Harry zauważył, że patrze gdzieś za niego. Odwrócił się i zmarszczył brwi.
-Ej, to jest Luke?
-Niestety -wymamrotałam pod nosem.
-A co ty taka wkurzona? -złapał mnie za dłoń.
-A co? Nie mam być? Widziałeś jak było z Alex.
-No tak...
Wszystko we mnie kipiało. Emily była... szczęśliwa? Nie wiem, może. Nie wiedziała prawdy o nim... jeszcze.
Zauważyła, że zbliżają się w naszym kierunku. Zebrałam wszystkie siły i wstałam. Na twarzy Lukea zagościł lekki uśmieszek. To wkurzyło mnie jeszcze bardziej.
-Co znalazłeś sobie zastępstwo za Alex?
-Może. Co Ci do tego?
-Dużo! Jesteś kompletnym kretynem! Wykorzystujesz tylko dziewczyny frajerze!
-Rose, o co Ci chodzi? -Emily była zdziwiona.
Podeszłam kawałek bliżej, ale Harry od razu zareagował i pociągnął mnie do tyłu. Posłałam mu wściekłe spojrzenie.
-Widzę, że znalazłaś sobie obrońce -zaśmiał się.
-Nie potrzebuję. Chętnie skopie Ci tą piękną mordkę.
-Ale się boje.
Jego śmiech doprowadzał mnie do szału. Zacisnęłam dłonie w pięści. Harry złapał mnie za jedną dając znak, że mam się uspokoić. Uspokoić? Ale tak się nie da! Przecież z Emi będzie tak samo jak z Alex.
-Ej! O co wam chodzi? Rose.. wy się znacie? -brunetka stanęła pomiędzy nami.
-Niestety -wymamrotałam.
-Znamy się i to dobrze. -na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
-Dobra... O co chodzi z Alex?
Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco. Chce wiedzieć. Proszę bardzo. Chcę żeby ten cham trochę pocierpiał.
Wciągnęłam głęboko powietrze i spojrzałam na Lukea. W ogóle się nie przejmował. Tak jakby nic nie było mu do zarzucenia.
-Twój nowy chłopaczek niedawno był z Alex.
-No i co z tego? -Emi się zaśmiała.
-Wiesz czemu nie są razem?
-Rose... daj spokój. Nie wymyślaj bajeczek. -znów kpił.
-To, że zdradzałeś ją na prawo i lewo to jest bajeczka?
Emi zrobiła wielkie oczy. Nie dziwie się. Ale taka jest prawda. Lubię ją i chce żeby znała prawdę.
-Rose! Jak możesz oskarżać Lukea o takie rzeczy! -dziewczyna spojrzała gniewnie.
-Że co? Taka jest prawda! Przyłapałam go jak całował się z inną. Alex też. Dlatego już nie są razem!
-Weź w ogóle. To, że ty sobie nie możesz znaleźć chłopaka nie znaczy, że musisz psuć związki swoich koleżanek.
Ten chłopak naprawdę zaraz oberwie! To jest szczyt wszystkiego, żeby tak kłamać! Znów ruszyłam w jego stronę i udało mi się. Pchnęłam go i chciałam walnąć w twarz, ale Harry mnie powstrzymał.
Czemu? Kurde, czemu? Walnęłabym mu kilka razy i byłoby z głowy.
Odciągnął mnie do tyłu i stanął przede mną.
-Co ty robisz!? Głupia jesteś! -dziewczyna się wkurzyła.
-On kłamie! Nie rozumiesz, że to babiarz? Teraz jest z tobą, a za kilka godzin będzie się pieprzył z inną!
-Jesteś zazdrosna!
-Tak? Jakoś myślałam, że to ty jesteś zazdrosna o to, że koleguję się z One Direction.
-To jest coś innego! Luke to wspaniały chłopak i nie wierzę, że może takie coś zrobić. Może to Alex go zdradzała?!
-Nie no błagam! Dobra.. nie mieszam się. Sama się przekonasz jaki z niego wspaniały chłopak.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Praktycznie wszyscy patrzyli się w naszą stronę. Niezręcznie, ale inaczej się nie dało z nimi gadać.
Spojrzałam wkurzona na Harrego. On też nie był zbyt zadowolony. Wskazałam wzrokiem drzwi. Oczywiście zrozumiał o co mi chodziło. Położył na stoliku pieniądze za koktajl i chwycił mnie za rękę. Mina Lukea... jak ja bardzo chciałam mu walnąć. Był dumny z siebie. Od początku wiedział, że Emily mi nie uwierzy. Jest za bardzo w niego zapatrzona. Alex była taka sama.
Nie miałam więcej sił na kłótnie. Ruszyłam w stronę drzwi, ale nie chciałam odejść bez żadnego słowa. Spojrzałam na niby "zakochaną" parę.
-Ostrzegałam Cię. Nie żal się potem, że Cię zostawił.
Harry otworzył drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Cały czas mną trzęsło. Nie mogłam uwierzyć co on zrobił z tą dziewczyną. Zawsze była miła dla innych. Radosna. Świetnie się uczyła. A teraz... spotykając się z nim, spadła na najniższy poziom.
Byłam tak roztrzęsiona, że nie wiedziałam gdzie idę. Dopiero szarpnięcie ręki mnie ocuciło.
-Rose.. uspokój się.
Styles stał przede mną i mocno trzymał moje dłonie. Wtedy do mnie dotarło, że musiał cały czas do mnie mówić, ale go nie słyszałam.
Patrzył głęboko w oczy. Oddychał równo no co jego klatka piersiowa się delikatnie unosiła. Pokręciłam głową i się do niego przytuliłam. Był moim jedynym oparciem, poza Alex, rodzicami, Mikem.
-Rose... próbujesz wszystkich uszczęśliwić. Próbujesz ostrzec ich przed każdym zagrożeniem.
-Wiem. Głupia jestem.
Jeszcze bardziej wtuliłam się w jego ramię. Chciałam cofnąć czas. Zmienić bieg historii, ale to było niemożliwe. Niestety...
Odsunęłam się od jego gorącego ciała i znów spojrzałam w oczy.
-Czemu się w ogóle nie odezwałeś?
-Nie chciałem się mieszać. Tak naprawdę, przecież go nie znam. To ty właśnie miałaś powiedzieć całą prawdę.
-Staram się... ale to i tak nic nie daje. Emi będzie tego żałowała tak jak Alex.
-To jest jej życie. Ty zajmij się teraz swoim.
-Co masz na myśli?
-Masz teraz mnie. Masz Alex. Rodziców. Zayna, Nialla, Liama, Louisa. Pomyśl o tym. Jesteśmy tak jakby rodziną.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Miał rację. Chciałam uszczęśliwiać innych, bo sama miałam koszmarne życie. Ale teraz jest inaczej. Tak jak to Harry powiedział mam nową rodzinę. Muszę się zainteresować moim życiem.
-Wiesz co Ci powiem?
-Co takiego kotku? -uśmiechnął się.
-Teraz... nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Uratowałeś mnie.
-Jestem twoim aniołem stróżem. Kocham Cię.
-Ja ciebie też.
Przybliżył twarz i złączył nasze usta. Jego gorące wargi delikatnie muskały moje. Uśmiechnęłam się i zaplotłam razem nasze palce.
-Może się jakoś rozerwiemy? Hm.. może kręgle? -ruszył zabawnie brwiami.
-Chętnie.. przyda mi się teraz chwila spokoju.
-No to chodźmy. Na pewno ze mną przegrasz.
-Nie bądź taki pewien.
~~~~
Byliśmy na miejscu. Wielka sala z torami do gry. Zdjęliśmy swoje płaszcze i oddaliśmy do szatni. Posłałam Harryemu szeroki uśmiech. Złapał mnie za rękę i pokierował do kasy. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam tam znajomą postać.
-No, no panna Rose na kręglach -zaśmiał się.
-No, no pan Mike też?
-Ależ oczywiście. Muszę się trochę rozerwać.
-My tak samo.
Przytuliłam się do Harryego. Mike spojrzał na niego i kiwnął głową na przywitanie. Wydawał się radosny. Chyba widok mnie ze Stylesem nie sprawiał mu bólu.
-Może zrobimy zawody? -Harry posłał nam uśmiech.
-Ja chętnie.
-I ja.
-No to co. Pójdę wykupić tor i możemy zaczynać.
Styles odsunął się i podszedł do kasy. Stanęliśmy koło niego i spojrzeliśmy pytająco.
-Złożymy się -Mike wyciągnął portfel.
-Jak wy to i ja. -włożyłam rękę do kieszeni.
-Dajcie spokój. Ja zapłacę.
-Harry.. gramy w trzech, każdy płaci. Taka zawsze była umowa między mną, Alex, a Mikem.
Chłopacy spojrzeli się na siebie, a Cand pokiwał mu głową na potwierdzenie.
-No dobra.
~~~~
To było niesprawiedliwe. Oni za dobrze grali. Ja miałam dopiero 29 punktów, a chłopacy po prawie 60. Poddałam się i usiadłam na ławkę. Harry i Mike spojrzeli się na mnie, a potem zaczęli śmiać.
-Focha strzeliłaś? Przecież wiesz, że nie grasz za dobrze -Cand się naśmiewał.
-Nie strzelam, ale i tak już nie mam z wami szans.
-Chodź do mnie.
Harry wyciągnął rękę. Podeszłam do niego i ją złapałam. Objął mnie od tyłu i podał żółtą kulę.
-Pokażę Ci jak rzucać. -zaśmiał się.
-No jestem ciekawa, czy pan Styles mnie czegoś nauczy. Mike też próbował.
Zaśmieliśmy się. Loczek dokładnie poinstruował mnie co mam zrobić i się odsunął. Wciągnęłam powietrze, zamachnęłam się i wypuściłam kulę z ręki. Toczyła się, toczyła, toczyła... i nic. Tylko 2 kręgle. Odwróciłam się i spojrzałam na ich rozbawione twarze.
-Ja się z wami za te śmiech kiedyś policzę. -zrobiłam poważną minę.
-Oj Rose. Przecież to nie nasza wina, że nie wychodzi Ci granie. -Mike roześmiał się jeszcze bardziej, a Harry razem z nim.
-Nie lubię was!
~~~~
Na koniec gry nie musiałam długo czekać. Ostatecznie wygrał Mike. Złożyliśmy mu gratulacje i poszliśmy do szatni. Oddaliśmy buty i odebraliśmy swoje rzeczy. Ubrałam płaszcz i czekałam na chłopaków.
-Hej może pójdziemy do tej pizzeri za rogiem? -Mike ubrał kurtkę.
-Ja chętnie. Zgłodniałam.
-I ja też. Byłeś godnym przeciwnikiem.
Wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy w stronę pizzeri. W środku byłam tak rozpromieniona, że sama się dziwiłam. Powód szedł obok mnie. A raczej dwa powody. Dogadywali się. Widziałam, że Mike nie jest taki smutny jak wcześniej. To mnie cieszyło najbardziej. Chłopacy, którzy byli tak naprawdę najważniejsi dla mnie, rozmawiali ze sobą. Żartowali. Mieli wspólne tematy.
Cand otworzył nam drzwi. Ze środka było czuć przyjemne zapach. Kochałam tu przychodzić. Kiedyś... jeszcze, gdy chodziliśmy do szkoły. Wpadaliśmy tu na pizze, cole.
Zajęliśmy stolik przy ścianie i zdjęliśmy kurtki. W środku naprawdę było gorąco.
-Ja zaproponowałem, ja stawiam. I nie ma, że się nie zgadzacie. -Mike się uśmiechnął.
-Uparty jak zawsze. Jak twoi rodzice z tobą wytrzymują? -pokręciłam głową.
-Jakoś dają radę tak jak ty i Alex. No ok to co zamawiamy?
-Co polecasz? -Harry przejechał dłonią po włosach.
-Hmm... pizza Meksykańska. Duża.
-Nie, błagam. Znów będę piła po niej całą noc -zamarudziłam.
-No to Angel? Ser, szynka, pieczarki, pepperoni, pomidor.
-Pycha -Loczek się uśmiechnął.
-No ta może być.
-Ok. Poczekajcie pójdę zamówić.
Po chwili Mikea nie było przy stoliku. Spojrzałam na Stylesa. Uśmiechnął się i puścił mi oczko. Kretyn... kompletny kretyn. Złapał mnie za dłoń, zbliżył twarz i pocałował delikatnie w policzek.
-A to za co?
-Za nic. Po prostu lubię jak się uśmiechasz.
Długo nie czekaliśmy. Mike wrócił i postawił na stole wielka pizze. Zatarł ręce i chwycił za jeden kawałek.
-Smacznego.
-Szybko poszło.
-Mam przody u szefa -zaśmiał się i ugryzł kawałek.
-Gdzie idziesz? -miałam zachrypnięty głos.
-Przepraszam. Nie chciałem Cię budzić.
-Nie szkodzi, ale czemu idziesz?
-Zasnęłaś. Twoi rodzice na pewno czekają kiedy pójdę do domu.
-Nie musisz iść. Zostań.
Jestem głupia. Przecież wiem, że nie zostanie. Za dużo sobie czasami wyobrażam.
-A rodzice? -cofnął się kawałek.
-A co ma z nimi być? To moje życie. Nie będą źli, a tak w ogóle to na pewno się już położyli spać. No, ale nie musisz. -spuściłam wzrok.
Harry podszedł, kucnął przy łóżku, a potem zagarnął kosmyk moich włosów za ucho. Posłałam mu lekki, senny uśmiech.
-Naprawdę mogę zostać?
-Jeżeli chcesz.
-Pewnie, że chcę. Z tobą zawsze. Tylko wiesz... w ciuchach będziemy spali?
Uśmiechnęłam się szerzej i zamknęłam oczy. Niechętnie usiadłam na łóżku i przetarłam twarz dłońmi.
-No nie... muszę iść się przebrać w piżamę. A ty jeżeli chcesz to w szafie powinny być jakieś koszulki mojego taty. Lubię w nich chodzić. -zaśmiałam się.
-Ok. Leć się przebrać bo robi mi się zimno.
Szybko cmoknęłam go w policzek i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i się uśmiechnęłam. Jednak się myliłam. Jest całkiem inny.
Przebrałam się i wróciłam do pokoju. Harry stał na bokserkach i zdejmował koszulkę. Uśmiechnęłam się pod nosem i położyłam się na łóżku.
-Mrr. Sexy piżamka.
-Tak, tak wiem. Dostałam od tatusia. Chodź już. -poklepałam miejsce obok.
Loczek uśmiechnięty położył się obok i przykrył nas kołdrą. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a potem daliśmy soczystego całusa. Wtuliłam się w jego gołą, gorącą klatę. Chłopak zgasił światło i mnie objął. Przyjemnie.. To spowodowało, że jeszcze szybciej zasnęłam.
-Może. Co Ci do tego?
-Dużo! Jesteś kompletnym kretynem! Wykorzystujesz tylko dziewczyny frajerze!
-Rose, o co Ci chodzi? -Emily była zdziwiona.
Podeszłam kawałek bliżej, ale Harry od razu zareagował i pociągnął mnie do tyłu. Posłałam mu wściekłe spojrzenie.
-Widzę, że znalazłaś sobie obrońce -zaśmiał się.
-Nie potrzebuję. Chętnie skopie Ci tą piękną mordkę.
-Ale się boje.
Jego śmiech doprowadzał mnie do szału. Zacisnęłam dłonie w pięści. Harry złapał mnie za jedną dając znak, że mam się uspokoić. Uspokoić? Ale tak się nie da! Przecież z Emi będzie tak samo jak z Alex.
-Ej! O co wam chodzi? Rose.. wy się znacie? -brunetka stanęła pomiędzy nami.
-Niestety -wymamrotałam.
-Znamy się i to dobrze. -na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
-Dobra... O co chodzi z Alex?
Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco. Chce wiedzieć. Proszę bardzo. Chcę żeby ten cham trochę pocierpiał.
Wciągnęłam głęboko powietrze i spojrzałam na Lukea. W ogóle się nie przejmował. Tak jakby nic nie było mu do zarzucenia.
-Twój nowy chłopaczek niedawno był z Alex.
-No i co z tego? -Emi się zaśmiała.
-Wiesz czemu nie są razem?
-Rose... daj spokój. Nie wymyślaj bajeczek. -znów kpił.
-To, że zdradzałeś ją na prawo i lewo to jest bajeczka?
Emi zrobiła wielkie oczy. Nie dziwie się. Ale taka jest prawda. Lubię ją i chce żeby znała prawdę.
-Rose! Jak możesz oskarżać Lukea o takie rzeczy! -dziewczyna spojrzała gniewnie.
-Że co? Taka jest prawda! Przyłapałam go jak całował się z inną. Alex też. Dlatego już nie są razem!
-Weź w ogóle. To, że ty sobie nie możesz znaleźć chłopaka nie znaczy, że musisz psuć związki swoich koleżanek.
Ten chłopak naprawdę zaraz oberwie! To jest szczyt wszystkiego, żeby tak kłamać! Znów ruszyłam w jego stronę i udało mi się. Pchnęłam go i chciałam walnąć w twarz, ale Harry mnie powstrzymał.
Czemu? Kurde, czemu? Walnęłabym mu kilka razy i byłoby z głowy.
Odciągnął mnie do tyłu i stanął przede mną.
-Co ty robisz!? Głupia jesteś! -dziewczyna się wkurzyła.
-On kłamie! Nie rozumiesz, że to babiarz? Teraz jest z tobą, a za kilka godzin będzie się pieprzył z inną!
-Jesteś zazdrosna!
-Tak? Jakoś myślałam, że to ty jesteś zazdrosna o to, że koleguję się z One Direction.
-To jest coś innego! Luke to wspaniały chłopak i nie wierzę, że może takie coś zrobić. Może to Alex go zdradzała?!
-Nie no błagam! Dobra.. nie mieszam się. Sama się przekonasz jaki z niego wspaniały chłopak.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Praktycznie wszyscy patrzyli się w naszą stronę. Niezręcznie, ale inaczej się nie dało z nimi gadać.
Spojrzałam wkurzona na Harrego. On też nie był zbyt zadowolony. Wskazałam wzrokiem drzwi. Oczywiście zrozumiał o co mi chodziło. Położył na stoliku pieniądze za koktajl i chwycił mnie za rękę. Mina Lukea... jak ja bardzo chciałam mu walnąć. Był dumny z siebie. Od początku wiedział, że Emily mi nie uwierzy. Jest za bardzo w niego zapatrzona. Alex była taka sama.
Nie miałam więcej sił na kłótnie. Ruszyłam w stronę drzwi, ale nie chciałam odejść bez żadnego słowa. Spojrzałam na niby "zakochaną" parę.
-Ostrzegałam Cię. Nie żal się potem, że Cię zostawił.
Harry otworzył drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Cały czas mną trzęsło. Nie mogłam uwierzyć co on zrobił z tą dziewczyną. Zawsze była miła dla innych. Radosna. Świetnie się uczyła. A teraz... spotykając się z nim, spadła na najniższy poziom.
Byłam tak roztrzęsiona, że nie wiedziałam gdzie idę. Dopiero szarpnięcie ręki mnie ocuciło.
-Rose.. uspokój się.
Styles stał przede mną i mocno trzymał moje dłonie. Wtedy do mnie dotarło, że musiał cały czas do mnie mówić, ale go nie słyszałam.
Patrzył głęboko w oczy. Oddychał równo no co jego klatka piersiowa się delikatnie unosiła. Pokręciłam głową i się do niego przytuliłam. Był moim jedynym oparciem, poza Alex, rodzicami, Mikem.
-Rose... próbujesz wszystkich uszczęśliwić. Próbujesz ostrzec ich przed każdym zagrożeniem.
-Wiem. Głupia jestem.
Jeszcze bardziej wtuliłam się w jego ramię. Chciałam cofnąć czas. Zmienić bieg historii, ale to było niemożliwe. Niestety...
Odsunęłam się od jego gorącego ciała i znów spojrzałam w oczy.
-Czemu się w ogóle nie odezwałeś?
-Nie chciałem się mieszać. Tak naprawdę, przecież go nie znam. To ty właśnie miałaś powiedzieć całą prawdę.
-Staram się... ale to i tak nic nie daje. Emi będzie tego żałowała tak jak Alex.
-To jest jej życie. Ty zajmij się teraz swoim.
-Co masz na myśli?
-Masz teraz mnie. Masz Alex. Rodziców. Zayna, Nialla, Liama, Louisa. Pomyśl o tym. Jesteśmy tak jakby rodziną.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Miał rację. Chciałam uszczęśliwiać innych, bo sama miałam koszmarne życie. Ale teraz jest inaczej. Tak jak to Harry powiedział mam nową rodzinę. Muszę się zainteresować moim życiem.
-Wiesz co Ci powiem?
-Co takiego kotku? -uśmiechnął się.
-Teraz... nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Uratowałeś mnie.
-Jestem twoim aniołem stróżem. Kocham Cię.
-Ja ciebie też.
Przybliżył twarz i złączył nasze usta. Jego gorące wargi delikatnie muskały moje. Uśmiechnęłam się i zaplotłam razem nasze palce.
-Może się jakoś rozerwiemy? Hm.. może kręgle? -ruszył zabawnie brwiami.
-Chętnie.. przyda mi się teraz chwila spokoju.
-No to chodźmy. Na pewno ze mną przegrasz.
-Nie bądź taki pewien.
~~~~
Byliśmy na miejscu. Wielka sala z torami do gry. Zdjęliśmy swoje płaszcze i oddaliśmy do szatni. Posłałam Harryemu szeroki uśmiech. Złapał mnie za rękę i pokierował do kasy. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam tam znajomą postać.
-No, no panna Rose na kręglach -zaśmiał się.
-No, no pan Mike też?
-Ależ oczywiście. Muszę się trochę rozerwać.
-My tak samo.
Przytuliłam się do Harryego. Mike spojrzał na niego i kiwnął głową na przywitanie. Wydawał się radosny. Chyba widok mnie ze Stylesem nie sprawiał mu bólu.
-Może zrobimy zawody? -Harry posłał nam uśmiech.
-Ja chętnie.
-I ja.
-No to co. Pójdę wykupić tor i możemy zaczynać.
Styles odsunął się i podszedł do kasy. Stanęliśmy koło niego i spojrzeliśmy pytająco.
-Złożymy się -Mike wyciągnął portfel.
-Jak wy to i ja. -włożyłam rękę do kieszeni.
-Dajcie spokój. Ja zapłacę.
-Harry.. gramy w trzech, każdy płaci. Taka zawsze była umowa między mną, Alex, a Mikem.
Chłopacy spojrzeli się na siebie, a Cand pokiwał mu głową na potwierdzenie.
-No dobra.
~~~~
To było niesprawiedliwe. Oni za dobrze grali. Ja miałam dopiero 29 punktów, a chłopacy po prawie 60. Poddałam się i usiadłam na ławkę. Harry i Mike spojrzeli się na mnie, a potem zaczęli śmiać.
-Focha strzeliłaś? Przecież wiesz, że nie grasz za dobrze -Cand się naśmiewał.
-Nie strzelam, ale i tak już nie mam z wami szans.
-Chodź do mnie.
Harry wyciągnął rękę. Podeszłam do niego i ją złapałam. Objął mnie od tyłu i podał żółtą kulę.
-Pokażę Ci jak rzucać. -zaśmiał się.
-No jestem ciekawa, czy pan Styles mnie czegoś nauczy. Mike też próbował.
Zaśmieliśmy się. Loczek dokładnie poinstruował mnie co mam zrobić i się odsunął. Wciągnęłam powietrze, zamachnęłam się i wypuściłam kulę z ręki. Toczyła się, toczyła, toczyła... i nic. Tylko 2 kręgle. Odwróciłam się i spojrzałam na ich rozbawione twarze.
-Ja się z wami za te śmiech kiedyś policzę. -zrobiłam poważną minę.
-Oj Rose. Przecież to nie nasza wina, że nie wychodzi Ci granie. -Mike roześmiał się jeszcze bardziej, a Harry razem z nim.
-Nie lubię was!
~~~~
Na koniec gry nie musiałam długo czekać. Ostatecznie wygrał Mike. Złożyliśmy mu gratulacje i poszliśmy do szatni. Oddaliśmy buty i odebraliśmy swoje rzeczy. Ubrałam płaszcz i czekałam na chłopaków.
-Hej może pójdziemy do tej pizzeri za rogiem? -Mike ubrał kurtkę.
-Ja chętnie. Zgłodniałam.
-I ja też. Byłeś godnym przeciwnikiem.
Wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy w stronę pizzeri. W środku byłam tak rozpromieniona, że sama się dziwiłam. Powód szedł obok mnie. A raczej dwa powody. Dogadywali się. Widziałam, że Mike nie jest taki smutny jak wcześniej. To mnie cieszyło najbardziej. Chłopacy, którzy byli tak naprawdę najważniejsi dla mnie, rozmawiali ze sobą. Żartowali. Mieli wspólne tematy.
Cand otworzył nam drzwi. Ze środka było czuć przyjemne zapach. Kochałam tu przychodzić. Kiedyś... jeszcze, gdy chodziliśmy do szkoły. Wpadaliśmy tu na pizze, cole.
Zajęliśmy stolik przy ścianie i zdjęliśmy kurtki. W środku naprawdę było gorąco.
-Ja zaproponowałem, ja stawiam. I nie ma, że się nie zgadzacie. -Mike się uśmiechnął.
-Uparty jak zawsze. Jak twoi rodzice z tobą wytrzymują? -pokręciłam głową.
-Jakoś dają radę tak jak ty i Alex. No ok to co zamawiamy?
-Co polecasz? -Harry przejechał dłonią po włosach.
-Hmm... pizza Meksykańska. Duża.
-Nie, błagam. Znów będę piła po niej całą noc -zamarudziłam.
-No to Angel? Ser, szynka, pieczarki, pepperoni, pomidor.
-Pycha -Loczek się uśmiechnął.
-No ta może być.
-Ok. Poczekajcie pójdę zamówić.
Po chwili Mikea nie było przy stoliku. Spojrzałam na Stylesa. Uśmiechnął się i puścił mi oczko. Kretyn... kompletny kretyn. Złapał mnie za dłoń, zbliżył twarz i pocałował delikatnie w policzek.
-A to za co?
-Za nic. Po prostu lubię jak się uśmiechasz.
Długo nie czekaliśmy. Mike wrócił i postawił na stole wielka pizze. Zatarł ręce i chwycił za jeden kawałek.
-Smacznego.
-Szybko poszło.
-Mam przody u szefa -zaśmiał się i ugryzł kawałek.
*Wieczór*
Szliśmy już w stronę mojego domu. Na dworze było ciemno. Jedynie kilka lamp oświetlało ulicę. Dzisiejszy dzień w połowie był koszmarem, a w połowie najlepszym dniem. Pożegnaliśmy się z Mikem pod pizzerią i każdy poszedł w swoją stronę. Oczywiście ja szłam z Harrym. Trzymaliśmy się za ręce. Co chwilę posyłaliśmy słodkie uśmieszki. Jak w filmie.
Byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka i się rozebraliśmy. Powiedziałam rodzicom, że wróciliśmy i pokierowałam nas na górę. Gdy weszłam do pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko.
-Jestem padnięta.
-Ja też.
Loczek położył się obok. Uśmiechnęłam się i lekko przytuliłam.
-Fajnie było, nie?
-Mike to spoko koleś.
-No ba. Z byle kim się nie zadaję. -zaśmiałam się.
-Od kiedy jesteście przyjaciółmi?
-Długo... nie pamiętam dokładnie.
-Widać. Łączy was taka więź.
-Tak, ale to tylko przyjaciel.
-Wiem, wiem.
Przysunął się kawałek bliżej i pocałował mnie w czoło. Znów poczułam od niego ciepło. Naprawdę się zakochałam i to bardzo mocno.
Leżeliśmy wtuleni w siebie i rozmawialiśmy. Byłam wykończona dzisiejszym dniem. Czułam jak powoli zamykają mi się powieki....
~~~~
Poczułam lekkie szturchnięcie. Niechętnie otworzyłam oczy. Zamrugałam kila razy i zobaczyłam Harryego przy drzwiach.
-Przepraszam. Nie chciałem Cię budzić.
-Nie szkodzi, ale czemu idziesz?
-Zasnęłaś. Twoi rodzice na pewno czekają kiedy pójdę do domu.
-Nie musisz iść. Zostań.
Jestem głupia. Przecież wiem, że nie zostanie. Za dużo sobie czasami wyobrażam.
-A rodzice? -cofnął się kawałek.
-A co ma z nimi być? To moje życie. Nie będą źli, a tak w ogóle to na pewno się już położyli spać. No, ale nie musisz. -spuściłam wzrok.
Harry podszedł, kucnął przy łóżku, a potem zagarnął kosmyk moich włosów za ucho. Posłałam mu lekki, senny uśmiech.
-Naprawdę mogę zostać?
-Jeżeli chcesz.
-Pewnie, że chcę. Z tobą zawsze. Tylko wiesz... w ciuchach będziemy spali?
Uśmiechnęłam się szerzej i zamknęłam oczy. Niechętnie usiadłam na łóżku i przetarłam twarz dłońmi.
-No nie... muszę iść się przebrać w piżamę. A ty jeżeli chcesz to w szafie powinny być jakieś koszulki mojego taty. Lubię w nich chodzić. -zaśmiałam się.
-Ok. Leć się przebrać bo robi mi się zimno.
Szybko cmoknęłam go w policzek i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i się uśmiechnęłam. Jednak się myliłam. Jest całkiem inny.
Przebrałam się i wróciłam do pokoju. Harry stał na bokserkach i zdejmował koszulkę. Uśmiechnęłam się pod nosem i położyłam się na łóżku.
-Mrr. Sexy piżamka.
-Tak, tak wiem. Dostałam od tatusia. Chodź już. -poklepałam miejsce obok.
Loczek uśmiechnięty położył się obok i przykrył nas kołdrą. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a potem daliśmy soczystego całusa. Wtuliłam się w jego gołą, gorącą klatę. Chłopak zgasił światło i mnie objął. Przyjemnie.. To spowodowało, że jeszcze szybciej zasnęłam.
*OCZAMI HARRY'EGO - RANO*
Najlepsza noc w moim życiu. Kocham ją tak bardzo... Nie chcę iść, ale muszę. Dziś nagrywanie piosenek.
Na stoliku zostawiłem jej wiadomość, czemu wyszedłem. Mam nadzieję, że szybko się nie obudzi. Jest taka śliczna, gdy śpi. Bez zmartwień.
Ubrany wyszedłem z pokoju i po cichu zszedłem do salonu. Niby pusty. Wszędzie cicho, ale jednak...
-Cześć Harry.
O mało nie padłem na zawał. Tata Rose siedział w kuchni i pił chyba kawę. Przestraszyłem się trochę bo nie wiedziałem co mi może zrobić.
-Dzień dobry.
-Dobrze Ci się spało? -uśmiechnął się.
-Ymm.. tak dobrze.
Pan Moon wstał i podszedł kawałek bliżej. Serce zaczęło mi walić jak opętane. Zacząłem szybko oddychać.
-Harry. Nie trzęś się tak. Nie ma się czego bać.
Zauważył? O Boże jaki wstyd. Opanowałem się trochę i spojrzałem na jego zaciśniętą szczękę.
-Chciałem Ci powiedzieć, że nie mam nic przeciwko temu, że spotykasz się z Rose, ale wiedz... ona ma ciężkie życie...
-Proszę pana... wiem to.
-Wiesz? Wiesz co ona przeszła? Wiesz co my przeszliśmy po tym wszystkim?
-Rose mi wszystko powiedziała. Wiem o gwałcie. Wiem o tym, że robiła sobie krzywdę.
-Robiła? Kiedyś to wiem, a teraz?
-Teraz nie. Obiecała mi i dotrzymuje słowa.
-Cieszę się. Harry... nie chcę, żeby spotkało ją coś przykrego..
-Spokojnie. Nie pozwolę. Za bardzo mi na niej zależy.
-Polubiłem cię.
-Miło mi to słyszeć.
-Wybierasz się do domu?
-Tak, tak .. mamy dziś nagrywanie piosenek.
-Masz szczęście. Jadę właśnie do pracy to Cię podrzucę.
*3 GODZINY PÓŹNIEJ - OCZAMI ROSE*
Dzienne światło mnie oślepiło. Przetarłam twarz dłońmi i przekręciłam się na drugi bok w poszukiwaniu Harrego. Nie było go... Szybko usiadłam na łóżku i rozejrzałam się dookoła. Tak jak myślałam to był sen. A może i nie...
Za stoliku stała kartka. Chwyciłam ja i zaczęłam czytać.
"Hej kotku. Jeżeli czytasz to znaczy, że się obudziłaś. Niestety musiałem jechać na nagrywanie piosenek i nie chciałem Cię budzić. Wyglądałaś tak słodko. Mam to uwiecznione na zdjęciu. Wpadnę do Ciebie później. Kocham :* Harry"
Uśmiechnęłam się pod nosem i przytuliłam kartkę do piersi. Jednak to nie był sen. Jednak moje życie się trochę zmieniło....
No hejooo :* Jest rozdział 18 !!! <3
Mam nadzieję, że się podoba :P Wyszedł długiiiii xd
Liczę na waszą szczerą opinię :*
Kocham <3
Świetny, Boski!!! <33 Jak Zawsze ;*** NIESAMOWITY ♥♥♥ Jestem Pierwsza.. Jupiii! :*
OdpowiedzUsuń+Dzięki, ze tak szybko skomentowałaś mój rozdział ;)
Awww no jak pięknie ! <3 / Olcia
OdpowiedzUsuńjest super, to takie romantyczne, wiesz fajnie by było gdyby pojechali wszyscy razem na wakacje ale to tylko taka moja wizja / Lexie :*
OdpowiedzUsuńNEXT <3
OdpowiedzUsuńJejciuuuuu jaki boski *-*
OdpowiedzUsuńSuuuper<33333
OdpowiedzUsuńMega !!!! Super piszesz i czekam na nn ;** <333 /Natala
OdpowiedzUsuńBoski rozdział. Czekam na następny:***
OdpowiedzUsuńKlaudia
Boskie!!!! *_* nie moge sie doczekać NEXT!!!!
OdpowiedzUsuńNatalia
Dziś przeczytałam wszystko!!Jest taki boski <33 Faktycznie wyszedł długi ale to nawet fajnie :) Luke to cham...już go nie lubię :( a Mike?On to taki słodki przyjaciel.Też takiego miałam...miałam :(
OdpowiedzUsuń@Agata8317
Twój blog został nominowany do Liebster Awards ! szczegóły tutaj ---> http://veronicaijejzyciez1d.blogspot.com/2014/02/liebster-awards.html
OdpowiedzUsuńkocham szybko nowy i fajnie że taki długiiiiiiii
OdpowiedzUsuńSuper/Julia
OdpowiedzUsuń