środa, 26 lutego 2014

Rozdział 24#

Po tym wszystkim czułam się wspaniale. Słysząc jak Harry wyznaje mi prawdziwą miłość... Naprawdę uczucie nie do opisania. Tak bardzo go kocham. To wszystko co dla mnie robi. Jak się mną opiekuje. Gdy mnie całuje, przytula... po prostu jak w bajce. Przyznaję... na samym początku myślałam, że będzie jak każdy chłopak. Gdy zobaczy moje blizny. Gdy usłyszy krzyki w nocy to mnie zostawi. Myliłam się i to już kolejny raz. Był całkiem inny. Dopełniał mnie. Przy nim czułam się taka wolna. Bez żadnych zmartwień. Chciałam by to cudowne życie z nim w roli głównej, trwało już zawsze...

Postanowiliśmy wrócić do domu, gdy chłopakowi zaburczało w brzuchu. Zaśmiałam się pod nosem i spojrzałam na potężne drzewo. Czułam się tak, jakbym przez wyrycie inicjału zostawiła w nim swoją cząstkę. Tylko, że to uczucie było przyjemne...
Ruszyliśmy w kierunku mostku. Przypomniał mi się dźwięk starych, skrzypiących desek. Mocniej ścisnęłam dłoń Harryego na co tylko się uśmiechnął. Płynnym ruchem wziął mnie na swoje silne ręce i przeniósł przez przeszkodę.

-Dla mnie ten mostek znaczy bardzo wiele bo dzięki niemu mogę dostać się do wspaniałego miejsca, ale ty chyba się go boisz. -uśmiechnął się szeroko.
-Nie boję się jego, tylko tego, że może się załamać, a my wylądujemy w wodzie.
-Tak, tak mów co chcesz.

Pokręciłam z rozbawieniem głową i ruszyłam przed siebie. Głóg dał o sobie znać nawet mnie. Styles szybko znalazł się tuż obok i zaplótł nasze palce. Pokonaliśmy polanę dosyć szybko. Na horyzoncie zauważyłam czarne BMW. W tej samej chwili poczułam wibracje w lewej kieszeni. Wyciągnęłam telefon i odebrałam połączenie. Głos, który usłyszałam zbił mnie z pantałyku. Niedawno o nim myślałam. Widziałam w głowie jego roześmianą twarz, a teraz z nim rozmawiałam.

-Wszystkiego najlepszego kocie!
-Z jakiej okazji? -zaśmiałam się.
-Nie mów, że zapomniałaś. Dziś walentynki!
-Nie, nie zapomniałam. Dziękuję i nawzajem.
-To co... mogę dziś wpaść? Opijemy to trochę. -usłyszałam jego słodki chichot.
-Tak chętnie, jeżeli przyjedziesz do Holmes Chapel.
-Gdzie? Czemu tam?
-Jestem z Harrym u jego mamy. Taki wypad na weekend.
-Ahh no tak. Lepiej już wam nie przeszkadzam. Pa.

Nie zdążyłam odpowiedzieć bo Mike się rozłączył. Trochę dziwne, no, ale ok. Wiem, że jest inaczej. Czuje się zraniony, a przez to ja też. Nie chcę, żeby był smutny.

-Kto to? -Styles objął mnie w talii.
-Mike. Chciał złożyć życzenia na walentynki.
-Ooo mam się czuć zazdrosny?
-Nie ma takiej potrzeby. Liczysz się tylko ty.

Złączyłam nasze usta. Całując Harryego okazywałam mu miłość. Czy tak jest naprawdę? Kocham go? To łatwe.. oczywiście, że tak. Ale Mike... kocha mnie. I co z tym zrobić? Nie chcę by jeszcze bardziej był przybity. Ten pocałunek w parku... nie powinien się zdarzyć. Wszystko staje się takie skomplikowane. Muszę to ogarnąć...

-Jedźmy już bo zaraz tu umrę.

Uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu. Chłopak odpalił silnik i ruszył w kierunku domu. Jego profil... Nie mogłam się napatrzeć. Ten prosty nos. Pełne usta. Lekki cień zarostu. Kręcone włosy delikatnie opadające na policzki. Uśmiech sam wtargnął na moją twarz.

-Jestem, aż taki przystojny? -spojrzał ukradkiem.
-Żebyś wiedział. Czasami wydaje mi się, że to sen. Niedługo się obudzę i będzie jak dawniej.
-To nie sen kociaku.
-A możesz to jakoś udowodnić?

Tego się nie spodziewałam. Styles zjechał na pobocze i przechylił się w moją stronę. Jego dłoń delikatnie przejechała po moim policzku. Spojrzał głęboko w oczy i złączył usta w pocałunku. Po chwili zaczął go pogłębiać. Stawał się coraz to namiętniejszy. Przygryzł lekko moją dolną wargę, uśmiechając się.

-I co? Śnisz?
-Zdecydowanie nie.

Ostatni raz musnął czubek mojego nosa i ruszył. Resztę drogi wpatrywałam się w krajobraz. Tutaj było tak wspaniale. Tak cicho...
Nareszcie podjechaliśmy pod dom. W tym samym momencie Harryemu znów zaburczało w brzuchu. Zaśmiałam się i wysiadłam. Chłopak otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Od samego progu czuć było smakowite zapachy. Na samą myśl, że Anne szykuje coś do jedzenia, leciała mi ślinka.
Nie myliłam się. Kobieta krzątała się przy kuchence i coś pichciła.

-Jeść! -Harry podbiegł do niej, zaczął wąchać i wyjadać z patelni.
-Gdzie mi z tymi łapami?!

Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. To tak śmiesznie wyglądało, gdy Anne biła Harryego szmatką. I wtedy się zastanowiłam, czy moje życie w przyszłości też będzie tak wyglądało. Czy, gdy Harry będzie próbował wyjadać mi z patelni to uderzę go szmatką? Czy będzie się tak zachowywał w stosunku do mnie? Czy w ogóle będzie jakaś przyszłość z nim...

-Mamo, głodny jestem!
-Nie wytrzymasz 15 minut? -usiadłam przy blacie.
-Nie!
-Rose... on od dziecka jest taki narwany. Zawsze chodził całymi dniami po dworze, a potem przybiegał i tylko krzyczał, że jest głodny. Chyba się już nigdy nie zmieni.
-Aż się boję.

Ten chłopak jest rypnięty na głowę. Zamiast czuć się urażonym, że go obgadujemy to po prostu się śmiał.
Spojrzałam na nakryty stół. Wszystko dokładnie ustawione. Przystrojone tak jakby gościli jakąś królową. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale od razu spoważniałam, gdy zobaczyłam bukiecik kwiatów.

-Harry... kwiaty zostały w samochodzie.
-I co w związku z tym? -podszedł bliżej.
-Proszę, proszę, proszę. Nie chcę, żeby zwiędły.
-Jak zawsze ja... -przewrócił oczami.
-Dobra. Nie było prośby.. daj kluczyki.
-No wiesz! Żeby dziewczyna jeszcze musiała Cię prosić! -Anne oparła się o blat.
-Przecież żartuję. Dla Rose zrobię wszystko.

Styles uśmiechnął się szeroko i delikatnie złączył nasze usta. Poczułam się trochę speszona, gdy spojrzałam na roześmianą Anne. Jakoś dziwnie, gdy rodzice widzom, że się całujemy.

-Kwiaty? Na walentynki? -Gem oparła się o blat.
-Tak, tak.
-Oj nasz loczek się nie postarał.
-W jakim sensie?
-No tylko kwiatki? Nic więcej?
-Dostałam jeszcze bransoletkę -podwinęłam rękaw.
-O, czyli jednak. -uśmiechnęła się szeroko i obejrzała dokładnie prezent.
-Ten nasz Harry. Lubi dawać dziewczynom prezenty. Przeważnie tym, które kocha. -Anne puściła mi oczko.

Uśmiech zagościł na mojej twarzy. Miło usłyszeć takie coś i to jeszcze od jego mamy. Czyli, że co? Lubi mnie? Chyba tak.
Styles wrócił z wielkim bukietem. Gemma zagwizdała i podała mu wazon z wodą. Chłopak podszedł, obejmując mnie w ramionach i składając delikatny pocałunek na policzku.

-Możecie siadać. Zaraz podam. -Anne się uśmiechnęła.
-Pomogę pani.
-Nie trzeba. Jesteś gościem.
-Ale nalegam. Nie mogę tak bezczynnie siedzieć.
-No dobrze.

Posłałam kobiecie szeroki uśmiech. Musiałam się jakoś podlizać. Nie chcę żeby MOŻE moja przyszła teściowa, uważała mnie za lenia...



*WIECZÓR*


Nie miałam kompletnie sił. Ten dzień był taki wspaniały. Spędzony z Harrym. Chyba najlepszy w moim życiu. Zawsze obchodziłam walentynki sama. No nie całkiem sama bo z Mikem i Alex. Piekliśmy razem babeczki. Mówiliśmy sobie czułe słówka. Tak, wiem dziwne, ale taka jest nasza przyjaźń. 
To co było dzisiaj... Inna bajka po prostu. Poczułam, że spędzam ten dzień z prawdziwą miłością, a nie taką przyjacielską.
Było już dobrze po dziewiątej wieczorem. Harry pokierował mnie do łazienki na piętrze, a sam poszedł na dół. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i zamknęłam się w mile urządzonym pomieszczeniu. Na ścianach i podłodze niebieskie kafelki, różniące się jedynie odcieniem. Duża wanna. Jakaś szafka. Umywalka. Lustro o długości co najmniej półtora metra. No tak, nie dziwię się jeżeli Harry i Gemma mięli dzielić rano łazienkę.
Napuściłam wody do wanny i nalałam płynu do kąpieli. Szybko zdjęłam ciuchy. Upięłam włosy na samym czubku głowy i byłam gotowa. Ciepła woda stopniowo otulała moje nagie ciało. Przyjemne uczucie i to bardzo. Oparłam głowę o krawędź i powoli zaczęłam się rozluźniać. 
Po jakiś 15 minutach postanowiłam wyjść. Dokładnie spłukałam pianę, wytarłam się ręcznikiem, który wcześniej zostawił tu Harry i gotowe. Ubrałam czarne majtki, bordową, przydługą koszulkę, a następnie rozczesałam włosy. Lepiej być nie może -pomyślałam i udałam się do pokoju.
Widoki były nieziemskie. Harry leżał na środku łóżka i to w dodatku w samych bokserkach. Uśmiechnęłam się, odłożyłam kosmetyczkę i ciuchy do torby, a następnie usiadłam na skraju.

-Ale ślicznie pachniesz -uśmiechnął się lekko.
-Dziękuję. Ty jeszcze lepiej wyglądasz.

Położyłam się centralnie przy jego rozgrzanym ciele. Te zielone oczy... nie mogłam się oderwać. Chłopak delikatnie złączył nasze usta. Przejechałam po jego umięśnionej klacie i zatrzymałam palce na tatuażu ptaka.

-Ten tatuaż... zakochałam się w nim.
-Ooo tylko w tatuażu? -udał smutnego.
-Nie... kocham też jego właściciela.
-I ta odpowiedź mi pasuje.

Znów złączył nasze usta i przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Był gorący. Nie wiem, czy to przez niedawną kąpiel, czy sam z siebie. Uśmiechnęłam się i przygryzłam lekko jego dolną wargę.
Chłopak podciągnął kawałek mojej koszulki i przejechał dłonią po brzuchu. Uśmiechnęłam się bo to łaskotało.

-O Panna Piękna ma łaskotki?
-Ani się waż...
-Tylko dlatego, że dziś są walentynki i dlatego, że za bardzo Cię kocham.

Loczek pokazał swoje dwa słodkie dołeczki. Pokręciłam głową i musnęłam jego wargi. Nie zatrzymało się na tym. Chłopak pogłębił pocałunek i dodał delikatnie język. Zamruczałam w jego usta na co się uśmiechnął.
Poczułam jak błądzi ręką po brzuchu, a następnie zjeżdża na udo. Jego czułości stawały się coraz bardziej namiętne. Styles podniósł się na łokciu i zwiesił nade mną. Jego oddech stał się szybszy, a wargi zaczęły składać mokre pocałunki na mojej szyi. Ręką przejechał w górę talii, ale po chwili znów wrócił do uda, ale tym razem do wewnętrznej części. Poczułam dziwny uścisk w brzuchu. Mięśnie napięły mi się w każdej części ciała. Nie mogłam...

-Harry... -położyłam mu dłoń na klacie.
-Co się dzieje? -spojrzał troskliwie.
-Ja przepraszam... nie mogę.
-Rose... spokojnie. Nie musimy.
-Wiem, że chcesz. Naprawdę przepraszam, ale to jest za bardzo wyryte w mojej głowie. -zamknęłam oczy i zasłoniłam twarz dłonią.
-Ale przecież nic się nie dzieje. Rozumiem kotku. Nie spieszmy się. Poczekam do momentu, aż będziesz gotowa.
-Naprawdę?
-Tak. Przecież kocham Cię za to kim jesteś i jaka jesteś, a nie za to, czy będziemy współżyć.
-Jest mi tak strasznie głupio.
-Niepotrzebnie. Rozumiem co przeszłaś. Jeżeli będziesz gotowa to dasz mi jakiś znak, ok? -uśmiechnął się lekko.
-Dobrze.

Delikatnie musnął moje czoło i szczelnie objął silnymi ramionami. Teraz czułam się bezpiecznie. Wiem, że chciał. Widziałam to w jego oczach, ale ja nie potrafię. Przez tego frajera po prostu się boję. Boję się, że będzie strasznie bolało. Mój, jeżeli można to tak nazwać "wymuszony, pierwszy raz" był okropny i taki zapisał się w pamięci. Jedyne czego teraz pragnęłam, to to bym opanowała swój strach i pokazała Harryemu jak bardzo go kocham...





Siema :* No to rozdział 24 :) Podoba się wgl? Mi nie za bardzo ;/
I teraz tak... kilka osób pisało mi, że fajnie by było, gdyby mięli już swój "pierwszy raz". Oczywiście doceniam to, że macie swoje spostrzeżenia do tego bloga, ale tak jakby mam już obmyślone jak to wszytko będzie toczyło się dalej :) 
Już niedługo pojawi się taka scenka i mam nadzieję, że będzie się podobała, dlatego dzisiaj takie "wprowadzenie" o co wgl chodzi xd 
Dziękuję za bardzo miłe komentarze <3 Kocham was :*
Zastanawiam się nad zmianą, wyglądu, ale muszę to jeszcze dokładnie przemyśleć :P
Następny postaram się dodać w piątek-sobotę :*

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 23#

Odwróciłam się. Przy ścianie stała dziewczyna w blond włosach. Uśmiechała się lekko. Gdy tylko dokładnie się przyjrzałam zauważyłam to podobieństwo. Byli jak dwie krople wody.


-Tak to Rose. -Harry się uśmiechnął.
-Nie mówiłeś, że jest taka śliczna.

Dziewczyna z wielkim uśmiechem na twarzy podeszła mnie uściskać. Wow... jeden dzień, a tyle się dzieje. Odwzajemniłam i też posłałam jej lekki uśmiech.

-Jak ty taka śliczna możesz być z takim czymś -pokazała na Loczka.
-Ma się swój urok. A poza tym też miło Cię widzieć Gem.

Styles pokazał swoje dwa słodkie dołeczki i mocno uściskał siostrę. Oni naprawdę byli tak bardzo podobni do siebie. Zaśmiałam się, gdy chłopak podniósł ją do góry i zakręcił o 360 stopni.

-To jest moja zakręcona Gemma. -tym razem podszedł do mnie i objął jedną ręką w talii.
-Oj dziewczyno musimy szczerze porozmawiać. Powiem Ci największe sekrety Harryego -blondynka się zaśmiała.
-Chętnie.

Uśmiechnęłam się szeroko i posłałam cwaniackie spojrzenie chłopakowi. Anne wraz z Gemmą zaprowadziły mnie do salonu, a Styles poszedł zanieść nasze bagaże do pokoju. Usiadłam wygodnie na kanapie, rozglądając się dookoła. Nie no, ale przyznać muszę, że jego mama miała gust. Wnętrze było naprawdę wspaniale urządzone.

-Rose, napijesz się kawy, herbaty?
-Poproszę kawę. -posłałam kobiecie szczery uśmiech.
-No, no Harry tyle nam o tobie opowiadał. Myślałam, że kłamie. -Gemma usiadła centralnie obok.
-Chyba jednak nie. Jestem tutaj -zaśmiałam się.
-Widzę.. nareszcie będę miała z kim porozmawiać o jego wpadkach i w ogóle.
-Oj już się nie mogę doczekać.

Anne przyniosła kawę i postawiła ją na stoliku. W tym samym czasie w pomieszczeniu pokazał się uśmiechnięty Harry. Podszedł do fotelu gdzie siedziała jego mama i objął ją od tyłu całując w policzek.

-Dziewczyny... na chwilę zostawię was same. Muszę coś załatwić. Mam nadzieję, że nie zrobicie sobie krzywdy.
-Dopiero co przyjechałeś, a już gdzieś wychodzisz... -Anne odwróciła się w jego stronę.
-Wrócę za 15 minut. Pa.

Uśmiechnął się i wyszedł z domu. Myślałam, że go zabiję. Po prostu zostawił mnie z dwiema obcymi mi kobietami. Poczułam się trochę niekomfortowo. Chwyciłam kubek z kawą, upiłam łyk, a zaraz potem lekko się skrzywiłam.

-Nie słodziłam. -zaśmiała się Annie.

Uśmiechnęłam się lekko. Wsypałam do kubka dwie łyżeczki cukru i wlałam trochę mleka. Teraz smakowała o wiele lepiej...

~~~~~~

Szczerze.. nie wiem, czego się tak bałam. Gem i Anne okazały się wspaniałymi kobietami. Naprawdę, super mi się z nimi rozmawiało. Tak jakbyśmy znały się kilka lat.
Harry nareszcie zawitał w domu. Uśmiechnął się szeroko i usiadł po mojej prawej stronie, zaplatając razem nasze palce.

-Załatwiłeś? -Gemma spojrzała na niego podejrzliwie.
-Tak, tak. Rose... może się przejdziemy? Pokażę Ci okolicę.
-Ok. Chętnie.

Uśmiechnęłam się, po czym wstaliśmy i przeszliśmy do przedpokoju. Ubrałam kochane buty, a chłopak pomógł mi założyć płaszcz. Po chwili byliśmy na zewnątrz. Lekki wiaterek musnął moją twarz. Harry otworzył mi drzwi od samochodu i się uśmiechnął.

-Samochód? Mieliśmy się przejść.
-Tak wiem, ale chcę Cię zabrać w pewne miejsce, a to trochę daleko.
-No dobrze.

Wsiadłam do czarnego BMW i zapięłam pasy. Od razu wyczułam inny zapach. Wciągnęłam głęboko powietrze i próbowałam zgadnąć co to takiego. Spojrzałam na Harryego, ale on tylko się uśmiechnął.

-Co tak pachnie?
-Eee... kupiłem nowy odświeżacz.
-Bardzo ładny.

Posłałam mu lekki uśmiech. Chłopak nachylił się i złożył czuły pocałunek na moich ustach. Przygryzłam lekko wargę i go ponowiłam.

-Kocham Cię. -uruchomił samochód.
-Ja Ciebie też.

Ruszyliśmy w tym samym kierunku, z którego przyjechaliśmy. Jedyna zmiana to to, że w połowie Harry skręcił w lewą stronę. Po drodze gdzieniegdzie mijaliśmy domy. Bacznie patrzyłam przez okno i oglądałam okolicę. Muszę przyznać, że było tutaj naprawdę przyjemnie. Po jakiś 10 minutach Styles zatrzymał samochód.

-No i jesteśmy. A raczej prawie.

Wysiadłam na zewnątrz i się rozejrzałam. Przed nami rozciągała się tak jakby polana. Kawałek dalej stała jakaś stara budowla z szarej cegły, a raczej już ruina. Spojrzałam pytająco na Harryego, ale on tylko się uśmiechnął. Podszedł, objął od tyłu w talii i poprowadził kawałek do przodu.

-Poczekaj chwilkę. I nie podglądaj.
-Co ty kombinujesz?
-Zaufaj mi... proszę, nie odwracaj się.

Boże... co on ma zamiar zrobić? Na serio się trochę przestraszyłam. Wciągnęłam głęboko powietrze, a po chwili usłyszałam jego kroki. Poczułam jak składa mokre pocałunki na mojej szyi. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam twarz w jego stronę.

-Wszystkiego najlepszego kotku. -delikatnie musnął moje usta i wyciągnął wielki bukiet czerwonych róż.
-Z jakiej to okazji? -zrobiłam wielkie oczy.
-Dziś są walentynki crazolu.

Znów złączył nasze usta, ale tym razem w namiętnym i dłuższym pocałunku. Zaplotłam ręce na jego szyi i mocno się przytuliłam. Te zielone oczy... Były takie piękne. Przepełnione uczuciami.

-Całkiem zapomniałam -wzięłam od niego kwiaty i je powąchałam.
-Dlatego tu jestem. Żeby Ci przypominać. -znów złączył nasze usta.
-Nowy odświeżacz? Brawo Styles.
-Oj no nie chciałem popsuć niespodzianki.

Zaczęliśmy się śmiać. To było takie miłe. Naprawdę przyjemnie jest dostać od kogoś  prezent i to jeszcze w taki dzień. (czytasz napisz w komentarzu "kwiatek")
Znów powąchałam bukiet. Ten zapach był taki słodki. Od razu kojarzył mi się z Harrym. Posłałam mu szeroki uśmiech i spojrzałam na polanę.

-Chcę Cię zabrać w takie jedno miejsce. Może lepiej zostawisz kwiatki w samochodzie.
-Jasne. Tak.

Odłożyłam bukiet na tylne siedzenie. Złączyliśmy razem dłonie i pozwoliłam by Harry mnie prowadził. Szliśmy przed siebie, aż trafiliśmy na mały strumyk. Uśmiechnęłam się. Było tu tak ładnie mimo, że pogoda nie była za dobra.
Styles pociągnął mnie w lewą stronę. Po chwili ukazał się mały drewniany mostek. Pierwsza moja myśl, że jest stary i może się zarwać. Zatrzymałam się i spojrzałam trochę przerażona na chłopaka.

-Nie bój się. Nic się nie stanie.
-Skąd wiesz? Wygląda na stary.
-Zaufaj mi. Ostatni raz byłem tutaj 4 lat temu i nic się nie stało.
-No właśnie! 4 lat temu!
-Oj nie marudź. Idziesz, czy zostajesz?

Chłopak puścił moją rękę, stanął na samym środku mostku, a potem zaczął skakać. Byłam przerażona. Szybko do niego podeszłam i chwyciłam za kurtkę.

-Uspokój się!
-Boisz się o mnie?
-Nie, wiesz! Proszę zejdźmy już z tego.

Styles pokazał swoje dołeczki w znaku zwycięstwa. Powoli zeszliśmy na drugą stronę strumyku. Złapał mnie w talli i podciągnął do góry. Na niego to trzeba mieć stalowe nerwy.

-Ale się bałaś! -zaczął się śmiać.
-Spadaj! Jestem tutaj pierwszy raz!
-Ale się nie denerwuj bo złość piękności szkodzi.
-Czasami mam ciebie dosyć.
-Auć... trochę zabolało -położył sobie rękę na sercu.
-Przecież wiesz, że to w przenośni.

Złączyłam nasze usta i się do niego przytuliłam. Był gorący. Objął mnie jedną ręką w tali i poprowadził w stronę małej dróżki. Skąd on w ogóle wiedział o takich miejscach? Odsłonił dość duży krzak i zrobił miejsce bym mogła przejść. Przede mną rosło wielkie drzewo rozłączone na dwa pnie. Obejrzałam je od samego dołu, aż po koronę. To było niesamowite. Wokół wszystko było zarośnięte krzewami. Muszę tutaj przyjechać, gdy wszystko zakwitnie.
Harry objął mnie od tyłu i złożył pocałunek na szyi. Odwróciłam się przodem i spojrzałam w piękne zielone oczy. Uśmiechnął się i uniósł głowę do góry.

-Pięknie tu -zrobiłam to samo.
-Zawsze przychodziłem tutaj sam. Dziadek pokazał mi to miejsce. Powiedział, że mam przyprowadzić tutaj osobę, którą kocham. Gdy miałem 14 lat chodziłem z taką Laurą. Kochałem ją i chciałem tutaj przyprowadzić. Przechodząc przez mostek poczułem coś dziwnego... Tak jakby to nie był ta osoba. Nie pokazałem jej tego miejsca. Zachowałem je dla siebie.
-Ale przyprowadziłeś mnie.
-Tak. Bo Ciebie kocham.

Styles sięgnął do kieszeni i wyciągnął małe pudełeczko. Spojrzałam najpierw na nie, a potem na jego uśmiechniętą twarz. Zdziwiłam się. Co on chciał zrobić?

-Kocham Cię i będę zawsze. Dziś są walentynki, więc chcę dać Ci znak mojej miłości.

Otworzył pudełeczko. W środku był piękna bransoletka. Zakryłam sobie z wrażenia usta dłonią.

-Jej, Harry. Ale piękna.
-Taka jak ty. -uśmiechnął się.

Wyciągnął ją z pudełeczka i chwycił moją dłoń. Delikatnie zapiął na lewym nadgarstku, a potem pocałował w usta. Odwzajemniłam i wtuliłam się w jego tors.

-Jesteś najlepszy. -wyszeptałam.
-Nie, to ty jesteś najlepsza. Chciałbym zrobić coś jeszcze.
-Co takiego?

Pociągnął mnie i przeszliśmy na drugą stronę drzewa. W pniu były wyryte jakieś inicjały. Przejechałam po  nich palcem i przypomniał mi się dzień, gdy byłam z Mikem na placu zabaw. Zamknęłam na chwilę oczy i ujrzałam jego radosną twarz. Szybko się otrząsnęłam i wróciłam myślami do Harryego.

-Mój dziadek to wyrył, gdy przyprowadził tu moją babcię. Byli w sobie tak bardzo zakochani... Chciałbym, żeby nasze inicjały też tutaj były -uśmiechnął się.
-Masz jakiś nóż?
-Jasne -wyciągnął z kieszeni mały scyzoryk i przyłożył do drzewa.
-Działaj -pocałowałam go w policzek.

Po chwili na pniu widniały inicjały H.R, a wokół nich serce. Uśmiechnęłam się i przytuliłam do chłopaka. To chyba był znak, że naprawdę się kochamy. Nie przyprowadziłby mnie tu, gdyby nie był pewny.
Spojrzałam w piękne, duże zielone oczy i złączyłam nasze usta. Harry jeszcze mocniej mnie ścisnął i szepnął do ucha.

-Kocham Cię... na zawsze...




No hej :* wracam z rozdziałem 23 :) nie myślałam, że wyjdzie, aż tak tragicznie ;c
Prośba do anonimków, które się nie podpisują żeby to robiły bo wtedy będę wiedziała dokładnie komu dziękować :*
I też taka prośba żeby anonimy nie robiły mi spamu pisząc co minutę komentarze... to trochę wkurza ;/  Aż taka głupia nie jestem, żeby się nie skapnąć, że to jedna osoba...
Od razu mówię, że nie wiem kiedy następny bo teraz mam trochę na głowie z nauką, ale postaram się dodać tak w środku tygodnia :* Pozdrowienia :)

wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 22#

-Mike? Co tu robisz?
-Przyszedłem w odwiedziny. -uśmiechnął się.
-Myślałam, że to tata.
-Chyba się nie cieszysz. Może lepiej wrócę do domu.
-Nie, nie, głupku. Po prostu na niego czekam. -pociągnęłam go za rękę i przytuliłam.
-O jak miło. Dzień dobry! -krzyknął do mojej mamy.
-Cześć Mike. Co tam u mamy?
-Dobrze. Ma pani pozdrowienia od niej.
-Dziękuję i też ją pozdrów.

Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam w jego zielone oczy. Zawsze był taki miły. Chyba każda dziewczyna go lubiła.

-Pomyślałem, że może się przejdziemy. Taki mały spacerek. Co ty na to?
-Pada deszcz.
-Deszcz? Kobieto ty masz zwidy?
-Jak wracałam od was to padało.
-Może wtedy. Teraz jest dosyć ładnie. To jak?
-Wiesz dziś mam babski dzień z mamą -spojrzałam w jej stronę.

W tamtej chwili drzwi z całej siły walnęły w Mikea. Zrobiłam wielkie oczy i chwyciłam go za ramię. Owy człowiek, który właził do domy jak torpeda to mój kochany i wyczekiwany tatuś. Był tak samo zdziwiony jak my. Mike wyprostował się i zaczął trzeć lewe ramię.

-Jezu, Mike przepraszam -tata był trochę przerażony.
-Nic się nie stało. Nie powinienem stać przy drzwiach. -zaśmiał się.

Rozluźniłam się trochę i zaczęłam masować obolałą rękę chłopaka. Tata wyminął nas i poszedł do salonu. Nareszcie miałam szansę z nim porozmawiać, ale przecież Mike chciał wyciągnąć mnie na spacer. Co miałam wybrać? Spojrzałam na mamę, a ta się uśmiechnęła.

-Tata już jest. Nie będę sama, więc możesz iść.

No ok. Pogadam z nim później. Nie chcę robić zawodu Mikeowi. Chwyciłam swój płaszcz, ubrałam buty i pożegnałam się z rodzicami. Chłopak miał rację. Nie padało i nawet było ładnie. Szliśmy powoli w stronę starego parku. Na samą myśl uśmiech gościł na mojej twarzy. Kochałam tam chodzić. To miejsce przywoływało radosne wspomnienia z naszego życia.

-Hmm jak tam u ciebie i Harryego? -przerwał ciszę.
-Dobrze. Nawet bardzo. A u ciebie?
-Tak jak zawsze. Nudno, samotnie.
-Nie przesadzaj. -zaśmiałam się.
-Taka prawda.
-Oj weź. Masz przecież mnie, Alex, rodziców, innych znajomych.

Nic już nie odpowiedział. Uśmiechnęłam się i chwyciłam go pod rękę. Pamiętam jak tu przychodziliśmy, gdy były z nas jeszcze dzieci. No dobra nastolatki. Mieliśmy z 13 lat... Nie pamiętam. Wszystko było takie proste w życiu. Nie martwiliśmy się przyszłością.
Zauważyłam, że jesteśmy na placu zabaw. Już dawno nikogo tutaj nie było. Wszystko stało się takie stare. Drewno, z którego zbudowany był domek pozieleniało. Przejechałam po belce i się uśmiechnęłam. Tyle wspomnień. Mike odwrócił mnie w swoją stronę, złapał w tali i podniósł do góry bym mogła usiąść. Sam wdrapał się po drabince i usiadł obok. Przytuliłam się do jego ramienia. Nie musiałam długo czekać na to by mnie objął. Siedzieliśmy tak w ciszy patrząc na niebo. Czasami zza szarych chmur wychodziło słońce. Spojrzałam na huśtawki. Jedna była urwana, a druga cała zardzewiała, ale jednak przywróciły wspomnienia. Uśmiechnęłam się szeroko i przygryzłam wargę.

-A tobie co tak radośnie?
-Przypomniało mi się coś.
-Co takiego?
-Pamiętam jak mieliśmy po 13 lat. Przychodziliśmy tutaj po szkole. Huśtałam się z Alex, a ty czegoś szukałeś. Nie chciałeś odpuścić. Wreszcie Ci się udało. Podszedłeś do mnie i rzuciłaś na kolana żabę. Naprawdę.. myślałam, że Cię zabije. -zaśmiałam się.
-Zaczęłaś mnie gonić. Byłem taki rozbawiony.
-Taki dziecinny. Ale miałeś nauczkę. Nieźle wtedy w tą belkę przyrżnąłeś.
-Wiesz jak bolało?! Przez tydzień miałem siniaka na środku czoła.
-Po co się w ogóle zaczynałeś? -zaśmiałam się jeszcze bardziej, gdy przed oczami stanęła mi jego sina głowa.
-Sam nie wiem. Głupi byłem. Chciałem Ci zaimponować.
-Byłeś? Jesteś cały czas! Najlepsze było to jak do Alex zadzwoniła mama. Tak się śmiała, że nie mogła złapać oddechu.
-Zaczęła się wtedy wypytywać co to za jęki w tle.
-Weź... musiała iść do domu, a my zostaliśmy sami. -spojrzałam mu w oczy.
-Specjalnie udawałem, że coś mi się stało. Chciałem, żebyś się mną zaopiekowała.

Uśmiechnęłam się lekko, ale po chwili spoważniałam. Coś mi się przypomniało. Zerwałam się i zeskoczyłam z domku. Szybko podbiegłam na jego drugą stronę i zaczęłam szukać. Przejechałam dłonią po belkach, ale nic. Weszłam pod podest i zauważyłam. Był tam. Uśmiechnęłam się i przejechałam po nim palcem. Poczułam oddech Mikea na szyi.

-Pamiętasz?
-Przypieczętowaliśmy naszą przyjaźń.
-Miała być na zawsze. M+R Forever.
-Jest taka i zostanie.

Spojrzałam w jego zielone oczy. Były takie hipnotyzujące. Poczułam jak jego ręce oplatają mnie w talii. Zbliżył twarz i przygryzł lekko wargę. Wiedziałam czego pragnął.

-Mike.. -wyszeptałam niepewnie.
-Proszę. Raz... tak jak wtedy, gdy to wyryliśmy.

Poległam. Zbliżyłam swoją twarz i złączyłam nasze usta. Jego wargi były takie gorące. Wydawało mi się, że aż parzą. Chłopak lekko pogłębił pocałunek, ale nie miałam nic przeciwko. To było cholernie niesprawiedliwe wobec Harryego, ale nie potrafiłam przestać. Mikea też kochałam. To jest najgorsze w całym życiu. Masz u boku dwóch wspaniałych chłopaków. Obydwaj cię kochają, ale możesz wybrać tylko jednego...

Spojrzałam w jego piękne oczy. Uśmiechnął się i przyciągnął jeszcze bardziej do siebie. Wydawał się taki szczęśliwy... 

-Gdy byliśmy młodsi ten pocałunek był całkiem inny -spuścił wzrok.
-Bo nie potrafiłeś całować -zaśmiałam się.
-A no bo ty potrafiłaś. 
-Tamto było na spontana. Teraz było z uczuciem. 
-Tak... to co? Przyjaciele na zawsze. -wciągnął głęboko powietrze.
-Na zawsze. -wtuliłam głowę w jego szyję.



*NASTĘPNY TYDZIEŃ* 

Spakowałam kosmetyczkę do torby i gotowe. Wykorzystałam wolną chwilę, położyłam się na łóżku zamykając oczy. Miałam nadzieję, że chociaż na moment usnę. Chociaż 10 minut. Niestety... w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zwlokłam się na dół i je otworzyłam. 

-No hej kotek. Gotowa? 
-Hej... -nie powiedziałam nic więcej tylko mocno ziewnęłam.
-O widzę, że ktoś się nie wyspał.
-Żebyś wiedział. Jest dopiero po ósmej.

Harry wszedł do środka, przytulił mnie mocno i pocałował. Oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy.

-Do Holmes Chapel jedzie się 3 godziny. Będziesz mogła dospać. 
-Mam taki zamiar -uśmiechnęłam się.
-Gdzie masz walizkę? Zaniosę ją do samochodu.
-U góry, ale sama... -nie dokończyłam bo Styles już pobiegł do pokoju. 

Pokręciłam głową i poszłam do kuchni. Szczerze.. miałam stresa. Naprawdę, nie wiem czemu, ale miałam. Może to przez to, że boję się co pomyśli o mnie jego mama. Chwyciłam butelkę z wodą i za jednym razem opróżniłam ją do połowy. Po prostu masakra.
Harry był już z powrotem w salonie. Odstawił walizkę, podszedł i objął mnie w talii. Jego gorące wargi delikatnie dotknęły mojej szyi. Odchyliłam głowę, żeby miał lepszy dostęp i przygryzłam wargę. Jechał coraz wyżej, aż złączył razem nasze usta. 

-No to jak... jedziemy? 
-Oczywiście. 

Chłopak znów wziął do ręki walizkę i wyszedł na zewnątrz. Nie chciałam by na mnie czekał. Ubrałam buty, płaszcz, na ramieniu zawiesiłam torbę i zamknęłam drzwi na klucz. 

Już po 20 minutach byliśmy za granicą Watford. Zsunęłam się trochę niżej na fotelu i spojrzałam przez okno. Dziś pogoda była naprawdę dobra. Gdzieniegdzie szara chmurka, zza której wystawało słońce. 
Pomyślałam o rodzicach. Pożegnałam się z nimi rano jak wstałam. Oczywiście jak zawsze kazali mi uważać i w ogóle, ale przecież miałam przy sobie Harryego. Czułam się bezpieczna... Uśmiechnęłam się na tą myśl  i zamknęłam oczy. Miałam nadzieję, że uda mi się zasnąć...

~~~~~~

Poczułam czyjeś usta na moim policzku. Uśmiechnęłam się i powoli zaczęłam rozciągać. Niechętnie otworzyłam oczy. 

-Jesteśmy na miejscu? -rozejrzałam się.
-Jeszcze nie. Za niecałą godzinę będziemy. Pomyślałem, że może chcesz coś do picia lub jedzenia.
-Napiła bym się shakea.
-Niestety, tutaj jedynie kawa lub jakiś napój -zaśmiał się.
-Jakiś sok starczy. Dziękuję.

Nachyliłam się i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach. Harry wysiadł z samochodu i ruszył w stronę budynku. Jeszcze raz się rozejrzałam. Staliśmy na stacji paliwowej. Poprawiłam się na fotelu i wyciągnęłam telefon z torby. Dwie wiadomości. Pierwsza od mamy, a druga od Alex. Szybko im odpisałam, że wszystko ok, i że niedługo będziemy na miejscu. Harry wsiadł do samochodu, podał mi sok pomarańczowy i się zaśmiał.

-No co?
-Chyba dobrze Ci się spało.

Zrobiłam minę "wtf?!". Chłopak przekręcił lusterko w moją stronę i pokazał swoje dwa słodki dołeczki. Gdy zobaczyłam swoje odbicie też wybuchnęłam śmiechem. Włosy naelektryzowały mi się od siedzenia i stały w każdą stronę. Przyklepałam je ręką i wytknęłam chłopakowi język.
Nie minęło nawet 45 minut, a my już podjeżdżaliśmy pod jakiś dom. Serce zabiło mi trochę szybciej. Harry zaparkował i się lekko uśmiechnął.

-Kochane Holmes Chapel.
-Ładnie tu -spojrzałam przez okno.
-Chodźmy już. Mama na pewno się doczekać nie może.

Wysiedliśmy. Pogoda tutaj była trochę inna. Niebo było zakryte szarymi chmurami i wiał lekki wiatr. Wzięłam swoją podręczną torbę, a Harry nasze walizki. Oczywiście chciałam zabrać mu swoją, ale nie dała rady. Wciągnęłam głęboko powietrze i weszłam za nim do domu. Byłam pod wrażeniem. Wnętrze było po prostu piękne. Zauważyłam na ścianie kilka zdjęć. Ja jak to zawsze ciekawska zaczęłam je oglądać. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy zobaczyłam małego Loczka. Był taki słodki. 

-Harry!
-Mamo!

Odwróciłam się gwałtownie, gdy usłyszałam głos. Dość wysoka kobieta o ciemnych włosach, przytulała mojego Hazze. Anne... Uśmiechnęłam się, gdy spojrzała na mnie.

-A to zapewne owa Rose. 
-Dzień dobry.

Kobieta podeszła do mnie i mocno uściskała. Byłam zdziwiona, ale odwzajemniałam czyn. Styles uśmiechnął się szeroko i puścił mi oczko.

-To ona? -usłyszałam za sobą głos...



Ok no to jest kolejny masakryczny rozdział ;c chyba straciłam wenę ;/
Wychodzą mi coraz gorsze ;c
No ok... pozostawiam opinię wam :P
13 kom i następny :*

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 21#

Pierwszy na myśl przyszedł mi Harry, ale to nie był ten głos... Odwróciłam się szybko i zobaczyłam wielkie, śliczne, brązowe oczy. Chłopak stał uśmiechnięty szeroko i mierzył mnie wzrokiem.

-Jestem, aż taki straszny? -zaśmiał się.
-Liam ja Cię kiedyś zabiję!
-O oł.. Zyskałem wroga, ale naprawdę masz niezłą dupcię.

Spojrzałam w dół. No jasne... ale ja jestem głupia! Poczułam się jak w domu i tak jak spałam, poszłam do kuchni. Szybko złapałam za koszulkę i ją naciągnęłam. W momencie, gdy ja łapałam na policzkach buraka, Payne zaczął się śmiać.



Posłałam mu mordercze spojrzenie i ruszyłam w kierunku pokoju. Jakże by było inaczej jakbym nie spotkała po drodze kogoś innego. Niall uśmiechnął się szeroko i zagwizdał. Wtedy jeszcze bardziej się zawstydziłam. Szybko otworzyłam drzwi i wpadłam do pokoju. Odwróciłam się i bum... wylądowałam na czyjejś klacie.

 -A ty co taka czerwona?

 Styles jedną ręką objął mnie w tali, a drugą zagarnął kosmyk moich włosów. Uśmiechnęłam się i oparłam głowę na jego ramieniu.

 -Ale mam widoki od rana.
-Weź... Liam i Niall mnie widzieli.
-Nie jest im pisane na co dzień widywać takie wspaniałe dziewczyny.
-O jaki peszek. Idę się ubrać.

 Ruszyłam w kierunku łazienki, ale chłopak mnie zatrzymał. Po chwili znów stałam centralnie przy jego rozgrzanej klacie. Schylił się i delikatnie musnął moje usta. Uśmiechnęłam się i znów je złączyłam.

 -Mam do Ciebie taką jedną sprawę. -podrapał się po głowie.
-Jaką? Mam się bać?
-Później Ci powiem. Idź się ubrać bo będę zazdrosny.

 Zaśmiałam się i poszłam do łazienki. Gdy spojrzałam w lustro nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Dosyć, że włosy stały mi każdy w inną stronę, to jeszcze byłam cała czerwona. Przemyłam twarz letnią wodą i wykonałam wszystkie niezbędne czynności.


Po jakiś 15 minutach wróciłam do salonu. Czułam się tak cholernie niezręcznie. Dobra, Harry widział mnie już wcześniej na majtkach i przy nim się nie wstydzę, no ale Liam i Niall... Trochę dziwnie.
Horan spojrzał się na mnie z cwaniackim uśmieszkiem i ruszył zabawnie brwiami. Przymrużyłam oczy i pokiwałam głową. Chłopacy zaczęli się śmiać, a ja myślałam, że każdemu po kolei walnę w tą piękną twarzyczkę.
Podeszłam bliżej. Niall, Liam i Harry zajadali się jajecznicą. Spojrzałam na patelnię, a tam pustki.

-Przykro mi, ale dla ciebie nie starczyło -Blondyn wziął kawałek jajka do buzi.
-Horan... mówiłam Ci jak bardzo Cię nie lubię?
-Kilka razy.

Co za mendy. Chciałam być miła... Chciałam im zrobić śniadanie, a co się okazało zrobili je sami i jeszcze nic mi nie zostawili. Chwyciłam ostatnie jabłko z miski i usiadłam na kanapie. Styles uśmiechnięty od ucha do ucha zostawił chłopaków w kuchni i przyszedł do mnie.

-Ej! Chciałem zjeść to jabłko później! -Niall krzyknął z pełną buzią.
-Przykro mi. Dla ciebie nie starczy.

Liam i Harry zaczęli się śmiać. Udałam obrażoną i wgryzłam się w czerwony owocek. Już więcej nie będę próbowała być miła bo to i tak nie wypala. Poczułam jak kanapa się ugina. Spojrzałam w lewo i zobaczyłam uśmiechniętego Harryego.

-Podzielę się z tobą.
-Nie, dziękuję. To smakuje mi o wiele lepiej.
-Foszek na Horana?
-Ależ oczywiście. Zaczął wojnę... i tak ją przegra.
-Oo jakaś ty mściwa.

Zaśmieliśmy się. Gdy skończyłam jeść jabłko, poszłam do kuchni, przeszłam z ogryzkom koło Blondyna i z gestem wrzuciłam ją do śmietnika.
Liam znów zaczął się śmiać. Dumnym krokiem wróciłam do pokoju Harryego. Z szafki nocnej wzięłam mój szkicownik, z łazienki kosmetyczkę i schowałam je do torby. Po chwili dołączył do mnie Loczek. Usiadł na łóżku i lekko się uśmiechnął.

-Idziesz już?
-Powoli się zbieram. Rodzice dziś w pracy to posprzątam trochę w domu. Zrobię jakiś obiad.
-Mogę Ci pomóc?
-Ty? -podniosłam brwi.
-Ja. A co myślisz, że nie potrafię?
-Nie, nie, ale ty kolego masz odpocząć. Spędź trochę czasu z resztą.

Usiadłam obok niego i zaplotłam razem nasze palce. Uśmiechnął się, ale po chwili spuścił głowę.

-Ej... coś się stało?
-Mam do Ciebie takie pytanie...
-No dajesz. Chyba nie jest aż tak źle.
-Pojechałabyś ze mną do mojej mamy? Do Holmes Chapel?
-Do mamy? Kiedy?
-Pod koniec następnego tygodnia. Bardzo chciała Cię poznać.
-Harry... ja sama nie wiem.
-Jeżeli nie chcesz to oczywiście rozumiem.
-Chcę, ale wiesz... moi rodzice. Nie wiem, czy oni się zgodzą.
-Porozmawiam z nimi.
-Dam radę. Dziś jak wrócą to się zapytam. A w ostateczności będę błagała. -zaśmiałam się.

Chłopak spojrzał mi w oczy. Dało się zauważyć, że się cieszył. Zbliżył swoją twarz i złączył nasze usta. Lekko pogłębiłam pocałunek na co Loczek się zaśmiał i mnie przytulił.

-Będę się zbierała. Chcę jeszcze zajrzeć do Alex. -wstałam.
-Szkoda, że już idziesz. Chciałbym pobyć z tobą trochę dłużej.
-Miałeś mnie na całą noc. Teraz rozerwij się z tamtymi oszołomami.

 Uśmiechnęłam się, Styles wstał i ruszyliśmy do salonu. Po drodze minęliśmy zaspanego Zayna. Ubrałam płaszcz, buty, a na ramieniu zawiesiłam torbę. Pożegnałam się z Harrym słodkim całusem, z resztą zwykłym "Hej, do zobaczenia" i opuściłam ich dom.

Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Alex. Po 4 sygnałach odebrała.

-No hej.
-Hej. Jesteś w domu?
-Niestety nie. Dziś praca.
-Jak możesz zrób mi herbatę. Zaraz wpadnę.
-Ok nie ma sprawy.

Rozłączyłam się i schowałam z powrotem telefon do kieszeni. Po jakiś 5 minutach byłam już pod salonem fryzjerskim. Otworzyłam drzwi i szeroko się uśmiechnęłam. Alex obcinała jakąś starszą panią i w tym samym czasie tańczyła. Ona i jej pomysły. Od dzieciaka była pełna energii. Zauważyłam, że kobiecie to w ogóle nie przeszkadzało. Wbrew przeciwnie, była rozbawiona. Kiwnęłam głową na przywitanie, a dziewczyna tylko pokazała mi, że mam pójść na zaplecze. Uśmiechnęłam się i tak zrobiłam. Na szczęście nie byłam sama. W pomieszczeniu byli Mike, Steph, Kim i Johan.

-Hejka. -uśmiechnęłam się do wszystkich.
-Ooo Rose. Twoja herbatka stoi na szafce -zaśmiała się właścicielka.
-Wielkie dzięki.

Podeszłam do Mike i mocno go przytuliłam. Chłopak pocałował mnie w policzek i pomógł zdjąć płaszcz. Odłożyłam torbę na krzesło i chwyciłam kubek z ciepłym napojem w ręce. Upiłam łyk i się uśmiechnęłam.

-Coś mały ruch dzisiaj macie.
-Jeszcze nie ma południa. Później na pewno będzie więcej ludzi.
-O pan Cand będzie mógł się popisać.
-Może ciebie zaraz obetnę, co?
-Nie, dziękuję. Ja na razie zapuszczam włosy.

Zaśmialiśmy się. Mike oparł się o szafkę i w tej samej chwili dołączyła do nas Alex. Przywitała się ze mną buziakiem w policzek i chwyciła swój kubek z kawą.

-No i po sprawie. -upiła łyk.
-Dzięki za herbatę -uniosłam kubek w górę i w tej samej chwili zaburczało mi w brzuchu.
-Chyba ktoś nie jadł śniadania -zaśmieli się.
-No bo Horan wszystko zjadł. Nie lubię go. Nic mi nie zostawił.
-Oj ależ ty biedna jesteś.

Mike wyciągnął z torby kanapkę i mi ją podał. Rzuciłam się mu na szyję i pocałowałam bardzo długo w policzek. Zdziwił się, ale wiedziałam, że było to dla niego bardzo miłe.

-Dzięki, dzięki, dzięki... jesteś moim wybawcą. Odpłacę Ci się kiedyś.
-Nie ma za co. Takiej kalece to trzeba pomagać.
-Ej bo się obrażę. Do Nialla i Zayna już się nie odzywam.
-Chyba bardzo Ci zaszkodzili.
-Oj bardzo. Pożałują tego.

Usiadłam na szafce i wgryzłam się w bułkę. Skurcz w żołądku przestał mi doskwierać. Posłałam chłopakowi dziękczynne spojrzenie i znów upiłam łyk z zielonego kubka.
Po jakiś 15 minutach rozmawiania w salonie zrobił się niezły harmider. Przybyło kilku klientów. Mike musiał pójść się popisać. Nie chciałam zawracać im głowy. Podziękowałam Steph za ugoszczenie, wzięłam swoje rzeczy, pożegnałam się ze znajomymi i wyszłam.
W połowie drogi złapał mnie deszcz. Nienawidziłam takiej pogody, ale niestety bywała tu częściej niż słońce. Założyłam kaptur i resztę drogi przebiegłam. Wpadłam do domu i od razu strzepałam krople deszczu z ciała. Nie wiem czemu, ale zaczęłam się śmiać. Odwróciłam się z wielkim uśmiechem w stronę salonu i po prostu mnie zamurowało. Mama stała oparta o ścianę i patrzyła na mnie jak na dziesięcioletnie dziecko, które cieszy się, że jest mokre. Opanowałam się, ale w środku cały czas się śmiałam.

-Zachowujesz się jak tata.
-No przepraszam bardzo, ale jestem jego córką -zaśmiałam się.
-Oj Rose... ale wy jesteście do siebie podobni.
-Mamo... tak w ogóle co ty robisz w domu?
-Mam wolne. Nie było nic do robienia, więc przyjechałam.
-Czyli dziś babski dzień? -uśmiechnęłam się.
-Oj tak. Zrobię nam kakao.

Kobieta poszłam do kuchni, a ja usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Pierwszy kanał... nic. Drugi kanał... to samo. Trzeci kanał... da się oglądać. Właśnie leciały wiadomości muzyczne. Pochwalono kilku wykonawców, puszczono kawałek ich utworów i przeszli do plotek. Na środku ekranu ukazało się zdjęcie Harryego i jakiejś brunetki. Trzymali się za ręce. Uśmiechali do siebie. Dopiero po dokładnym przyjrzeniu, zorientowałam się, że to ja. Jakoś tak dziwnie było słuchać jak ktoś mówi o tobie w telewizji.
"A oto Harry Styles i jego wybranka. Czyż nie są uroczy? Nasz reporter widział ich ostatnio jak chodzili po mieście, trzymali się za ręce, szeptali miłe słówka i całowali! Z tego co wiemy ma ona na imię Rose i już od dosyć dawna zna się z tym przystojniakiem. Nie ma co, ale ja życzę im szczęścia."
Przed twarzą zauważyłam duży kubek. Ocknęłam się i dotarło do mnie, że trzyma go mama. Posłałam jej lekki uśmiech i upiłam łyk.


-Media Cię polubiły -usiadła obok.
-Chyba tak. Zobaczymy jak długo.
-Opowiedz mi jak tam z Harrym.
-Jak z Harrym? Normalnie.
-Wczoraj tak bardzo się starał, żebyś mogła zostać u niego na noc -zaśmiała się.
-Mówiłam mu, że sama zadzwonię, ale on jest naprawdę uparty.
-Miły z niego chłopak. Nie jest taki jak inne gwiazdy, co?
-Nie. Oni w ogóle są inni. W domu zachowują się jak jacyś niepełni rozumu.
-Czyli wesoło. A co wczoraj robiliście?
-Trochę oglądaliśmy film. Trochę graliśmy w bilarda... wszystko na raz.

Szczerze... miło było tak pogadać z kochaną mamusią. Mogłam jej wszystko powiedzieć, a ona mnie rozumiała.
Poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i przeczytałam wiadomość od Harryego.

"Tęsknię za tobą :* Niall się dopytuje, czy naprawdę masz na niego focha."

"Tak mam.... Niech nie myśli, że tak szybko odpuszczę :) A teraz przepraszam, ale mam miłą pogawędkę z mamusią"

"Babskie gadki? Dobra nie wtrącam się. Pa kocham Cię <3"

Uśmiechnęłam się do telefonu i odłożyłam go na stolik. W tamtej chwili przypomniało mi się. Harry przecież chce bym jechała z nim do Holmes Chapel. Spojrzałam błagalnym wzrokiem na mamę. Chyba wyczuła od razu co się szykuję.

-Co? 
-Mamusiu. Wiesz jak ja Cię kocham. 
-Przejdź do konkretów. 
-No bo Harry zapytał mnie dziś rano, czy nie pojechałabym z nim do jego mamy. 
-Do jego mamy? Po co?
-Chce mnie poznać. Wiesz ty i tata już go poznaliście. Wiecie jaki jest.
-Zależy kiedy i dokąd.
-Mówił, że w następnym tygodniu do Holmes Chapel. 
-Dokąd? To jest prawie 3 godziny stąd.
-Wiem, wiem no, ale proszę. Mamuś błagam.
-Musisz porozmawiać z tatą. Jeżeli się zgodzi możesz jechać. Wiesz, że się o ciebie martwię. Nie chcę żeby spotkało Cię coś złego.
-Nic mi nie będzie. Harry nie odstępuje mnie na krok.
-Zobaczymy co na to tata.

Nie miałam zamiaru się kłócić. Niby niedługo kończę te 20 lat, ale rodzice traktują mnie jakbym miała 15. Kocham ich i wiem, że robią to dla mojego bezpieczeństwa.  Jedyne co teraz siedziało w mojej głowie to to żeby tata się zgodził.

~~~~~~

Było już dobrze po południu. Siedziałyśmy z mamą i bawiłyśmy się w manicurzystki. Lubiłam to. Od małego malowałyśmy sobie nawzajem paznokcie. Zawsze mogłyśmy uruchomić swoje fantazje.
W domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Pierwsza myśl...tata wrócił! Szybko podbiegłam do drzwi. Otworzyłam je szeroko, ale niestety nie było tam kochanego tatusia...



No ok to jest 21 rozdział :) Wiem, wiem nudny ;c Obiecuję, że w następnych już trochę będzie się działo... mam taką nadzieję xd
Miałabym do was taką małą prośbę... czy możecie w komentarzu napisać co wam się podoba w opowiadaniu, a co nie. I co ogólnie myślicie na jego temat. O jego treści, ok? Bardzo bym się ucieszyła :*
Chcę podziękować za tyle komentarzy *__* 
Życzę wam wesołych walentynek <3 Ja obchodzę je z plakatami xd

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 20#

Przeczytajcie ważną notatkę pod postem, proszę!!


Usiadłam na krześle i schowałam głowę w dłoniach. Byłam rozdarta. Całe szczęście tak jakby ze mnie uciekło. Pytania w mojej głowie, aż sprawiały ból. Czy to już koniec? Czy ten frajer nie wyjdzie z więzienia? Czy w ogóle go tam wyślą?
Poczułam ciepłe dłonie na plecach. Harry... Jak zawsze opiekuńczy. Wyprostowałam się i spojrzałam mu w oczy.

-Rose... będzie dobrze. Przejdziemy przez to razem.
-Ty masz swoje życie.
-Wiem. I wiem też to, że ty jesteś jego częścią.

Takie słowa to chyba tylko w bajce. Wow jednak nie... bajka przerodziła się w rzeczywistość. Najpierw coś strasznego, a potem szczęśliwe zakończenie. Miałam nadzieje, że będzie już szczęśliwiej...

Posłałam mu szczery uśmiech i spojrzałam na rodziców. Zatroskani... byłam ich jedynym dzieckiem.
Było już po wszystkim. Mogłam jechać do domu, ale jednak coś mnie tam trzymało. W głowie miałam te dwie dziewczyny. Czy one też to wszystko przeżywały tak jak ja? Chciałam się tego dowiedzieć.

-Rose.. jesteś już wolna. Możesz jechać do domu.

Przede mną kucnęła jakaś kobieta. Miała może 30 lat. Blond włosy związane w kucyka. Policyjne wdzianko. Znałam ją. Także zajmowała się moją sprawą. Ally Church.

-Czy.. czy mogłabym porozmawiać z tamtymi dziewczynami?
-Rose...
-Chciałabym się z nimi poznać. Przecież przeżyłyśmy to samo.
-Jeżeli będą chciały to nie ma problemu. Wasza sprawa się kończy. Możesz być pewna. Już go nigdy nie zobaczysz.
-Dziękuję.

Uśmiechnęłam się lekko, a policjantka odeszła. Zrobiło mi się trochę lepiej. Po jakiś 10 minutach obydwie dziewczyny stały na korytarzu. Wciągnęłam głęboko powietrze i ruszyłam w ich stronę. Blondynka i brunetka chyba się już znały. Spojrzały w moją stronę i i też zrobiły kilka kroków. Bałam się. Nie wiedziałam jak zagadać. O co spytać.

-Cześć -zaczęła brunetka.
-Cześć. Jestem Rose.
-Anne, a to Kate. -pokazała na blondynkę.

Uśmiechnęłam się lekko. Było niezręcznie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście Kate zaczęła pierwsza.

-Ty też... -nie dokończyła.
-Niestety. Chciałabym z wami porozmawiać. Poznać się.
-My też chciałyśmy poznać ciebie -uśmiechnęły się.

Usiadłyśmy na plastikowych krzesłach. Przyglądałam się im przez chwilę, ale spuściłam wzrok. Były takie ładne. Wręcz śliczne.

-Ile masz lat?
-Niedługo kończę 20. Z tego co wiem ty masz 17, a Kate 20.
-Tak...
-Jak się poznałyście?
-Rok temu. Gdy zostałyśmy wezwane na przesłuchanie.
-Rok temu? On od tamtej pory chodził cały czas na wolności?
-Dokładnie. Ja byłam pierwsza. Miesiąc po mnie Anne. A ty ... kilka miesięcy po nas. -Kate spojrzała mi w oczy.
-To nierealne. Czemu go wcześniej nie złapali?
-Z tego co wiem to nie mieli żadnego tropu. Dopiero po twoim wypadku udało im się go złapać.
-Ale dopiero po 3 tygodniach.
-No tak, ale złapali. Mam nadzieję, że zgnije w tym więzieniu.
-Ja tak samo.

Rozmawiałyśmy przez ponad 20 minut. To czego się dowiedziałam... To co one przeszły... Najgorsze co może spotkać dziewczynę w życiu.
Pożegnałyśmy się. Anne i Kate poszły do swoich rodzin, a ja dalej siedziałam i myślałam o tym wszystkim. Spojrzałam w stronę Harryego. Miał spuszczoną głowę. Opierał się o ścianę tuż obok mojej mamy. To mnie trochę pocieszyło. Wstałam i podeszłam do niego. Jego piękne zielone oczy spojrzały w moje. Uśmiechnęłam się lekko i wtuliłam w jego tors.

-Możemy już jechać. -wyszeptałam.

Ruszyliśmy do wyjścia. Po drodze znów mijaliśmy te wszystkie zdjęcia. Miałam nadzieję, że więcej ich nie zobaczę.
Otworzyłam drzwi od samochodu i spojrzałam w stronę innych aut. Anne też właśnie wsiadała. Posłałam jej ciepły uśmiech i zajęłam miejsce koło Harryego. Tata ruszył, a ja całą drogę patrzyłam przez okno i myślałam.

~~~~

Byliśmy na miejscu. Tata zaparkował na podjeździe i wysiedliśmy. Ulżyło mi. Weszłam do domu, rozebrałam się i rzuciłam na kanapę.
Powiedzieli mi, że to koniec. Ta sprawa została zakończona, więc chyba nie mam się już czym przejmować. Jedyne co mi po tym zostało to wspomnienia, sny i blizny.

-Rose... wszystko dobrze? -mama usiadła przy moich nogach.
-Tak, tak.
-Jak się czujesz?
-Daję radę. Cieszę się, że to już koniec.

Rodzicielka schyliła się i pocałowała moje czoło. Co ja bym bez nich zrobiła? Szczerze to chyba nic. Posłałam jej serdeczny uśmiech i spojrzałam na Harryego. Rozmawiał z moim tatą. Czyżby zaczęli się kolegować? Aż się bałam.
Po chwili obydwaj moi mężczyźni usiedli na kanapie. Tata po lewej, a Loczek po prawe. Temu drugiemu mogę podziękować w każdej chwili, a tego pierwszego mam tylko czasami na dłuższą chwilę. Oparłam głowę na ramieniu taty i pocałowałam go w policzek. Objął mnie ramieniem i oddał pocałunek, ale w czoło.
Nie spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, ale wystarczająco. Zawsze pytał się mnie jak było w szkole. Jak się czuję. Czy chciałaby gdzieś wyjść. Takiego go kochałam.. opiekuńczego.
Zauważyłam, że mama krząta się po kuchni i przestawia garnki. Ona jeszcze chciała gotować obiad? O nie... musi odpocząć.

-Tatuś? -szepnęłam.
-Tak córuś?
-Mama ma zamiar gotować obiad... błagam, macie dziś wolne to zabierz ją do restauracji.

Tata spojrzał w tył i lekko się uśmiechnął. Pocałował mnie w czoło i mocniej przytulił.

-A ty? Wy? -spojrzał na Harryego.
-Damy radę.
-No ok. To idę działać.

Uśmiechnął się, ruszył swoje cztery litery z kanapy i poszedł no kuchni. Odwróciłam się żeby móc to zobaczyć. Tata lekko przytulił mamę od tyłu i zaczął szeptać na ucho. Jakoś dziwnie mi się to oglądało. Soczysty buziaczek i obydwoje szczęśliwi jak dzieci. Uśmiechnęłam się bo mój plan się powiódł. Odwróciłam głowę i w tamtej chwili moje usta złączyły się z ustami Stylesa.

-Głupek -zaśmiałam się.
-Tak, tak wiem. To co? Idziemy do mnie?
-Hmmm a macie coś dobrego do jedzenia?
-Zamówimy pizze. Zrobimy radochę Niallowi.
-Oh jakiś ty opiekuńczy.
-No ej... zawsze taki jestem -udał smutnego.
-Wiem i za to Ci dziękuję.

Znów złączyłam nasze usta. Wtuliłam głowę w jego szyję i wciągnęłam głęboko powietrze. To mnie uspakajało. Po chwili rodzice wrócili do salonu. Wyprostowałam się i spojrzałam na ich radosne twarze.

-To jak? Gotowi? Możecie jechać?
-Tak, zaraz. Jak się założę to ty idziesz do Harryego. -mama posłała nam uśmiech.
-Ależ oczywiście.
-Oj dzieci. Jak byłam w waszym wieku to poznałam Taylera. Zakochałam się w nim i życie nam się ułożyło. -przytuliła się jeszcze bardziej do taty.
-Tak, a dwa lata później przyszłam na świat -zaśmiałam się.
-Byłaś i jesteś dla nas najcenniejsza.
-Kocham was.

Wstałam i ich przytuliłam. Moi kochani, zakręceni, troskliwi rodzice. Nie wymieniłabym ich na innych nigdy. Oni są jedyni w swoim rodzaju.
Powoli zaczęliśmy się zbierać. W torbę jak zawsze spakowałam szkicownik, kilka ołówków, gumkę i parę innych rzeczy. Byłam gotowa. Rodzice także, więc wyszliśmy na dwór. Pożegnałam się z nimi i ruszyliśmy w stronę domu chłopaków.

-Rose.. jak się czujesz?
-Dobrze.
-Na pewno?
-Tak Harry. Jestem już spokojna.

Resztę drogi przeszliśmy w milczeniu. Czasami tylko zerkaliśmy w swoim kierunku. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Loczek wziął ode mnie płaszcz i odwiesił do szafy. Zdjęłam buty i powoli pokierowałam się do salonu. Już w korytarzu było czuć przyjemny zapach. Gdy zobaczyłam co go wydaje uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Podeszłam do chłopaków i usiadłam Blondynowi na kolanach.

-Kocham Cię normalnie. Podzielisz się, prawda?
-E? Wow jaki przejaw uczuć. Jeszcze by się buziak przydał.

Pokręciłam głową i cmoknęłam go w policzek. Chłopacy zaczęli się śmiać, a Harry zajął miejsce na fotelu.

-To jak mogę?
-No ok. Odstąpię Ci mój kawałek.
-Jesteś mym Bogiem.

Zaśmiałam się i chwyciłam ciepły kawałek pizzy. Nie chciałam mu ciążyć, więc usiadłam na podłodze i oparłam się plecami o kanapę. Nie ma co, ale jedzenie pizzy na spontana jest najlepsze. Po dwóch kawałkach byłam już pełna. Ślicznie podziękowałam Niallowi na co chłopacy zaczęli się śmiać.

~~~~~~

-I tak przegrasz!
-Zobaczymy, kto będzie płakał dzieciaku!
-Na pewno ty!

Taka tam kłótnia pomiędzy mną, a Zaynem. Kij w ręce, przygotowanie, uderzenie i bile rozbite. Krócej... postanowiliśmy urządzić zawody w bilarda. Pierwszy raz widziałam taki wielki stół. Pochyliłam się jak tylko mogłam, a i tak ledwo dosięgnęłam.
10 minut grania i jakoś tak wyszło, że przegrałam. Chłopacy zaczęli się śmiać, a ja usiadłam na kanapie i udałam obrażoną.

-I co mówiłem. -Malik pokazał swoje białe zęby.
-Oj no bo ten stół jest taki wielki. Zawsze grałam na mniejszych.
-Tak, tak nie usprawiedliwiaj się.
-Idź i się do mnie nie odzywaj! -lekko się zaśmiałam.

Jak zawsze niby wielki foch, ale i tak zaczęłam się śmiać razem z chłopakami. Teraz grę z Malikiem zaczął Louis. Tak jak poprzednio. Skupienie, wycelowanie i uderzenie. Po krótkim zastanowieniu przyznałam, że przegrałam tylko dlatego, że jestem gorsza. Oni grali jak zawodowcy. Naprawdę... podziwiałam ich.


Kolejne rundy mijały. Udało mi się wygrać tylko z Liamem, ale podejrzewam, że dał mi specjalnie wygrać. Poczułam w kieszeni wibracje. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na ekran. "Mike :*" przeczytałam i lekko się uśmiechnęłam.

-Hej.
-No cześć piękna.
-Coś się stało, że dzwonisz?
-Nie, nie. Chciałem po prostu pogadać.
-Miło -zaśmiałam się.

Przez chwilę trwała cisza. Zdziwiłam się trochę.

-Mike? Jesteś tam?
-Hm.. Rose słyszałem, że byłaś dziś na policji.
-Dobrze słyszałeś. Alex Ci powiedziała?
-Trafione. O co chodziło?
-Zebrali nowe dowody i znów musiałam zeznawać. Były też tam dwie inne dziewczyny. On też... -przerwałam.
-Ej spokojnie. Nie mówmy o tym. Wszystko ok?
-Tak. Sprawa jest już zakończona. Pójdzie siedzieć.
-Nareszcie. A jak się czujesz?
-Dobrze. Jestem u Harryego i gramy w bilarda. Gdybyś ty grał to dopiero by była walka -zaśmiałam się.
-Niestety, dziś spędzam czas z rodzinką. Kiedyś się umówimy.
-No jasne. Chcę zobaczyć minę Zayna jak przegrywa.
-O odezwała się mściwa Rose. Chciałbym jeszcze pogadać, ale rodzice... to pa i miłej zabawy.
-Pa kociaku.

Rozłączyłam się i spojrzałam na telefon. Na tapecie widniało zdjęcie naszej trójki. Mike, Alex i ja. Taka tam pamiątka.
Uśmiechnęłam się. Przy moich stopach zauważyłam inne o wiele większe. Wyprostowałam głowę i wzrokiem trafiłam na piękne zielone oczy. Uśmiech powiększył mi się jeszcze bardziej. Ręce Stylesa powędrowały na moją talię i przyciągnęły lekko do siebie.

-Teraz grasz z Lou.
-Wiesz... jakoś mi się odechciało.
-Coś się dzieje? -jego twarz spoważniała.
-Nie, nic. Po prostu i tak wiem, że przegram.
-Hm. To może stąd uciekniemy? Co ty na to?
-Z wielką przyjemnością.

Harry powoli zaczął się przemieszczać w kierunku drzwi, a ja razem z nim. Chłopacy spojrzeli się na nas jak na jakiś niepełnych rozumem. Ich miny bezcenne.

-Yym... a wy dokąd? -Liam oparł się na kiju.
-Daleko -Loczek się zaśmiał.
-No ej. Teraz co mamy zrobić z tą grą?
-Ja się poddaję! -krzyknęłam, gdy przekraczaliśmy już próg.
-O no właśnie! Ja też!.

Byliśmy już na korytarzu. Zaśmiałam się, a Harry pocałował krótko moje usta. Weszliśmy do jego pokoju. Położyłam się na łóżku i spojrzałam w jego stronę.

-To kto wygra?
-Zayn. On jest mistrzem.
-Co za oszust! -zmarszczyłam brwi, a chłopak zajął miejsce obok mnie.
-Dałaś się nabrać na tekst, że nie potrafi grać.
-Nie lubię go.


Zaśmieliśmy się. Przytuliłam się do Harryego, zaplotłam razem nasze palce i delikatnie dotknęłam swoim nosem jego. Uśmiechnął się, ale po chwili pełne życia, zielone oczy stały się takie... przestraszone. Spojrzałam pytająco, a on wciągnął głęboko powietrze.

-Dowiedziałaś się czegoś od tych dziewczyn?
-Tak -zamknęłam na chwilę oczy.
-Jeżeli nie chcesz to nie będziemy o tym rozmawiali.
-Ta blondynka to Anne, a brunetka Kate. Mają 17 i 20 lat.
-Dawno im się to przydarzyło?
-Rok temu. Najpierw Kate... miesiąc później Anne.
-I oni go przez taki czas nie złapali? Co to jest za policja!
-Nie wiem. Chcę o tym zapomnieć.

Wtuliłam się jeszcze bardziej w gorące ciało Harryego, a z moich oczu popłynęły pojedyncze łzy. One miały szczęście... ja tak samo. Nie wiem co by było teraz, gdyby pobił mnie jeszcze bardziej. Gdybym straciła przytomność... umarła.

~~~~

Proszę! Zostaw! Aaa.. błagam, nie! Zostaw mnie! Proszę to tak boli! Poczułam jak ktoś mnie szturcha. Otworzyłam zapłakane oczy i zaczęłam wymachiwać rękoma.

-Cshii...Rose spokojnie. To ja.
-Zostaw mnie!
-Rose, Rose... to był sen. Zasnęłaś, gdy rozmawialiśmy.

Szybko się rozejrzałam. Prawda... byłam w pokoju Harryego. Spojrzałam na jego przerażoną twarz. Trzymał mnie jedną ręką za talię, a drugą podpierał się na łóżku. Przetarłam łzy i położyłam się na plecach.

-Przepraszam.
-Nic się nie stało.
-Uderzyłam się, albo coś?
-Nie, nie. Tylko krzyczałaś i płakałaś przez sen. Śnił Ci się, prawda?
-Kolejny raz. -zakryłam twarz dłońmi.

Loczek przysunął się bliżej i mocno mnie przytulił całując w czoło. Nie miałam siły na to wszystko. Śniło mi się, że mnie goni. Obmacuje i zrywa ubrania. Czułam jakby to działo się naprawdę. Ten jego szyderczy uśmiech...

-Muszę iść do domu. -wyszeptałam.
-Zostań dziś na noc.
-Nie chcę Cię narażać. Może mi się znów śnić.
-Jakie narażać? Najwyżej dostanę w twarz, ale będę przy tobie.

Spojrzałam na jego twarz. Włosy miał potargane. Na brodzie leciutki cień zarostu. Sama nie wiedziałam, czy zostać. Nie chcę, żeby przeze mnie nie spał pół nocy, tak jak rodzice.

-Proszę. -pocałował delikatnie moje usta.
-Musiałabym zadzwonić do mamy.
-Ja zadzwonię. Ty odpocznij.
-Kocham Cię. Naprawdę.
-Ja Ciebie też. Tylko daj mi numer. -lekko się uśmiechnął.

Wyciągnęłam telefon i podyktowałam mu ciąg liczb. Wstał z łóżka i zaczął chodzić w tą i z powrotem.

-Dobry wieczór tutaj Harry... tak, tak chciałem panią o coś poprosić... czy Rose może dzisiaj spać u mnie?

Z dwóch metrów słyszałam głos mojej mamy. Oczywiście nie rozumiałam słów, ale dałam radę poznać. Harry puścił do mnie oczko i przygryzł wargę.

-Tak, oczywiście... jutro odstawię ją do domu... nie ma pani się czego obawiać... dziękuję, dobranoc.

Uśmiechnął się szeroko i na czworaka wszedł na łóżko. Położył telefon na szafce i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.

-Twoja mama mnie chyba lubi.
-Zgodziła się?
-A czemu by nie miała?
-Wow chyba naprawdę Cię polubiła. A teraz mógłbyś coś dla mnie zrobić?
-Dla Ciebie wszystko.
-W salonie zostawiłam torbę. Przyniesiesz mi?

Chłopak wydał z siebie krótkie jęknięcie i wstał. Posłałam mu dziękczynny uśmiech i z powrotem przekręciłam się na plecy. Nie musiałam długo czekać. Usiadłam, a Styles podał mi kolorową torbę. Chwilę w niej pogrzebałam i wyciągnęłam małą kosmetyczkę. Nigdy się z nią nie rozstaję w razie jakiegoś nagłego wypadku.

-Kosmetyczka?
-Muszę zmyć makijaż. Przestraszysz się mnie na pewno, no ale muszę.
-Bez makijażu też jesteś piękna. -pocałował moje czoło.
-Harry.. mam jeszcze jedną prośbę. -chłopak podniósł jedną brew do góry- Pożyczysz mi koszulkę do spania? Obiecuję, że ją wypiorę, wyprasuję i przyniosę jeszcze jutro po południu.

Loczek uśmiechnął się szeroko, a ja razem z nim. Pokręcił głową, wstał i wyciągnął z szafy czarną koszulkę.

-Proszę kotku -rzucił na łóżko.
-Ah dziękuję. Jestem taka zaszczycona. Będę miała na sobie koszulkę Harryego Stylesa. Tego ciacha z One Direction!.
-Błagam... nie udawaj naszej fanki.

Posłałam mu szeroki uśmiech i pomaszerowałam do łazienki. Po jakiś 15 minutach wyszłam. Harry leżał rozwalony na łóżku i przeglądał mój szkicownik. Mój! Spojrzał na mnie i wyciągnął jedną luźną kartkę.


-Ty to narysowałaś? -odwrócił ją w moją stronę.
-Tak ja. Wiem, że koszmarne.

Podeszłam i zabrałam mu zeszyt. Chłopak wyrwał mi go z powrotem i schował za plecy.

-Koszmarne? Od razu poznałem, że to ja! Kobieto chciałbym mieć taki talent.
-A skąd wiesz, że to ty?
-A nie ja? -trochę się zmieszał.
-Ty, ty -zaśmiałam się.
-Kiedy to narysowałaś?
-Po naszym drugim spotkaniu. Takiego Cię zapamiętałam.

Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. Harry wyciągnął mój zeszyt i dalej przeglądał rysunki. To był koszmar. Oglądał coś, czego nie pokazałam nawet Alex...



*RANO*

Obudziłam się o 8;23. Byłam wyspana jak nigdy wcześniej. Może to przez to łóżko? Było takie wygodne. A może przez gorące ciało Harryego, które mnie cały czas przytulało... Sama nie wiedziałam.
Nie chciało mi się leżeć, więc postanowiłam pójść zrobić śniadanie. Jestem ich gościem, więc muszę jakoś podziękować. Pocałowałam Loczka w policzek na co przekręcił się na drugi bok. Spał tak słodko. Uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam produkty potrzebne na jajecznicę i zaczęłam "tworzyć".
Byłam skupiona jak nigdy. Robiłam wszystko najciszej jak potrafiłam, ale nie tylko ja byłam cicho.
Poczułam duże ręce oplatające moją talię.

-Ale sexy tyłeczek....




Wracam do was z 20 rozdziałem :D
I od razu chcę zacząć od sprawy z komentarzami... pod ostatnim postem pisałam, że jest ich trochę mało... patrzę za kilka dni a tam 36!! Mówię WOW tyle osób aż czytało *_* Normalnie baja, ale potem czytam, czytam, czytam i co się okazuje... że jakiś Anonimek dodał 10 jeden po drugim co minutę ;c
Dziękuję, że przyjęliście do do serca, ale no błagam nie chcę na blogu spamu ;/
wystarczy mi jeden komentarz od każdej osoby ze szczerą opinią :*
Wiem, że jestem wybredna no, ale wy chyba też nie chcielibyście spamu typu "kocham", "<3", "świetne".. i tak w kółko..
Bardzo dziękuję tym, którzy cały czas komentują, czyli Fioletowa Mamba, Jednokierunkowa, Marlena Mgłosiek, Natalia Styles, Olcia (anonim), Klaudia (anonim), Andzia (anonim).... i wielu osobą, które zaczęły komentować niedawno :* Kocham was ;*
Następny rozdział za 13 komentarzy :D

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 19#

*3 DNI PÓŹNIEJ*

Moje życie... kurde. Moje życie powoli staje się lepsze. To dziwne. Od dawna myślałam, że wszystko będzie się pieprzyło, a tu proszę. Powoli zaczyna się układać. Największy przełom to chyba to, że Louis zaczął się do mnie odzywać. Nie jest tak jak, np. z Niallem, ale chociaż coś. Wiem, że jest do mnie uprzedzony, ale cieszę się. 

Kolejny radosny dzień. Chłopacy od rana na nagrywaniu. Ja w domu z rodzinką i Alex. Oczywiście nie uszło bez tego, że mama musiała mnie wykorzystać. Lista zakupów, reklamówka, kierunek sklep.
Z niechęcią, ale poszłam. A raczej poszłyśmy bo bez Alex bym się nie ruszyła.

Już ponad 15 minut chodziłyśmy po sklepie w tą i z powrotem. Niby mały, wszystko dokładnie opisane, ale kurde groszku nie mogłyśmy znaleźć. Rozdzieliłyśmy się. Po kilku dokładnych oględzinach półek usłyszałam głos Alex.

-Mam!
-Nareszcie -zaśmiałam się.
-Jakie my głupie jesteśmy. Stał na widoku.
-Alex... no bo to my.

Nie mogłyśmy przestać się śmiać. Podeszłam do kasy i wyciągnęłam nasze zakupy. Naprawdę.. czasami zachowujemy się jak dzieci, ale takie już jesteśmy. Od najmłodszych lat zawsze razem.
Zapłaciłam i wyszłyśmy na zewnątrz. Spojrzałam się na przyjaciółkę i znów wybuchnęłam śmiechem.

-Rose... odwala ci.
-Wiem, wiem, ale przypomniało mi się jak byłyśmy na zakupach z Mikem, kilka lat temu.
-O Boże... jaką on nam siarę wtedy narobił.
-Taki nasz Mike. Zawsze roztrzepany, a teraz? Zrobił się z niego mężczyzna.
-Oj prawda. Wyprzystojniał. -Alex uśmiechnęła się pod nosem.
-Ooo, czy ty się właśnie zarumieniłaś?
-Nie. Po prostu jest mi gorąco.
-Yhmm bo Ci uwierzę. Podoba Ci się.
-No co? Przystojny jest, ale wiesz, że on jest zakochany w tobie.

Poczułam dziwne ukłucie w środku. Czemu to mnie boli? Przecież Mike wie, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i zgadza się z tym.

-Jesteśmy przyjaciółmi. On o tym wie.
-No tak, ale wiesz.. od razu nie odpuści.
-Postaraj się. Może wam się uda.
-Nie, dzięki. Na razie chcę być sama.

Uśmiechnęłam się do niej szczerze i przełożyłam sobie torbę do drugiej ręki. Myślałam o naszej przyjaźni. Znamy się od uuu, nawet nie pamiętam. Na pewno ponad 10 lat. Od samego początku byłyśmy razem. Potem doszedł Mike i byliśmy w trójkę. Zawsze najlepsi przyjaciele. A co do siary w sklepie. Nigdy tego nie zapomnę. Założyłyśmy się z Mikem, że nie kupi przy innych dziewczynach podpasek. W ostatniej chwili obok nas przeszła grupa chłopaków, a w niej Matt Simps. Podobał mi się, a Mike to wykorzystał. Kretyn wydarł się na cały sklep: "Rose! Podpaski, czy tampony? W czym Ci wygodniej?". Myślałam, że go zabiję. Zrobiłam się cała czerwona i schowałam za regałem.
Właśnie takie były nasze przygody. Robiliśmy sobie z wszystkiego jaja, aż do czasu gwałtu. Atmosfera się trochę spięła. Mike zrobił się bardziej opiekuńczy. Za to go pokochałam. No właśnie... pokochałam. Już wiem czemu się tak czuję. Kocham go....

Nagle usłyszałyśmy śmiechy. Spojrzałam na drugą stronę ulicy. Jeszcze tego było trzeba.

-Wielce zakochana para. -Alex zaśmiała się pod nosem.
-Ja ją ostrzegałam. Chce pocierpieć.. jej wybór.

Emily zauważyła, że patrzymy się w ich stronę. Chwyciła Lukea za kurtkę, przyciągnęła i pocałowała namiętnie w usta. Nadęłam policzki i wydałam dźwięk tak jakbym wymiotowała. Alex zaśmiała się głośno i złapała mnie pod rękę.
Po jakiś 15 minutach byłyśmy w domu. Było trochę za głośno. Zdziwiłam się. Weszłyśmy w głąb salonu. No tego to się nie spodziewałam. Niall i Louis dyskutowali z moim tatą o samochodach. Zrobiłam wielkie oczy i wycofałam się w stronę kuchni.

-No nie wierzę. -zaśmiałam się pod nosem.

Liam w fartuszku przy kuchence. Harry krojący warzywa. Mama asekurująca wszystko. To było dziwne...
Styles wytarł ręce i podszedł się przywitać. Pocałował mnie delikatnie w usta i przytulił.


Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na Liama. Czyżby moja mama ich wykorzystywała? Położyłam reklamówkę na szafce, a mama zaczęła wyciągać produkty.

-Ej.. co tu się dzieje? Mieliście być na nagrywaniu. -spojrzałam na Harryego.
-Tak dobrze nam poszło, że wypuścili nas wcześniej. Nie cieszysz się?
-Cieszę, ale nie sądziłam, że zastanę taki widok.
-Przecież wiesz, że jesteśmy bardzo pomocni -Liam puścił mi oczko.
-Yhmm dobra, dobra nie pochlebiaj sobie.

Zaśmiałam się i poszłam do salonu. Uściskałam się z chłopakami i usiadłam obok Alex. No nie... znów temat samochodów. Miałam tego dosyć.

-Błagam was! Nie możecie pogadać o czymś innym?
-Oj nie marudź. Szukamy nowego samochodu, a twój tata nam pomaga.
-Jak ja dziękuję, że jestem dziewczyną.

Alex się zaśmiała. Banda z kuchni przeszła do salonu i pozajmowała miejsca. Harry złapał mnie za dłoń i zaplótł nasze palce razem. Uśmiechnęłam się szeroko. Ciepło.. znów je czułam. Jego piękne zielone oczy błyszczały. Oparłam głowę o jego ramię i głęboko wciągnęłam powietrze.

Chłopacy nareszcie uzgodnili jaki samochód będzie najlepszy. Odetchnęłam z ulgą bo nie musiałam wysłuchiwać ich debat. Liam praktycznie cały czas był z moją mamą w kuchni i szykowali obiad. Miałam nadzieję, że potrafi gotować.

-Harry... -szepnęłam mu na ucho.
-Tak?
-Kocham Cię -uśmiechnęłam się lekko.
-Ja Ciebie bardziej.

Zbliżył swoją twarz i delikatnie musnął moje wargi. Nagle w salonie rozległ się dźwięk telefonu. Mama odebrała połączenie i poszła do kuchni. Na początku pomyślałam, że to na pewno ktoś z pracy, ale rodzicielka rozmawiała jakoś tak cicho. Nie wróżyło to nic dobrego.
Po jakiś 10 minutach wróciła. Jej twarz była... zmartwiona. Spojrzała na mnie troskliwie i ścisnęła telefon w dłoniach.

-Mamo, co się dzieje?
-Dzwonili... z policji.

Serce zaczęło mi szybciej bić. Ścisnęłam mocniej dłoń Harryego. Chłopacy patrzyli się to na mnie to na mamę.

-Co chcieli?
-Chcą Cię znów przesłuchać. Podobno znaleźli więcej oskarżeń na tego... gnoja.

Nie mogłam oddychać. Jak to? Znów mam tam jechać? Znów mam przechodzić to wszystko od nowa? Puściłam dłoń Loczka i szybko poszłam na górę. Rzuciłam się na łóżko i przykryłam głowę poduszką. Nie miałam siły. Czemu moje życie kurde musi być takie skomplikowane.
Poczułam ciepłe ręce na plecach. Nie musiałam patrzeć kto to. Odwróciłam się i mocno wtuliłam w klatkę Harryego. Objął mnie szczelnie i pocałował w czoło.

-Rose... musisz tam jechać.
-Ale ja nie chcę. Nie chcę znów go widzieć. -popłakałam się.
-Wiem. Chciałbym zamienić się z tobą miejscem, żebyś nie musiała cierpieć.
-Harry... proszę jedź ze mną.
-No pewnie. Nie zostawię Cię.

Poczułam jak jego wilgotne wargi odciskają się na moim czole. Wytarłam łzy i kawałek się odsunęłam. Patrzył tak współczująco. Zebrałam siły i wstałam z łóżka. Chłopak zrobił to samo i objął mnie w talii.
(jeżeli czytasz napisz "Ogórek")

-Będziesz cały czas ze mną?
-Oczywiście.

Powoli zeszliśmy do salonu. Mama spojrzała pytająco i wciągnęła głęboko powietrze. Kiwnęłam twierdząco głową na znak, że możemy jechać. Rodzice wstali z kanapy i zaczęli się zbierać.

-Chłopacy... jedzcie do domu. Jak wrócimy to dam wam znać. -Harry zrobił poważną minę.
-No jasne. Nie ma sprawy.

Niall podszedł i lekko mnie przytulił. Liam zrobił to samo, a Louis stał tam gdzie wcześnie. Posłał mi jedynie minimalny uśmiech.

-Wszystko będzie dobrze kocie.

Chłopacy pożegnali się z moimi rodzicami i wyszli z domu. Alex zrobiła to samo i po chwili straciłam ją z pola widzenia. Spojrzałam na Harryego. Przytulił mnie jeszcze mocniej i pocałował w głowę.

-Będzie dobrze. Jestem obok.
-Harry.. też jedziesz? -tata chwycił kluczyki od samochodu.
-Tak. Jeżeli mogę.
-Oczywiście. Musimy już jechać -mama podeszła bliżej i pogłaskała mnie po ramieniu.

Musiałam się ruszyć, ale nie wiedziałam jak. Tak jakbym straciła panowanie nad nogami. Harry pociągnął mnie lekko do przodu i wtedy dopiero się ruszyłam. Ubrałam płaszcz, buty i mogłam jechać na spotkanie z moim prześladowcą.
Wsiedliśmy do samochodu taty i ruszyliśmy. Całą drogę patrzyłam przez okno. Chmury układały się w różne kształty. Na chwilę zapomniałam o wszystkim. Tak jakbym znalazła swój odrębny świat.
Po ponad 20 minutach byliśmy na miejscu. Komisariat policji na, którym bywałam strasznie dużo razy. Szary budynek. Wielkie czarne drzwi. Weszliśmy do środka. Cały czas trzymałam mocno dłoń Loczka. Tata kazał nam poczekać. Usiadłam na krześle i rozejrzałam się dookoła. Kilka miejsc dalej siedziały 2 dziewczyny. Jedna brunetka, a druga blondynka. Oby dwie śliczne. Zastanawiałam się, czy one też są zamieszane w tą sprawę.
Styles siedział cały czas obok. Przytulał mnie do siebie i szeptał, że wszystko będzie dobrze. Po chwili rodzice wrócili, a z nimi policjant. Znałam go. Mayer... chyba tak miał na nazwisko. Od początku prowadził moją sprawę. Położył rękę na moim barku i lekko się uśmiechnął.

-Cześć Rose. Musisz iść teraz ze mną.
-Znów przesłuchanie? -spojrzałam na niego zaszklonymi oczami.
-Mamy więcej oskarżeń. Musimy zebrać wszystko od nowa.

Z niechęcią wstałam i ruszyłam za nim. Kolejny raz mijałam te zdjęcia. Portrety przestępców. Znałam tę drogę na pamięć.
Usiadłam na krześle i spojrzałam na podłogę. Nie miałam najmniejszej chęci tu siedzieć. Czemu to nie mogło się skończyć 5 miesięcy temu?

-Rose.. odpowiesz mi na kilka pytań, dobrze? -Mayer usiadł na przeciwko.

Kiwnęłam twierdząco głową i wsłuchałam się w jego słowa.
Po 30 minutach moja katorga się skończyła, a raczej miałam taką nadzieję. Odpowiedziałam na wszystkie pytania. Nawet na te najtrudniejsze, które wywoływały u mnie ból. Policjant podziękował mi i kazał chwilę poczekać. Zanim wyszedł ja miałam do niego pytanie.

-Te dziewczyny na korytarzu... One też?

Spojrzał najpierw w podłogę, a potem na mnie. W jego oczach widziałam prawdę. To było chore.

-Ile mają lat?
-Jedna 19, a druga 17.
-Dawno.. im się to przydarzyło?
-Kilka miesięcy wcześniej niż tobie.
-Czemu nic o tym nie wiedziałam?!
-Przykro mi, ale nie możemy udzielać takich informacji. Poczekaj na mnie. Zaraz wrócę.

Jak to możliwe. On  zgwałcił je wcześniej niż mnie i go nie złapali. Chodził tak po prostu na wolności.
Oczy znów mi zaszły łzami. Schowałam twarz w dłonie, a w głowie znów miałam te pieprzone sceny. Czułam jego dotyk na skórze. Do było okropne.
Po chwili Mayer wrócił. Wyszłam z pomieszczenia. Przed drzwiami czekali rodzice i Harry. Wtuliłam się w jego ramiona. Nie trwało to długo. Policjant kazał mi pójść za nim. Tą drogę też pamiętałam.

-Nie, nie, nie! Ja tam nie wejdę! -zatrzymałam się.
-Rose. Musisz.
-Ale ja nie chcę! Nie chcę znów go oglądać!

Mayer podszedł i objął mnie silnym ramieniem.

-Jeżeli chcesz to twój chłopak może wejść z tobą.

Pokiwałam głową na zgodę. Po chwili Loczek stał tuż przy mnie i trzymał za dłoń. Kilka razy wciągnęłam głęboko powietrze. Drzwi się otworzyły. Weszłam do środka, ale nie spojrzałam przez szybę. Nie miałam odwagi. Schowałam głowę w ramieniu Harryego i mocno zacisnęłam powieki.

-Kotek. Zrób to szybko i będzie po sprawie. Proszę.
-Boję się.
-On cię nie widzi.

Powoli się odwróciłam. Stał tam. Uśmiechnięty. Jak on w ogóle mógł. Cofnęłam się w rezultacie czego dotknęłam plecami ściany.

-To on -powiedziałam przez łzy.
-Dobrze. Dziękuję. -Mayer zasłonił szybę.

Styles znów mnie przytulił. Teraz w głowie miałam ten uśmieszek. On w ogóle niczego nie żałował. Nie rozumiem jak można być tak podłym człowiekiem.

-Gdybym mógł... już dawno by go nie było na tym świecie. -Loczek pogłaskał mnie po głowie.
-Chodźmy stąd. Proszę.

Policjant otworzył nam drzwi. Na korytarzu stali rodzice. Szybko do nich podeszłam i się przytuliłam.

-Rose... to już koniec. Ten facet będzie siedział w więzieniu do końca życia. Nigdy go już nie zobaczysz.
-Nieprawda. Widzę go prawie codziennie. Tutaj -pokazałam palcem na głowę....




No to jest 19 :P I teraz pierwsza sprawa... co się z wami dzieje? Wcześniej dochodziło nawet do 15 komentarzy, a teraz 10 ... a raczej 9 bo ten 1 to nominacja. Sorry, ale to boli. Myślałam, że lubicie moje opowiadanie, a tu dupa ;c
Następny nie wiem kiedy. Mam nadzieję, że będzie chociaż z 12 komentarzy ;) Ucieszyłabym się gdyby było o wiele więcej..
Macie jakieś pomysły co będzie dalej?