piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 41#

*OCZAMI HARRYEGO*



-Stary, no już! Dupa do góry i idziemy!
-Zayn mówiłem Ci, że nie idę z wami.
-Marudzisz jak baba. Nie skoczysz nawet z kumplami na piwo?
-Nie mam ochoty.
-Harry, no! Uczcijmy udany koncert.
-Nie rozumiesz, że nie chcę żadnego, posranego piwa!? Jedyne czego chcę to to żebyście dali mi spokój. Chcę odpocząć!
-Jezu wyluzuj chłopie. Od kilku dni zachowujesz się jak jakiś nienormalny.
-Ciekawe jak ty byś się zachowywał na moim miejscu.
-To tylko dziewczyna. Wiem, że ją kochasz, ale daj już spokój.
-Weź wyjdź. Mówię serio, nie chcę się z wami kłócić.
-Jak chcesz.

I tyle go widziałem. To już druga sprzeczka. Pierwsza była z Liamem. Naprawdę nie chcę tego, ale działają mi na nerwy. Za każdym razem kiedy chcę pobyć sam. Kiedy mam wolną chwilę i chcę pomyśleć co takiego zrobiłem źle, oni muszą się wtrącać. Tak strasznie za nią tęsknie. Po prostu mnie zostawiła. Nie widziałem jej ani razu po tamtej sytuacji z wyprowadzką. Jestem kretynem. Dałem odejść najlepszej dziewczynie, którą kiedykolwiek miałem. I czy Bóg jest sprawiedliwy? Dla mnie na pewno nie. Widocznie zasłużyłem. Za to, że ją okłamałem. Gdybym powiedział o wyjeździe wtedy w Holmes Chapel... Gdybym powstrzymał Louisa przed powiedzeniem tamtych słów... Może teraz byłaby daleko, ale cały czas ze mną.
Minęło może z trzydzieści minut od kiedy Zayn wyszedł z mojego pokoju. Leżałem wpatrzony w sufit, od czasu do czasu się uśmiechając. Szczerze wyglądałem jak jakiś nienormalny. Nareszcie urwałem się od rzeczywistości. Błądziłem po wspomnieniach. Naszych... Moich i Rose. Tylko tyle mi zostało. Niestety ktoś mi przerwał. Wróciłem do nędznego życia, gdy usłyszałem chrząknięcie.

-Mówiłem już, że nie chcę żadnego piwa.
-Nie przyszłam po to.

Szybko spojrzałem w stronę drzwi. Stała tam Kate. Jedna z naszych stylistek. Była z nami od samego początku. Dziewczyna uśmiechnęła się, podchodząc do mojego łóżka. Przesunąłem się kawałek by zrobić jej miejsce.

-Wszystko gra? -usiadła obok.
-Tak. Jest ok.
-Słyszałam o twojej sprzeczce z Zaynem i Liamem.
-Przysłali Cię tu?
-Nie. Chciałam zobaczyć co u ciebie. Widzę, że chodzisz jakiś przybity.
-Chłopacy na pewno Ci powiedzieli czemu.
-Bardzo musisz za nią tęsknić. Nie wychodzisz z kumplami na piwo. To nie jest normalne.
-Kocham ją całym sercem.
-Każda dziewczyną chciałaby to usłyszeć.
-Tak? Jakoś powiedziałem to Rose i nic nie dało.
-Posłuchaj... Widać, że ją kochasz. Jestem pewna, że wszystko się ułoży. Jeszcze będziecie razem.
-Jesteś pewna? -uniosłem brew.
-Tak. Czuję to... Pamiętasz jak powiedziałam, że Zayn będzie z Perrie?
-Są razem od tamtej pory.
-Widzisz... Możesz mi zaufać.
-Dzięki. Poprawiłaś mi trochę humor.
-Jestem tu po to. A teraz odpoczywaj.

Posłałem jej szeroki uśmiech i odprowadziłem wzrokiem, aż do drzwi. Po chwili zniknęła, a ja wygodnie rozłożyłem się na łóżku, znów myśląc o Rose.



*OCZAMI ROSE*


Zapaliłam światła i chwyciłam butelkę wody z blatu. Przed oczami miałam uśmiech Lukea. Wyglądał słodko. Upiłam spory łyk, siadając na krześle. Dopiero wtedy w oczy rzucił mi się aparat chłopaka. Chwyciłam go i jakimś cudem uruchomiłam. Ostatnie zapisane zdjęcie było mojego autorstwa. Przejechałam jeszcze kilka natrafiając na jedno, które bardzo mnie zadziwiło. Mianowicie Alex i Luke. Chyba byli u niej w domu. Blondyn cały czas je miał. Nie wykasował go. Dziś mówił mi, że tęskni, ale czy naprawdę? Kochał ją? Nikt tego nie wie. To już przeszłość i szczerze się z tego cieszę. Alex teraz jest z Niallem. Ma lepsze życie... Chyba.
Gdy oglądałam resztę zdjęć, w domu rozbrzmiał dzwonek. Trochę się przestraszyłam. Kto miałyby do mnie przychodzić o tej porze? Cicho podeszłam do drzwi i spojrzałam przez okienko. Na zewnątrz stał Luke. Otworzyłam drzwi, stając na przeciwko niego z lekkim uśmiechem.

-Zapomniałem...
-Aparatu -dokończyłam za niego.
-Tak właśnie -zaśmiała się cicho.

Wróciłam szybko do salonu i chwyciłam urządzenie. Po chwili znajdowało się już w dłoniach chłopaka.

-Dzięki. Muszę zgrać z niego zdjęcia jeszcze dziś.
-Na konkurs?
-Tak. I tak nie wygram.
-Próbować zawsze można. Trzeba tylko wierzyć.
-Trzymaj kciuki.
-Będę. Obiecuję.

W świetle lamp jego oczy błyszczały. Takie duże... Aż nie chciało się odrywać.
Chłopka przejechał dłonią po włosach i spojrzał na zegarek. Było już późno i to bardzo.

-Więc.. Będę już leciał. Do jutra.
-Do jutra. -uśmiechnęłam się.
-Dobranoc.
-Kolorowych.

Blondyn uśmiechnął się szeroko rozbawiony i ruszył w stronę centrum. Zamknęłam drzwi, następnie udając się do łazienki.
Po gorącej kąpieli, jak to już od trzech dni, siedziałam na łóżku, wpatrując się w spływającą krew. Czerwona ciesz powoli malowała swoje ścieżki w kierunku łokcia. To już nawet mnie nie bolało. Nie czułam, gdy ostrze zagłębiało się w moją skórę. Musiałam znaleźć inny sposób...

~~~~~~

-No hej maleńka. Zabawimy się.
-Czego chcesz?
-Trochę Ciebie. Jesteś taka seksi.
-Nawet się nie zbliżaj. 
-A co mi zrobisz? Rozejrzyj się... Jesteśmy tu sami. Spokojnie. Jak będziesz grzeczna to nie będzie bolało.
-Zostaw mnie!
-Tylko chwila. 
-Pomocy!
-Krzycz ile wlezie. I tak nikt Cię nie usłyszy. Nikt Cię nie obroni.
-Proszę! Zostaw mnie! Harry, pomocy!

Poczułam duże dłonie na ramionach. To nie był już sen. Byłam w normalnym świecie. Szybko otworzyłam oczy, głośno krzycząc.

-Rose. Spokojnie. To ja.

Cofnęłam się na łóżku do samej krawędzi, mrugając kilka razy. Obraz był trochę rozmazany. Musiałam widocznie płakać. Przed sobą widziałam dużą postać z kręconymi włosami. Pierwsza moja myśl to Harry. Serce zabiło mi szybciej, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że to nie on.

-Rose. Wszystko gra? -Mike pochylił się nad łóżkiem.
-Co... Co tu robisz? Jak tu w ogóle wszedłeś?!
-Klucz pod doniczką.
-Ja...
-Tak.. Powiedziałaś to kiedyś swoim przyjaciołom. Alex i mnie. Wiem, nie powinienem z niego już korzystać.
-Po co przyszedłeś? Która jest w ogóle godzina?
-Jest w pół do ósmej. Przepraszam, że tak szybko, ale muszę z tobą pogadać.

Nic nie odpowiedziałam. Miałam w głowie mętlik. Najpierw śnią mi się jakieś koszmary, budzę się, a w pokoju Mike. Sama nie wiem, ale chyba naprawdę pora żebyśmy pogadali.
Poprawiłam się na łóżku, zagarniając roztrzepane włosy za ucho.

-Krzyczałaś... Masz koszmary? -usiadł na brzegu.
-Tak. Ale nie tak często jak kiedyś.
-Przepraszam jeżeli Cię przestraszyłem.
-Nie szkodzi. Obudziłeś mnie z tego gówna.
-Rose... Chciałem pogadać o tym co działo się ostatnio. W ogóle nie odbierasz telefonów. Praktycznie masz go cały czas wyłączone. Wiem, że zachowałem się jak debil, ale nie chce się z tobą kłócić i Cię stracić.

Nic nie mówiłam. Wpatrywałam się jedynie w swoje dłonie. Wiedziałam, że będzie chciał o tym gadać. To co wtedy się działa bardzo mnie zraniło. Jednak... Nadal go kocham. Przyjaciel od dziecka, którego nie chcę stracić.
Przesunęłam się w jego stronę mocno wtulając w jego klatę. Był taki gorący. Jak zawszę, ale już o tym zapomniałam. Chłopak objął mnie szczelnie ramionami i pocałował w czoło.

-To ja przepraszam.
-Nie masz za co. Zachowałem się jak totalny palant. To co mówiłaś o naszym całowaniu. O tym, że byłaś z Harrym, a całowałaś się ze mną.... Miałaś całkowitą rację. Potraktowałem Cię najgorzej jak mogłem i bardzo za to przepraszam. Nie wiem co mi odbiło. Ale wiem, że nadal Cię kocham.

Uniosłam głowę, napotykając jego wzrok. Był smutny. Nienawidzę tego.
Przysunęłam się jeszcze bliżej i złożyłam długi pocałunek na jego policzku. Na twarzy chłopaka pokazał się lekki uśmiech. Właśnie o to mi chodziło.

-Też Cię kocham i nie mam urazy.
-Jak to?
-Też cię kiedyś zraniłam. Jesteśmy kwita.
-Może już lepiej o tym nie mówmy, ok?
-Jasne. Teraz... Powiedz mi coś o tej dziewczynie.
-Hmm.. Jest trochę podobna do ciebie. -lekko się uśmiechnął.
-Do mnie? W czym?
-Też rysuje. Ma poczucie humoru. Śliczny uśmiech. Ale i tak nigdy nie będzie tobą.
-O to chodzi. Masz znaleźć dziewczynę, a nie mojego kolna.
-A co jeżeli chcę ciebie?
-Mike... Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, tak?
-No tak.
-Nie psujmy tego. Gdybyśmy zaryzykowali, a coś by się zrypało... Nie chcę omijać cię szerokim łukiem. Ty masz już... Jak ona ma na imię?
-Amy.
-Właśnie. Masz Amy. Daj jej to co próbujesz dać mi. W ostateczności... Jeżeli żadnemu z nas nigdy nie wyjdzie w żadnym związku możemy spróbować. Proszę.

Chłopak jedynie wciągnął głęboko powietrze, przytulił mnie jeszcze bardziej i pocałował w usta. W tamtej chwili nie miałam nic przeciwko. Odwzajemniłam pocałunek, lekko się uśmiechając.

-Jeżeli nie będę już z Amy.. Mogę Cię pocałować?
-Możesz, ale masz z nią być. Masz być szczęśliwy rozumiesz?
-Rozumiem. Jestem najbardziej szczęśliwy, gdy mam przy sobie przyjaciół.
-Nie słodź już -zaśmiałam się.
-Rose... A jak u ciebie?
-Jak dawniej. Siedzę w domu.
-Harry do mnie dzwonił.

Na te słowa dostałam szoku. Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam na niego z poważną miną. Co on powiedział?

-Co takiego? Po co?
-Prosił żebym się tobą opiekował.
-Mam kurde dwadzieścia lat! Nie potrzebuję opieki.
-Spokojnie. Wiem o tym, ale on się o ciebie boi.
-Kiedy dzwonił?
-Jakieś dwa dni temu.
-Chcę o nim zapomnieć, ale widzę, że raczej się nie da.
-Nadal Cię kocha.
-To niech przestanie!
-Łatwo powiedzieć. Przecież też go kochasz.
-Nieprawda.
-Rose, za długo cię znam. Wiem kiedy kłamiesz.
-Skończmy ten temat. Jeżeli zaraz stąd nie wyjdziesz to spóźnisz się do pracy.
-Co?

Chłopak spojrzał się na zegarek, a po chwili był już na równych nogach. Zaśmiałam się i też wstałam, poprawiając koszulkę.

-Skąd wiedziałaś, że idę do pracy?
-Jesteś moim przyjacielem.

Mike uśmiechnął się szeroko i mocno mnie przytulił. Poczułam się tak jak kiedyś. Gdy nie było jeszcze Harryego, ani Amy. Byliśmy tylko my jako dwójka przyjaciół. Powoli się naprawiało...


~~~~~~

Kończyłam właśnie jeść kanapkę, gdy usłyszałam, tym razem, pukanie do drzwi. Otworzyłam je szeroko, napotykając po drugiej stronie uśmiechniętego Lukea.

-To jak? Gotowa?
-No jasne. Myślałam, że będziesz szybciej.
-Przepraszam bardzo. Mam prawdo dy wysypiania się.

Zaśmiałam się, wpuszczając go do środka. Pobiegłam tylko po torbę, ubrałam buty i gotowe. Mogliśmy jechać.

-Rose... Jest tylko mały problem. -Luke odezwał się, gdy wyjeżdżaliśmy z miasta.
-Jaki?
-Kończę praktyki dopiero o szesnastej. Teraz jest jedenasta. Co będziesz robiła przez ten czas?
-Spokojnie wrócę autobusem.
-Na pewno? Możesz przyjść do mnie do studio.
-Zobaczymy jak to będzie.
-Jak coś to napisz mi sms, ok?
-Jasne. -posłałam mu szeroki uśmiech.

Chłopak go odwzajemnił i skupił się na drodze. Przez resztę trasy zastanawiałam się jak tam będzie. W tym ośrodku. Czy będą tam ludzie tacy jak ja? Młodsi? Starsi? W tamtej chwili miało się okazać. Luke zaparkował przed budynkiem i spojrzał na mnie.

-Iść z tobą?
-Nie, dzięki. I tak już jesteś spóźniony.
-No ok. To powodzenia.

Uśmiechnęłam się lekko i wysiadłam z samochodu. Chłopak odjechał, żegnając mnie dźwiękiem klaksonu. Spojrzałam w górę na wielki budynek. Poczułam coś w brzuchu. To chyba stres. No cóż.. Chciałam tego. Przełknęłam ślinę i weszłam do środka. Trochę się zdziwiłam. Myślałam, że będzie pachniało tutaj jak w szpitalu. Było całkiem inaczej. Ściany pomalowane były na przyjazny, pomarańczowy kolor, a pachniało wanilią. Tak, wanilią. Wciągnęłam głęboko powietrze na odwagę i ruszyłam w kierunku recepcji. A tak bynajmniej mi się wydawało. Za wielki biurkiem siedziała kobieta. Miała z pięćdziesiąt lat. Ubrana była w czarny sweterek i jeansy. Włosy spięte w luźnego koka. Na mój widok lekko się uśmiechnęła.

-Dzień dobry -przywitałam się.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc.
-Ja... W sprawię pracy.
-To chyba jakaś pomyłka. Nie poszukujemy nikogo do pomocy.
-Widziałam ogłoszenie w Watford.
-Hmm. Bardzo przepraszam. To nieporozumienie. Te ogłoszenia były wywieszane trzy miesiące temu.
-Czyli, że nici z pracy?
-Przykro mi -kobieta lekko się uśmiechnęła.
-No nic. Przepraszam za zajęcie czasu.
-Nic się nie stało. Powinniśmy usunąć wszystkie plakaty.
-Dobrze. Dziękuję i do widzenia.
-Do widzenia.

Uśmiechnęłam się przyjaźnie do kobiety i odwróciłam w kierunku wyjścia. Byłam zawiedziona no, ale cóż. Mój pech powrócił. Jednak coś mnie ciekawiło. Cofnęłam się, znów zagadując do pracowniczki.

-Przepraszam. Ja... Czy mogłaby mi pani opowiedzieć coś o tym ośrodku?
-Opowiedzieć?
-Wiem, że jest to ośrodek pomagający młodzieży po przejściach. Jakich przejściach?
-Hmm. No cóż. Pomagamy dzieciom na przykład z sierocińców. Takim, które straciły rodziców i nie mogą się po tym pozbierać. Takim, które się okaleczają, mówią, że nie mają sensu na życie. Staramy się ich wesprzeć. Porozmawiać.
-Brzmi całkiem fajnie. Mieszkam w tych rejonach od urodzenia i nigdy nie słyszałam o tym miejscu.
-Działamy dopiero od ośmiu lat.
-A w jaki sposób próbują państwo im pomóc?
-Poprzez rozmowy w grupie. Spotkania z psychologiem. Wszystkiego po trochu. Zainteresowało to panią?
-Chciałabym chociaż raz uczestniczyć w takiej rozmowie w grupie. Ciekawe przeżycie. Szczerze mówiąc... Mogłabym powiedzieć coś na ten temat. Dlatego chciałam tutaj pracować.
-Na temat? Miała już pani do czynienia z taką młodzieżą?
-Nie... Sama mam doświadczenie. Dużo przeszłam w swoim życiu. -uśmiechnęłam się lekko.
-Jeżeli chcesz... Możesz kiedyś przyjechać. Zapraszam.
-Naprawdę?
-Tak. Podzielisz się z innymi. Jeżeli tylko będziesz chciała.
-Z wielką przyjemnością. Na pewno skorzystam. Dziękuję.
-Nie ma za co. Te dzieci czasami potrzebują kontaktu z kimś innym.
-Przyjadę. Obiecuję.
-Dobrze. Do zobaczenia.
-Do widzenia.

Kobieta uśmiechnęła się szczerze, co odwzajemniłam. Byłam naprawdę zadowolona. Nie dostałam pracy, ale dostałam szansę na zobaczenia jak tu jest. Oj na pewno ją wykorzystam. Tak jak mówiła... Młodzież po przejściach, która straciła rodziców, tnie się. Tak jakby kilka osób łączyło się i stawało mną. Byłam największym przykładem...
Szłam ulicą, chyba, w stronę studio Lukea. Zapytałam się przechodnia jak mogę tutaj dojść, ale chyba dokładnie nie zrozumiałam. Na szczęście udało mi się. Znalazłam odpowiedni budynek. Weszłam do środka i bum. Wielkie uderzenie zimna. Niezłą muszą mieć tu klimatyzację. Weszłam w głąb natrafiając na jakiegoś faceta. Na moje miał z trzydzieści lat i był mega przystojny. Przejechał swoim wzrokiem od mojej głowy, aż po stopy, a po chwili podszedł.

-W czym mogę pomóc?
-E... Szukam Lukea Hustona.
-Jesteś?
-Jego koleżanką. Z tego co wiem ma tutaj praktyki.
-Tak, tak. Jest w tamtej sali. Zaraz ma sesje. Śmiało.
-Dzięki.

Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę pokazanego pomieszczenia. Z daleka było słychać cichą muzykę. Gdy tylko przekroczyłam próg mój mózg, aż zabolał, od ujrzanych kolorów. Same neony. Pełno materiałów. Dosłownie wszędzie. Zamrugałam kilka razy i po chwili usłyszałam głos Lukea. Chyba znajdował się za płachtą, która wisiała od sufitu, aż po ziemię. Już chciałam do niego iść, ale usłyszałam inny głos.

-Widziałem Cię wczoraj z jakąś laską. Nowa zdobycz? -zaśmiał się ten drugi.
-Nie. To moja koleżanka.
-Żartujesz? Niezła dupa. Nie mów, że nie zaliczysz?
-Nie, nie zaliczę.
-Tobie naprawdę coś się stało z głową. To, że kilka dziewczyn skapnęło się, że spałeś z nimi wszystkim naraz nie znaczy, że masz przestać. To jest nasze życie. Nie brakuje Ci tego?
-Trochę tak, ale nie chcę. Tak też jest fajnie. Wiesz... Ona jest inna. Na początku jej nienawidziłem bo próbowała zepsuć mi związek z jej przyjaciółką.
-Czekaj? To jest ta Rose? Jebnięta Rose?
-Yhm. Moja pierwsza myśl, gdy ją spotkałem to to żeby się zemścić. Zakolegowałem się z nią. Chciałem ją podejść i zrobić coś żeby pożałował. Ale teraz... Lubię ją. Jest fajna. Nie mogę jej tego zrobić. Życie i tak ją już mocno ukarało.
-Jesteś świrem. Nie rozumiem Cię. Jest tyle dziewczyn, które aż proszą się o wyruchanie, a ty wolisz zadawać się z jakąś nudziarą.

Te słowa do mnie dotarły. Nawet nie wiedziałam co myśleć. Chciał się zemścić? Za to wszystko... Jednak tego nie zrobił. Miał okazję i nie zrobił. Czemu?
Odwróciłam się i po prostu wyszłam. Teraz nie miałam ochoty się z nim widzieć. Jego słowa krążyły mi po głowie. Zasłużyłam na to? Na to żeby się na mnie mścił? Mógł, a darował. Zakolegował się ze mną. Bronił mnie... Ten świat jest pojebany!

Po półtorej godzinie byłam już w domu. Tak jak mówiłam blondynowi, wróciłam autobusem. Rzuciłam torbę na fotel, a sama położyłam się na kanapie. Wyciągnęłam z kieszeni telefon z myślą by poinformować o tym chłopaka, ale zrezygnowałam. Przypomniały mi się znów jego słowa. Wolałam z nim najpierw to przedyskutować. Zdążyłam odłożyć telefon na stolik, gdy zaczął dzwonić. Jęknęłam i odebrałam połączenie.

-Hallo.
-Jesteś w domu? -usłyszałam głos Alex.
-Dokładniej... Leżę na kanapie.
-Ok. Wpadnę tak za pół godziny. Musimy pogadać.
-Mam się bać?
-Nie. Spokojnie. Kupię shakey.
-Bananowy. -zaśmiałam się.
-Tak wiem. To do zobaczenia.
-No pa.

Odłożyłam telefon, kręcąc rozbawiona głową. Nie miałam na nic sił, więc zostało mi tylko czekanie na przyjaciółkę...


~~~~~~

Tak jak mówiła. Po trzydziestu minutach była na miejscu. Uśmiechnęła się szeroko i usiadła przy moich nogach. Po chwili na stoliku zagościły także dwa duże kubki z naszymi koktajlami.

-Mmm. -zaśmiałam się.
-Leń z ciebie.
-Czemu niby?
-Nawet mnie nie uściskasz.
-Oj. Chodź tu.

Wyciągnęłam ręce i przytuliłam dziewczynę mocno do siebie. Ta pisnęła i zaczęła się śmiać. Zrobiłam to samo, całując ją w policzek.
Poprawiłam się do pozycji siedzącej i chwyciłam jedne z kubków.

-To o czym chcesz pogadać?
-Po pierwsze. Słyszałam, że pogodziłaś się z Mikem.
-Już do ciebie dzwonił?
-Może... Był taki szczęśliwy. Nareszcie.
-Głupek -zaśmiałam się popijając shakea.
-Ok, a teraz druga sprawa. 
-No dajesz.
-Pamiętasz może sprawę z moim zabiegiem?
-Usuwanie kamieni i piasku?
-Tak dokładnie.
-Pamiętam, ale nie pamiętam kiedy dokładnie.

Tak szczerze to kłamałam. Zapomniałam o jej zabiegu. Nie wiem jak mogłam. To jest najważniejsza rzecz, a ja o niej zapomniałam! Na pewno będzie chciała żebym była przy niej. Oczywiście, że będę...

-Dziewiętnastego maja. W klinice londyńskiej.
-No to już tylko miesiąc. 
-Dokładnie. Będziesz przy mnie, prawda?
-Co to w ogóle za pytanie? Będę leżała obok -zaśmiałam się.
-Jest jeszcze dużo czasu, a ja się stresuję.
-Spokojnie. Będzie wszystko dobrze. 
-Wiem. Najgorzej jest z tymi pieniędzmi. Niall i chłopacy... Zapłacili za wszystko. Nie czuję się z tym najlepiej.
-Zrobili to dla twojego dobra, rozumiesz? 
-Tak... Ale jak ty byś się czuła?
-Nie wiem. Nigdy tak nie miałam. Mnie spotykają te najgorsze rzeczy.
-Rose... Nie mów tak.
-Taka prawda. Dobra skończmy temat. Cieszmy się naszymi koktajlami.

Chwyciłam kupek i podniosłam go do góry. Dziewczyna zrobiła to samo i przybiłyśmy sobie tak zwane "zdrowie". Zaśmiałam się i upiłam spory łyk. Powracały czasy z przed kilku lat. Chciałam by było tak cały czas...


~~~~~~

Była godzina szósta wieczorem kiedy mój telefon ponownie zadzwonił. Tym razem na ekranie widniał  napis "Luke". Na chwilę wstrzymałam powietrze. W głowie kłóciłam się sama ze sobą. Odebrać, czy nie. Wybrałam to pierwsze. Chciałam ryzykować...

-Hej.
-Cześć.
-Jesteś w domu?
-Tak, a co?
-Mam do ciebie takie jedno pytanie.
-No dawaj.
-Masz czas wieczorem? Może wyskoczymy na imprezę? Oczywiście jeżeli tylko chcesz.

W tamtej chwili zaczęła się burza. Wyskoczyć z nim na imprezę? Sama nie wiedziałam. Jednak, gdy przypomniało mi się co powiedział jego kolega... "Wolisz zadawać się z jakąś nudziarą" , odpowiedź sama szła mi z ust.

-Jasne, czemu nie. Wpadnij do mnie o ósmej...





No ok, więc jest rozdział :)
Napisałam specjalnie dla was :*
Mi się nie podoba  ;/ Myślałam, że przez ten czas wolny wymyślę coś lepszego, ale jednak nie ;c
Liczę na opinię i co najmniej 15 komentarzy :D
A jeżeli doszłaś lub doszedłeś już to to w komentarzu napisz "doszłam/doszedłem" xdd
Następny postaram się w ciągu tygodnia, ale nic nie obiecuję bo u mnie jest z tym źle :D

24 komentarze:

  1. Dotrzymalas obietnicy i po miesiacu przerwy napisałaś ja juz nie moglam sie doczekac tak jak kazalas napisze doszlam hahah

    OdpowiedzUsuń
  2. Doszłam (bez skojarzeń xd)
    Jeej w końcu jesteś! Tęskniłam <3
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Doszłam...xD
    Rozdział jest super! Nawet ja sama nie wiedziałam co mam myśleć o Luke ( ktoś mi to odmieni? xD) :/

    OdpowiedzUsuń
  4. doszłam :D
    ekstra rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Doszłam xd
    Super rozdział ! / Andzia

    OdpowiedzUsuń
  6. Doszłam! Super rozdział! Weny! :D Cieszę sie, że wróciłaś! <3 Czekam nn! *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Doszłam!!! XD superr, że wróciłaś!!! Tęskniłam! ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Doszłam :*
    Jezu zajebiste <3
    Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam <3
    napisałaś że następny będzie dopiero 20 ale ja i tak wczhodziłam i sprawdzałam co dziennie <3
    czekam na next <3
    Luke jest taki zajebisty <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Doszłam <3
    Tęskniłam się
    czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  10. DOSZŁAM CZEKAM NA NEXT <3

    OdpowiedzUsuń
  11. DOSZŁAM
    mam nadzieje że next będzie wcześniej niż za tydzień <3

    OdpowiedzUsuń
  12. DoSzŁaM
    Luke jest słodki
    a jak słodko wygląda z Rosse <3
    aczykolwiek ona pasuje tylko do Harrego <3
    czekam na next
    mam nadzieje że nie będzie musiała czekać aż tydzień i będzie on szybciej <3
    już się nie mogę doczekac <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Doszłam czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  14. doszłam tęskniłam <3

    OdpowiedzUsuń
  15. tosłam <3
    niemoge się doczekć next

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. Doszłam-bez skojarzeń- jeju ciesze się że jesteś aaa wspaniały roździał --- angelika

    OdpowiedzUsuń
  18. Doszłam ( bez skojarzeń)
    Powiem tak: Wolałabym, żeby Rose i Harry wrócili do siebie, bo takto smutny ten blog jak nie są razem. Ale ogólnie jest ok ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak dobrze że już wróciłś! Rozdział świetny czekam na następny. Wcale się nie rozczarowałam jesteś świetna!

    OdpowiedzUsuń
  20. Doszłam (bez skojarzeń)
    Ogólnie rozdział świetny i wgl . Ciesze sie że Luke jest inny i nie zależy mu tylko na seksie. Ja jednak nadal jestem zdania że Rose powinna być z Harrym bo polubiłam te opowiadanie dzięki temu jak Harry starał sie o Rose a ona mu zaufała. Dlatego nie rozumiem dlaczego Rose tak po prostu zerwała z Harrym pomimo tego iż ona kocha jego a on ją. Tak więc czekam na następny rozdział i mam nadzieje że Harry i Rose jeszcze będą razem. Pozdrawiam
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  21. Zajebisty! ♥..♥ Czekam NN ;*

    OdpowiedzUsuń