłam dziewczynę mocno do siebie. Ta pisnęła i zaczęła się śmiać. Zrobiłam to samo, całując ją w policzek.
Poprawiłam się do pozycji siedzącej i chwyciłam jedne z kubków.

-To o czym chcesz pogadać?
-Po pierwsze. Słyszałam, że pogodziłaś się z Mikem.
-Już do ciebie dzwonił?
-Może... Był taki szczęśliwy. Nareszcie.
-Głupek -zaśmiałam się popijając shakea.
-Ok, a teraz druga sprawa. 
-No dajesz.
-Pamiętasz może sprawę z moim zabiegiem?
-Usuwanie kamieni i piasku?
-Tak dokładnie.
-Pamiętam, ale nie pamiętam kiedy dokładnie.

Tak szczerze to kłamałam. Zapomniałam o jej zabiegu. Nie wiem jak mogłam. To jest najważniejsza rzecz, a ja o niej zapomniałam! Na pewno będzie chciała żebym była przy niej. Oczywiście, że będę...

-Dziewiętnastego maja. W klinice londyńskiej.
-No to już tylko miesiąc. 
-Dokładnie. Będziesz przy mnie, prawda?
-Co to w ogóle za pytanie? Będę leżała obok -zaśmiałam się.
-Jest jeszcze dużo czasu, a ja się stresuję.
-Spokojnie. Będzie wszystko dobrze. 
-Wiem. Najgorzej jest z tymi pieniędzmi. Niall i chłopacy... Zapłacili za wszystko. Nie czuję się z tym najlepiej.
-Zrobili to dla twojego dobra, rozumiesz? 
-Tak... Ale jak ty byś się czuła?
-Nie wiem. Nigdy tak nie miałam. Mnie spotykają te najgorsze rzeczy.
-Rose... Nie mów tak.
-Taka prawda. Dobra skończmy temat. Cieszmy się naszymi koktajlami.

Chwyciłam kupek i podniosłam go do góry. Dziewczyna zrobiła to samo i przybiłyśmy sobie tak zwane "zdrowie". Zaśmiałam się i upiłam spory łyk. Powracały czasy z przed kilku lat. Chciałam by było tak cały czas...


~~~~~~

Była godzina szósta wieczorem kiedy mój telefon ponownie zadzwonił. Tym razem na ekranie widniał  napis "Luke". Na chwilę wstrzymałam powietrze. W głowie kłóciłam się sama ze sobą. Odebrać, czy nie. Wybrałam to pierwsze. Chciałam ryzykować...

-Hej.
-Cześć.
-Jesteś w domu?
-Tak, a co?
-Mam do ciebie takie jedno pytanie.
-No dawaj.
-Masz czas wieczorem? Może wyskoczymy na imprezę? Oczywiście jeżeli tylko chcesz.

W tamtej chwili zaczęła się burza. Wyskoczyć z nim na imprezę? Sama nie wiedziałam. Jednak, gdy przypomniało mi się co powiedział jego kolega... "Wolisz zadawać się z jakąś nudziarą" , odpowiedź sama szła mi z ust.

-Jasne, czemu nie. Wpadnij do mnie o ósmej...





No ok, więc jest rozdział :)
Napisałam specjalnie dla was :*
Mi się nie podoba  ;/ Myślałam, że przez ten czas wolny wymyślę coś lepszego, ale jednak nie ;c
Liczę na opinię i co najmniej 15 komentarzy :D
A jeżeli doszłaś lub doszedłeś już to to w komentarzu napisz "doszłam/doszedłem" xdd
Następny postaram się w ciągu tygodnia, ale nic nie obiecuję bo u mnie jest z tym źle :D