*3 DNI PÓŹNIEJ*
Obudziło mnie łaskotanie na nosie. Podrapałam go, lekko marszcząc brwi. Gdy usłyszałam cichy śmiech, wiedziałam, że ktoś maczał w tym palce. Wyciągnęłam rękę przed siebie, natrafiając na czyjąś twarz. Pchnęłam ją lekko do tyłu, ale w zamian dostałam kolejną dawkę śmiechu.
-Widzę, że się obudziłaś.
-Spadaj. -mruknęłam.
Przekręciłam się na drugi bok, próbując z powrotem zasnąć. Niestety... Harry przytulił mnie od tyłu, wbijając brodę w zagłębienie mojej szyi. Uśmiechnęłam się lekko, kładąc dłoń na jego policzku. Chłopak przechylił się do przody, łącząc nasze usta.
-Wstawaj śpiochu.
-Czemu? -jęknęłam.
-Bo jest już dziewiąta i mamy jechać do mojej mamy, kochanie.
-Ugh..
-Nie chcesz?
-Chcę, ale chce mi się też spać.
-Będziesz miała okazję w samochodzie. No już. Tyłek w górę.
-Jeszcze chwilka.
-Wstawaj. Zrobię Ci coś na śniadanie.
Złożył krótki pocałunek na moim czole i wyszedł. Przekręciłam się na plecy, głęboko wciągając powietrze. Gdy otworzyłam oczy, myślałam, że zwariuję. Słońce wpadające przez okno, poraziło mnie momentalnie. Szybko zakryłam twarz dłońmi i usiadłam. Czułam się taka zmęczona... Nie dziwię się. W nocy nie spałam co najmniej 4 godziny. Jak się założę, swoim krzykiem obudziłam chłopaków i też są niewyspani. Ugh...
Chwyciłam wcześniej przygotowane ciuchy i poszłam do łazienki. Szybko załatwiłam wszystkie potrzebne sprawy i gotowe. Ostatni raz spojrzałam na marne odbicie w lustrze. Tak źle chyba jeszcze nigdy się nie czułam...
Gdy weszłam do salony, nikogo tam nie było. Tylko w kuchni zauważyłam Harryego. Chłopak uśmiechnął się szeroko i postawił talerz kanapek na blacie. Podeszłam bliżej, przytulając się do niego.
-Dziękuję.
-Masz już spakowane wszystkie rzeczy? Chciałbym zanieść torby do samochodu.
-Tak, tak. Chyba tak. -zaśmiałam się.
Chłopak złożył szybki pocałunek na moich wargach i pobiegł do pokoju. Ugryzłam kawałek kanapki, intensywnie wpatrując się w stronę ogrodu. Zauważyłam tam Malika. Stał oparty o barierkę i palił papierosa. Nie wiem czemu, ale zachciało mi się tam iść. Coś mnie ciągnęło. Odłożyłam kanapkę i ruszyłam w jego kierunku. Chłopak stał wpatrzony w niebo, ale gdy stanęłam obok przeniósł wzrok na moją twarz.
-Hej.
-Cześć.
-Gdzie reszta?
-Wiesz... Sam chciałbym to wiedzieć.
Zaśmieliśmy się. Zayn powoli wypuścił dym z ust, a ja byłam tym całkowicie zafascynowana. Nie wiem czemu, ale mi się to spodobało. Chciałam tego...
-Daj jednego.
-Co jednego?
-No papierosa.
-Taa, na pewno.
-Nie bądź taki.
-Udusisz się.
-A skąd wiesz? Jednego. Nawet Ci go odkupię.
Chłopak pokręcił głową, wyciągając paczkę z tylnej kieszeni. Wręczył mi jednego papierosa, który po chwili znalazł się pomiędzy moimi ustami. Malik odpalił go zapalniczką, a ja zaciągnęłam się kilka, krótkich razy, następnie wypuszczając dym. Widocznie go tym zaskoczyłam bo zrobił wielkie oczy.
-Podziw, jak na pierwszy raz.
-Czemu myślisz, że pierwszy?
-Palisz?
-Kilka lat temu popalałam. A ty kiedy zacząłeś?
-Jakieś pięć, sześć lat temu.
-Młody byłeś.
-Ty też.
-W młodości robi się wiele głupich rzeczy.
-Oj tak. Harry mnie zabije.
-Żebyś wiedział ...
Momentalnie się odwróciliśmy. Styles stał za nami z rękoma założonymi na klacie. Wypuściłam dym, a papieros znalazł się z dłoni Harryego. Chłopak zaciągnął się raz i zdeptał go butem.
-Nie pal -podszedł bliżej, wypuszczając dym.
-Sam to właśnie zrobiłeś.
-Tylko raz się zaciągnąłem.
-Raz to też palenie.
-Nieważne. Ty nie masz palić. A z tobą pogadam później -spojrzał na Zayna.
-To nie jego wina. Sama chciałam.
-No i co. Nie powinien Ci go dawać.
-Oj bądź cicho.
-Obiecaj mi, że nie będziesz paliła.
Nawet nie miałam zamiaru odpowiedzieć. Złożyłam szybki pocałunek na jego ustach i ruszyłam w kierunku domu. Za plecami usłyszałam tylko śmiech Malika. Uśmiechnęłam się i triumfalnym krokiem weszłam z powrotem do środka...
~~~~~~~~~
Jechaliśmy już ponad godzinę. Praktycznie cały czas wpatrywałam się w widok za oknem. Tak jakoś mnie odprężał. Czułam dziwne coś w brzuchu. Chyba się nie denerwowała? Przecież mama Harryego i Gemma mnie polubiły. Czym miałabym się denerwować...
Poczułam jak Harry jeździ dłonią po moim udzie. Uśmiechnęłam się lekko, ale nie spojrzałam w jego stronę.
-Kotek... Obraziłaś się na mnie?
-Czemu niby?
-No o to palenie.
-Nie -zaśmiałam się.
-Od kiedy palisz?
-Nie palę. Dziś to było tylko jednorazowo.
-No, ale potrafiłaś. Skąd?
-Popalałam kilka lat temu. Gdy chodziliśmy jeszcze do szkoły.
-Z kim?
-Boże, Harry! To przesłuchanie?
-Po prostu chcę wiedzieć.
-Alex, Mike, kilku naszych znajomych. A ty gdzie się nauczyłeś i kiedy?
-Po tym jak połączyli nas w zespół. Zayn mnie nauczył. Ale nie palę nałogowo. Czasami dla zabicia stresu.
-Czemu mi nie powiedziałeś?
-Nie widziałem takiej potrzeby. A poza tym, trochę się bałem.
-Czego?
-Że nie będziesz chciała byś z chłopakiem, który pali.
-Jesteś głupi.
Złapałam jego dłoń i zaplotłam razem nasze palce. Harry przyciągnął je do swoich ust i złożył pocałunek na mojej. Uśmiechnęłam się i znów zaczęłam wpatrywać w krajobraz....
Nareszcie byliśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu cicho pojękując. Normalnie nie czułam tyłka. Schyliłam się kilka razy, ale to nic nie dało. Loczek uśmiechnął się szeroko rozbawiony. Podeszłam do niego i zrobiłam smutną minę.
-Boli mnie.
-Hmm i co mam z tym zrobić?
-Twoje ręce leczą -uśmiechnęłam się.
Chłopak pokręcił głową i przyciągnął mnie bliżej. Położyłam ręce na jego torcie, a on swoimi zjeżdżał od mojej talii, aż po pośladki. Przygryzłam wargę, na co mocno je ścisnął, a potem zaczął delikatnie masować. Uśmiechnęłam się i złączyłam nasze usta. Harry pogłębił pocałunek, lekko dodając język. Chwyciłam zębami jego dolną wargę i pociągnęłam.
-Mrrr, ale kociak.
-Chyba ten papieros mi zaszkodził -zaśmiałam się.
-Myślałem, że jesteś taka sama z siebie.
-Może tak, a może i nie.
-Już Cię nie boli?
-Mówiłam, że twoje ręce leczą.
Uśmiechnęliśmy się do siebie i jeszcze raz pocałowaliśmy. Harry wziął nasze torby i ruszył w kierunku domu. Szybko dorównałam mu kroku i nacisnęłam na dzwonek. Po chwili przed nami ukazała się Anne. Kobieta uśmiechnęła się szeroko, mocno mnie przytulając.
-Rose! Tęskniłam za tobą.
-Tak ogólnie to dzień dobry -zaśmiałam się.
-Dzień dobry słońce.
-Y ym. Ja też tu jestem. -Harry zrobił smutną minę.
-Cześć skarbie.
-No hej mamo.
Styles odstawił torby i mocno ją uściskał. Na ten widok, aż zabolało mnie serce. Tak trudno było patrzeć na to, że on ma rodzinę. Ma mamę, która go kocha. Ma siostrę, która też go kocha. Ma tatę.... Zaraz. Ma tatę? Kiedy byliśmy tutaj ostatnim razem, nie było w domu żadnego mężczyzny. Harry ma ojca? Jakoś do tej pory się nad tym nie zastanawiałam...
Weszliśmy do środka. Loczek odstawił torby, objął mnie w talii i poprowadził w kierunku salonu. Po chwili dołączyła do nas Anne. Stanęła na przeciwko, chwyciła moją twarz w swoje dłonie i spojrzała z troską w oczy. Domyśliłam się o co chodzi.
-Rose... Tak mi przykro. Nie wyobrażam sobie być na twoim miejscu. Ale pamiętaj, że masz nas. Jesteśmy twoją rodziną.
Łzy zakręciły mi się w oczach. Pokiwałam tylko twierdząco głową i mocno się w nią wtuliłam. Była dla mnie jak matka. Taka prawdziwa. Jak moja, której nie mam... Uśmiechnęłam się lekko i wytarłam spływającą łzę. Harry objął mnie szczelnie ramionami od tyłu i złożył pocałunek na skroni. W oczach jego matki też było widać łzy. Musiał jej powiedzieć...
Kobieta poszła do kuchni pod pretekstem przyniesienia czegoś do picia. Odwróciłam się przodem do chłopaka i spojrzałam w piękne, zielone oczy. Jego ręce błądziły po mojej talii, aż wreszcie zatrzymały się na plecach.
-Powiedziałeś jej?
-Tak. Chciałem żeby wiedziała. Powiedziała mi wtedy, że ona też jest twoją mamą. Jesteśmy rodziną. Możesz na nas liczyć.
-Dziękuję.
Złożyłam długi i czuły pocałunek na jego ustach. Loczek przytulił mnie jeszcze mocniej, kierując w stronę kanapy. Usiadłam cały czas się w niego wtulając. Po chwili Anne wróciła. Uśmiechnęła się lekko, patrząc na naszą dwójkę.
-Może pójdziemy do ogrodu? Pogoda dziś dopisuje. Trzeba korzystać.
Pokiwaliśmy tylko twierdząco głowami i ruszyliśmy za nią. Kobieta postawiła na małym stoliku tacę ze szklankami i dzbankiem soku, a potem zajęła miejsce na drewnianym krześle. Harry usiadł obok niej, cwaniacko się uśmiechając. Dopiero po chwili zrozumiałam, że nie mia więcej krzeseł. Chłopak chwycił moją dłoń i lekko mnie pociągnął, w rezultacie czego wylądowałam na jego kolanach. Anne zaśmiała się cicho nalewając nam napoju.
-Będziecie tu do niedzieli?
-Taki mamy zamiar -Styles się uśmiechnął.
-Przepraszam... Gdzie jest Gemma?
-W Londynie. Powinna wrócić jutro rano.
-I pani siedzi tutaj tak sama?
-Czasami. Zależy kiedy Rob ma delegacje i w ogóle.
-Rob? -zdziwiłam się.
-O Boże... Ostatnio jak tu byliście właśnie był w delegacji, dlatego nie wiesz o kogo chodzi. Rob to mój mąż.
-Tata Harryego.
-Ymm, nie. Robin to mój ojczym -Harry lekko się uśmiechnął.
-Ahh. A gdzie teraz jest?
-W delegacji. Powinien jutro wrócić to go poznasz.
Uśmiechnęłam się. Czyli, że Harry nie ma ojca. Ma ojczyma. Pokręcony jest ten świat...
Rozmawialiśmy przez kolejną godzinę. Nie mogłam uwierzyć ile mamy wspólnych tematów. Czułam się jakbym mieszkała tutaj od urodzenia. Lubiłam to miejsce. Niestety rozmowę przerwał nam dobiegający z domu dźwięk telefonu. Anne szybko poszła go odebrać. Spojrzałam na Harryego lekko się uśmiechając. Chyba był znudzony naszą rozmową. Otarłam swój nos o jego, na co trochę się rozpromienił. Spojrzałam poza jego głowę i aż zabrakło mi oddechu.
-O mój Boże.
Szybko wstała z jego kolan i podeszłam do zielonych krzaczków, które rosły pod płotem. Siedział w nich mamy kotek. Naprawdę malutki. Uśmiechnęłam się, powoli wyciągając do niego rękę. Harry zaśmiał się za moimi plecami. Zwierzę chwilę nie reagowało, ale wreszcie po kilku próbach zaufało mi. Wzięłam je na ręce i wróciłam do Harryego.
-Zobacz jaki śliczny.
-Ciekawe skąd się tu wziął.
-Jaki malutki. Chyba nie ma mamy.
-Może mu ją zastąpisz?
Spojrzałam zdezorientowana na chłopaka, a potem z powrotem na kota. Był taki śliczny. Podrapałam go lekko za uchem, na co zamknął oczy i zwinął się w kłębek. Uśmiech sam malował mi się na twarzy.
Po chwili Anne wróciła. Gdy zobaczyła kota na moich kolanach, także się uśmiechnęła.
-A ten maluch skąd tu?
-Siedział w żywopłocie. Słodki, prawda?
-Oj tak.
-Co z nim zrobimy?
-Zaadoptujemy go -Harry przytulił mnie trochę mocniej.
-Co?
-To co słyszałaś. Chyba, że nie chcesz.
-Chcę! Jest taki śliczny. Ale będziemy go wieźli, aż do Watford?
-To trochę zły pomysł...
-Może zostać u mnie. -Anne się uśmiechnęła.
-Naprawdę?
-Tak. Będę miała z kim się bawić.
-Dziękuję.
I tak zleciał nam praktycznie cały dzień. Wróciliśmy do domu. Zrobiłyśmy nowemu domownikowi legowisko w pokoju Harryego. Poszłyśmy po jakieś jedzenie dla niego, a dokładnie dla niej. To kotka! Taka słodka...
Po skończonej kolacji, pomogłam posprzątać i udałam się z Loczkiem do pokoju. Nasza nowa współlokatorka nie spała. Wręcz przeciwnie. Wydawała się pełna energii. Turlała się po łóżku, wymachując łapkami. Harry zaśmiał się pod nosem, wziął ją na ręce i zaczął głaskać.
-Oooo słodko z nią wyglądasz.
-Naprawdę jest śliczna.
-Ej, bo będę zazdrosna.
-O kota?
-A co nie mogę? -zaśmiałam się.
-Jak jej dasz na imię?
-Nie wiem właśnie. Może Hazza? -usiadłam obok.
-Na czyją cześć?
-Jakbyś nie wiedział.
-Dziękuję.
Zaśmiałam się i pocałowałam go szybko w usta. Wyciągnęłam z torby ciuchy na przebranie i poszłam do łazienki. Tam załatwiłam wszystkie potrzebne sprawy i stanęłam przed lustrem. Ostatnio mi się nie udało, więc może teraz. Ubrałam czarne koronkowe majtki i dużą koszulkę Harryego, bez rękawów. Może jakoś go skuszę. Nie wiem czemu, ale od kilku dni mam na niego ochotę. Chciałabym być z nim tak blisko jak wtedy. Tylko teraz pytanie... Czy on też chce?
Chwyciłam swoje dzienne ciuchy i ruszyłam do pokoju. Miałam nadzieję, że Anne mnie nie zauważy. Gdy już byłam przy drzwiach, wciągnęłam głęboko powietrze dla odwagi i weszłam do środka. Harry leżał na łóżku i bawił się z Hazzą. Uśmiechnęłam się lekko, podeszłam do torby i schylając się schowałam do niej ciuchy. Miałam nadzieję, że Harry chociaż się zainteresował. Odwróciłam się, akurat trafiając na moment, gdy chłopak przygryzał wargę.
-Mmmm, ale tyłek.
Zaśmiałam się i położyłam obok niego. Loczek odłożył kotkę na jej legowisko, a potem wrócił wzrokiem na moje ciało. Przejechał od nóg, aż po sam czubek głowy. Uśmiechnęłam się triumfalnie, przejeżdżając palcem po jego ramieniu.
-Poczekasz na mnie z dziesięć minut?
-Hm, no nie wiem.
-Ok. Pięć. Zaraz wrócę.
Harry złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, potem chwycił coś z torby i wyszedł z pokoju. Uśmiechnęłam się, czując w duchu satysfakcję. Udało mi się go trochę podniecić. Chyba...
Tak jak mówił. Minęło pięć minut i był z powrotem. Ubrany tylko w białe bokserki. Przygryzłam wargę, wodząc wzrokiem po jego każdym centymetrze umięśnionego ciała. W pewnym momencie zgasił światło, a pokój pogrążył się w ciemności. Nie ruszałam się, aż wreszcie poczułam jego bliskość. Umieścił swoje ręce nad moimi ramionami i zaczął składać pocałunki na szyi. Cicho jęknęłam, gdy przyssał się nam obojczykiem. Chwilę błądziłam dłońmi po jego klacie, aż wreszcie wzięłam się na odwagę. Pchnęłam go tak, że wylądował na plecach, a ja usiadłam na nim okrakiem. Światło latarni padało akurat na jego twarz, więc widziałam jak się uśmiecha. Tym razem ja złożyłam kilka pocałunków na jego szyi i klacie. Potem zeszłam niżej, natrafiając na linię majtek. Chwyciłam je zębami i lekko pociągnęłam. Słyszałam jak jego oddech stawał się coraz cięższy. Przełknęłam ślinę i jednym, płynnym ruchem pozbyłam się jego bokserek. Przede mną ukazał się sporych rozmiarów kutas. Właśnie w tamtej chwili miałam po raz pierwszy w życiu zrobić chłopakowi loda. Miałam nadzieję, że się nie skompromituję...
Najpierw przejechałam po nim lekko palcem, na co Harry zadrżał. Uśmiechnęłam się i trochę pewniej złapałam go w rękę. Powoli ruszałam w górę i w dół, dopóki nie postanowiłam wziąć go do ust. Na początku tylko kawałek. Potem coraz bardziej i bardziej, aż wszedł prawie cały. Płynnie ruszałam i ręką i głową. Dzięki temu, że słyszałam jak Harry cicho jęczy, czułam się pewniej. Szybko zaczęłam ruszać ręką po całej długości, a ustami ssałam tylko jego główkę. Czułam jak cały pulsuje. Nie chciałam by tak szybko się skończyło. Oderwałam się i wróciłam do jego ust. Styles momentalnie zdjął mi bluzkę i nas przekręcił. Mocno przyssał się do moich piersi. Przygryzłam wargę i wplotłam palce w jego bujne loki. Chłopak zjechał dłonią w dół i wsadził ją w majtki. Poczułam jak delikatnie przejechał palcem po mojej łechtaczce. Zadrżałam, na co się uśmiechnął i złączył nasze usta. Po chwili nie miałam już majtek, ale za to w sobie miałam dwa palce. Ruszał nimi płynnie, cały czas mnie całując. Postanowiłam, że tej nocy to ja będę górą. Ostatnio on prowadził. Teraz to będę ja.
Gdy czułam, że jestem blisko, znów nas przekręciłam. Usiadłam na nim okrakiem i otarłam się o jego wielkie przyrodzenia. Cicho jęknął, jeżdżąc dłońmi po moim tyłku.
-Chcę poczuć te dwadzieścia centymetrów w sobie -wyszeptałam mu do ucha.
-Dwadzieścia dwa -zaśmiał się i wszedł we mnie.
Jęknęłam dosyć głośno i w sercu miałam nadzieję, że Anne tego nie słyszała. Harry powoli zaczął się ruszać. Nie chciałam, żeby znów robił to sam, więc mu pomogłam. Oparłam się rękoma o jego barki i zaczęłam ruszać w górę i dół, przy okazji łącząc nasze usta.
Po co najmniej pięciu minutach czułam, że dochodzę. Jego kutas tak bardzo pulsował. Harry przyspieszył i doszedł pierwszy. Widziałam tą euforię na jego twarzy.
-Jeszcze chwilę -jęknęłam.
Loczek nie zwolnił. Cały czas ruszał się szybko żebym mogła dojść. Wreszcie nadeszło. Wielkie gorąco w całym moim ciele. Wygięłam się w łuk, wbijając paznokcie w jego klatkę. Potem opadłam bez sił. Kompletnie. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że zapomnieliśmy się zabezpieczyć...
Hahhahaha powracam :D
Podoba się? Mi za bardzo nie ;c
Specjalnie dla Was scena +18 za to moje opóźnianie, ale naprawdę czasami nie mam czasu kiedy pisać ;c
Zasada taka sama... Podoba się = KOMENTARZ :)
Miłej nocki kochani <3
Ps. Dodałam nową ankietę i bardzo proszę o głosy bo jest to bardzo ważne :D