środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 34#

Zegarek pokazuje godzinę dziewiątą dwadzieścia jeden. Siedzę skulona na łóżku, myśląc jaki błąd popełniłam w życiu. Nie błędy. Jeden cholerny błąd, który wszystko zapoczątkował.
Praktycznie przez całą noc miałam koszmary. Obudziłam się o szóstej i od tamtej pory nie śpię. Każda myśl jest o rodzicach. O tym jacy byli. Jak się zachowywali. Co robili. Pamiętam, że gdy byłam mała zabierali mnie na pikniki. Spędzaliśmy cały dzień poza domem. Wszystko było takie normalne. Niewinne.
Teraz już nigdy tego nie będzie. Nie będziemy urządzali maratonów filmowych. Nie będę mogła urządzać z tatą bitwy na poduszki. Nie będziemy razem jedli obiadów. To wszystko skończyło się tak szybko jak za pstryknięciem palców. Nikt nie pozwolił mi się zastanowić. Zostałam sama. Kompletnie sama. Rodzina daleko. Na pewno zapomnieli o moim istnieniu. Muszę sobie jakoś poradzić, albo poddać się i polec...

Usłyszałam kroki. Oczywiście pierwsza myśl to rodzice. Teraz już będę miała tak codziennie. Po chwili drzwi lekko się uchyliły. Chłopak z burzą loków na głowie wśliznął się do środka. Na pewno kilka dni temu bym się z tego cieszyła. Teraz niestety czuję jedynie pustkę. Z powrotem wróciłam do wpatrywania się w okno. Pogoda dziś dopisywała. Poranne promienie słońca oświetlały mój pokój. Nie miną zaledwie jeden dzień, a już tak bardzo tęskniłam...

-Nie zamknęłaś drzwi na noc?

Harry usiadł obok lekko mnie przytulając. Nie miałam siły odpowiedzieć. Chciałam zamknąć się w sobie, ale nie mogłam. Po raz pierwszy od mojej pobudki, z oczy wypłynęły mi łzy. Dopiero przy nim się rozkleiłam. Nie wiem czemu. Może... moje serce wiedziało, że tylko on mi został? To głupie...
Wtuliłam się w jego umięśniony tors. Tak jak zawsze, gdy byłam przybita. Miałam wsparcie, w tych silnych ramionach. W nim całym. Poczułam jak składa delikatny pocałunek na moim czole. Zacisnęłam palce jednej ręki na niebieskiej koszulce chłopaka, a drugą wytarłam łzy.

-Powiedziałeś resz... -zacięłam się.
-Tak. Też nie są w najlepszym humorze. Spędzę z tobą tutaj cały dzień. Dziś mnie nie wygonisz.
-Harry...
-Nie zostawię Cię samej w takiej sytuacji. Martwię się o ciebie.

Już nic nie odpowiadałam. Przerzuciłam nogi przez jego kolana, przytulając się jeszcze bardziej. Czułam to ciepło. Zrobiło mi się trochę lepiej, wiedząc, że jest obok. Chyba tego teraz potrzebowałam.
Minęło może z piętnaście minut. Zauważyłam jak Harry zaciska pięść, a potem wciąga głęboko powietrze. Coś nie grało. Wyczuwałam to...

-Rose... Podwiń rękawy.

Zignorowałam jego prośbę. Nie chciałam poruszać tego tematu, chociaż wiedziałam, że nie da mi spokoju.

-Podwiń rękawy.
-Nic sobie nie zrobiłam. -powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Nic? To skąd się wzięła krew na podłodze?

Kurde... Jestem najgłupszą osobą na świecie. Kompletnie o tym zapomniałam. Wczoraj wieczorem przebrałam tylko spodnie na krótkie spodenki i koszulę na luźną bluzę z długim rękawem. Krew na nadgarstku miałam już zaschniętą, więc się nie martwiłam, ale zapomniałam o podłodze.
Złapałam koniec rękawa naciągając go jeszcze bardziej na rękę. Czemu on to musiał zauważyć? Nie mam siły na kazania.
Harry nie czekał na odpowiedź. Złapał moją rękę, szybko podwijając rękaw. Syknęłam z bólu, wyrywając się mu i siadając kawałek dalej. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Nie przeżyłabym tego. Loczek znów ją złapał przyciągając do siebie by dokładnie zobaczyć rany.

-Czemu to robisz?! Obiecałaś!
-Ja.. -nie wiedziałam co powiedzieć.
-Rose... Nie zaczynaj znów z tym.
-Czemu to Cię tak obchodzi? -podniosłam głos.
-Bo nie chcę żebyś robiła sobie krzywdę. Te blizny będziesz miała do końca życia.
-No i co. To moje ciało.
-Myślisz, że twoi rodzice by tego chcieli? Żebyś się okaleczała?
-Robię to dla nich! Robię to po to żeby sobie ulżyć! Żebym nie miała tyle bólu w sobie!
-A nie mogłabyś w inny sposób?
-Nie! Harry zrozum, że to jest moje życie!
-A moje nie? Jestem z tobą! Robiąc sobie krzywdę, robisz także mnie.
-No to nie bądźmy razem! Ty nigdy nie będziesz wiedział jak to jest! Jak to jest, gdy od najmłodszych lat spotyka Cię coś złego. Na każdym kroku cierpisz. Masz idealne życie. Nie musisz się martwić! Masz rodzinę. Masz przyjaciół. Masz wszystko czego Ci trzeba.
-Nie mam się o co martwić? Martwię się o wiele rzeczy. Teraz aktualnie o Ciebie!
-Proszę Cię... Wyjdź. Wczoraj zginęli mi rodzice. Nie mam ochoty się kłócić.
-Chcesz tego? Naszego końca, bo się o Ciebie martwię?
-Zostaw mnie.

Nie musiałam długo czekać. Chłopak błyskawicznie opuścił mój pokój. Szczerze to nie wiedziałam co się przed chwilą wydarzyło. Miałam wszystkiego po dziurki w nosie. Znów zaczęłam płakać. W mojej głowie krążyła myśl, że może wypłaczę się na śmierć. Niestety...

Leżałam na łóżku przez kolejne kilka godzin. Nie chciało mi się jeść. Nie chciało mi się pić. Kompletnie nic.
Znów usłyszałam jak ktoś chodzi po domu. Myślałam, że to może Harry wrócił, ale tym razem był to Mike. Co im wszystkim w ogóle przychodzi do głowy, żeby wchodzić do mojego domu bez pukania ani nic? Przecież mam prawo mieć trochę prywatności.
Chłopak ukucnął koło łóżka łapiąc lekko moją dłoń. Podniosłam wzrok, ale nie mogłam spojrzeć mu w oczy. W środku czułam, że gdy to zrobię nie powstrzymam łez.

-Jak się czujesz?
-Bywało lepiej.
-Rodzice wszystko załatwiają. Nie musisz się martwić o sprawy pogrzebu.

Na słowo "rodzice", zakuło mnie w sercu. Ja już nie mam rodziców. Nie mam kogo nazywać rodzicami.
Przesunęłam się, ciągnąc Mikea za rękę by usiadł obok. Nie musiałam długo czekać. Objął mnie silnym ramieniem, co umożliwiło wtulenie się w jego klatę. Tego mi było trzeba. Bliskości.
Chłopak przez pewien czas bawił się moimi palcami, ale przestał. Delikatnie obróciła moją rękę i podciągnął rękaw. Nie. Tylko nie to. Chwilę patrzył się w milczeniu na rany, a potem przyciągnął rękę i złożył na nich kila pocałunków. On rozumiał. Nie miał do mnie żadnych pretensji. To znaczy... Na pewno miał, ale zatrzymywał je w sobie.

-Nic mi nie powiesz? -obciągnęłam rękaw.
-A co mam Ci powiedzieć? To twoje ciało. To twój sposób.
-Harry uważał coś innego.
-Czemu go tu nie ma?
-Pokłóciliśmy się. Nawet chyba... rozstaliśmy.
-Co? Jak to?
-Sama już nie wiem. Nie chcę o tym gadać. Dziękuję Ci, że tu jesteś.
-Zawszę będę, jeżeli tylko będziesz chciała.
-Kocham Cię. -wyszeptałam w jego szyję.
-Ja ciebie też.



*2 DNI PÓŹNIEJ*



Dziś jest ten dzień. Nareszcie pochowają moich rodziców. Tak po prostu wrzucą ich do dziury i zakopią. Nie mogę nawet o tym myśleć. Nie chcę żeby odeszli już tak w stu procentach. Chcę, cofnąć czas. Chcę zatrzymać ich w domu dwie minuty dłużej...
W jednym miałam szczęście. Nie musiałam załatwiać tych wszystkich formalności. Rodzice Mike wszystkim się zajęli. Tak bardzo jestem im wdzięczna. Sama nie dałabym rady. Będę musiała się jakoś odwdzięczyć.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Ostatni raz wygładziłam czarną sukienkę i poszłam otworzyć. W progu stał Mike. Ubrany w czarny garnitur z ułożonymi włosami. Jak nie on. 
Chłopak wszedł do środka lekko mnie przytulając. Z trudem powstrzymałam łzy. Był tak samo przybity jak ja. 

-Jedziemy? 
-Tak. Dziękuję.
-Nie ma za co. Chodźmy.
-A twoi rodzice?
-Pojechali na miejsce pół godziny temu.
-Jestem im tak bardzo wdzięczna.
-Dla ciebie wszystko. Jesteś jak rodzina.

Poczułam jego gorące usta na czole. Przypominał mi teraz Harryego. W ogóle przez te kilka dni się nie odzywał. Nie dziwię się. Nie panowałam nad sobą. Mówiłam co mi przyszło na język. Popełniłam kolejny cholerny błąd i straciłam osobę, którą kocham. Po prostu idealnie. Nawet nie wiem, czy przyjdzie na pogrzeb. I czy w ogóle ktoś przyjdzie.

Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Mike zaparkował przed bramą, wyciągnął z bagażnika wieniec i ruszyliśmy w stronę kapliczki. O dziwo na podjeździe stało dużo samochodów. Aż bałam się wejść do budynku. Niestety musiałam.
Kolejna godzina minęła na odmawianiu różańca. Okazało się, że przyjechała prawie cała moja rodzina. Niektórych kojarzyłam tylko z dzieciństwa. Pełno ciotek, wujków, kuzynów. Jedynymi osobami, które poznałam od razu, to siostra mojego taty z mężem i mój dziadek. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Niestety nie mogliśmy widywać się za często. Mieszkają w Irlandii... To wszystko utrudnia.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz, zauważyłam pięcioro moich przyjaciół. Zayn, Liam, Louis, Niall i Alex. Brakowało tego najważniejszego, ale nie dziwiłam się. Mike chwycił mnie w tali, posyłając lekki, pocieszający uśmiech. Minutę później staliśmy koło grupki znajomych. Przytuliłam każdego po kolei. Nawet Louisa. Dziś był jakiś inny. Jakby w ogóle nie miał do mnie żadnego "ale".
Alex wytarła spływające łzy, na co jeszcze bardziej ją przytuliłam. Jeżeli ona już płacze, to co będzie dopiero ze mną. Od początku się powstrzymywałam. Nie chciałam pokazywać jaka jestem słaba.

-Rose, jesteśmy z tobą. Pamiętaj o tym. -Horan potarł lekko moje ramię.
-Dziękuję. Czy Harry...
-Nie wiem, gdzie jest. Od wczoraj go nie widzieliśmy, ale wiemy co się stało między wami.
-Głupia jestem. Chodźmy. Zaraz się zacznie.

Na słowa, że Harryego nie ma tutaj poczułam jeszcze większy ucisk w sercu. Czułam, że to koniec. Przez głupie rany straciłam osobę, którą kochałam.

~~~~

Pogrzeb dobiegał już końca. Stałam cała zapłakana pomiędzy Mikem, a moim dziadkiem. Opadałam z sił. Gdyby nie ręka Mikea, podtrzymująca mnie z tyłu, już dawno bym upadła. Oprócz mnie płakało jeszcze kilka osób. W tym Alex, pani Cand, moja ciocia, sąsiadka. Nawet ona przyszła. To był dla mnie podziw.
Ksiądz skończył wypowiadać słowa modlitwy, a trumna ruszyła w dół. Tak jedna trumna. Żyli razem. Mieszkali razem. Umarli razem. Zostali pochowani razem. To był chyba najgorszy moment. Moja ostatnia szansa by ich zobaczyć. Dziadek przytulił mnie mocno, głaszcząc po plecach. Nie mogłam oddychać. Dławiłam się łzami. Szczerze to jeszcze nigdy tak nie płakałam. Jeszcze nigdy nie kochałam nikogo tak mocno jak rodziców.

Gdy wszystko się skończyło, ludzie zaczęli wracać do domów. Z tego co się dowiedziałam dziadek z ciocią i jej mężem mają wieczorem samolot powrotny. Miło było ich zobaczyć. Pożegnaliśmy się, a potem odeszli jakby nigdy nic. Ja zostałam. Wpatrywałam się w tabliczkę, na której wypisali informacje o moich rodzicach. Byłam twarda. Opanowałam łzy. Wszystko się już skończyło. Nie potrafię cofać się w czasie. Zostało mi jedynie pogodzić się z samotnością.


Poczułam dużą i ciepłą dłoń na moich plecach. Wiedziałam, że to Mike. Nie było tutaj nikogo innego kto by się o mnie troszczył. Przytuliłam się do niego, by podziękować za to wszystko co dla mnie robi. Był jak anioł. Mój osobisty.
Ruszyliśmy w stronę parkingu. Nadszedł czas na powrót do domu. Do pustego domu. Zanim opuściłam teraz cmentarzu odwróciłam się jeszcze raz. Wtedy go zobaczyłam. Stał w czarnym garniturze z wiązanką kwiatów w ręce. Jednak był. Przyszedł. Położył kwiaty obok innych na świeżo zasypanym grobie i się przeżegnał. Zauważyłam jak przejeżdża palcami po swoim policzku. Czyżby płakał? Nie znam go z tej strony. Może i tak. Przecież ma uczucia jak każdy człowiek...

Wróciłam do domu. Mike pojechał do siebie, ale powiedział, że niedługo wróci. Cieszyłam się z tego. Nie będę sama. Od razu udałam się do łazienki. Zrzuciłam wszystkie ciuchy i weszłam pod prysznic. Chciałam tak jakby zmyć z siebie dzisiejsze wspomnienia.
Po wszystkim ubrałam szare, za duże dresy i szeroką bluzkę, a włosy związałam w wysokiego koka. Nie pozostało mi nic innego jak siedzieć i wsłuchiwać się w ciszę. Tak też zrobiłam. Skuliłam się na łóżku i wpatrywałam w zdjęcia na ścianie. Tyle wspomnień.

Później nie byłam już sama. Mike wrócił i leżeliśmy w ciszy razem. Przytulał mnie od tyłu i gładził swoim dużym palcem moją dłoń. Wiem, że chciał mnie pocieszyć, ale to nic nie dawało. Czułam w środku lekkie ciepło, ale to jeszcze nie to.
W pewnej chwili wyszedł. Tak bez słowa. Też chciał mnie zostawić? Po prostu zajebiście...



*OCZAMI HARRY'EGO*


Od powrotu z pogrzebu, siedziałem na podłodze w pokoju i myślałem. Widziałem ją. Była taka smutna. Nie dziwię się. Nawet ja płakałem. Zachowałem się chamsko, ale chcę dla niej jak najlepiej. Jeżeli nie chce być ze mną to rozumiem. Jej decyzja, ale ja ją wciąż kocham. Jest moją drugą połową. 
Podciągnąłem rękaw od koszulki, patrząc na czerwoną linię na moim nadgarstku. Jeszcze nigdy nie czułem się tak źle jak po naszej ostatniej kłótni. Czułem ból w sercu, że pozwoliłem jej na to. Ale... chciałem spróbować. Chciałem zobaczyć, czy to co mówi to prawda. Przejechałem żyletką po skórze, ale tylko raz. I wiecie co? Miała rację. Chwilę bolało, ale potem czułem się jakiś taki pusty. Wtedy dopiero wiedziałem o co jej chodziło...

Około godziny szóstej wieczorem usłyszałem mój telefon. Z niechęcią odebrałem połączenia od.. Mika? Trochę się zdziwiłem, a zarazem przestraszyłem. Może coś się stało Rose...

-Hallo?
-Harry, mam sprawę.
-Coś się stało?
-Nie. To znaczy tak. Możesz przyjechać?
-Coś z Rose?
-W ogóle nie ma z nią kontaktu. Leży cały czas na łóżku i wpatruje się w ścianę. Nic nie je, ani nie pije.
-Przecież jesteś przy niej.
-Ale ona chce ciebie!
-Powiedziała Ci to? Ostatnią rzeczą jaką mi powiedziała to to, że mam ją zostawić. Wnioskuję z tego, że nie chce mnie widzieć.
-Jezu, Harry! Jak byś się zachowywał na jej miejscu? To cud, że po tym wszystkim co przeszła jeszcze się trzyma.
-Naprawdę nie ma z nią kontaktu?
-Nie. Nie odzywa się. Proszę przyjedź bo nie mogę na nią patrzeć, gdy jest taka smutna.
-Sorry Mike, ale ty chyba powinieneś się cieszyć. Przecież ją kochasz. Masz pole do popisu, żeby działać.
-Że co?
-Czemu tego nie wykorzystasz? Jeżeli byś się postarał to moglibyście być razem.
-Bo nie jestem chamski. Ona kocha ciebie. Ja jestem tylko jej przyjacielem.
-Ale ją kochasz.
-Ale ona mnie nie. Gdyby było inaczej już dawno bylibyśmy razem. Ty jesteś je chłopakiem. To ciebie teraz potrzebuje.
-Zaraz tam będę.
-Okey.

Rozłączyłem się, patrząc cały czas na ekran telefonu. Zastanawiałem się, czy to co mówi Mike jest prawdą. Jeżeli tam pojadę i pokłócimy się jeszcze bardziej? Nie chcę tego. Nie chcę też jej stracić.
Szybko ubrałem bluzę, buty i ruszyłem do samochodu. Niestety po drodze musieli mnie zatrzymać.

-Gdzie jedziesz? -Liam wyszedł z kuchni.
-Do Rose. Muszę ją przeprosić. Mike dzwonił. Nie jest z nią za dobrze.
-Zrobiła coś sobie?
-Nie... Ma załamanie.
-Tylko proszę nie nawal chłopie. Teraz potrzebuje wsparcia. Nawet nie przyjechałeś na pogrzeb.
-Przyjechałem. Tylko... Stałem z boku. Nie chciałem żeby na mój widok poczuła się jeszcze gorzej.
-Okey... Jedź to napraw. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
-Dzięki.

Po około dziesięciu minutach byłem pod domem Rose. Na podjeździe stało auto Mikea. Dziwiłem się, że nie boi się jeździć bez prawa jazdy.
Zapukałem lekko w drzwi. Po chwili stanął przede mną wysoki brunet. Wpuścił mnie do środka, zaplatając ręce na swojej klacie.

-Gdzie jest?
-U siebie. Harry... Tylko proszę nie kłóćcie się.
-Przyjechałem ją przeprosić. I tak ogólnie to powinienem przeprosić też ciebie.
-Za co?
-Za to jak się zachowałem. Wiem, że kochasz Rose. Nie doceniałem Cię. Potrafisz panować nad swoimi uczuciami.
-Oj uwierz mi, czasami nie panuję. Idź już do niej. Poczekam z dziesięć minut. Jeżeli nie będziesz schodził to pojadę do domu. Ok?
-Dzięki, że się nią zaopiekowałeś, kiedy ja zachowywałem się jak ostatni dupek.
-Dla przyjaciół zrobię wszystko.

I wtedy zaskoczyłem sam siebie. Podszedłem do chłopaka i go uściskałem. Tak po prostu. Byłem mu to winien. W zamian otrzymałem przyjacielski uśmiech. Dodało mi to trochę odwagi. Gdy byłem już przy drzwiach do jej pokoju, wciągnąłem głęboko powietrze i wszedłem do środka. Leżała tyłem. Skulona w jakiś dresach i koszulce. Ściągnąłem buty i położyłem się obok. Nie byłem pewny, czy to zrobić, ale ją przytuliłem. Delikatnie chwyciłem jej małą dłoń w moją i złożyłem krótki pocałunek za uchem.

-Tak bardzo Cie przepraszam. -wyszeptałem.

Wzdrygnęła się i szybko obróciła w moją stronę. Na pewno pomyślała, że to Mike. Trochę zabolało, ale jestem mu wdzięczny. Dziewczyna spojrzała swoimi smutnymi oczami w moje. Poczułem się tak cholernie źle, że ją zraniłem.

-Harry...
-Wybacz. Proszę. Tak bardzo Cię kocham. Zachowałem się jak dupek.
-Ja też. Nie powinnam była tak reagować i w ogóle tego robić.

Nie mogłem przestać się na nią patrzeć. Była taka idealna... Podciągnąłem rękawek od koszulki i ukazałem mój nadgarstek. Jej twarz posmutniała, ale musiałem.

-Już wszystko rozumiem. Nie mam do ciebie żalu.
-Harry ty debilu!
-Możesz mnie wyzwać od najgorszych, ale ja nadal będę Cię kochał.
-Ja Ciebie też kocham. Było mi tak trudno bez ciebie.
-Przepraszam. Jestem wdzięczny Mikeowi, że się tobą zajął.
-Tak... Też mu muszę podziękować.
-Pojechał już do domu.
-Będę miała jeszcze okazję.

Rose przybliżyła się i delikatnie złączyła nasz usta. Tego mi brakowało. Jej bliskości. Powinienem być przy niej przez te trzy dni, ale oczywiście musiałem zachować się jak debil. Ale teraz jestem szczęśliwy. Wybaczyła mi, a to jest najważniejsze...





Tadadaddam xd Z wielkim żalem was przepraszam ;c Wiem, że rozdział miał być w niedzielę, ale się nie wyrabiam ;c Mam stresa przed egzaminami :/ Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba ;) 
I teraz taka prośba, że jak już przeczytacie tą notatkę to w komentarzu wklejcie obojętnie jaką wypowiedź osoby z tego rozdziału ok? Chcę zobaczyć co wam się spodobało :* 
Następny postaram się dodać do niedzieli. Jeżeli nie to wybaczcie <3

Ps. Jak macie Tumblr to dawajcie obserwację :) LINK

18 komentarzy:

  1. Jejku wspaniały! ♥
    Strasznie mi szkoda i Rose i Harrego :c Kurde on się pociął! Nie mogę w to uwierzyć, no. Jakoś tak... nie może to do mnie dojść. Aż mnie w sercu kłuje...
    Wiesz co Ci powiem? Że pierwszy raz w życiu, płakałam przy czytaniu opowiadania. Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło. Po prostu... Ty tak genialnie potrafisz oddać uczucia bohaterów, że czuję się jak oni. Cięgle mam świeczki w oczach.
    Dzięki Tobie nie myślę już tak jak kiedyś, nie myślę o tym, żeby się okaleczać. Patrzę na wszystko z innej perspektywy i staram się podejmować lepsze decyzje, niż kiedyś. Dziękuję Ci za to, z całego serducha ♥
    Masz wspaniały dar, kochana. Wykorzystaj go dobrze, może pomyśl nad książką. Naprawdę genialnie piszesz :*
    Powodzenia z egzaminami, trzymam kciuki ♥ Love

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogłem przestać się na nią patrzeć. Była taka idealna... Podciągnąłem rękawek od koszulki i ukazałem mój nadgarstek. Jej twarz posmutniała, ale musiałem.

    -Już wszystko rozumiem. Nie mam do ciebie żalu.
    -Harry ty debilu!
    -Możesz mnie wyzwać od najgorszych, ale ja nadal będę Cię kochał.
    -Ja Ciebie też kocham. Było mi tak trudno bez ciebie.
    MATKO KOCHAM TO TO TAKIE ROMANTYCZNE :'))) powodzenia na egzaminach i nie stresuj się na pewno będzie dobrze :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 Czekam na next :))) / Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. ekstra blog i rozdział ;* dziś już 2 raz płaczę bo wcześniej co czytałam bloga to umarła głowna bohaterka a teraz to :'( ale i tak rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. ,,Delikatnie chwyciłem jej małą dłoń w moją i złożyłem krótki pocałunek za uchem." Sorrry za to , że nie komentowałam kicia ;C Naprawie to ! ;3 Czekam na nexta !! Powodzenia na egzaminach.. I sie tak nie stresuj ;* ♥ Kc ! Rozdzial superr *_* Myśle , ze wtedy jak pisalysmy pomoglam troche twojej wyobrazni ! ;D hheheszkyyy xD Tyle uczuc aww *_* Płacze jak to czytamm.. Przypomina mi sie pogrzeb mojej babci.. ;C Eh... Swietnie piszesz nie musze Ci tego mowic bo chyba o tym wiesz ;* ♥ Nawet nie potrzebujesz od nikogo rad bo rozdzialy sa bez bledne ! ;* Kocham Cie i twoja wyobraznie ! *_* Jessteess taka boska , tworcza, delikatna a zarazem CRAZY MOFO !!! ;3 Jak Ty to robisz , ze jestes taka idealna w pisaniu i wgl.. Zazdro.. Ale sie rozpisalam .. :O Mysle ze jak bedziesz to czytac to na twojeje twarzy pojawi sie moze maly usmmieszek :P :D KOCham !!! ♥ ♥ / Twoja Emi od Nialla hahah ;* ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na neexta. :)
    Superr jest to że on się o nią tak troszczy.
    I fajnie by było jakby Lou już ją tak bardzo lubił tak jak Li itd. :P :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Harry nic złego nie zrobił. Typowa kobieta!

    OdpowiedzUsuń
  8. Łzy same ciekły mi po policzkach, jesteś genialna, umiesz tak to napisać jak mało kto potrafi, pisz dalej bo jesteś świetna<3
    PS. Powodzenia na egzaminach, trzymam za ciebie kciuki <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny! Pisz dalej ! Weny !

    OdpowiedzUsuń
  10. super . wzruszylam się. czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  11. OMG trzymajcie mnie bo nie wytrzymam ♥♡♥♡♥ Jaki rozdział!!!!!!!! TAKI GHBYKFRFBKGFYJ.
    Po pierwsze pocieła sie
    Po drugie pokłócili sie
    Po trzecie pociął sie
    Po czwarte nawet lubie Mike
    Po piąte pogrzeb
    Po szóste załamanie
    Po siódme rady Liama
    Po ósme kłótnia
    Po dziewiąte Harry wdzięczny Make'owi
    Po dziesiąte on ją tak KOCHA
    I to wszystko w jednym rozdziale, no nie moge

    PS. "CZEMU TO CIE TAK OBCHODZI? -BO NIE CHCE ŻEBYŚ ROBIŁA SOBIE KRZYWDE"

    - Wiki

    OdpowiedzUsuń
  12. Zanim opuściłam teraz cmentarzu odwróciłam się jeszcze raz. Wtedy go zobaczyłam. Stał w czarnym garniturze z wiązanką kwiatów w ręce. Jednak był. Przyszedł. Położył kwiaty obok innych na świeżo zasypanym grobie i się przeżegnał. Zauważyłam jak przejeżdża palcami po swoim policzku. Czyżby płakał? Nie znam go z tej strony. Może i tak. Przecież ma uczucia jak każdy człowiek... jezu takie piękne --- angelika

    OdpowiedzUsuń
  13. "Praktycznie przez całą noc miałam koszmary. Obudziłam się o szóstej i od tamtej pory nie śpię. Każda myśl jest o rodzicach. O tym jacy byli. Jak się zachowywali. Co robili. Pamiętam, że gdy byłam mała zabierali mnie na pikniki. Spędzaliśmy cały dzień poza domem. Wszystko było takie normalne. Niewinne.
    Teraz już nigdy tego nie będzie. Nie będziemy urządzali maratonów filmowych. Nie będę mogła urządzać z tatą bitwy na poduszki. Nie będziemy razem jedli obiadów. To wszystko skończyło się tak szybko jak za pstryknięciem palców. Nikt nie pozwolił mi się zastanowić. Zostałam sama. Kompletnie sama. Rodzina daleko. Na pewno zapomnieli o moim istnieniu. Muszę sobie jakoś poradzić, albo poddać się i polec..."
    Było dużo pięknych, ale wytłumaczę Ci dlaczego właśnie tę wybrałam...dzięki temu rozdziałowi zrozumiałam jacy rodzice są ważni. Właściwie to tobie powinnam za to dziękować...a więc
    Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Rycze jak głupia. To takie smutne i idealne. :c <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Boski !!! / Andzia

    OdpowiedzUsuń
  16. jezuuuuuu cudowne ale nie umiem wybrać co najbardziej mi sie podobało/ anonimek :)

    OdpowiedzUsuń