sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 2#

Pierwsze co usłyszałam po wejściu do domu to moja zatroskana mamusia.

-Co to za chłopak?

Spojrzałam na nią i zastanawiałam się co odpowiedzieć. Przecież nie powiem, że poznałam go ledwie 30 minut temu i pozwoliłam odprowadzić się do domu. Odwróciłam się tyłem by nie widziałą mojej twarzy i zaczęłam zdejmować płaszcz.

-Stary kolega. Kiedyś chodziliśmy razem do szkoły -skłamałam.
-Ahmm napewno?
-Tak mamo napewno -powiedziałam stanowczo.
-No dobrze ... to co pomożesz mi?
-Po to przyszłam.

Ruszyłyśmy razem w stronę sypialni rodziców. Gdy przekroczyłam próg myślałam, że zemdleję. Panował tam niezły chaos. Wszystko porozwalane. Meble centralnie na środku pokoju. Ogólnie wielki syf.

-Mamooo co tu się stało?
-Taki mały remoncik -zaśmiała się.
-Yhmmm i ty myślisz, że ja pomogę Ci to sprzątać?
-Co? Nie... chcę żebyć pomogła przesunąć mi łóżko i szafę na drugą stronę.
-No dobrze. Miejmy to z głowy, ale resztę sprzątasz sama -posłałam jej uśmieszek.

Ogarnęłyśmy drogę przez którą miałyśmy przesuwać łóżko i po chwili zaczęłyśmy się z nim siłować. Nie powiem było ciężko, ale dałyśmy radę. Łóżko stało na swoim miejscu... teraz czas na szafę. Było jeszcze gorzej. Mebel był strasznie ciężki. Przesunęłyśmy go jakieś 2 metry i musiałyśmy odpocząć. Spojrzałyśmy się na siebie i zaczęłyśmy się śmiać. Dwie dorosłe kobiety, a nie mogą sobie dać rady z jedną szafą. Podwinęłam rękawy od bluzki i znów zaczęłyśmy się siłować.
Po jakiś 5 minutach udał nam się. Mama westchnęła i spojrzała się na mnie z szerokim uśmiechem, ale po chwili zszedł jej z twarzy. Zatrzymała wzrok na mojej ręce. Dopier wtedy mi się przypomniało...

-Rose, co ty zrobiłaś!?
-Nic... -powiedziałam cicho i obciągnęłam rękaw.
-Jak nic?!

Mama zbliżyła się i próbowała chwycić moją rękę. Wyrwałam się i pobiegłam do pokoju zamykając drzwi na klucz. Rodzicielka tak jak myślałam była tuż za mną.

-Rose, czemu to sobie zrobiłaś? -mówiła zza drzwi, ale ja nic nie odpowiedziałam.
-Rose kotku. Coś Ci się stało? Możesz przecież porozmawiać ze mną, z tatą...

Siedziałam na łóżku i płakałam w rękaw. Nie miałam wytrzymałości umysłowej. Co miałam jej powiedzieć? Że prawie codziennie śni mi się to samo... Że nie mogę zapomnieć tamtej nocy... Napewno wysłaliby mnie do psychiatry, a ja nie chcę tego...

-Rose... -powiedziała błagalnie.
-To mi pomaga. -odpowiedziałam cicho. -Razem z krwią wypływa to co złe... chcę o tym zapomnieć, ale mi się nie udaje.
-Kotku... proszę obiecaj, że więcej tego nie zrobisz. To nie jest wyjście. Możemy zapisać Cię do psychologa.
-Nie! Nie będę rozmawiała z jakimś psychologiem! Sama sobie poradzę. -prawie odkrzyknęłam.
-Dobrze, dobrze, ale obiecaj, że już nigdy się nie okaleczysz.

Zastanowiłam się chwilę. Nie chciałam, żeby mama się martwiła i mnie kontrolowała.

-Obiecuję -skłamałam.

Po chwili usłyszałam jak odchodzi od drzwi. Westchnęłam głęboko i wytarłam łzy. Niestety takie jest moje życie. Wielki koszmar, z którego nie da się wyjść...



*NASTĘPNY DZIEŃ*


Gdy tylko otworzyłam oczy uśmiech zagościł mi na twarzy. Nie miałam tego przerażającego snu... Wręcz przeciwnie. Śnił mi się on ... chłopak... Harry. Dziwne, ale dla mnie przyjemne. Pierwszy raz dobrze się wyspałam.
Wieczorem trochę myślałam o naszym spotkaniu. O tym jak rozmawialiśmy ze sobą. Wydawał się być miłym chłopakiem, ale obiecałam sobie, że nie zaufam już żadnemu...

Wyszykowałam się w łazience i poszłam do kuchni. Odziwo siedział tam tata. Czemu był w domu, a nie w pracy? Coś było nie tak..

-Hej skarbie -podszedł do mnie i pocałował w czoło.
-Cześć tato.
-Zjemy dziś razem śniadanie? Tak jak kiedyś?
-Yhhmm ok, ale najpierw.. która jest dokładnie godzina?

Tata spojrzał na zegarek i uśmiechnął się pod nosem.

-Zaraz 10.
-Dzięki. Ale czemu nie jesteś w pracy? -spojrzałam pytająco.
-Zrobiłem sobie dziś wolne. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu. -uśmiechnął się.
-Aha, a tak naprawdę?

Wiedziałam, że to nie był najważniejszy powód bo przecież spędzamy razem weekendy. Dałambym sobie rękę uciąć, że mama mu powiedziała.

-Ale jak naprawdę?
-Mama chciała, żebyś ze mną porozmawiał tak? To odrazu mówię, że nie będę chodziła do żadnego psychologa.
-Za dobrze nas znasz... Tak powiedziała mi bo się martwi.
-Tato rozumiem no, ale ja dam sobie radę. Potrafię być silna.
-Wiem córeczko. Nie będę Cię do niczego zmuszał.

Posłałam mu lekki uśmiech. Miałam nadzieję, że zrozumiał.

-To jak? Co jemy na śniadanie? -zapytałam.
-Hmm, może naleśniki? -ruszył zabawnie brwiami.

Razem podeszliśmy do szefek i wyciągneliśmy potrzebne rzeczy. Po jakiś 15 minutach jedliśmy nasz specjał. Naleśniki z bananem i bitą śmietaną.
Gdy chciałam włożyć kawałek do buzi tata szturchnął mnie i bita śmietana znalazła się na moim nosie. Spojrzałam gniewnie na niego. Chyba wiedział co chcę zrobić bo zaczął uciekać. Chwyciłam butelkę ze śmietaną i pobiegłam za nim. Goniliśmy się dookoła kanapy. Punkt dla mnie bo tata sie potknął i wylądował na podłodze. Podbiegłam szybko i wycisnęlam mu zawartośc tuby na twarz. Oboje głośno wybuchneliśmy śmiechem.

-Nie trzeba było zaczynać -powiedziałam.

Tayler tylko dalej się śmiał próbując zciągnąć dłońmi śmietanę. Oblizał palce i spojrzał na mnie.

-Mmm dobre.

Staneliśmy na równe nogi. Pszłam spowrotem do kuchni i ręcznikiem wytarłam sobie nos.

-No i muszę iść się umyć -marudził tata.
-Idź, idź bo teraz jak Święty Mikołaj wyglądasz -zaśmiałam się.
-Ha ha bardzo śmieszne. Co będziemy robić potem?
-Dziś piątek. Miałam zamiar iść poszukać jakiejś pracy.
-To co, ja mam tu sam siedzieć?!
-Jedź do mamy.. napewno się ucieszy -posłałam mu lekki uśmiech.
-No dobra. Jeżeli chcesz być niezależna to idź szukać tej pracy.

Tatuś poszedł do łazienki, a ja zaczęłam się ubierać. Założyłam ukochany czarny płaszcz i chwyiłam torbę.

-Tatoo ja wychodzę! -krzynęłam.

Szłam powoli w stronę centrum. Zastanawiłam się, gdzie zapytać o pracę. Może udałoby mi sie narazie jako fryzjerka? Zaśmiałam się pod nosem. Jeżelbym już kogoś obcieła to musiałabym płacić mu odszkodowanie.
Otworzyłam drzwi i weszłam do salonu gdzie pracuje Alex. W tle leciała chyba piosenka Get Lucky - Daft Punk. Odrazu zaczęłam nuciś.
W salonie były tylko dwie starsze panie, które akurat były obcinane prez Alex i Steph.

-Cześć dziewczyny -przywitałam się.
-Hejj ty też na ścinanie? -zaśmiała się Alex.
-Nie dzisiaj. Dziś przyszłam w poszukiwaniu pracy.
-Ooo, ale że u nas? -zaśmiała się Steph.
-Yhmm ja i obcinanie włosów.
-Widziałam, że w Forever szukają kelnerki, ale nie wiem czy to aktualne.
-Wczoraj tam byłam...

I przypomniał mi się Harry. Te zielone oczy, ten uśmiech...

-I co ptałaś o pracę?
-Nie, byłam tylko na sheaka. -uśmiechnęłam się.
-To idź może jeszcze szukają.
-Ok, dzięki i miłego dnia.
-Nawzajem -odpowiedziały obydwie.

Wyszłam z budynku i otuliło mnie zimno. Nienawidziałam zimy. Byłam dziewczyną, która kocha ciepło...
Po chwili stałam przed kafejką. Na szybie było wywieszone ogłoszenie "Poszukujemy kelnerki! Prosimy chętne dziewczyny o zgłoszenie się do szefowej."
Uśmiechnęłam się i weszłam do środka. Przy stolikach siedziało może 10 osób. Wzięłam się na odwagę i podeszłam do lady.

-Cześć. widziałam ogłoszenie i chciałam się zapytać, czy szukacie jeszcze kelnerki? -zwróciłam się do kobiety, która stała przy kasie.
-Poczekaj chwilkę. Pójdę po szefową. -uśmiechnęła się.
-Dobrze.

Po jakiś 5 minutach stały przede mną już dwie kibiety.

-Słyszałam, że chcesz pracować tu jako kelnerka. -zapytała ta druga.

Przeczytałam na jej plakietce, że ma na imię Margaret. Wyglądała na jakieś 40 lat. Ubrana w czarną koszulę, jeansy i kozaki. Włosy miała koloru brązowego i były związane w kitka.

-Tak, szukam pracy.
-Dobrze. Opowiedz mi coś o sobie. Jak masz na imię? Ile masz lat? Jaką szkołę skończyłaś?
-Jestem Rose. Mam 19 lat. Skończyłam liceum o profili plastycznym...
-Hmm ok. Dam Ci papiery do wypełnienia i zastanowię się, czy Cię przyjąć. -uśmiechnęła się.
-Dobrze, dziękuję.

Kobieta podała mi kartkę, którą miałam wypełnić. Imię, nazwisko, data urodzenia, numer telefonu, zainteresowanie itd.
Zaczęłam wypełniać podanie, ale coś mi w tym przeszkodziło. A mianowicie czyjeś ręce na moich oczach. Przestraszyłam się. Szybko je zerwałam i odwróciłąm się.

-Hej. Co ty taka przestraszona?

Przede mną stał ON. Kręcone włosy, zielone oczy, piękny uśmiech i te dołeczki w policzkach. Otrząsnęłam się.

-Ładnie to tak straszyć ludzi? Nie lubię jak mi ktoś tak robi.
-Przepraszam -uśmiechnął się.
-Dobra. Przecież nie wiedziałeś tego -zaśmiałam się lekko.
-Co tu robisz?

Spojrzałam w jego piekne oczy i utonęłam. One były taki UGH. Chciałam się w nie patrzeć cały dzień.

-Rose?
-Aa sorki. Wypełniam podanie o pracę. -spojrzałam na kartkę.
-Chcesz tu być kelnerką?
-Narazie. Muszę uzbierać trochę kasy.
-Uuu chyba będę tu częściej wpadał -posłał mi jeden ze swoich uśmiechów.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czy on powiedział, że będzie tu częściej wpadał jak ja będę kelnerką? Doznałam szoku. Przecież to gwiazda. On może mieć każdą...

-Usiądziesz koło mnie? Stawiam shakea bananowego -znów się uśmiechnął.
-Chętnie, ale najpierw dokończe.
-Ok. Czekam przy stoliku.

Chłopak odszedł, a ja do końca wypełniłam podanie. Podałam je kobiecie, która stała koło kasy i podziękowałam. Odwróciłam się i wzrokiem szukałam Harrego. Znalazłam. Siedział przy stoliku, gdzie się poznaliśmy. Uśmiechnęłam się i poszłam do niego. Zdjęłam płaszcz i usiadłam na przeciwko. Po chwili kielnerka przyniosła dwa shakey

-Już zamówiłeś.
-Nom. I jak dostaniesz tą pracę?
-Nie wiem. Mam nadzieję, że tak -uśmiechnęłam się.

Harry chciał coś powiedzieć, ale przerwała mu jakaś dziewczyna. Na moje miała 16 lat...

-Hej Harry! Mógłbyś dać mi autograf?

Była tak podekscytowana, że ledwo oddychała. Spojrzałam na Hazze, a on się tak jakby zaśmiał. Zrobiłam to samo i spuściła głowę w dół.

-Dla kogo ten autograf?
-No dla mnie -dziewczyna prawie odkrzyknęła.
-No tak, ale jak masz na imię?
-Kimberly.

Styles wziął kartkę, długopis od dziewczyny i się podpisał. Ta cała Kimberly ledwo oddychała, gdy Harry oddawał jej kartkę. Popatrzyła jeszcze chwilę na niego i odeszła. Spojrzałam na chłopaka i jeszcze bardziej się zaśmiałam.

-No co? -zapytał lekko się uśmiechająć.
-O Boże! Ty jesteś Harry Styles! Tan z One Direction! Proszę daj mi autograf! I jeszcze zdjęcie! Boże nie mogę uwierzyć, że cię spotkałam... -zaczęłam cicho piszczeć i dla większego efektu wyciągnęłam szkicownik z torby.

Chłopak pokręcił głową i zaczął się tak śmiać, że aż mu poleciały łzy.


Spojrzał się na mnie i uśmiechnął szeroko. Odwzajemniłam go.

-Nie masz czasami tego dosyć? -zapytałam.
-Ty fanek?
-Tego, że nie potrafią poprostu podejść i się zapytać, a nie zaraz piszczą.
-Czasami... no, ale tak jak to powiedziałaś "O Boże ty jesteś Harry Styles".. nikt mi się nie oprze -znów się zaśmiał.
-Idiota.
-Miło się zapowiada znajomość. Już mnie od idiotów wyzywasz.
-A skąd wiesz, że będziemy znajomymi? -spojrzałam na niego pytająco.
-Czuję to -i znów ten uśmiech, który powala mnie na kolana.

Oboje napiliśmy się shakea. Chciałam włożyć szkicownik spowrotek do torby, ale wyleciały z niego moje rysunki. Harry pomógł mi je pozbierać.


-Łooo, po raz drugi mówię Ci, że masz talent.
-Dzięki. Odziedziczyłam po tacie -zaśmiałam się.

Wyprostowaliśmy się. Nasze oczy się spotkały. Było trochę dziwnie, ale nie chciałam oderwać od niego wzroku. Jednak... zadzwonił telefon Stylesa. Przeprosił mnie i odebrał.Usiadłam spowrotem i upiłam łyk napoju.

-Kurde... muszę iść bo zapowiedzieli nam próbę za 2 godziny. -powiedział trochę smutny.
-Szkoda. Fajnie się z tobą rozmawia.
-Hmm Rose, może dasz mi swój numer? -uśmiechnął się z nadzieją.

Zastanowiłam się chwilkę i chwyciłam gługopis. Podeszłam do Stylesa i na nadgarstku napisałam mu szereg liczb. Obdarzył mnie szerokim uśmiechem i ubrał płaszcz. Zrobiłam to samo i wyszliśmy na zewnątrz.

-Ja idę w prawo -oznajmił.
-Ja w lewo. Zajrzę jeszcze do przyjaciółki.
-Ok. No to pa. Do zobaczenia.
-Pa -uśmiechnęłam się i odwróciłam w drugą stronę.

Odrazu poszłam do Alex. Chciałam jej to wszystko opowiedzieć. Chciałam podzielić się z kimś dobrymi nowinami. Weszłam do środka budynku i prawie się z nią zderzyłam.

-A ty gdzie? -zapytałam.
-Do domu... dziś miałam tylko do 13;00.
-O to dobrze się składa. Idziemy do mnie. -uśmiechnęłam się.
-Ale po co?
-Muszę z toba porozmawiać.
-Ok, ok co ty taka szczęśliwa?
-Zobaczysz....



*20 minut później* 


Z salonu ruszyłyśmy w stronę domu Alex. Dziewczyna przebrała się w wygodnijsze ciuchy i powiadomiła mamę, że idzie do mnie.

W domu nikogo nie było. Widocznie tata mnie posłuchał i pojechał do mamy, albo do swojej pracy.
Nalałyśmy sobie po szklance soku, wsypałyśmy chipsy do miski i usiadłyśmy przed telewizorem. Włączyłam jakiś program muzyczny.

-To o czym chciałaś pogadać? Byłaś taka szczęśliwa. Jak nigdy. -uśmiechnęła się.
-Mam powody... poznałam chłopaka...







Ta dam ... jest 2 rozdział :P Podoba się? Jeżeli tak ------> ZOSTAW OPINIĘ W KOMENTARZU :)

Plisss  jest to dla mnie ważne bo wtedy wiem, że mam dla kogo pisać :P 

Odrazu mówię, że nie wiem kiedy pojawi się 3 rozdział, ale raczej w tygodniu, albo pod koniec :)

Widzieliście SOML <3 kocham toooo *-*

przepraszam za błędy! 

+ zainteresowanych zapraszam do zakładki Nagłówki i kontakt :P

11 komentarzy:

  1. OMG *_* Boskieee !! SOML ♥♥♥ Jezu kochana masz talent !! *_* Czekam na nastepny rozdzial ;D /Emi ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super już myslałam ze nigdy nie dodasz rozdziału .. ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super , świetne , boskie ! :D wierzyłam , że Ci się uda <3 heuheu :** czekam na neext ! / Oluuś :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Omomomom *.* / Andzia

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawaj następny bo zaraz oszaleję !

    OdpowiedzUsuń
  6. dalej dalej to jest świetne

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne !
    Czekam na nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Super :D/Julia

    OdpowiedzUsuń