Oczywiście odczuwam to i to bardzo, ale "tak będzie lepiej". Powtarzam sobie te słowa co najmniej dziesięć razy dziennie. Może kiedyś zadziałają...
-Rose, pospiesz się! Spóźnię się do pracy!
-No już! Spokojnie.
Uśmiechnęłam się do Alex, wkładając listę zakupów do kieszeni. Takie było teraz moje życie. Dom, sklep i tak w kółko. Nigdzie nie wychodziłam. Sama nie wiem czemu. Chłopacy wyjechali... Teraz nie mam za bardzo do kogo.
Chwyciłam z szafki telefon i podeszłam do przyjaciółki. Ta jedynie pokręciła głową, wychodząc na zewnątrz. Zamknęłam drzwi i ruszyłyśmy w stronę centrum.
-Alex?
-Tak?
-Czy Harry... Pojechał z własnej woli?
-Nie. Chciał zostać, ale chłopacy go przekonali.
-Mówił coś?
-Że Cię kocha. Jeżeli tylko wróci to będzie się starał od nowa. Dzwoni?
-Taa. Kilka razy dziennie.
-A ty oczywiście nie odbierasz.
-A co mam robić?
-Rose... Przecież widzę, że tęsknisz. Czemu nie możecie się pogodzić?
-Znasz powód. Nigdy nie powinniśmy się spotkać. Przez to wszystko się zepsuło.
-Przesadzasz. Kochacie się.
-Już nie. Taka jest moja decyzja i jej nie zmienię.
Dziewczyna była już cicho. Wiedziała, że nic nie zmieni tej decyzji. To moje życie i ja ustalam zasady...
Pożegnałam się z przyjaciółką, gdy nasze drogi musiały się rozejść. Ona poszła do pracy, a ja w stronę sklepu. Kolejne zakupy, kolejny powrót do domu i siedzenie tam przez cały dzień...
Odetchnęłam z ulgą, wychodząc z budynku. Nienawidzę zatłoczonych miejsc. Doprowadzają mnie do szału. Na szczęście było już po wszystkim. Z wypchaną torbą wracałam do domu, ale oczywiście coś musiało stanąć mi na drodze. Nie coś, a raczej ktoś. Albo od razu dwa ktosie. Mój przyjaciel... Teraz nawet nie wiem, czy mogę go tak nazywać. Uśmiechnięty od uch do ucha. A obok dziewczyna. Z tego co widzę, jego dziewczyna. Roześmiani. Trzymający się za ręce. Nigdy nie widziałam takiego Mikea. A może po prostu nie zwracałam na to uwagi. Alex mówiła, że zachowuje się tak, gdy jest przy mnie. Promienieje. Czyli teraz już wiem co to za uczucie w moim sercu... Zazdrość.
Spuściłam wzrok, próbując nie zwracać na siebie uwagi. Nie chciałam z nim rozmawiać. Niestety najkrótsza droga do mojego domu to ta, którą on tez musiał wybrać. Po prostu zarąbiście.
Przyspieszyłam w ogóle nie patrząc w ich stronę. Nie mogłam. Byli szczęśliwi, a to mnie dobijało. Oczywiście jakby to było, gdyby moje cholerne szczęście nie dało o sobie znać...
-Rose.
Niechętnie podniosłam głowę, łapiąc kontakt wzrokowy z chłopakiem. Radość, którą miał w oczach powoli gasła. Czyli, że to ja jestem tą złą. Przeze mnie będzie tracił humor.
-Spieszę się do domu -ruszyłam.
-Chcę pogadać.
-Nie mamy o czym.
-Mamy. I to bardzo.
Nie zwracałam uwagi na jego słowa. Po prostu szłam przed siebie. Tak jakby go tam nie było. Dopiero, gdy złapał mnie za rękę, przypomniało mi się jaki jest uparty. Dąży do celu. Tak jak ja...
-Ej! Chcę pogadać. -stanął na przeciwko.
-Tak jak już mówiłam, nie mamy o czym.
-Rose, co się dzieje? Nie rozmawialiśmy już co najmniej tydzień. Nie mogę się do ciebie dodzwonić.
-Nie mów, że się stęskniłeś.
-Tamta kłótnia u mnie w domu...
-Udajmy, że jej nie było. Nic nigdy nie było. Masz teraz swoje życie, więc się nim ciesz. Nie chcę go niszczyć.
-Co ty gadasz? -przysunął się bliżej.
-Twoja dziewczyna czeka na ciebie. Nie chcę żebyś miał pierwszą kłótnie przeze mnie.
-To wszystko była moja wina. Ja zacząłem i przepraszam.
-To nigdy nie była twoja wina. Ja jestem centrum tego wszystkiego. Ja wszystko zaczynam i teraz wszystko kończę. Nie chcę żeby było jeszcze gorzej.
-Czyli, że co?
-Śliczna jest. Pasujecie do siebie. Widziałam jaki byłeś szczęśliwy. Mam nadzieję, że się wam ułoży.
Odwróciłam się, próbując zatrzymać łzy, ale na marne. Pojedyncze krople powoli spłynęły po moich policzkach. Nawet nie wiedziałam, że to tak bardzo boli. Stracenie przyjaciela. Jakby ktoś wbijał ci tępy nóż w klatkę piersiową.
-Rose! Co ty? Co chcesz zrobić? Zostawić mnie? -złapał moją rękę.
-Nie rozumiesz, że tak będzie lepiej? Masz ją. Ciesz się tym.
-Chcę mieć ciebie.
-Jako przyjaciółkę? Cały czas nią będę, ale... Teraz na pierwszym miejscu jest ona. Jest lepsza, ponieważ potrafiła docenić to co miała i co ma teraz. Ma ciebie, a taka osoba zdarza się raz na milion. Idź dalej. Ja się zatrzymałam i tak chyba będzie lepiej dla wszystkich.
-Rose... -pokręcił głową.
-Miło było. Szkoda, że nie zauważyłam tego wcześniej.
W tamtej chwili zauważyłam błysk w jego oczach. Łzy... Pierwszy raz widziałam jak prawie płakał. W dodatku z mojego powodu. Nie chciałam dalej prowadzić tej rozmowy bo byłoby jeszcze gorzej. Odwróciłam się, szybko ruszając w stronę domu. Tym razem nie chciał mnie zatrzymać. To też zabolało. Ta świadomość, że dał sobie spokój. Ale tego chciałam. To wszystko moja decyzja...
Gdy wiedziałam, że stracił mnie z pola widzenia, zwolniłam. Rękawem wytarłam mokre policzki, zdając sobie sprawę, że to bluza Harryego. Dał mi ją na samym początku znajomości. Teraz jest kolejną rzeczą, która będzie mi o nim przypominała...
Pomimo padającego rano deszczu, pogoda była dosyć ładna. Ptaki śpiewały, a to było najlepszą rzeczą, którą kochałam, gdy przechodziłam przez park. Gdy się wsłuchałeś... Tak jakby prowadziły między sobą rozmowy. Każdy miał inny głos. Takie wciągające. Dziś był kolejny dzień, w którym przyłapałam się na tym. Stałam wsłuchana w śpiew ptaków. Uspokajały mnie. Do czasu, aż ktoś zechciał to przerwać.
-Uśmiech!
Odwróciłam się w bok, widząc jedynie błysk flashu. Musiałam kilka razy zamrugać by zobaczyć uśmiechniętego Lukea. Przystojny jak zawszę. Z aparatem w ręku. Tylko, czy charakter pozostał taki jak kilka dni temu.
-Błagam nie rób mi zdjęć. Wyglądam masakrycznie.
-Nie jest aż tak źle.
-Dzięki -zaśmiałam się.
-Spacerek z zakupami?
-Taa. A ty? Kolejna sesyjka?
-Konkurs. Trzeba coś robić w życiu.
-Dokładnie. Tylko proszę usuń to zdjęcie.
-Ty mnie prosisz? -uniósł brew.
-Stary Luke wrócił? Mam się przygotować na wyzwiska?
-Nie wierzysz we mnie.
-Nie wierzę w to, że ludzie mogą się tak szybko zmienić.
-A może po prostu boisz się mi zaufać. Nie dziwię się.
-Może trochę. Ale sam przyznaj... Mam powody.
-Masz. Ale naprawdę się zmieniam. Gdyby to nie była prawda, myślisz, że stałbym tu i rozmawiał z tobą zamiast zaliczać w pokoju kolejną dziewczynę?
-No tak... Może po prosu, straciłeś swój seksapil.
-Nie sądzę. Nadal jestem przystojny.
Chłopak przejechał dłonią po swoich włosach, wywołując u mnie cichy śmiech. Odwzajemnił go, chowając aparat do pokrowca. Po chwili stał tuż obok. Wysoki o głowę. Z lekkim zarostem. Oj nie stracił seksapilu.
-Z tego co sądzę idziesz do domu.
-Dokładnie.
-Mogę Cię odprowadzić? I tak już skończyłem.
-Yhm, ok. Jeżeli poniesiesz mi torbę.
-Nie ma sprawy.
Uśmiechnęłam się szeroko, oddając mu zakupy. Czyli, że on na serio się zmienia? I zaczyna to wszystko ode mnie? Chyba naprawdę zaszłam mu za skórę...
Praktycznie cała droga trwała nam w milczeniu. Chciałam je przerwać, ale miałam tylko jeden pomysł. W ogóle nie wiem jak trafił mi do głowy. Może to był pomysł na pierwszy krok w moim nowym życiu. Jak nie zaryzykuję to się nie przekonam.
-Pamiętasz jak ostatnim razem zapytałeś się, czy nie wyskoczylibyśmy gdzieś razem?
-Pamiętam. -uśmiechnął się lekko.
-Wypaliłoby to jeszcze?
-Chciałabyś pójść ze mną do kina?
-Nudzi mi się samej w domu, więc tak.
-Fajnie. Możesz teraz?
-Jasne. Tylko na co?
-Zobaczymy na miejscu.
-Ok.
Po chwili byliśmy na miejscu. Było trochę niekomfortowo. Mieliśmy iść do kina, ale najpierw musiałam się przebrać, a nie wypadało, żeby Luke został na zewnątrz. Przygryzłam lekko wargę, otwierając drzwi.
-Wchodź.
-Nie boisz się, że Cię zgwałcę, albo coś?
Dopiero po wypowiedzeniu, zdał sobie sprawę co tak naprawdę powiedział. Widziałam to w jego oczach. Podszedł bliżej, niepewnie kładąc dłoń na moim ramieniu. Spuściłam głowę, przypominając sobie tamten dzień. Nie chciałam go pamiętać, ale jednak...
-Przepraszam. Ja...
-Nic się nie stało. Połóż zakupy w kuchni. Przebiorę się i możemy iść.
-Wszystko gra?
-Tak. Nic mi nie jest. Zaraz wracam.
Zostawiłam go samego, szybko udając się do pokoju. W tamtym momencie kompletnie straciłam siły. Usiadłam na łóżku wpatrując się w ścianę. Te wszystkie zdarzenia naprawdę namieszały w moim życiu. Odwróciły je do ogóry nogami. Ale przecież... wszystko można zacząć od nowa. Ja zaczynam właśnie od teraz.
Podeszłam do szafy, wyciągając bluzę. Szybko ją przebrałam i spojrzałam w lustro. Nie byłam sobą. Jednak... Odpowiadało mi to. Może w końcu wezmę się w garść i pokarzę światu jaka jestem naprawdę.
Po jakiś dziesięciu minutach byłam z powrotem w salonie. Luke siedział na blacie kuchennym, jedząc jabłko. Uśmiechnęłam się i szybko chwyciłam jego aparat.
-Co jest?
-Nie ruszaj się. Trzymaj jabłko tak jak teraz.
-Okey...
Chłopak był trochę zdziwiony, ale mnie posłuchał. Zrobiłam trzy zdjęcia, dając mu znak, że może jeść dalej. Ten jedynie pokręcił głową i zszedł z szafki. Podeszłam do niego pokazując mu zdjęcia. Był tak blisko, że aż zrobiło mi się gorąco.
-I jak?
-Nieźle. Mógłbym wykorzystać je do konkursu?
-Jasne.
-Dzięki i przy okazji fajna bluza.
-Dzięki.
-Mogę zostawić tutaj aparat? Później go zabiorę.
-Tak. Jasne.
-Idziemy?
-Prowadź.
Zaśmieliśmy się, następnie wychodząc. Całe szczęście, że kino jest z jakieś dwadzieścia minut piechotą od mojego domu. Droga zeszła nad dosyć szybko. Staliśmy wpatrzeni w rozkład puszczanych dzisiaj filmów. Nie było tam nic ciekawego. Pełno kreskówek dla dzieci, a jeżeli dla dorosłych to same romantyki.
Spojrzałam na Lukea, unosząc brew. Ten uśmiechnął się lekko, kręcąc z rezygnacją głową.
-Nic ciekawego.
-Zauważyłam. Wiec?
-Może pójdziemy do mnie i obejrzymy coś na komputerze? Jeżeli chcesz, oczywiście.
-Możemy pójść.
Nawet się nie zastanawiałam. Chciałam spędzić z nim popołudnie, więc to jedyne wyjście. Raczej nic nie wykombinuje. Zachowuje się jak normalny chłopak. Jakbyśmy znali się od dawna. Czuję, że jeżeli Alex się dowie to mnie zabije...
Nareszcie byliśmy pod domem Lukea. Wysoki budynek z co najmniej dwudziestoma mieszkaniami. No tak. Zapomniałam, że mieszka sam. Chłopak uśmiechnął się, otwierając drzwi od klatki. Weszłam jako pierwsza, następnie udając się za nim. Jego mieszkanie znajdowało się na trzecim piętrze. Dobrze urządzone. A co najbardziej mnie zaskoczyło to porządek. Naprawdę miał czysto.
-Jesteś głodna? -zapytał wyciągając z lodówki dwie puszki coli.
-Może trochę.
-Zamówię pizze. Co ty na to?
-Idealnie.
Zaśmiałam się, siadając na czarnej kanapie. Chłopak usiadł obok z ulotką w ręce. Przysunęłam się kawałek bliżej, by móc przeczytać. Moje głowa znajdowała się centralnie nad jego ramieniem. Chciałam zobaczyć jak zareaguje i oparłam o nie brodę. Ten jedynie lekko się uśmiechnął, proponując mi jakiś rodzaj pizzy. Nie zastanawiałam się tylko od razu zgodziłam. Po pięciu minutach jedzenie było już zamówione. Jak to ciekawska ja, rozglądałam się po całym mieszkaniu. Moją uwagę przykuła pewna rzecz w kącie. Uśmiechnęłam się biorąc ją do ręki i podchodząc do Lukea.
-Zagraj coś.
-Po co?
-Bo lubię słuchać jak ktoś gra. Proszę no.
-Nie potrafię.
-Jakoś Alex mówiła coś innego.
-Dla niej to co innego. Wygłupiałem się.
-A przy mnie nie możesz? Kolegujemy się przecież.
-Kolegujemy?
-A... No, tak? Chyba, że uważasz inaczej. Myślałam, że to wszystko...
-Nie, nie. Po prosu... Jeszcze niedawno mnie nienawidziłaś, a teraz mówisz o mnie jako koledze.
-To źle? Przecież sam chciałeś zacząć od początku.
-Wiem i dziękuję, że dałaś mi szansę.
-Każdemu się należy. To co zagrasz coś?
-Nie dasz mi spokoju?
-Nie licz na to.
Blondyn uśmiechnął się szeroko, biorąc ode mnie gitarę. Usiadłam na przeciwko, dokładnie się przyglądając. Po chwili zastanowienia zaczął grać. Uśmiechnęłam się, co dało mu chyba odwagi bo zaczął także śpiewać. Miał wspaniały głos. Aż chciało słuchać się więcej.
"Chciałbym Cię mieć u mego boku
Wtedy już nigdy więcej nie poczuję się samotny
Oni zawsze byli bardzo uprzejmi
Lecz teraz zabrali Cię daleko ode mnie
Mam nadzieję że nie zmanipulowali Twojego umysłu
Twoje serce jest na to za silne - w każdym razie
Musimy sprowadzić z powrotem czas
Który nam skradli
Pragnę Cię ,
Możemy przenieść to na parkiet
Nigdy wcześniej tak nie tańczyłaś
Nie rozmawiamy o tym ...
Tylko tańczymy , tańczymy boogie całą długą noc
Odurzeni w raju...
Nie powinniśmy o tym rozmawiać
Nie powinniśmy o tym rozmawiać.."
Gdy skończył zaczęłam klaskać. Całkowicie mi odwaliło. Luke zaśmiał się, odkładając gitarę na bok. Teraz już wiedziałam o czym mówiła Alex. Naprawdę był świetny.
-Wow. Jesteś mega.
-Nie przesadzaj.
-Na serio. Czemu nie założysz jakiegoś zespołu?
-A dochowasz tajemnicy?
-Załóżmy, że tak. -zaśmiałam się.
-Wstydzę się występować przed innymi.
-Ty? Luke, który w kilka minut potrafi wyrwać trzy dziewczyny, wstydzi się?
-Taki jestem.
-Jesteś głupi. Masz talent.
-Wolę fotografię. A poza tym o tobie mogę powiedzieć to samo.
-O mnie? W jakim sensie?
-Rysujesz. Jesteś w tym wspaniała, ale nie pokazujesz nikomu swoich prac. Czemu?
-Bo są koszmarne.
-Nieprawda.
-Skąd wiesz?
-Widziałem twój szkicownik. Te wszystko rysunki. Portrety, krajobrazy.
-Rysuję dla siebie, a nie dla innych.
-A ja gram dla siebie.
W tamtej chwili rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi. Luke wstał, by zaraz potem wrócić z dwoma kartonami pizzy. Usiadłam wygodnie, chwytając jeden kawałek. Nie wracaliśmy już do tamtej rozmowy. Teraz zastanawialiśmy się co obejrzeć. Po krótkiej debacie, chłopak namówił mnie do obejrzenia trzech części Transformars. No cóż... Lepsze to niż jakieś romantyki.
Po siedmiu godzinach skończyliśmy. Oczy bolały mnie niemiłosiernie, ale było warto. Nigdy nie oglądałam tego od początku do końca. Czasami w telewizji po kawałku. Teraz byłam wdzięczna Lukeowi, że mnie namówił.
-To. Jest. Super!
-A nie mówiłem?
-Jesteś moim bogiem.
-Oo, ale wyznanie. -zaśmiał się.
-Proszę, powiedz mi, że jest następna część.
-Niedługo będzie w kinach.
-Muszę na nią pójść!
-Spokojnie. Zabiorę Cię, ale teraz musisz się chyba zbierać.
-Czemu?
-Jest już po ósmej.
-Że co? O Boże...
-Odprowadzę Cię.
-Nie musisz.
-Yhm. Nie puszczę Cię samej. Nawet o tym nie myśl.
-Co Ci się stało?
-Troszczę się o moją koleżankę.
Pokręciłam głową, następnie rozciągając mięśnie. Czułam jak mój zdrętwiały tyłek, przeradza się w ognisko bólu. Zacisnęłam usta, próbując go rozmasować.
-Pomóc?
-Spadaj zboczeńcu.
-Dzięki!
-Chodźmy już. Inaczej zasnę Ci na kanapie.
Chyba się przeląkł bo momentalnie podszedł do drzwi. Zaśmiałam się, chwyciłam telefon ze stolika i ruszyłam w jego kierunku. Po chwili byliśmy już na dworze. Było o wiele zimniej niż wcześniej. Zaplotłam ramiona na klatce piersiowej co dało mi trochę ciepła. Niestety w plecy nadal było mi zimno. Luke zauważył to i się zatrzymał. Spojrzałam zdezorientowana na co pokręcił głową.
-Oj ty kaleko -ściągnął kurtkę i podał mi ją.
-Będzie Ci zimno.
-Mam jeszcze bluzę. Tobie jest bardziej potrzebna.
-Dzięki.
Uśmiechnęłam się, biorąc od niego kurtkę. Gdy już mieliśmy ruszyć coś przykuło moją uwagę. Szybko podeszłam do tablicy ogłoszeń, czytając jedną z kartek. Po przeczytaniu uśmiech sam wtargnął na moje usta. To było to.
-Co Cię tak zaciekawiło? -chłopak stanął za mną.
-Wiedziałeś, że w Hatfield jest dom dla młodzieży po przejściach?
-Tak. A co chcesz się zapisać?
-Co? Nie... Szukają kogoś do pomocy, a wiesz... Chyba tam pasuję.
-Nie jesteś psychiczna.
-Ale mam doświadczenie. Może się przydam. Pomogę komuś.
-Jeżeli chcesz. Zawsze można spróbować.
-Szkoda tylko, że będzie problem z dojazdem.
-O to się nie martw.
-Czemu?
-Mam tam praktyki. Jest tam studio fotograficzne, do którego należę. Możesz jeździć ze mną.
-Na serio?
-Tak, czemu nie. Nie będę samotny.
-Lukę!
Pisnęłam, rzucając mu się na szyję. Był zaskoczony. Nie dziwię się. Ale naprawdę się cieszyłam. Może nareszcie znajdę miejsce dla siebie. W którym będę pasowała.
Po długim spacerze, nareszcie byliśmy pod moim domem. Kompletnie nie czułam nóg. Stanęłam na przeciwko chłopaka, zdejmując jego kurtkę.
-Dzięki.
-Nie mógłbym patrzeć jak marzniesz.
-Yhm, Tak, tak. -uśmiechnęłam się.
-Dzięki za ten dzień. Już dawno nie spędzałem tak czasu.
-Fajnie było. Musimy to kiedyś powtórzyć.
-Oj tak. No to... Dobranoc.
-Dobranoc.
Jakoś nie mogłam tak po prosu odejść. Naprawdę się zmienił... W każdym bądź razie próbował. Był miły i taki normalny. Zrobiłam krok w jego stronę, stanęłam na palcach i złożyłam krótki pocałunek na jego policzku. W zamian otrzymałam jeden z jego słodkich uśmieszków. Czułam jak policzki oblewają mi rumieńce. Odwróciłam się, szybko wchodząc do domu. Wyjrzałam przez okienko. Luke stał jeszcze chwilę uśmiechnięty, a potem odszedł. Czułam się dziwnie. Najpierw go nienawidziłam, za to jak traktował Alex, a teraz ... zaprzyjaźniam się z nim? Nawet nie wiem jak to nazwać. Ważne, że nie jest taki jak wcześniej. Czyli coś robię... Pomagam innym....
PRZEPRASZAM! Wiem, że jesteście na mnie źli ;c Zawaliłam ;/
Wiecie jaka jest teraz pogoda... Nie chcę się nic robić.
Jest niedziela, a ja dopiero dodaję ;c
Jeszcze raz przepraszam, ale mam nadzieję, że się podoba :)
Następny w przyszły weekend. W ciągu tygodnia nie dam rady ;c
Liczę na komentarze :* Pod ostatnim było aż 28 <3
Kocham *_*
TO JEST BOSKIE !! YEAH JESTEM PIERWSZA !! *_* KURDE DLACZEGO TAKIE KRTOKIE NO ;// HEHEH JUZ NIE MOGE SIE DOCZEKAC NEXTA !! KOCHAM ! <33 :* / EMI :*
OdpowiedzUsuńzajebisty ! czekam na next i mam nadzieję że z Harrym <3
OdpowiedzUsuńCzemu takie krótkie? <3 Kocham :3
OdpowiedzUsuńDopiero za tydzień :c i to nie w tygodniu :c No, ale każdy ma życie prywatne ;)
OdpowiedzUsuńHarry...dziwne są rozdziały bez niego xD Wgl dziwnie JA się czuję gdy Rose jest sama xD Nie mogę się do tego przyzwyczaić xD Jeszcze Mike...ona straciła przyjaciela :'( Wiem jak to jest :( A Luke...jest słodki, super, mogę nawet dodać, że romantyczny. Ale nie chciałabym aby coś było między nim a Rose. Wolę Kiedy Rose jest z Harry'm. To ją czyni szczęśliwą :')
hohoho omg dziki romansik się zapowiada :) piękne --- angelika
OdpowiedzUsuńZajebisty! Zrobiłaś mi świetny prezent na urodziny! Dziękuję :* nie mam nic Luke'a ale wolę Harrego :p super się zapowiada, nie mogę doczekać się nexta...
OdpowiedzUsuńLuke jest taki javwuwg *__* Pasują do siebie.
OdpowiedzUsuń<3 / Andzia
OdpowiedzUsuńNiestety nauka robi swoje i nie mam czasu na nic dłuższego, więc napisze tylko: BOSKI!!!!!!
OdpowiedzUsuńBoskie *o*
OdpowiedzUsuńSuper! Pisz kolejny! ;3
OdpowiedzUsuńI TAK MAŁA UWAGA:
• Wiem, że może pisałaś to szybko, ale proszę nie rób takich błędów jak: "po prosu" pisz poprawnie: "po pros't'u" Proszęęęę.. ♥
nie moge doczekać się nowego rozdziału
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga
http://wounc-harry-styles.blogspot.com/2014/05/bohaterowie-emily-black-20-szalona.html
Super piszesz ale nie pozwalaj nam tak długo czekać!!!
OdpowiedzUsuńjezu wspaniałe; ala
OdpowiedzUsuńczytam 1 raz wszystko i ... jest ŚWIETNE :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe!! Czekam na next<3 Tylko szkoda, że rozdziały bez Harrego. Mam nadzieję, że następny będzie z Harrym. Chciałabym, żeby Rose pogodziła się z Harry. Fajnie by było żeby do siebie wrócili :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać całe opowiadanie *.* bolą mnie oczy i nie umiem nic na sprawdzian ;D Bardzo podoba mi się opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńMimo że początki były naprawdę trudne z powodu wielu błędów ortograficznych i literówek. Z każdym kolejnym rozdziałem widzę, że poprawiasz się na lepsze.
Miałabym jeszcze kilka uwag, np. co do scen romantycznych, intymnych... Takie niesmaczne jest to, gdy zagłębiam się w treść i nastrój, a Ty nagle wyskakujesz z jakimś "kutasem", czy "chujem". Naprawdę można zrobić to delikatniej ;) Np. członek, czy jakoś inaczej. To chyba to mnie tak najbardziej ugryzło w opowiadaniu. Tak to tylko na początku były błędy, których później widziałam, że już ich nie robisz, z czego się cieszę, bo o wiele lepiej się czyta.
Ale ogólnie to wiedz, że na pewno jeszcze do Ciebie zajrzę ;)
Zapraszam też do siebie :P
http://believe-for-destiny.blogspot.com/